czwartek, 31 sierpnia 2017

Rozdział 80.

[Alex]
Spojrzałam gniewnie na mojego ukochanego, który uśmiechał się rozbawiony i nic sobie nie robił z mojego wzroku. Zamiast tego podał mi szklankę wody, po czym usiadł obok mnie na podłodze. 
-Cholerne mdłości - jęknęłam, kładąc głowę na jego ramieniu 
-Potrzebujesz czegoś? - pocałował mnie w czoło 
-Mam dość - westchnęłam, nie odpowiadając - naprawdę mam dość, Mario 
-Wiem skarbie, wiem - objął mnie - przygotuję Ci kąpiel, co Ty na to? 
-Super - powiedziałam bez entuzjazmu, podnosząc się - położę się na chwilę
-Zanieść Cię do łóżka? - posłał mi uśmiech
-Nie - pokręciłam przecząco głową - ale przyjdź po mnie jak wszystko będzie gotowe
-Oczywiście - podniósł się, odprowadził mnie wzrokiem do drzwi, po czym zajął się przygotowaniem mojej kąpieli 
Powoli przeszłam do sypialni, położyłam się na naszym dużym łóżku i skuliłam się, obejmując poduszkę. Kolejna noc i kolejny poranek, który spędziłam w toalecie, walcząc z mdłościami. Zamiast przytyć i mieć mały, uroczy, ciążowy brzuszek, to ja schudłam. Jestem jeszcze bledsza, szczuplejsza i wyglądam niezdrowo. Fantastycznie. 
-Kąpiel gotowa - szatyn uniósł mnie delikatnie, kierując swoje kroki do łazienki 
Uśmiechnęłam się, widząc, co dla mnie przygotował. Niektóre z kwiatów, które codziennie dostaję stały przy wannie, zapachowe świeczki rozstawione dookoła i gorąca woda z białą pianą. 
-Dziękuję - pocałowałam go w policzek - bardzo się postarałeś, kochanie 
-Dla Ciebie wszystko - uśmiechnął się - pomogę Ci się rozebrać, dobrze?
-Jasne - kiwnęłam głową - tylko się nie przestrasz. Wyglądam strasznie, jakbym była anorektyczką albo coś w tym guście
-Wyglądasz pięknie, jak zawsze - założył mi kosmyk włosów za ucho, sadzając mnie na szafce
-Kłamca - zachichotałam 
Pozwoliłam mojemu ukochanemu, żeby mnie rozebrał i posadził w wannie. Sam usiadł na jej brzegu i patrzył na mnie. 
-Nie chcesz mi potowarzyszyć? - posłałam  mu słodki, zachęcający uśmiech
-Pewnie, że chcę - roześmiał się - ale nie jestem pewny, czy to dobry pomył 
-To bardzo dobry pomysł - mrugnęłam do niego 
-Dobrze - odpuścił - tylko bądź grzeczna i mnie nie kuś
Przewróciłam oczami, po czym zaśmiałam się głośno, kiwając głową na znak potwierdzenia. Mario rozebrał się szybko, rzucił swoje ciuchy na kupkę z moimi ubraniami i wszedł do wanny, siadając naprzeciwko mnie. 
-O której odbierasz Maję od dziadków?
-Wieczorem - wzruszył ramionami - Felix obiecał zabrać ją na spacer
-Pewnie zabiorą też Lolę - zachichotałam - oboje uwielbiają Maję 
-To prawda - kiwnął głową - ciekawe, co z tego wyjdzie
-Na razie są parą już kilka miesięcy - stwierdziłam 
-Może skończą tak jak my - posłał mi uśmiech - no wiesz, od zawsze na zawsze
-Byle, tylko odpuścili sobie kilkuletnią przerwę - zażartowałam 
-Tak byłoby najlepiej - potwierdził, śmiejąc się 
Siedzieliśmy razem w wannie, żartując, śmiejąc się i rozmawiając. Pierwszy raz od dawna czułam się dobrze, naprawdę dobrze. Nie fizycznie, lecz psychicznie.
-Zamówmy dzisiaj chińszczyznę - poprosiłam - nawet na kolację 
-W porządku - zgodził się - czyżby ciążowa zachcianka?
-Nie - pokiwałam przecząco głową - po prostu nie chcę, żebyś musiał gotować
-Bardzo to szlachetne z Twojej strony - pogładził mnie po nodze - zdradzić Ci sekret?
-Pewnie, dawaj - uśmiechnęłam się
-Jeszcze niecałe trzy tygodnie do końca pierwszego trymestru - spojrzał na mnie czule - bliżej niż dalej 
-Wcale nie - delikatnie kopnęłam go w ramię pod wodą - jesteśmy w połowie
-Minęliśmy połowę - sprzeciwił się 
-Nie prawda - pokręciłam przecząco głową
-Prawda - przewrócił oczami - potem Ci udowodnię
-Okej, będę czekać - uśmiechnęłam się szeroko, nachylając się w jego kierunku - chodź tutaj 
-Co tam? - przybliżył się do mnie
-Zamknij oczy - szepnęłam, a on posłusznie wykonał moją prośbę 
Pocałowałam go delikatnie, żeby niczego się nie domyślał, po czym wzięłam trochę piany w ręce i nałożyłam mu na twarz, wybuchając głośnym, wesołym śmiechem. 
-Chyba sobie żartujesz - mruknął, przecierając usta i oczy z piany
-Wyglądasz cudownie - pocałowałam go jeszcze raz - naprawdę fantastycznie  
-Ty wredoto - przyciągnął mnie do siebie, wywołując mój pisk 
-Kochasz mnie! - zawołałam - i jestem w ciąży! 
Zaczął mnie całować, wycierając pozostałości piany, które zostały na jego twarzy we mnie. Śmiałam się, usiłując wyrwać, ale trzymał mnie mocno w swoich ramionach. 
-Kocham Cię - pocałował mnie w ramię - cholernie Cię kocham
-Ja też Cię kocham - uśmiechnęłam się - umyjesz mi włosy? Skoro i tak są już mokre
-Pewnie - pomógł mi usiąść przed sobą - odchyl głowę 
Odchyliłam głowę, zamykając oczy i rozkoszując się dotykiem jego dłoni. Déjà vu. Dokładnie tak samo jak po wypadku. W grudniu. Dwa miesiące temu. Minęło tak niedużo czasu, a wydarzyło się tak wiele rzeczy. 
-Gotowe - odparł po chwili - woda jest już chłodna, chyba powinniśmy wyjść
-Chyba tak - westchnęłam - Ty pierwszy 
-Wedle życzenia - wstał, owinął się ręcznikiem i dopiero pomógł mi - pójdę się ubrać i przyniosę coś dla Ciebie
-Okej - machnęłam ręką - poradzę sobie przez chwilę sama
-Jasne, wiem - cmoknął mnie w czoło - będę za chwilę 
Wytarłam się, osuszyłam włosy ręcznikiem i sięgnęłam po suszarkę. Chciałam, choć trochę je wysuszyć, żeby nie kapała z nich woda i, żebym nie zamoczyła pościeli. Piłkarz wszedł ubrany do pomieszczenia, akurat jak rozczesywałam włosy. Położył moje ubrania na szafce, uśmiechnął się do mnie i po zapewnieniach, że dam sobie radę sama wyszedł. 
-Widziałaś moje słuchawki? - zawołał 
-Maja bawiła się nimi rano, muszą gdzieś tam być - odkrzyknęłam - zobacz na podłodze, koło łóżka
-Dzięki!
Podsuszyłam włosy, związałam je w dobieranego warkocza i sięgnęłam, po ubrania, które
dostarczył mi mój ukochany. Czarna, prosta bielizna, czarne leginsy i szary, gruby sweter. Ciepło i wygodnie. Idealnie. 
-Znalazłeś, czy mam Ci... - przerwałam, patrząc na to, co czekało na mnie w sypialni 
Przełknęłam ciężko ślinę, widząc surowy wzrok Mario i pamiętniki Ann rozłożone na podłodze. Część z nich wciąż było w pudełku, które stało obok. 
-Ja Ci to wytłumaczę - szepnęłam 
-Skąd to masz, Alex? - spytał zimno 
-Przyniosłam z piwnicy - westchnęłam
-Kiedy? - przeczesał palcami włosy 
-Kilka dni temu - skrzywiłam się - jak byłeś u rodziców na urodzinach Felixa. Dzwoniłam do Ciebie, bo wywaliło korki, a potem miałam dzwonić do Marco i dzwoniłam - mówiłam chaotycznie - ale on nie odbierał, a nie chciałam, żebyś wracał wcześniej ze względu na mnie, więc zeszłam na dół. Uważałam, naprawdę uważałam. Włączyłam korki i czułam się dobrze. Kartony z rzeczami Ann zauważyłam, jak miałam już wracać na górę, coś mnie tknęło i po prostu wzięłam ten z pamiętnikami - jęknęłam 
-Co Ty sobie myślałaś? - huknął, a ja aż się wzdrygnęłam - no co sobie kurwa myślałaś? 
-Przepraszam - powiedziałam cicho, spuszczając wzrok 
-Przepraszasz? - prychnął 
-Nie chcę, żebyś był na mnie zły 
-Nie jestem zły, jestem wściekły - warknął - okłamałaś mnie, naraziłaś się na niebezpieczeństwo i wzięłaś coś, co nie należy do Ciebie! Miałaś leżeć i odpoczywać, a ty urządzasz sobie wycieczki po domu, w dodatku jak jesteś sama! Z łóżka do łazienki, czy z kanapy do kuchni, to rozumiem. Ale na litość boską, zaliczyłaś wszystkie cholerne schody w tym domu - pokręcił z niedowierzaniem głową - w dodatku po ciemku! Pomyślałaś, o tym co by było gdybyś spadła? Albo gdybyś nagle zaczęła krwawić? 
-Miałam przy sobie telefon, gdyby coś się działo, to bym zadzwoniła - spojrzałam na niego, ale gdy zobaczyłam, jaki jest zły, znowu spuściłam wzrok
-Miałaś telefon? - spytał ironicznie - fantastycznie, na pewno dałabyś radę zadzwonić, gdybyś spadła albo leżała w kałuży krwi 
-Przestań - poprosiłam - nie mów takich okropnych rzeczy
-Z trudem się powstrzymuję, żeby nie powiedzieć czegoś naprawdę okropnego - oświadczył
-Mario - jęknęłam
-Co Mario? No co? Zachowałaś się tak bezmyślnie, że aż szkoda mi słów. Poważnie, Alex, nie
mogę Cię zrozumieć, chociaż bardzo bym chciał. Staję na rzęsach, żeby było Ci dobrze, martwię się o Ciebie, kryję Cię przed wszystkimi, żeby nie zwalić Ci na głowę połowy rodziny, a Ty masz to wszystko gdzieś i mnie okłamujesz!
-Nie prawda! - pierwsza łza spłynęła po moim policzku, a za nią poleciały kolejne - doceniam wszystko co dla mnie robisz, Mario! Naprawdę doceniam! Ale nie jesteś w mojej sytuacji, nie masz pojęcia, co przeżywam, co myślę i jak się czuję!
-A co to ma teraz do rzeczy? - przewrócił oczami - jasne, że masz gorzej ode mnie i nigdy tego nie kwestionowałem, ale obiecałem się Tobą opiekować. Zaufałem Ci, zostawiając Cię samą w domu, a teraz okazuje się, że mnie oszukałaś
-Nie oszukałam Cię!
-W takim razie, co zrobiłaś? - spytał, na pozór spokojnie, ale słyszałam jak głos drży mu z wściekłości
-Nie powiedziałam Ci prawdy - przyznałam - a w zasadzie, to nic Ci nie powiedziałam. Nie pytałeś mnie, czy był Marco i poradził sobie z korkami, a ja po prostu nie powiedziałam Ci, że go nie było
-Po prostu Ci nie powiedziałam - powtórzył za mną - no to świetnie. Sprawa wyjaśniona, temat skończony
-Mario, przepraszam. Jest mi głupio, nie chcę się z Tobą kłócić, ani nie chcę, żebyś był na mnie zły. Proszę, wybacz mi - zrobiłam krok w jego kierunku 
-Dlaczego wzięłaś rzeczy Ann?
-Z ciekawości - westchnęłam 
-Z ciekawości postanowiłaś sobie poczytać jej pamiętniki, w dodatku nic mi o tym nie mówiąc - zaśmiał się, ale nie był to przyjemny śmiech 
-Nie miałam pojęcia, że pisała pamiętniki. Nigdy mi o tym nie mówiłeś. I nie mówiłeś mi też, że jej rzeczy wciąż są w piwnicy. Boże, ja nawet nie wiedziałam, że tu jest piwnica - podrapałam się po karku - Mario, ona Cię kochała. Bardzo Cię kochała. Przeczytałam tylko kilka wpisów, przysięgam. Po prostu chciałam się dowiedzieć, co sobie myślała, co czuła
-Pisała to dla siebie. Tylko dla siebie - mruknął - nigdy w życiu tego nie czytałem i nie zamierzam czytać. To tak jakbym gwałcił jej prywatność
Chciałam coś powiedzieć. Przekonać go, że po śmierci Ann, to wcale nie jest takie złe i wręcz
powinien przeczytać, chociaż część, tego co modelka pisała. Nie zdążyłam, jednak wydobyć z
siebie głosu, gdy przeraźliwy ból w podbrzuszu zawładnął moim ciałem i omal nie zwalił mnie z nóg. Piłkarz momentalnie do mnie podbiegł i złapał mnie, zanim zdążyłam osunąć się na ziemie. 
-Dzwoń po karetkę - spojrzałam na niego zapłakana, wijąc się z bólu
-Już dzwonię - wyciągnął z kieszeni telefon, całując mnie w czoło - oddychaj, skarbie
Słuchałam, jak piłkarz wzywa pogotowie. Jednocześnie coraz gorzej się czułam i modliłam się w myślach, żeby nic mi nie było. Żeby nic nie było naszemu malutkiemu dzidziusiowi. Udało nam się przetrwać tyle czasu, przetrwamy jeszcze trochę. Musi być dobrze. Musi. Błagam, żeby było dobrze. 
-Sprawdź, czy nie krwawię - złapałam go za koszulkę - proszę, powiedz, że nie krwawię 
-Wszystko jest w porządku - przytulił mnie mocno - zaraz zabiorą Cię do szpitala 
-Musisz zadzwonić do pani doktor i powiedzieć rodzicom, żeby zostali dłużej z Mają i...
-Spokojnie - przerwał mi - niczym się nie przejmuj, ja się wszystkim zajmę. Spróbuj się uspokoić
Próbowałam, ale nie mogłam. Miałam wrażenie, że ból promieniuje na całe moje ciało i wyszarpuje ze mnie resztki sił. Do tego strach i niepewność. Czas ciągnął się w nieskończoność, a karetka wciąż nie przybywała. 
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam - szatyn szeptał gorączkowo do mojego ucha
Chciałam go pocieszyć, uspokoić, zapewnić, że to nie jego wina. Nie byłam jednak w stanie się odezwać, ani ruszyć. Leżałam jedynie skulona na jego kolanach, płacząc i zwijając się z bólu. Marzyłam, tylko o tym, żeby wszystko okazało się złym snem. Koszmarem. Jednym z wielu, jakie miewam w ciąży. Tylko, że to nie był sen, nie mogłam się obudzić i zapomnieć. To była moja straszna, niepewna rzeczywistość. 
-Skarbie, muszę wstać i zejść na dół, żeby otworzyć lekarzom - usłyszałam - słyszę, że karetka jest już niedaleko
-Nie zostawiaj mnie - błagałam 
-Będę tu za kilka minut - obiecał - nie powinienem Cię nosić, wciąż nie wiemy co Ci dolega
-Nie zostawiaj mnie - powtórzyłam - musisz tu być
-I będę, skarbie - pogładził mnie po policzku - chcę przyprowadzić do Ciebie pomoc. Przysięgam, że nie będzie mnie tylko chwilkę
Kiwnęłam głową, poddając się. Mario włożył mi poduszkę pod głowę, po czym wybiegł z
sypialni. Słyszałam jak zbiega za schodów, a potem otwiera drzwi wejściowe. Jakiś czas później, dotarły do mnie nowe głosy, mieszające się z głosem mojego ukochanego. Później wszystko działo się jeszcze szybciej. Lekarze momentalnie się mną zajęli, powiadomili szpital i podjęli decyzję o natychmiastowym przewiezieniu mnie do szpitala. Dodatkowo podali mi leki, które nieco złagodziły mój ból. Miny ratowników wcale mnie nie uspokajały. Wręcz przeciwnie. Byłam jeszcze bardziej przerażona. Okazało się również, iż Mario nie może jechać ze mną karetką, tylko dołączy do mnie dopiero w szpitalu. Jechaliśmy bardzo szybko ulicami, zasypanego śniegiem Dortmundu, a ja wciąż się modliłam. Żeby było dobrze. Żeby nic się nie stało mojemu dzidziusiowi. Żebym go nie straciła. 

środa, 9 sierpnia 2017

Rozdział 79.

[Alex]
Sekunda za sekundą. Minuta za minutą. Godzina za godziną. Dzień za dniem. Tydzień za tygodniem. Luty nadszedł wraz z największymi mrozami, co utrudniło życie chyba wszystkim mieszkańcom Dortmundu i okolic. Miasto było tak zasypane, że trudno było się gdziekolwiek
dostać, a odśnieżarki nie nadążały z usuwaniem śniegu. Nasz ogród wyglądał jak kraina lodu. Maja chciała, każdą wolną chwilę spędzać na dworze, ponieważ ja wciąż musiałam leżeć, to Mario z nią wychodził. I przez jakiś bawili się na śniegu. A potem wracali cali mokrzy i roześmiani.  Jako dobra, kochana matka i narzeczona od razu kazałam brać im leki i gorącą kąpiel. Teraz oboje szykują się na małą wycieczkę do dziadków. Rodzice, a moi przyszli teściowie postanowili urządzić swojemu najmłodszemu synowi urodziny. 
-Złóż Felixowi życzenia w moim imieniu - poprosiłam, patrząc błagalnie na swojego narzeczonego 
-Wiesz, że możesz sama mu złożyć życzenia - uśmiechnął się - właściwe urodziny ma dopiero za kilka dni
-Masz rację - kiwnęłam głową - zadzwonię do niego, ale powiedz, że prezent jest od naszej trójki
-Oczywiście - pocałował mnie w czoło - i przeproszę, że Cię nie ma 
-Głupio mi - skrzywiłam się - może jednak się wybiorę? Mogę siedzieć na fotelu albo na kanapie 
-Nie, skarbie - pokiwał przecząco głową - jeszcze nie teraz
-Wkurza mnie to - zaśmiałam się - dobra, zostanę w domu i nadrobię swój serial
-Przywieziemy Ci kawałek tortu
-Mam nadzieję - zachichotałam 
-Gdyby coś się działo, to od razu do mnie dzwoń - przypomniał mi - a Marco obiecał, że wpadnie do Ciebie z lunchem
-Załatwiłeś mi niańkę w postaci mojego brata?
-Oczywiście - puścił mi oczko - ach, no i wpadnie z bliźniakami 
-Fantastycznie - uśmiechnęłam się szeroko - wreszcie zobaczę te cudowne dzieciątka
-Tylko bądź grzeczna - pokiwał na mnie palcem - możesz leżeć i możesz siedzieć. Pod żadnym pozorem nie chodź po schodach i nie dźwigaj 
-Mario, wszystko to wiem. Poważnie - przeczesałam palcami włosy - nie zostawiasz mnie samej pierwszy raz
-Zazwyczaj nie ma mnie godzinę, góra dwie - usiadł obok mnie, a ja się do niego przytuliłam - dzisiaj pewnie zniknę na całe popołudnie
-To urodziny Twojego brata. Musisz tam być - pogładziłam go po policzku - pomóc Ci z Mają?
-Dam sobie radę, tylko ją ubiorę i będziemy gotowi 
-W porządku, bawcie się dobrze i nie zapomnijcie, o moim torcie - odsunęłam się na niego, opadając na poduszki 
-Potrzebujesz, czegoś przed moim wyjściem?
-Mam wszystko, czego mi potrzeba - kiwnęłam głową na stolik nocny 
-Okej, lecę do małej - pocałował mnie w czoło - zajrzę jeszcze przed wyjściem, żeby dać Ci pożegnalnego buziaka

-Będę czekała - uśmiechnęłam się 
Piłkarz wyszedł z sypialni, zamykając za sobą drzwi, a ja wyciągnęłam się na łóżku i sięgnęłam po kubek, napełniony wodą. Kołdra
zasłaniała mi nogi, odsłaniając pasek od majtek Calvina Kleina, biało-czarna koszulka w paski podwinęła się do góry ukazując płaski jeszcze brzuch. Jem normalnie, może nawet ciut więcej niż zwykle. Nie robię nic, oprócz leżenia. Moje ciało zapomniało już, co to znaczy wysiłek fizyczny. Mimo to ... ani trochę nie przytyłam, mój brzuch nie chce się zaokrąglić, a ja wciąż mam w głowie jedną myśl. "Twoje ciało nie szykuje się do utrzymania ciąży, Alex". Wzięłam głęboki oddech, próbując się uspokoić i wygonić z głowy niechciane myśli. Zamiast tego sięgnęłam po telefon, zrobiłam zdjęcie swojego okropnie płaskiego brzucha i wrzuciłam je na swój profil na Instagramie. Od powrotu z Nowego Jorku kompletnie zniknęłam z portali społecznościowych, czym przyczyniłam się do tego, aby ludzie pisali do mnie miliony wiadomości. 
-Jesteśmy gotowi, myszko - drzwi otworzyły się, a mój narzeczony wszedł do naszej sypialni, niosąc na rękach naszą córkę - coś się stało?
-Nie - skłamałam - dodałam zdjęcie na ig i tyle - wzruszyłam ramionami 
-Nie dodawałaś nic od powrotu - zauważył
-Wiem - kiwnęłam głową - skoro nikt nie wie o ciąży, to bez sensu znikać bez słowa
-Znam Cię, coś Cię gryzie, skarbie - powiedział, przyglądając mi się
-Pogadamy wieczorem - machnęłam ręką - nic mi nie jest 
-Dobrze, wieczorem - kiwnął głową 
-Teraz buziak - wskazałam na swoje usta, wysilając się na uśmiech
Szatyn zaśmiał się wesoło, podszedł do łóżka, na którym postawił Maję, po czym pochylił się nade mną i pocałował mnie czule. 
-Bądź grzeczna, mała - wyszeptał 
-Baw się dobrze - spojrzałam na niego spod zmrużonych powiek - i bądź grzeczny, mały
-Jak zawsze - zachichotał 
-Chodź do mnie, kochanie - wyciągnęłam ręce w kierunku małej blondyneczki - dasz mamie buziaczka przed wyjściem?
-Buziaka? - przekręciła głowę, patrząc na mnie
-Tak - kiwnęłam głową - chciałabym dostać od Ciebie buziaka 
Zrobiła kilka kroków w moją stronę, po czym skoczyła na moje nogi, zmuszając mnie do cichego pisku i dała mi wielkiego, słodkiego buziaka. 
-Kocham Cię, mamo - objęła mnie za szyję
-Ja też Cię kocham, malutka - cmoknęłam ją w główkę - widzimy się wieczorem, tak?
-Tak - przyznała
-Bądź grzeczna u babci - poprosiłam

-Dobrze - dała mi jeszcze jednego buziaka, a później powędrowała w ramiona swojego taty 
-Widzimy się później - pomachał mi piłkarz - będę miał telefon przy sobie. Obiecuję
-Do zobaczenia - posłałam mu buziaka
Kilka minut później znowu zostałam sama, więc sięgnęłam po swojego laptopa, odpaliłam swój serial i dałam się w niego wciągnąć. Odcinek za odcinkiem i ani się obejrzałam, a kończyłam już kolejny sezon. Zabrałam się za kolejny, żeby wiedzieć co się wydarzy, czas leciał nieubłaganie. Z serialowego maratonu wyrwał mnie dźwięk wiadomości. 
"Będziemy za kwadrans. Mario zostawił nam klucze, więc możesz spokojnie odpoczywać. Jesteś w sypialni, czy w salonie?"
"W sypialni :) czekam na Was!" 
"Będziemy... we czwórkę. Jak się na to zapatrujesz?"
"Przywieziesz Lenę?"
"Tak. Myślałem, że może będziecie chciały pogadać..."
"Wrobiłeś mnie. Tak się nie robi, Marco :/ nie jestem jeszcze gotowa, żeby wszystko jej powiedzieć, a przez Ciebie nie mam wyjścia!"
"Nie mogę jej teraz powiedzieć, żeby została sama w domu :("
"W takim razie zostańcie tam razem. Ja sobie poradzę."
"Alex, nawet nie ma takiej opcji. Obiecałem Mario, że do Ciebie zajrzę i podrzucę Ci coś do zjedzenia"
"Zamówię sobie pizzę. Dzięki za fatygę."
"Nie wygłupiaj się. Jeśli nie masz ochoty na nasze towarzystwo, to w porządku. Pojadę do pizzerni, przywiozę Ci pyszną pizzę, a potem wrócę do domu. Tylko proszę ... odpoczywaj. Nie chcę, żeby coś się stało"
"Okej. Niech będzie :) Spotkamy się za kilka dni, dobrze? Może wtedy pogadam już z Leną i zobaczę bliźniaki"
"Idealnie ;) jaka pizza?"
"Małą! <3 z mozzarellą i pomidorkami koktajlowymi. Może być kilka listków szpinaku dla smaku :) ale nie za dużo!"
"Wedle życzenia ;p będę najszybciej jak się da." 
"Do zobaczenia"
Odłożyłam telefon na bok i wróciłam do oglądania serialu, żeby szybciej zleciał mi czas oczekiwania na jedzenie. Udało mi się obejrzeć jeszcze dwa odcinki, zanim usłyszałam kroki na schodach. Po chwili drzwi od mojej sypialni otworzyły się, do środka wszedł mój brat, a pomieszczenie wypełniło się zapachem świeżej pizzy. 
-Cześć - uśmiechnął się
-Hej - odwzajemniłam uśmiech - widzę, że najpierw zahaczyłeś o kuchnię

-Wolę, żebyś jadła z talerzy, niż z pudełka - zażartował, podając mi talerz z pizzą 
-Dziękuję! Wygląda pysznie
-Smacznego - usiadł na łóżku i spojrzał na mnie - wszystko w porządku?
-Pewnie - kiwnęłam głową - nadrabiam swój serial. Jestem już blisko końca
-Będziesz musiała znaleźć coś nowego - zaśmiał się
-Jest kilka punktów na liście - zachichotałam - Lena jest zła?
-Nie - pokręcił przecząco głową - martwi się o Ciebie
-Porozmawiam z nią. Niedługo - westchnęłam
-Przepraszam, że tak Cię zaskoczyłem - przeczesał palcami włosy - myślałem, że nie będziesz miała nic przeciwko 
-Zaskoczyłeś mnie - wzruszyłam ramionami 0 nie byłam na to przygotowana. A kwadrans by mi nie wystarczył
-Rozumiem, naprawdę. Trochęm ś się pośpieszyłem - skrzywił się 
-Rodzice Mario nie zaprosili Was na urodziny Felixa? - zmieniłam temat 
-Zaprosili, ale uznaliśmy z Leną, że wybierzemy się do nich za kilka dni. Dzisiaj jest za dużo ludzi, a nie chcemy ryzykować. Bliźniaki są jeszcze za małe, na takie wielkie imprezy 
-A co z Waszym ślubem?
-Przygotowania ruszyły pełną parą. Musimy się ze wszystkim wyrobić, a jest trochę spraw do załatwienia
-Lena się cieszy?
-Jest wniebowzięta - uśmiechnął się - ale też trochę się stresuje, że nie damy rady
-Dacie radę - poklepałam go po ramieniu - wierzę w Was
-Ona chce, żebyś została jej świadkową, ale nie ma szans, co?
-Wiesz, że bardzo bym tego chciała
-Wiem - kiwnął głową
-Mogłabym być świadkową w Kościele. Podpisać się na papierach, podać jej bukiet, gdy będziecie wychodzić z Kościoła i poprawiać suknię za, każdym razem gdy będziecie siadać i wstawać - ale nie mogę wziąć na siebie obowiązków świadkowej. Nie dam rady być dla Was wsparciem przez całe wesele. Nawet nie wiem, czy do Waszego ślubu wszystko się ułoży 
-Gdybym wiedział wcześniej, to zarezerwowałbym późniejszy termin
-Daj spokój - machnęłam ręką - nie możesz podporządkowywać mi swojego życia. Wyszło jak wyszło
-Lena zrozumie, nie musisz się tym przejmować - pocieszył mnie
-Jasne, że zrozumie - wysiliłam się na uśmiech, dokańczając swoją pizzę
-Potrzebujesz czegoś?
-Nie, wystarczy, że dostarczyłeś mi pyszne jedzenie
-Mogę Ci zrobić jeszcze herbatę, jeśli chcesz 
-Jak widzisz - wskazałam na szafkę nocną - mam wodę, soki i to mi wystarczy
-W porządku - podniósł się - zbieram się
-Dzięki, że znalazłeś czas
-Zawsze znajdę dla Ciebie czas - pocałował mnie w czoło 
-Ucałuj swoją rodzinę - poprosiłam
-Ty ucałuj swoją - mrugnął do mnie - jakby co to dzwoń
-Wiem! - zaśmiałam się
Piłkarz pożegnał się ze mną jeszcze raz, po czym opuścił pomieszczenie, a po chwili dom. Znowu zostałam sama. Chociaż do powrotu Mario nie zostało dużo czasu. Mam nadzieję. Nie zdążyłam odpalić kolejnego odcinka, gdy cały prąd zgasł. Cholera. Musiało wywalić korki. Idealny czas. Sięgnęłam po telefon, wybierając numer do mojego narzeczonego.

-Halo?
-Mam problem - oznajmiłam
-Co się stało? - spytał zaniepokojony
-Wywaliło korki - westchnęłam 
-Cholera - zaklął - zaraz do Ciebie przyjadę
-Po prostu powiedz mi co powinnam zrobić - jęknęłam
-Trzeba zejść do piwnicy, więc zapomnij, że będziesz cokolwiek robiła
-Nie byłam jeszcze w piwnicy - zmarszczyłam brwi - czy byłam?
-Raczej nie byłaś - roześmiał się - niewiele jest tam do oglądania
-Okej. Tam są korki? - spytałam siadając na brzegu łóżka i zakładając kapcie-jednorożce
-Alex, siedź na tyłku w sypialni i, ani mi się waż schodzić do piwnicy. Będę u Ciebie za pół godziny
-Nie musisz przyjeżdżać - mruknęłam - zadzwonię do Marco, niedawno wyszedł, więc pewnie nawet nie dojechał jeszcze do domu
-Jesteś pewna?
-Tak
-Ale zadzwonisz do niego? - upewnił się
-Zadzwonię - przewróciłam oczami - do zobaczenia później
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham - rozłączyłam się 
Tak jak obiecałam, od razu wybrałam numer do mojego brata, ale niestety ... przerzuciło mnie od razu na pocztę głosową. Tak samo za drugim razem. I za trzecim. Cholera. Rozważałam w myślach, czy powinnam zejść na dół, czy sobie odpuścić. Wystarczyłby jeden telefon do Mario i niedługo by tu był. Z drugiej strony, nie chcę go wyciągać za wcześnie z imprezy. Pogładziłam się po brzuchu, modląc się w duchu, żeby mały spacer mi nie zaszkodził. A następnie założyłam bluzę Mario, leżącą na fotelu i wyszłam z sypialni. Powoli schodziłam po schodach, uważając z każdym krokiem coraz bardziej. Weszłam do garażu, gdzie było zejście do piwnicy, znalazłam jakąś latarkę i ruszyłam. Czułam się dobrze, co było dobrą monetą. Oby się nie pogorszyło. Do piwnicy prowadziło mniej więcej tyle samo schodów, co z parteru na piętro, ale wydawały się bardziej strome, więc szłam jeszcze wolniej. Gdy byłam już na dole, dość szybko znalazłam skrzynkę, włączyłam korki, a światła rozświetliły pomieszczenie. Alleluja. Brawo Ja. Miałam już wrócić na górę, ale coś przykuło moją uwagę. Kartony, mnóstwo kartonów. Na każdym z nich było napisane "Ann". Wstrzymałam oddech, zaskoczona tym co odkryłam. Zaciekawiona podeszłam do nich, zajrzałam do kilku. Ubrania, drobiazgi. Nic wielkiego. Jedno, średniej wielkości pudełko  wypełnione było jedyne brulionami. Sięgnęłam po jeden z nich i otworzyłam na pierwszej stronie. "Pamiętnik Ann-Kathrin Brommel. VI". O. Mój. Boże. Brulionów było co najmniej dziesięć. Dziesięć pamiętników Ann. Czy Mario je czytał? Wahałam się, co mam zrobić. Powinnam wrócić na górę i zapomnieć o tym co zobaczyłam, ale nie potrafiłam się na to zdobyć. Zamiast tego wzięłam pudełko do ręki, chociaż nie powinnam za bardzo dźwigać, pogasiłam światła i wróciłam na górę. Dosłownie kilka minut później leżałam z powrotem na swoim łóżku trzymając w ręku ostatni, niedokończony pamiętnik modelki. Otwierałam go i
zamykałam, wciąż niepewna, czy powinnam to czytać. Ann na pewno prowadziła to tylko dla siebie i swoich wspomnień. Powinnam to uszanować. Czy postąpię bardzo źle, jeśli przeczytam kilka wpisów? Otworzyłam zeszyt na ostatnim wpisie, po czym ... zabrałam się za czytanie. 
"18 kwietnia 2014 r.
Piątek zaczął się wcześnie.Za wcześnie! Młoda kopała jak szalona, nie dając mi się wyspać! Mam nadzieję, że jak się urodzi, to trochę odetchnę. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę ją na własne oczy. Zostało kilka tygodni. Ostatnie tygodnie, kiedy jest w moim brzuchu, kopie mnie i się wierci. Biegam do toalety, jak szalona. Co kilkanaście minut! Mario się ze mnie naśmiewa, co ... doprowadza mnie często do łez. Ciążowe hormony :) Dzisiaj byłam na USG, niestety sama, bo Mario się nie wyrobił. Trening wyjątkowo się przedłużyć. Akurat dziś. Szkoda. Nasza córeczka ssała swój kciuk, kręcąc się w trakcie badania i pokazując mi się w całej okazałości.Cały wieczór spędziliśmy leżąc na kanapie i oglądając stare, czarno-białe filmy. Teraz ... Mario śpi obok mnie, a przyglądam mu się, jak jakaś nawiedziona fanka. Nie mogę się powstrzymać. Uwielbiam na niego patrzeć. Uwielbiam zasypiać w jego ramionach. Uwielbiam myśleć, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu."
Zamknęłam brulion, nie czytając do końca. "Uwielbiam myśleć, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu". Słowa zapisane przez Ann odbijały się echem w mojej głowie, chwytając mnie za serce. Czy ona nigdy nie pogodziła się z tym, że byłam przed nią? Czy nawet w ciąży ją to dręczyło? Odłożyłam zeszyt do kartonu i wsunęłam go pod łóżku. Sama skuliłam się na środku łóżka, okryłam się kołdrą, a Morfeusz porwał mnie w swoje ramiona. 
Przebudziłam się po kilku godzinach, bo było mi za gorąco. Okazało się, że na zewnątrz było już bardzo ciemno, a ja spałam wtulona w swojego narzeczonego. Wciąż miałam na sobie jego bluzę. Wyplątałam się z jego objęć, usiadłam na łóżku i zdjęłam bluzę, odrzucając ją na podłogę. Z powrotem położyłam się w poprzedniej konfiguracji, zamykając oczy. Sen o dziwo nadszedł bardzo szybko. 
Kolejna pobudka nie była, ani trochę przyjemna. Przebudziłam się, ze złym samopoczuciem. Na dworze wciąż była ciemna noc. Mario spał twardo. A ja? Ja czułam, że cały żołądek mi wiruje. W ostatniej chwili zerwałam się z łóżka, biegnąc do naszej łazienki. Pochylając się nad muszlą klozetową, zwróciłam zawartość żołądka z całego dnia. Nie mogłam się zatruć, bo pizza była świeża i pyszna. Dopadły mnie mdłości, tylko nie poranne, a nocne. 
-Alex? - usłyszałam cichy głos szatyna
-W łazience - odpowiedziałam, siadając na brzegu wanny
-Wszystko w porządku?
-To tylko mdłości - szepnęłam, wycierając twarz ręcznikiem
-Nie miałaś ich wcześniej - podszedł do mnie, założył mi włosy za ucho i pocałował mnie w czoło - mogę coś dla Ciebie zrobić?
-Raczej nie - pokiwałam, przecząco głową
-Będzie dobrze - uklęknął przede mną, kładąc mi dłoń na udzie, a drugą łapiąc mnie za rękę 
-Nie będzie - pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach - nie będzie dobrze
-Co się dzieje, skarbie? - sięgnął do mojego policzka, aby zetrzeć z niego łzy
-Widziałeś jak wyglądam? - jęknęłam - widziałeś mój brzuch?! 
-Widuję go cały czas - odparł spokojnie - co jest z nim nie tak?
-Jest płaski! - zawołałam, przez łzy - w ogóle nie tyję, a mój brzuch się nie zwiększa. Tak, jakby moje ciało nie szykowało się do utrzymania ciąży - wyrzuciłam z siebie
-Skarbie - przytulił mnie mocno, usiadł na brzegu wanny, zamiast mnie i wziął mnie na kolana, pozwalając mi się w siebie wtulić - jesteś zestresowana, to normalnie. Boisz się i ja to rozumiem, ale nie masz się co tak stresować. To dopiero początek ciąży. Nie będziesz miała od razu wielkiego brzucha
-Wiem - schowałam twarz w jego szyi - świruję 
-Masz prawo świrować - pocałował mnie w głowę - ale możesz świrować, tylko ze mną. Nie sama, dobrze?
-Dobrze - westchnęłam, uspokajając się 
-Wracamy do łóżka?
-Muszę umyć zęby - spróbowałam się od niego odsunąć, ale mocno mnie trzymał
-Umyjesz rano - zaśmiał się, wstając
-Nie! - pisnęłam, gdy niósł mnie do łóżka
-Bez dyskusji - uszczypnął mnie w tyłek
Ułożył mnie na łóżku, zgasił światła, po czym położył się tuż za mną i przytulił mnie mocno. Kolejny raz odpłynęłam w sen, w ramionach mojego ukochanego.