niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział 70.

[Alex]
Obudziłam się, gdy na zewnątrz było już widno i pierwszą moją myślą, było to, że dzisiaj jest Wigilia. Jak ten czas szybko leci, jeszcze niedawno zaczynał się nowy rok, a teraz już się kończy. Rok temu Wigilia zmieniła się w jeden z piękniejszych dni w moim życiu, to właśnie rok temu
zaręczyliśmy się z Mario. Zgodziłam się zostać jego żoną i już nie mogę się doczekać, aż to się stanie. Jednak zanim staniemy na ślubnym kobiercu to przed nami jeszcze trochę czasu. I jeszcze jedne Święta. Wydawało mi się, że zostałam kopnięta, ale to nie mógł być mój narzeczony. Obróciłam się w jego stronę i wtedy powitał mnie jeden z najpiękniejszych, porannych widoków. Maja spała na naszych łóżku w objęciach swojego taty pochrapując słodziutko, jak to małe dziecko. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na ich widok. Moje skarby. Cmoknęłam oboje w policzki, po czym ostrożnie, żeby ich nie obudzić stałam z łóżka i założyłam gruby kardigan. Zeszłam na dół, zabrałam z garażu wszystkie prezenty i umieściłam je pod choinką. Bardzo ładnie się tam prezentowały. Jestem ciekawa, kto pomagał piłkarzowi pakować podarunki, bo on aż takich zdolności nie ma. Po ułożeniu prezentów pod drzewkiem posprzątałam w salonie wszystkie zabawki Mai, włożyłam je do pudełka, a pudełko postawiłam przy kanapie. Wczoraj do późnej, nocnej godziny sprzątałam cały dom, odkurzałam, ścierałam kurze, ale już nie miałam siły zbierać wszystkich rozwalonych po salonie zabawek. Ostatnio są naprawdę wszędzie, w każdym pomieszczeniu w domu. Co je zbierzemy to dziewczynka znowu je rozkłada. I tak w kółko. Dla niej to na pewno wspaniała zabawa, a dla nas udręka. Szczególnie, gdy zdarzy nam się usiąść na jej klockach albo nadepnąć na grającego misia. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że fakt, iż obudziłam się pierwsza nie sprawi, że Maja czy Mario będą spali jeszcze długie godziny. Postanowiłam więc, zabrać się za zrobienie śniadania dla naszej trójki. Dla Mai przygotowałam malinową kaszkę, a dla siebie i swojego narzeczonego jajka ma miękko. Zdążyłam zrobić herbatę, gdy usłyszałam kroki na schodach.
-Zwabiły nas tu zapachy - szatyn pocałował mnie w szyje
-Głodomory - zachichotałam
-Co tak wcześnie wstałaś ?
-Musiałaś posprzątać jeszcze zabawki Mai z salonu - wzruszyłam ramionami - i położyłam prezenty pod choinką
-W takim razie muszę Cię zmartwić - westchnął upijając łyk herbaty - Maja poszła się bawić do salonu
-Fantastycznie - mruknęłam - Ty będziesz to zbierał
-Oczywiście - zaśmiał się - moja mama podobno z Tobą rozmawiała o tym, żebyśmy byli wcześniej, tak ?
-Tak, dzwoniła do mnie - potwierdziłam siadając przy stole - prosiła, żebyśmy byli około 15:30, bo po piątej to zdecydowanie za późno
-Niech będzie - uśmiechnął się do mnie - ale Maja się nie wyśpi
-Myślałam, o tym, ale w sumie jeśli ją zmęczysz to padnie szybciej i obudzi się akurat jak pojedziemy do Twoich rodziców
-Chcesz, żebym ją zabrał na spacer ?
-Niekoniecznie, jest strasznie zimno - skrzywiłam się - nie chcę, żeby się przeziębiła
-W porządku, w takim razie coś wymyślę - dopił herbatę i odniósł brudne naczynia do zmywarki - masz coś jeszcze do zrobienia dziś ?
-Zupełnie nic - zapakowałam swoje naczynia do zmywarki i wzięłam miseczkę Mai do ręki - wszystko już ogarnięte i zrobione
-Czy to znaczy, że jesteś cała moja ? - przyciągnął mnie do siebie
-Zawsze jestem cała Twoja - zachichotałam odsuwając się od niego - Twoja córka na pewno jest głodna, musisz pozwolić mi do niej iść
-Ależ proszę - machnął ręką - potem i tak Cię dorwę
-To brzmi jak obietnica - puściłam mu oczko
Wkroczyłam do salonu starając się nie wpaść w depresje na widok rozrzuconych zabawek. Moja córka w najlepsze siedziała przy choince i przyglądała się zapakowanym prezentom.

Uśmiechnęłam się na jej widok, a gdy tylko ona mnie zauważyła to odwzajemniła mój uśmiech.
-Dzień dobry kochanie
-Mama!
-Zrobiłam kaszkę, jesteś głodna ? - usiadłam na podłodze kilka kroków od niej
-Tak - podreptała to mnie obejmując mnie za szyje, więc nagrodziłam ją soczystym buziakiem w policzek
Poczekałam chwilę, aż dziewczynka usadowi się razem ze swoim misiem na moich kolanach, po czym zaczęłam ją karmić. Grzecznie zjadała, każdą kolejną porcję, a od czasu do czasu wskazywała na pluszaka, chcąc, abym jego też karmiła.
-Myślisz, że mu smakuje ? - szepnęłam jej do ucha, a ona energicznie pokiwała główką
-Ja nie zostałem tak nakarmiony - westchnął Gotze
-Boli Cię to ? - uśmiechnęłam się ironicznie
-Odrobinkę - włączył telewizor, akurat na pogodzie - no i będzie więcej śniegu
-Jeszcze więcej ? Chyba nas zasypie - jęknęłam, a on się roześmiał 

-Skarbie jestem pewien, że do tego nie dojdzie, a po za tym podobno lubisz taką białą zimę
-Oczywiście, że lubię. Nie chcę po prostu, żeby śnieg sięgał mi do kolan
-W razie czego będę Cię nosił na rękach - pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło
-Zdecydowanie mi się to podoba - posłałam mu uśmiech
-Doskonale, o tym wiem skarbie 
Skończyłam karmić naszą córkę, odstawiłam naczynia na stolik do kawy i pozwoliłam jej się schować do różowego tipi, w którym miała trochę swoich zabawek i całe mnóstwo poduszek, żeby było jej wygodniej. Sama usiadłam na kanapie wtulając się w narzeczonego.
-Powinniśmy być konsekwentni i nie dawać jej prezentów świątecznych przed Świętami - stwierdził Mario
-To nie był prezent świąteczny, kupiłam to już dawno - westchnęłam - jeszcze przed naszą kłótnią
-Wiem - założył mi kosmyk włosów za ucho
-A po za tym ona go uwielbia od samego początku, jeszcze chwila, a będzie chciała tam spać
-Nawet jeśli, to dzięki Tobie ma tam bardzo wygodny kącik - cmoknął mnie w czoło
-Sama bym się tam położyła - oparłam głowę, o jego ramię - wszystko, dlatego że jest takie duży, wygodne i przyjemne
-Oprócz leżenia, moglibyśmy też robić tam inne rzeczy - wyszeptał mi do ucha swoim seksownym głosem
-Pozostawię to bez komentarza - zaśmiałam się
-Nie ma tak - ugryzł mnie lekko w ramię - musisz mi powiedzieć, co o tym myślisz
-Co o tym myślę ? - spojrzałam na niego udając zamyślenie - uważam, że jesteś zboczony, niewyżyty i masz szalone pomysły
-Ale ? - wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Ale, jednak wiele z nich mi się podoba - spojrzałam na niego przelotnie - ten również panie Gotze. Musi pan, jednak pamiętać, o tym że w tym tipi bawi się pana córka
-Spokojnie panno Reus, pamiętam o wszystkim
-Wiesz, że jeśli to zrobimy, a Maja się kiedyś o tym dowie to nas zabije - zachichotałam - to bardzo nieodpowiedzialne z naszej strony 
-Sugerujesz, że jesteśmy kiepskimi rodzicami ? - zażartował 
-Dla niektórych tak to może wyglądać
-Dobrze, że tylko dla niektórych - objął mnie mocniej

-Czy mogę tak jeszcze poleżeć w Twoich ramionach, czy powinniśmy się już zbierać ? - spytałam ochrypniętym głosem
-Zawsze możesz leżeć w moich ramionach - splótł razem nasze dłonie - a teraz mamy jeszcze trochę czasu na leniuchowanie
-Fantastycznie - zamknęłam na chwilę oczy - wręcz cudowanie
-Skarbie, jeśli chcesz się zdrzemnąć to się nie krępuj - okrył mnie kocem - przyda Ci się
-Yhmm - zmieniłam pozycje i teraz leżałam na boku z głową na kolanach piłkarza 
-Chcesz, żebym obudził Cię za godzinkę ? - wplótł palce, w moje włosy
-Nie - pokręciłam przecząco głową - żadnych drzemek, bo potem nie będę mogła się pozbierać
-W porządku - pocałował mnie w skroń - to co robimy ?
-Lenimy się, bo to będzie długi wieczór
-Ale nie idziemy chyba na pasterkę, co ?
-Nie, nie będziemy mieli z kim zostawić Mai - ziewnęłam - a nie chcę jej ciągnąć ze sobą 
-Obudzi się i będzie marudzić, to nie jest dobry pomysł
-No właśnie - poparłam go - chcesz nocować u rodziców ?
-Mama będzie nalegała, ale nie mamy daleko do domu. Jutro możemy jechać do nich, w każdej chwili 
-Okej, to trzeba tylko wziąć jakieś duperele dla małej, a nas nie będę musiała pakować
-Cieszysz się, że dzisiaj jest Wigilia ?
-Trochę tak, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko leci - spojrzałam na niego - żałuję, że straciliśmy wspólny czas
-Mamy przed sobą całe życie, więc czym wobec tego jest taka chwila rozłąki ? - pogładził mnie po policzku
-Teraz drobnostką - wzruszyłam ramionami - ale nie wtedy
-To prawda, nie wtedy - westchnął patrząc na mnie - jesteś taka piękna
-Nie prawda, wyglądam okropnie
-Bardzo się mylisz - pochylił się składając na moich ustach czuły pocałunek 
-A jak zamierzasz mi to udowodnić ?
-Już ja mam swoje sposoby
Temat został ucięty, a rozmowa przerwana. Leżeliśmy na kanapie milcząc, a do naszych uszu docierały tylko dźwięki z głośników telewizora i zabawy naszej córki. Wciąż nie wyszłam z tipi, ale nie miałam się czym martwić. 
-Chyba bym chciała, żebyśmy zrobili sobie wycieczkę do Francji - powiedziałam nagle
-Mówisz, o Lazurowym Wybrzeżu ?
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową - powinniśmy się zastanowić, jak zamierzamy rozlokować gości weselnych
-W naszym hotelu nie da rady ?
-Jest za mało pokoi, ale w okolicy jest jeszcze trochę dobrych hoteli
-To może w naszych ulokujemy najbliższą rodzinę i przyjaciół, a resztę rozrzucimy po okolicy
-Myślałam o tym - uśmiechnęłam się - dlatego powinniśmy jechać i wszystko samo obejrzeć
-Ale nie damy zarezerwować nic, bez listy gości
-Mamy listę gości - zaprotestowałam - ale nie damy rady zarezerwować tylu pokoi trzy miesiące przed ślubem
-Wiem, masz racje - zamilkł na chwilę - a jakbyśmy wynajęli cały czas hotel i tam umieścili większość, a dodatkowe pokoje zarezerwujemy dopiero na początku przyszłego roku
-Myślisz, że będą jeszcze miejsca ?- spytałam niepewnie
-Powinny być - posłał mi uśmiech - na ile gości planujemy wesele ?
-Mniej niż 200 - westchnęłam - ale na pewno ktoś się jeszcze wykruszy
-Okej
-I musimy zacząć szukać biletów lotniczych - powiedziałam - jednak będzie mnóstwo ludzi i ...
-Polecą prywatnym samolotem - przerwał mi - ściągniemy ich tutaj i stąd wszyscy polecą
-A my ?
-A my polecimy drugim samolotem - pocałował mnie - razem z Mają, naszymi świadkami i rodzicami 
-Marco i Lena ? - spytałam
-Tak - potwierdził - skoro do siebie wrócili to mogą być naszymi świadkami bez problemu, nie ?
-Jasne, tylko żeby już się więcej nie kłócili 
-Na pewno nie - powiedział uspokajająco
 -Patrz, nasza księżniczka postanowiła opuścić swój pałac - wskazałam głową na dziewczynkę, która wyszła z tipi na czworaka 
-Tatoooo - przydreptała do nas i wspięła się na kolana Mario
-Słucham kochanie ? - pocałował ją w czoło
-Na lącki - wtuliła się w niego
-Jesteś na rączkach - uniósł ją lekko
-Nie nie nie - pokręciła przecząco głową
-Ona chcę, żebyś ją teraz ponosił - zachichotałam
-Mała terrorystka - przewrócił oczami wstając z kanapy
Patrzyłam wzrokiem pełnym miłości jak szatyn trzyma w ramionach naszą córkę mi kołyszę ją delikatnie. Dziewczynka wtuliła się w niego tak bardzo jakby bała się, że zaraz ją puści. Widziałam, że szatyn coś szepnął jej do ucha, a ona się uśmiechnęła wesoło, ale kompletnie nie miałam pojęcia o co chodzi. 
-W towarzystwie się nie szepcze - powiedziałam uśmiechnięta 
-Oj tam, oj tam - mężczyzna puścił mi oczko - mamy tu swoje drobne sekrety 
-Mam tylko nadzieję, że mnie nie obgadujecie 
-Nigdy w życiu - roześmiał się
-Kłamca - mruknęłam
-Bez przesady - spojrzał na mnie rozbawiony 
Zerknęłam na zegar, który pokazywał, że jest już kwadrans po pierwszej. O matko, ale ten czas szybko leci. Musimy się już zbierać, bo inaczej się spóźnimy.
-Lecę pod prysznic - zakomunikowałam - jak wrócę to ubiorę Maję
-Okej, ale bez paniki - uśmiechnął się - zdążymy
-Jeszcze trzeba spakować prezenty do bagażnika - powiedziałam idąc po schodach na górę
-Wszystkim się zajmę - zawołał za mną
Jak, tylko weszłam do naszej łazienki to rozebrałam się do naga i weszłam do kabiny prysznicowej. Na szczęście woda, którą odkręciłam była ciepła, ale nie za gorąca. Pozwoliłam, aby ciecz spłynęła po moich ciele, po czym sięgnęłam po żel pod prysznic i namydliłam nim ciało. W powietrzu unosił się kokosowy zapach żelu, ale po chwili został zdominowany przez zapach szamponu, którym umyłam dwukrotnie włosy.  Na same końcówki nałożyłam odrobinę odżywki. Kilka minut później stałam przed lustrem owinięta puchatym, białym ręcznikiem. Rozczesałam mokre włosy, wtarłam w nie olejek i zaczęłam je suszyć. Był miękkie, puszyste i idealnie nadawały się do układania, więc lekko je podkręciłam i psiknęłam lakierem do włosów.
-Skarbie zostawiam Ci Maję - piłkarz wszedł do łazienki - siedzi na łóżku i ogląda bajkę
-Okej, jasne - posłałam mu uśmiech - lecisz spakować prezenty do bagażnika ?'
-Tak - kiwnął głową - a potem wezmę prysznic
-Do tego czasu zwolnię Ci łazienkę - powiedziałam kończąc malować rzęsy
-Bez pośpiechu - podszedł do mnie powolnym krokiem i przyciągnął mnie do siebie - możesz tu zostać, ale masz na sobie trochę za dużo rzeczy
-Mam na sobie, tylko ręcznik - przewróciłam oczami 
-Zdecydowanie za dużo - cmoknął mnie w szyje 
-Idź ogarnij te prezenty zboczeńcu - odepchnęłam go 
Skończyłam swój perfekcyjny makijaż, posmarowałam ciało balsamem i zamieniłam ręcznik na czystą bieliznę i szlafrok. Nie chciałam się jeszcze ubierać, tym bardziej, że muszę ubrać Maję i spakować jej rzeczy.
-Chodź słoneczko, pójdziemy się ubrać - wzięłam ją na ręce - założymy jakąś ładną sukienkę, dobrze ?
-Tak - pokiwała twierdząco głową
-Świetnie - pocałowałam ją w nosek, a ona posłała mi swój słodziutki uśmiech
Posadziłam ją na przewijaku w jej pokoju, rozebrałam ją z piżamki i zamiast tego założyłam jej białe rajstopki, białą koszulkę z długim rękawem i różową sukienkę bez rękawów. Na głowę włożyłam jej jeszcze opaskę z kokardą i wyglądała dosłownie jak mała księżniczka. Postawiłam ją na podłodze wśród kolejnego miliona zabawek w tym domu, a sama sięgnęłam po torbę od wózka. Włożyłam do niej wszystkie podstawowe rzeczy takie jak pieluchy, chusteczki, krem do pupy i ubranka na przebranie, a także buciki do chodzenia po domu rodziców Mario i kilka zabawek. Będę musiała wziąć jeszcze trochę rzeczy z kuchni.
-Idziesz ze mną dokończyć bajkę ? - spytałam z uśmiechem - na pewno jeszcze się nie skończył
-Telas - powiedziała idąc do drzwi
-Tak teraz - potwierdziłam - przy okazji się ubiorę, dobrze ?

-Tak 
Otworzyłam przed nią drzwi i pozwoliłam się prowadzić, aż do sypialni. Potem położyłam dziewczynkę na łóżku i zniknęłam w garderobie, tylko na chwilę, aby zabrać rzeczy. Z łazienki dobiegał szum wody, więc Mario zdążył już śmignąć pod prysznic. Bardzo dobrze. Rzuciłam szlafrok na fotel, założyłam cieliste rajstopy i bordową, krótką sukienkę bez ramiączek z lekkimi wycięciami. Do tego dobrałam czarne szpilki, kopertówkę w tym samy kolorze i złotą biżuterię. Żeby nie było mi zimno włożyłam jeszcze czarny żakiet, ale na wszelki wypadek wzięłam też gruby kardigan. Ledwo zdążyłam zapiąć wisiorek na szyi, gdy mój narzeczony opuścił łazienkę i przeszedł do garderoby owinięty ręcznikiem w pasie.
-Masz na sobie trochę za dużo rzeczy - powtórzyłam jego słowa, przygryzając wargę
-Zdaję sobie z tego sprawę - powiedział zadowolony - ale Ty chyba też
-Och, nie wiem o czym mówisz
-Wieczorem chyba oboje będziemy musieli pozbyć się tych ubrań - uśmiechnął się zapinając koszulę
-To prawda - pomogłam mu zawiązać krawat w kolorze mojej sukienki - jedziemy ?
-A możesz jechać sama ? - spytał zaskakując mnie tym bardzo - obiecałem Marco, że jeszcze mu w czymś pomogę
-Mam zabrać Lenę po drodze ? 
-Niekoniecznie - złożył krótki pocałunek na moim policzku - spotkamy się w rodziców niedługo, dobrze ?
-Wolałabym jechać z Tobą - skrzywiłam się 
-A ja bym wolał, żebyś się przeze mnie nie spóźniła - powiedział czułym głosem - zaufaj mi 
-Jak mam Ci zaufać skoro, dopiero teraz mi mówisz, że mam jechać sama ? Cały dzień rozmawialiśmy o Świętach!
-Zapomniałem - powiedział na swoją obronę
-Jasne - westchnęłam - widzę, że kłamiesz Mario, tu wcale nie chodzi o mojego brata, co ? 
-Posłuchaj ...
-Do zobaczenia w domu Twoich rodziców - powiedziałam oschle biorąc córkę na ręce 
Powoli zeszłam ze wszystkimi rzeczami na dół, ubrałam najpierw siebie w wierzchnie ubranie, a zaraz potem dziewczynkę i przeszłam do garażu. Schowałam rzeczy do bagażnika, gdzie były już prezenty i zapięłam Maję w foteliku. Było mi przykro, że Mario tak się zachował, a do tego w ogóle o mnie nie pomyślał. Od wypadku nie prowadziłam samochodu, nie byłam w stanie. A dzisiaj na pewno jest ślisko. Minęła dłuższa chwila zanim odpaliłam samochód piłkarza i wyjechałam z garażu. Starałam się skupić na drodze i myśleniu, o czym przyjemnym, ale w głowie wciąż miałam moment, w którym ten samochód we mnie uderzył i cały ból rozprzestrzeniający się po moim ciele. Spojrzałam w lusterko chcąc dojrzeć swoją córeczkę i zobaczyłam jak słodko śpi. Dla niej. Dla niej dam radę. Kilkadziesiąt minut później zaparkowałam samochód pod domem państwa Gotze oddychając ciężko. Sięgnęłam po swój telefon i ostatniej sił wysłałam sms do mojego przyszłego szwagra.
"Wyjdź przed dom" 
Widziałam, że drzwi wejściowe się otwierając, a Felix pędzi do mnie po śniegu. Gdy znalazł się blisko drzwi od strony kierowcy to odpięłam pasy.
-Gdzie Mario ? - spytał zaskoczony
-Weź Maję - powiedziałam roztrzęsiona - i resztę rzeczy

-Alex, co się stało ?
-Muszę ... muszę odetchnąć - wyjąkałam pędząc do środka 
Nie witając się z nikim, ani nawet nie rozbierając się ruszyłam na górę. Kątem oka ujrzałam, tylko choinkę i pełno prezentów pod nią. Och. A będzie ich jeszcze więcej. Zamknęłam się w sypialni, którą jeszcze niedawno zajmowałam i usiadłam na podłodze podkulając kolana pod brodę. Nie płakałam, nie mogłam, a może po prostu nie chciałam. Tak jakby coś blokowało moje łzy. Ale byłam w szoku, cała przeprażona, a nic się nie stało. Miałam wrażenie, że nie mogę oddychać, ani pomyśleć na spokojnie. Do tego wszystkiego nie byłam w stanie przypomnieć sobie podróży z domu do domu rodziców Mario. Owszem pamiętałam jak wyjeżdżałam z domu i jak parkowałam tutaj, ale cała reszta była jakby za mgłą. 
-Alex! - usłyszałam pukanie do drzwi - skarbie jesteś tam ?
-Tak - powiedziałam cicho czując dziwny ucisk w klatce
-Otwórz proszę - pociągnął za klamkę - słyszysz mnie ?
Nie chciałam słyszeć. Chciałam być sama.
-Alex! - zapukał głośniej - kochanie ?
-Idź stąd - westchnęłam - daj mi chwilę
-Nie ma mowy - warknął szarpiąc klamkę i na zmianę waląc w drzwi
Po chwili magicznym sposobem drzwi się otworzyły, a piłkarz wpadł przez nie jakby się paliło. Nie wiem, czy ktoś mu pomagał, bo tak szybko jak otworzył drzwi tak szybko je zamknął. A jeszcze szybciej padł przede mną na kolana.
-Wszystko w porządku ? - spytał gładząc mój policzek
-Idź stąd - powtórzyłam łapiąc oddech
-Skarbie ja ... 
-Proszę - powiedziałam płaczliwie - nie ... nie mogę oddychać. Pozwól mi ... pozwól mi ... oddychać
-To tylko atak paniki - przytulił mnie - spokojnie, to atak paniki. Zaraz Ci przejdzie
-Ja ...
-Nic nie mów - pocałował mnie w czoło - tylko się uspokój
Więc się uspokoiłam. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie odsunęłam się, jednak od mężczyzny, bo to on dawał mi spokój i poczucie bezpieczeństwa. Mimo wszystko.
-To moja wina - westchnął - znów spieprzyłem, co ?
-Trochę - szepnęłam
-Przepraszam, kompletnie nie pomyślałem - pogładził mnie po plecach - czemu mi nie powiedziałaś ?
-No, bo po co ? - wzruszyłam ramionami
-Alex - pokręcił z niedowierzaniem głową 
-Już nic mi nie jest, teraz jest dobrze
-Boisz się jeździć samochodem
-Tak - przytaknęłam - ale to był pierwszy raz od wypadku
-Dobrze, razem nad tym popracujemy
-Razem - podkreśliłam przytulając się do niego mocniej
-Zawsze - pocałował mnie w czoło - możemy iść już na dół ?
-Są wszyscy ?
-Tak - potwierdził

-To chodźmy - pokiwałam głową - nic mi nie jest
-Bardzo się cieszę - spojrzał mi w oczy - kocham Cię Alex
-Kocham Cię Mario - uśmiechnęłam się
Zeszliśmy na dół, gdzie zdjęłam swój płaszcz i po kolei przywitałam się ze wszystkimi członkami rodziny. Mama Mario zaprosiła nas, żebyśmy usiedli przy stole. A ja zachwycałam się jak pięknie go udekorowała. Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam zdjęcie, które od razu wylądowało na moim Instagramie. Tata mojego narzeczonego poprowadził modlitwę rozpoczynającą, po której rozdał każdemu opłatek. Zaczęliśmy składać sobie nawzajem życzenia dzieląc się opłatkiem i czasem wzruszając się do łez. Uwielbiam świąteczną atmosferę.
*****
Aaaa!! :D 70 rozdział ... kiedy to minęło ? <3 Spokojnie ... to jeszcze nie koniec tego bloga :D może uda mi się dociągnąć do 100 ? ... chciałabym! A Wy ? Macie mnie już dość, czy jeszcze się pomęczycie ? 
Następny wkrótce. 
Buziaki :*