niedziela, 18 października 2015

Rozdział 44.

[Alex]
~Evening~
Leżałyśmy z Mają na łóżku u nas w sypialni. Najpierw się do się do siebie przytulałyśmy i trochę drzemałyśmy, a potem dziewczynka oglądała bajkę o jakimś słoniu, a ja siedziałam z laptopem na kolanach. Miałam nadzieje, że uda mi się jeszcze porozmawiać z Mario na Skype. Nie miał dzisiaj żadnego meczu, a po za tym u nich było jeszcze wcześnie. Jego mama mówiła mi, że jak połączyła się z nim na Skype i Maja go zobaczyła to oszalała z radości. Cały czas powtarzała słowo „tata", a on przeczytał jej bajkę, opowiedział co robi. Jestem

ciekawa tylko ile z tego wszystkiego zrozumiała. Nagle na ekranie laptopa pojawiło się okienko, że dzwoni do mnie Gotze. Szybko odebrałam i uśmiechnęłam się do kamerki.
-Cześć !
-Hej kochanie - uśmiechnął się czule
-Tęsknie za Tobą - jęknęłam
-Ja za Tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo
-Słyszałam o Twojej interesującej rozmowie z córką
-Bałem się, że zacznie płakać, ale jednak nie
-No co Ty - zachichotałam - cieszyła się od rana
-Miałem nadzieje, że zobaczę też Ciebie
-Byłam z Leną - skrzywiłam się
-Co u niej ?
-W porządku
-Podobno spotkała się u nas z Marco
-Tak i była afera, ale jakoś udało mi się ją opanować
-To dobrze
-Byłyśmy na usg - powiedziałam zanim się nad tym zastanowiłam
-Słyszałyście serce ? - uśmiechnął się - pamiętam jak to było z Mają
-Jeszcze nie - westchnęłam - no i będą dwa serca
-Bliźniaki ? - spojrzał zdziwiony
-Jesteś z ciąży Alex ? - na ekranie pojawił się Thomas Muller
-Nie nie - zaprzeczyłam
-Słyszałem coś o bliźniakach
-To nic takiego - machnęłam ręką - jesteście razem z pokoju ?
-Nie - zaśmiał się - Twój chłopak dzieli pokój z samym sobą
-Na prawdę ? Nie mówiłeś mi
-Czeka aż go odwiedzisz - Thomas poruszał znacząco brwiami
-Zboczeńcy - przewróciłam oczami
-Stary chcemy jeszcze pogadać. Potem do Was przyjdę, ok ?
-Okej
-Pa ! - pomachałam mu
-Trzymaj się Alex - puścił mi oczko
Za chwile usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, a potem Mario spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem
-W takich momentach cieszę się, że Marco jest tu, a nie tam z Tobą. Jeszcze by coś usłyszał
-Dobrze koniec o Lenie. Powiedz mi co u Ciebie
-W porządku - wzruszyłam ramionami
-Wydajesz się jakaś zamyślona
-Po prostu jestem zmęczona, to był długi dzień
-Jeszcze trochę i będziemy razem
-W najgorszym wypadku miesiąc - jęknęłam
-Może nawet nie wyjdziemy z grupy
-To nie możliwe - zaśmiałam się
-A jak praca ? Dajesz sobie radę ?
-Na razie nie mam nic konkretnego do roboty
-Żadnych sesji ? Przecież zaczynają się wakacje i zawsze masz wtedy mnóstwo sesji
-Nie przedłużę kontraktu - powiedziałam szybko
-Słucham ?
-Nie zamierzam przedłużyć kontraktu z Xmodels
-Dlaczego ?
-Bo Ty i Maja jesteście dla mnie najważniejsi i już mnie to nie cieszy tak jak kiedyś
-Kochanie zostawiłaś mnie dla kariery. Kochałaś to bardzo skoro zostałaś w Nowym Jorku na 3 lata, a teraz tak nagle mówisz mi, że już Cię to nie cieszy ?
-No właśnie - przełknęłam ślinę - zostawiłam Cię dla kariery, a teraz zostawiam karierę dla Ciebie
-Jesteś tego pewna ?
-Tak. Na prawdę tak
-A ja nie do końca
-Zaufaj mi
-Chce, żebyś była szczęśliwa
-Jestem szczęśliwa z Wami
-Okej
-Zmieńmy temat, co ?
-W takim razie co robi Maja ?
-Ogląda bajkę
-Pana Słonia ?
-Yhmm - zaśmiałam się - siedzi tuż obok mnie
-I jeszcze nie zwróciła na mnie uwagi ?
-Musisz pogodzić się z faktem, że woli słonia niż swojego tatę - zażartowałam, a on wybuchł śmiechem
-Dobrze, że przynajmniej Ty mnie chcesz
-Zawsze i wszędzie
-Ulżyło mi
-Kocham Cię Mario
-Ja też Cię kocham skarbie
-To dlaczego jesteś sam w pokoju ?
-Był jeden jednoosobowy i go wylosowałem - zaśmiał się
-Szczęściarz
-A żebyś wiedziała
-Pierwszy mecz w poniedziałek. Stresujesz się ?
-Chyba nie - wzruszył ramionami - będzie co ma być
-Wygracie - uśmiechnęłam się - jestem tego pewna
-Jesteś niesamowita. Zawsze byłaś
-Staram się - ziewnęłam
-Jesteś śpiąca
-Jest jeszcze wcześnie - spojrzałam na zegarek, a potem na córkę Mario - tylko zaraz muszę położyć Maje
-To porozmawiamy jutro, co Ty na to ?
-Okej
-Kocham Cię i tęsknie - posłał mi swój uroczy uśmiech
-Ja Ciebie też - posłałam mu buziaka
-Dobranoc
-Pa - niechętnie się rozłączyłam
Odłożyłam laptopa na szafkę nocną, a potem przytuliłam dziewczynkę. Zaczęła machać rękami, żebym jej nie przeszkadzała, a ja się zaśmiałam.
-Zaraz idziemy spać - pocałowałam ją w policzek
-Nie - próbowała mnie odepchnąć - nie
Puściłam ją, żeby mogła spokojnie dokończyć bajkę, a potem poszłam szybko do jej pokoju. Wzięłam z łóżeczka jej piżamkę, a potem wróciłam do sypialni. Dzisiaj będzie spała ze mną.
W końcu bajka się skończyła, a Maja się do mnie przytuliła. Wzięłam ją na ręce i zabrałam do łazienki. Wykąpałam ją, przebrałam w piżamkę i razem położyłyśmy się do łóżka. Wzięłam książeczkę i zaczęłam jej czytać bajkę.
-Ma-ma - powiedziała nagle, a ja zamarłam
-Nie, ja ...
-Ma-ma - przerwała mi
-Tak kochanie jestem Twoją mamą - pocałowałam ją w czoło
Kilkanaście minut później Maja zasnęłam, a ja pozwoliłam, żeby łzy które zgromadziły się w moich oczach spłynęły po policzkach. Jestem mamą. Nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam napisać do mojego chłopaka.
"Powiedziała „mama". Powiedziała do mnie „mama" !"
Odpowiedź przyszła bardzo szybko.
"Jesteś jej mamą skarbie."
"Tak, to prawda"
"Cieszysz się ?"
"Bardzo"
"Szkoda, że tego nie słyszałem"
"Ja też żałuje :*"
~One Month Later~
No i stało się. Siedzę na stadionie Maracanã w Rio de Janeiro razem z prawie 75 tysiącami kibiców reprezentacji Niemiec oraz Argentyny i czekam aż piłkarze obu drużyn wyjdą na
boisko, aby rozegrać mecz o Mistrzostwo Świata. Obok mnie siedzą inne dziewczyny, żony, partnerki piłkarzy, ale nie zwracałam na nie większej uwagi. Liczyło się to co zaraz stanie się na boisku.
Ubrana w szorty khaki, białą koszulkę w paski, białe sportowe buty, a do tego dodatki czyli delikatne bransoletki, ciemne okulary i czarną, małą torebeczkę nie wyróżniałam się od innych. Dobra wyróżniałam się. Wszyscy mieli na sobie koszulki ulubionych piłkarzy, ale ja no cóż zapomniałam spakować koszulkę mojego narzeczone, a potem już nie chciało mi się szukać jakiś bazarów z podróbkami.
Nagle piłkarze wyszli na boisko, więc wszyscy wstaliśmy z miejsc, potem zostały odśpiewane oba hymny i za chwile gra się rozpoczęła. Przez cały czas mocno trzymałam kciuki i jeszcze przed końcem pierwszej połowy miałam poranione dłonie od długich paznokci. Obyśmy wygrali. Po czterdziestu pięciu minutach wynik dalej był 0-0, a mój narzeczony nie wszedł nawet na boisko. Cholera.
-Jest źle - jęknęłam
-Spokojnie - Lisa Muller położyła mi dłoń na ramieniu - mamy jeszcze całą drugą połowę
-Cały czas walczymy, ale nie widzisz, że jak my próbujemy strzelić to potem oni nam oddają
-W końcu nam się uda
-Mam nadzieje
-Musimy w nich wierzyć - odparła Claudia Lahm
-Wierzymy w nich - uśmiechnęłam się
-Wygrają ! - zachichotała Lisa - zobaczycie
-Muszę zadzwonić - ruszyłam w stronę schodków - zaraz wracam
-Dzwonisz do domu ?
-Tak, chce sprawdzić co z Mają
-Pewnie, leć
Szybko stanęłam w wiarę cichym i spokojnym miejscu i wybrałam numer do mamy Mario. Mimo później pory jaka u nich była odebrała szybko.
-Witaj Alex
-Dobry wieczór
-Z Mają jest wszystko w porządku, niedawno zasnęła
-Grzeczna jest ?
-Ależ oczywiście
-To dobrze
-Nie martw się, tylko cieszcie się sobą
-Na razie musimy wytrwać do końca meczu
-Wygrają
-Mam nadzieje
-Szkoda tylko, że Mario jeszcze nie wszedł
-Ja wiem, że wejdzie. Trener da mu szanse
-Skoro tak mówisz
-Muszę kończyć. Zadzwonię jak będzie u nas w miarę wczesna godzina
-Tylko nie zarywaj nocki
-Obiecuje
-Trzymaj się Alex
-Wzajemnie proszę pani - rozłączyłam się
Schowałam telefon do torebki, a następnie wróciłam na swoje miejsce. Zdążyłam usiąść, a zaczęła się druga połowa. No to sobie posiedziałam.
-Proszę - żona Thomasa podała mi piwo
-Nie dziękuje - pokręciłam przecząco głową
-Czyli to prawda - uśmiechnęła się
-Co takiego ? - zmarszczyłam brwi
-Thomas mi mówił, że jesteś w ciąży. Bliźniaki, prawda ?
-Nie ! - zaśmiałam się - nie chodzi o mnie
-A to kłamca
-Po prostu coś usłyszał i jak to faceci dopowiedział sobie resztę - uśmiechnęłam się
-Mogę wiedzieć o kogo chodzi ?
-O moją przyjaciółkę - ucięłam - długa historia
Skupiłyśmy się na meczu, ale co chwila musiałam zamykać oczy. Argentyna na prawdę walczyła, a Niemcy nie chcieli stracić gola. Akcja za akcją. Nieudany strzał za nieudanym strzałem. Z każdą kolejną minutą traciłam nadzieje. Jezu. Nie uda nam się. Nie uda się. I w końcu w 88 minucie na boisko wszedł Mario zastępując Miroslava Klose. Pisnęłam z radości jak go zobaczyłam. Mario da radę. On zawsze daje radę.
Koniec. 90 minuta. Gwizdek sędziego. 0-0.
-Będzie dogrywka - stwierdziła Claudia
-Tak, też tak myślę - poparłam ją
Chwila przerwy i odpoczynku dla wyczerpanych piłkarzy obu drużyn, szybka decyzja i sędzia decyduje się na dogrywkę. Zaciskam mocno kciuki i w myślach modlę się o gola. Jednego gola dla reprezentacji Niemiec. Musi się udać. Po prostu musi.
I nagle wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Mój narzeczony dostaje piłkę, zdeterminowany biegnie w stronę bramki, a ja wstrzymuje oddech. Strzela. Gool !
-Tak, tak, tak ! - krzyczę najgłośniej jak umiem - brawo Mario !
-Teraz musimy czekać na gwizdek sędziego - Lisa łapie mnie za rękę, ja łapie Claudie, a Claudia Lise
-Będzie dobrze - mruczy pani Lahm
Wszystkie trzy trzymając się za ręce wstrzymujemy oddech. Kilka minut. To tylko kilka minut.
Gwizdek sędziego oznajmia nam, że mecz został zakończony wynikiem 1:0 dla reprezentacji Niemiec. Wygraliśmy ! Wygraliśmy ! Wygraliśmy ! A mój narzeczony został bohaterem meczu.
Puściłam dziewczyny i rzuciłam się biegiem w stronę boiska. Nikt mnie nie powstrzymywał, a ja biegłam przed siebie. I w końcu go zobaczyłam.
-Mario ! - wrzasnęła, a następnie rzuciłam się w jego ramiona - gratuluje
-Kocham Cię - szepnął wprost do mojego ucha
-Ja też Cię kocham - uśmiechnęłam się
-Dziękuje, że tu jesteś - pocałował mnie
-Nie mogłam tego przegapić
-Nie płacz - kciukiem otarł moją łzę
-To ze szczęścia
-Wiem - uśmiechnął się
Wszyscy tak bardzo się cieszyliśmy, tańczyliśmy, śpiewaliśmy, przytulaliśmy się. Było cudownie. Nadszedł ten moment jak piłkarze musieli udać się po medale i puchar. Niechętnie puściłam dłoń Mario, a sama usiadłam na murawie i patrzyłam na nich. Żałuje, że nie ma tu mojego brata.
~A Few Hours Later~
Leżałam wtulona w Mario w jego hotelowym pokoju. Świętowanie zdawało się nie mieć końca, ale my urwaliśmy się, żeby pobyć trochę czasu we dwójkę. Tak cholernie się za nim stęskniłam.
-To co tam u Leny ? - pocałował mnie w ramie
-Jakoś udaje jej się unikać Marco
-Widać coś po niej ?

-Czy ja wiem - wzruszyłam ramionami
-Który to już tydzień ?
-Eee ... - próbowałam sobie przypomnieć - dwunasty
-Dopiero początek
-Tak, dokładnie tak
-Wiesz co - uśmiechnął się
-Hmm ?
-Stęskniłem się - przyparł mnie do łóżka i zaczął całować
Totalnie poddałam się jego pocałunkom i czułościom. Och Mario.
*****
A macie i się cieszcie ! Buziaki

wtorek, 13 października 2015

Rozdział 43.

[Alex]
~June 12~
Minęły trzy tygodnie od kiedy Mario wyjechał. Zaczęły się Mistrzostwa, na które oczywiście dostał powołanie. Tęsknie za nim. Tak bardzo za nim tęsknie. Zresztą nie tylko ja, bo Maja też. Widzę to po niej od momentu jak wyszedł z walizkami, aby jechać na lotnisko.
Lena wróciła do Dortmundu, bo nie mogła wytrzymać u rodziców, a dzisiaj ma wizytę u lekarzami obiecałam, że z nią pójdę. W końcu od tego są przyjaciele. To dopiero 8 tydzień i jeszcze niewiele widać, więc może spokojnie ubierać się normalnie i nikt nie zauważy. Mój brat dalej nic nie wie i boję się, że nie dowie się przed porodem.
Marco, biedny Marco ! Od kiedy wrócił do Dortmundu tuż przed wylotem do Brazylii, bardzo się zmienił. Stał się nagle poważniejszy, ale też zamknięty w sobie. Wiem, że Cathy, którą oficjalnie chyba można nazywać jego dziewczyną się nim opiekuje, ale ja też się staram. Odwiedzam go, gotuje mu i jak trzeba to robię zakupy. Wszyscy mu pomagamy. Wszyscy tylko nie Lena.

Jak codziennie obudziłam się przed 7, wstałam z łóżka i sięgnęłam do łóżeczka Mai, żeby ją uspokoić. Szlochała cicho, a jak tylko wzięłam ją na ręce to wtuliła głowę w moją szyje.
-Już cichutko słoneczko - pogładziłam ją po plecach - zaraz zrobimy coś do jedzenia, a potem się jeszcze położymy
-Ta-ta
-Zadzwonimy też do taty - uśmiechnęłam się
-Ta-ta - powtórzyła
-Kochanie tata jeszcze śpi, ale jak tylko wstanie to z nim pogadamy
Zeszłam na dół, posadziłam ją w krzesełku do karmienia, a następnie przygotowałam jej śniadanie. Usiadłam przed nią i o dziwo nie miałam problemu z nakarmieniem jej. Jak to się mówi - jadła aż jej się uszy trzęsły. Pozmywałam jej plastikowe naczynia, a potem postawiłam ją na ziemie i patrzyłam jak przede mną ucieka. Dobrze, że mamy te bramki na schodach to nie muszę się o nią tak bardzo martwić. Powoli ruszyłam za nią i znalazłam ją siedzącą na podłodze z zabawkami rozrzuconymi dookoła. Kiedy ona to zrobiła ?! Zaśmiałam się mimowolnie. Spryciula. Usiadłam na kanapie i przyglądałam jej się z uśmiechem. Jejku jak ja ją kocham.
Wzięłam do ręki swój telefon i weszłam w wiadomość z Mario. Wystukałam szybką wiadomość, chociaż wiedziałam, że u niego jest jeszcze noc i na pewno śpi.
"Napisz jak wstaniesz i wejdź na Skype :* kocham Cię"
Odłożyłam telefon na stolik, a Maja wstała i podeszła do stoika. Próbowała sięgnąć po mojego iPhone, ale coś jej nie wychodziło.
-Nie Maja nie - pokiwałam przecząco głową - zbijesz telefon
Spróbowała jeszcze raz i kolejny i znowu, a ja za każdym razem tłumaczyłam jej cierpliwie, że nie może wziąć mojego telefonu. W końcu rozpłakała się, a ja uległam i podałam jej iPhone. Byłam prawie pewna, że będę musiała wymieniać szybkę, ale trudno.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poderwałam się z miejsca i pobiegłam otworzyć. O tej porze to mogły być tylko dwie osoby czyli Lena albo Marco. Jednak Lena. Ubrana z granatową, długą spódnice z mały, rozcięciem, czarny top, szaro-czarną marynarkę i buty a la espadryle wyglądała świetnie. Do tego czarne okulary, mała torebka i skromne bransoletki. Idealna. Kto by pomyślał, że za kilka miesięcy zostanie mamą.
-Cześć - uśmiechnęłam się do przyjaciółki
-Hej - westchnęła - strasznie Cię przepraszam, że jestem tak wcześnie i mam nadzieje, że Cię nie obudziła
-Mam małe dziecko - zaśmiałam się - więc nie, nie obudziłaś mnie. Wiem, że mój strój mówi coś innego, ale nie zdążyłam się jeszcze ubrać
-Wpuścisz mnie ?
-Zapraszam - wskazałam ręka
-Dzięki - posłała mi uśmiech
-Jadłaś już śniadanie ?

-Ee ... nie - jęknęła
-To zrobię nam coś dobrego - zaproponowałam - możesz zerknąć na Maje ?
-Pewnie
-Jest w salonie i chyba bawi się moim telefonem
-Rozumiem, że chcesz mieć go całego - zachichotała
-No raczej - przewróciłam oczami
Rozeszłyśmy się. Ja poszłam do kuchni, a ona do salonu. Postanowiłam zrobić coś pysznego z owocami, bo teraz jest taka idealna pora na świeże i pyszne owoce. Jakiś koktajl i może sałatka owocowa to będzie dobre dla Leny i mojego bratanka albo bratanicy. Kilkanaście minut później skończyłam. Postawiłam talerze na stole, a następnie zawołałam blondynkę. Zjawiła się po chwili trzymając córkę szatyna na rękach.
-Nie możesz dźwigać - zabrałam jej dziewczynkę
-Ona jest leciutka jak piórko
-To ponoś ją sobie w nocy przez dwie godziny
-Aż tak źle ?
-Gorzej. Ręce mi odpadają i mam zakwasy przez cały czas
-Zmieniacie się z Mario ?
-Jak jest to tak, ale teraz od trzech tygodni robię to sama
-Będziesz miała wyćwiczone ręce
-Jakiś plus - zachichotałam
Wspólnie zjadłyśmy śniadanie, posprzątałam, a potem usiadłyśmy na kanapie oglądając wiadomości.
-Co u Marco ? - zapytała w końcu
-W miarę stabilnie
-A jak się czuje ?
-Psychicznie czy fizycznie ?
-I to i to
-Fizycznie nie jest źle, ale psychicznie jest załamany. Bardzo żałuje, że nie pojechał na Mistrzostwa i chyba będzie żałował jeszcze przez jakiś czas. Mam nadzieje, że z każdym dniem będzie coraz lepiej
-Martwiłam się o niego
-Wiem - położyłam jej dłoń na ramieniu
-Jest z tą drugą dziewczyną ?
-Tak
-Czyli ma dobrą opiekę
-Nie tylko ona mu pomaga
-Domyślam się
-Co powiesz na wspólnie spędzony dzień ? Tylko Ty i ja
-A Maja ?
-Poproszę mamę Mario, żeby się nią zajęła. W ciągu tych trzech tygodni tylko raz prosiłam ją o pomoc, a ona tak bardzo kocha swoją wnuczkę, że na pewno jej to nie wystarcza
-Byłoby super
-Denerwujesz się tą wizytą ?
-Pierwsza wizyta
-Powinnaś iść wcześniej - zbeształam ją - od razu po zrobieniu testu
-Nie miałam do tego głowy
-Jak ja się za Ciebie wezmę - pogroziłam jej palcem
-Nie strasz - zachichotała
-Obiecałam Mai, że zadzwonimy do Mario, ale przekaże to jego mamie
-Nie chcesz z nim pogadać ?
-Gadam z nim na prawdę często
-Cholera jak ja Ci zazdroszczę - jęknęła
-Lena wszystko się ułoży
-Tak bardzo go kocham, że wybaczyłabym mu wszystko, gdyby tylko chciał do mnie wrócić
-Zawsze będziecie ze sobą związali. W końcu nosisz jego dziecko
-Nie Alex. Ja zawsze będę tą drugą, która złapała go na dziecko
-Nikogo nie złapałaś ! - zawołałam - nie wiedziałaś, że on z Tobą zerwie. Jakbyś chciała go zatrzymać na dziecko to byś mu powiedziała o ciąży, a Ty sobie odpuściłaś, więc nie gadaj głupot
-Może powinnam stąd wyjechać ?
-Nigdzie nie wyjedziesz, tylko zostaniesz i uporasz się z tym. Nie możesz być sama
-Wiem, ale tak byłoby łatwiej
-Nie można zawsze wybierać łatwiejszej drogi
-Co ja bym bez Ciebie zrobiła ?
-Pewnie byś zniknęła
-Pewnie tak - mimo wszystko się zaśmiała
-Muszę się ubrać - westchnęłam
-To leć
-Poradzicie sobie przez jakiś czas ?
-Oczywiście
-Trenuj - puściłam jej oczko
-Spoko spoko- zachichotała
Pobiegłam szybko na górę i wpadłam jak burza do garderoby. Dobrze, że wieczorem jak Maja zasnęła poszłam pod prysznic, bo teraz już by mi się po prostu nie chciało. Wybrałam sobie jeansy porwane na kolanach z podwiniętymi nogawkami, czarną bluzkę na ramiączka, białą długą marynarkę bez rękawów i białe szpilki. Do tego nowe fioletowe „szalone" okulary i zielona kopertówka. Na lewy nadgarstek zegarek, a na prawy serdeczny palec pierścionek zaręczynowy. Gotowe ! A nie jeszcze włosy i makijaż. Zapomniałam. Ups. Szybko podkreśliłam oczy, a usta umalowałam jasną szminką, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zadowolona zeszłam na dół, gdzie Maja bawiła się z Leną i Marco. Zaraz chwileczkę wróć. Marco ? Co tu robi Marco ? Cholera.
-Marco ? - wykrztusiłam
-Lena mnie wpuściła - wzruszył ramionami
-Chcesz coś do picia ?
-Nie dzięki
-A Ty Lena ?
-Pójdę po wodę - wstała z dywanu - nie musisz mnie obsługiwać
-Zaraz zadzwonię do mamy Mario, a potem lecimy
-Super
Dziewczyna zniknęła nam z pola widzenia, a ja spojrzałam na brata.
-Mogłeś mnie uprzedzić, że się wybierasz
-Przepraszam
-Cathy Cię przywiozła ?
-Marcel
-Okej
-Nie miałem pojęcia, że Lena będzie
-Domyślam się
-Chyba nie jest zadowolona, że mnie widzi
-A dziwisz jej się ? - zmrużyłam oczy
-Nie - podrapał się po karku
-Jak noga ?
-Nie chce o tym gadać
-Ok - westchnęłam - poczekasz chwile ? Muszę zadzwonić do mamy Mario
-Pewnie
Wzięłam ze stolika telefon i wykręciłam numer do mojej przyszłej teściowej. Nie musiałam czekać - odebrała prawie od razu.
-Witaj Alex
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Jak miło, że dzwonisz
-Mam nadzieje, że nie przeszkadzam
-Pewnie, że nie
-Chciałam zapytać czy może się pani dzisiaj zająć Mają ? Chciałam ...
-Z największą przyjemnością - przerwała mi - będę za pół godziny
-Na prawdę ?
-Oczywiście
-Dziękuje bardzo
-Nie dziękuj, bo nie masz za co
-Do zobaczenia
-Do zobaczenia - rozłączyła się
Odetchnęłam z ulgą i odłożyłam telefon. Przynajmniej tyle.
-Lena chyba będzie siedziała w kuchni dopóki nie wyjdę
-Nie chce się z Tobą widzieć, więc to chyba zrozumiałe
-Następnym razem zadzwonię
-Przepraszam, po prostu ...
-Rozumiem - westchnął - ona też Cie potrzebuje
-To moja przyjaciółka
-Pytałaś mnie ostatnio czy myślałem o przyszłości będąc z Leną

-Ale nie odpowiedziałeś mi
-Bo nie wiedziałem co mam Ci powiedzieć
-A teraz już wiesz ?
-Wiem
-No więc ...
-Na prawdę ją kochałem, chciałem z nią być do końca, chciałem wziąć z nią ślub, chciałem mieć z nią dzieci, nie myślałem o tym, że się rozstaniemy, a przynajmniej nie o tym, że ja ją zostawię - zamyślił się - ale teraz jak myślę o przyszłości to sam nie wiem czego chce. Z jednej strony jest Lena, ale z drugiej Cathy i kocham je obie z tym, że Cathy jest dla mnie tak bardzo ważna, że nie potrafię o niej myśleć
-Nie ma mnie Marco - usłyszeliśmy i od razu się odwróciliśmy - byłam, ale Ty to schrzaniłeś i skoro chciałeś być ze mną, ale wybrałeś tą drugą to jesteś cholernym draniem. Byłam gotowa Ci wybaczyć, ale wiesz co Ty nie umiesz się zdecydować. Myślisz, że cały czas masz dwie opcje i dziwie się, że nie leciałeś na dwa fronty, chociaż może teraz byś to zrobił. Zastanów się nad sobą, nad tym co czujesz i czego chcesz. Niedługo może już nie być odwrotu, a suma Summarum i tak zostaniesz sam. Nie będziesz miał ani tej całej Cathy, ani mnie ani ... - przerwała na chwile, a ja wiedziałam, że miała na myśli ich dziecko - zresztą nie ważne
-Lena ... - chciałam coś powiedzieć, ale ona ruchem ręki pokazała mi, żebym milczała
-Sama pójdę do lekarza, ale dzięki za troskę
-Obiecałam Ci
-Dam sobie radę - zgarnęła z kanapy torebkę - cześć !
Wyszła trzaskając drzwiami, a ja schowałam twarz w dłonie. Kurde !
-Jest chora ?
-Co ? - warknęłam, chociaż wcale tego nie chciałam
-Mówiła coś o lekarzu
-To nie jest Twoja sprawa Marco
-Okej - uniósł ręce w geście poddania się
-Musisz zostać z Mają - oznajmiłam - zaraz będzie mama Mario, więc przekaż jej, że Mario będzie dzwonił na Skype, bo Maja chce go zobaczyć i, że za dwie/trzy godziny powinna być głodna. Resztę powinna sama wiedzieć, ale jak coś to będę pod telefonem
-A Ty gdzie się wybierasz ?
-Idę po Lenę
-Ale ...
-Chcesz ją sam gonić ? - spytałam ironicznie
-Nie - westchnął
-No właśnie
Upewniłam się, że wszystko mam i wybiegłam z domu. W pośpiechu wsiadłam do auta i ruszyłam w stronę najbliższego przystanku. Tam chyba udała się moja przyjaciółka, a przynajmniej tak uważam. Jest ! Widzę ją !
-Wsiadaj Lena - uchyliłam szybkę
-Po co ?
-No chodź - przewróciłam oczami
Niepewnie podeszła do samochodu i wsiadła do środka po czym zapięła pasy i spojrzała na mnie.
-Gdzie jedziemy ?
-Do Twojego lekarza
-Mówiłam Ci, że poradzę sobie sama
-Wiem, ale ja chce być tam razem z Tobą
-Dziękuje
-Głupio mi, że słyszałaś to co powiedział Marco
-Przynajmniej nie mam się co łudzić
-Głupio wyszło
-Zdecydowanie
-To jest mój brat i pewnie zawsze będzie dla mnie wzorem, ale na prawdę nie pochwalam tego co zrobił
-Wiem Alex wiem
-Wierzę, że zmądrzeje
-Wiara czyni cuda ? - spytała sarkastycznie
-A czemu nie - wzruszyłam ramionami
-Nie gadajmy o nim. Powinnam zapomnieć i skupić się na dziecku
-No właśnie - uśmiechnęłam się szeroko - urządzimy Ci pokoik i będziemy kupowały mnóstwo ubranek, a no i jeszcze wybierzemy imię
-Cieszysz się jakby to było też Twoje dziecko
-Poniekąd będzie - posłałam jej mordercze spojrzenie, a ona się zaśmiała
-Ciocia Alex w akcji
-Pięknie to brzmi pięknie
-Z Mają już tego nie słyszysz ?
-Już chyba oswoiłam się z myślą, że jestem mamą
-Nareszcie
-Coraz częściej rezygnuje z sesji i wyjazdów to chyba nie ma sensu
-Kochasz swoją prace
-Tak, ale bardziej kocham Maje i Mario
-Dużo będzie Cię kosztowało wycofanie się z kontraktu
-Nie, podpisałam go tylko na rok, więc w lipcu się kończy
-Po prostu go nie przedłużysz ?
-Yhmm
-Mario wie ?
-Jeszcze nie
-Jak myślisz jak on zareaguje ?
-Nie będzie zadowolony
-Kocha Cię bardzo i nie chce, żebyś przez niego rezygnowała
-Kiedyś zrezygnowałam z niego dla kariery, więc teraz zrezygnuje z kariery dla niego. Trzeba mieć w życiu priorytety, a oni są moim. Zawsze będą na pierwszym miejscu
-Ustalmy jedno - uśmiechnęła się - powiesz mu przed czy po fakcie ?
-Postaram się przed - wybuchłam śmiechem
-Uff
W końcu dojechałyśmy do kliniki, więc zaparkowałam na pierwszym wolnym miejscu, a potem razem weszłyśmy do środka. Lena wypełniła jakieś papiery a recepcji i lekarz zaraz ją przyjął. Szybko. To dobrze
-Przyjaciółka czy siostra ? - wskazał na mnie
-Przyjaciółka
-Pani jest chyba narzeczoną pana Gotze
-Tak, zgadza się - uśmiechnęłam się
-Gratulacje
-A dziękuje dziękuje
-No dobrze, zajmijmy się panią Leną
Usiadłam na krzesełku, a moja przyjaciółka położyła się na leżance, podwinęła koszulkę i czekała. Lekarz uruchomił maszynę do badanie usg, polał rączkę, bo chyba mogę to tak nazwać specjalnym płynem i przyłożył do płaskiego brzucha blondynki. Zafascynowała spojrzałam na ekran, a lekarz wpatrywał się tak szukając mojej bratanicy albo bratanka oczywiście. Lena złapała mnie za rękę jakby się bała, a ja ścisnęłam ją, aby dodać jej trochę otuchy. Pan doktor zmarszczył brwi i przysunął się bliżej ekranu. O nie. Czy coś jest nie w porządku ?
-Wszystko w porządku panie doktorze ?
-Wygląda na to, że będzie miała pani bliźniaki
-Bliźniaki ? - powtórzyła
-Gratuluje
-O Boże - szepnęła
-Zaraz wydrukuje pani zdjęcie, a na razie może się pani wytrzeć i ubrać
-Z dzieckiem znaczy dziećmi jest wszystko dobrze ?
-Tak, proszę się nie martwić
-To moja pierwsza wizyta
-W takim razie zapraszam za trzy tygodnie, a zaraz wypisze pani wszystkie leki i badanie, które musi pani wykonać
-Dobrze - westchnęła
-Proszę się uśmiechnąć to wspaniała wiadomość
-Tak ma pan racje - wysiliła się na uśmiech
-Dasz radę - przytuliłam ją - nie jesteś przecież sama
-Wiem - objęła mnie mocniej - podwójne szczęście, co ?
-Dokładnie tak
Dosłownie kilkanaście minut później wyszłyśmy z gabinetu i od razu w aptece kupiłyśmy to co zalecił Lenie lekarz. Kurcze będą bliźniaki.
-Na pewno będę wielorybem - jęknęła kładąc rękę na brzuchu - nie będę w stanie wyczołgać się z domu
-Przestań - zaśmiałam się - na prawdę to jest jedyne czym się martwisz ?
-Noszę w brzuchu dwoje dzieci ! Dwoje ! Nie jedno, ale dwoje ! O mój Boże ja tego nie przeżyje. Nie dość, że będę gruba to będzie mnie wszystko bolało i nikt na mnie nie spojrzy - jęczała i jęczała
-Ja zawsze będę Cię chciała - objęłam ją - nawet jak będziesz wielorybem
-Nienawidzę Cię - warknęłam
-Zaczyna się - puściłam jej oczko
-Nie prawda !
-Chodź jedziemy coś zjeść - pociągnęłam ją za rękę
-Bliźniaki - mówiła w kółko - jak ja to ukryje przed Marco ?
-Nie ukryjesz
-No właśnie. Jejku on mnie zabije
-Zaraz ja Cie zabije jak nie przestaniesz
-Masz racje przepraszam
-Jakoś wytrzymam - uśmiechnęłam się
-Zaraz czemu jedziemy coś zjeść ?
-Bo pewnie jesteś głodna
-Nie, jeszcze nie
-Teraz nie musisz już pilnować diety
-Ale nie będę się objadać jak świnia
-No dobrze to gdzie chcesz jechać ?
-Jedźmy na kawę - spojrzała na zegarek i dodała - i ciacho
Wybuchłam śmiechem i musiałam użyć całej swojej wewnętrznej siły, żeby nic nie powiedzieć. Blondynka posłała mi tylko mordercze spojrzenie po czym odwróciła się w stronę okna i nie zwracała na mnie uwagi. Za każdym razem jak przypomniałam sobie "Ale nie będę się objadać jak świnia" po czym "jedźmy na ciacho" wybuchałam nie pohamowanym śmiechem. W końcu nie wytrzymałam i zjechałam na pobocze. W końcu w takim stanie mogę kogoś zabić.
-Tylko się nie udław - rzuciła
-Postaram się
-Przyjaciółka od siedmiu boleści - mruknęła pod nosem
-Ale przyznaj, że to było zabawne
-Nie było
-Oczywiście, że było
-Nie rozmawiam z Tobą - prychnęła
-To co jedziemy na ciacho ? - zaśmiałam się ostatni raz i ruszyłam
Zatrzymałam się przed moją ulubioną kawiarnio-cukiernią. Stanęłyśmy na schodkach przed wejściem i poprosiłyśmy młodego chłopaka, żeby zrobił nam zdjęcie. Szybko się zgodzi. Na szczęście.
-Będziemy miały na pamiątkę - wyjaśniłam - no i na Insta
-Dodaj hasztag wieloryb
-Może za kilka miesięcy - puściłam jej zdjęcie
-Wtedy nie namówię Cię na zdjęcie - zaśmiała się - no way !
-Jakoś Cię przekonam
Weszłyśmy do środka, zajęłyśmy stolik i złożyłyśmy zamówienie. To miejsce działa dopiero od kilku miesięcy, ale jest wspaniałe. Uwielbiam je. Dobra kawa, domowe ciasta i cudowna atmosfera. Czego chcieć więcej ? No tak. Brakuje tylko Mario, który siedział by obok i mówił jak bardzo mnie kocha.
*****
Jejku tyle zdjęć musiałam dodać, a to oznacza, że wyszedł mi długi rozdział. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Liczę na komentarze. Buziaki 

czwartek, 1 października 2015

Rozdział 42.

[Lena]
Lekarz wyszedł ode mnie dosłownie kilka minut temu, a ja leżałam patrząc w sufit i starałam się nie płakać. Cholera. To miał być najszczęśliwszy dzień mojego życia, naszego życia, a on ze mnie zerwał. Najgorsze jest chyba to, że ja zawsze będę wiedziała co się u niego dzieje i prędzej czy później on dowie się, że jestem w ciąży. A ja nie potrzebuje jego litości. Nigdy.
Zaczęłam rozglądać się za swoją torebką albo chociaż telefonem, ale niestety nigdzie go nie było. Nagle drzwi od sali się otworzyły, a zaraz zobaczyłam mojego już ex chłopaka. Chyba chciał coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam.
-Możesz zadzwonić do Alex albo pożyczyć mi telefon ?
-Tak pewnie - sięgnął do kieszeni - napisze do niej sms
-Dziękuje
-Jak się czujesz ?
-To już nie jest Twoja sprawa
-Przepraszam Lena, na prawdę przepraszam
-Zostaw mnie proszę samą - odwróciłam wzrok - torbę odbiorę jak stąd wyjdę
-Mogę Ci ją podrzucić - zaoferował się
-Nie dziękuje
-Jeszcze raz przepraszam - westchnął - jakby co to dzwoń
-Obejdzie się - warknęłam
Piłkarz nic nie powiedział tylko wyszedł z sali, a ja przekręciłam się na bok i wybuchłam płaczem. Próbowałam się opanować, ale nie potrafiłam, to było silniejsze ode mnie. Rok, a raczej niecały rok. Najpiękniejszy w moim dotychczasowym życiu. Kilkanaście minut później znowu ktoś wszedł do mojej sali, ale tym razem była to moja najlepsza przyjaciółka. Usiadła
obok mnie, a ja wtuliłam się w nią i płakałam.
-Co się stało ? - pogładziła mnie po plecach - możesz mi wszystko powiedzieć
-Rozstaliśmy się. Poszłam dzisiaj do niego, żeby powiedzieć mu coś ważnego, a on mi powiedział, że zakochał się w kimś innym i między nami koniec. Z tego wszystkiego zemdlałam i znalazłam się tutaj - szlochałam - dlaczego to przytrafia się właśnie mi ?
-Tak mi przykro Lena. Ja nic nie wiedziałam - westchnęła - na prawdę jest mi bardzo przykro
-Mi też, nawet nie wiesz jak bardzo
-Co chciałaś mu powiedzieć ?
-Jestem w ciąży - spojrzałam jej w oczy, które wpatrywały się we mnie zdziwione - to dopiero piąty tydzień
-O Mój Boże - zakryła usta ręką - on dalej nie wie ?
-Niestety
-I co teraz ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami - jakoś dam sobie radę sama
-Zamierzasz mu powiedzieć ?
-Po co ?
-On będzie ojcem, myślę, że powinien wiedzieć
-Nie. Ja nie potrzebuje jego litości
-Okej, zrobisz jak uważasz
-Ty też nic mu nie mów
-Obiecuje
-Myślałam, że on jest inny - spojrzałam na okno - wydawał się inny
-Ja nie chce go usprawiedliwiać ...
-To nie rób tego - przerwałam jej
-Dobrze - westchnęła - co zamierzasz dalej robić ? Jak chcesz to możesz zamieszkać z nami. Mario i tak na razie nie będzie
-Wybiorę się do rodziców
-Jesteś pewna ?
-Tak
-A co oni na to powiedzą ?
-Nie mam zielonego pojęcia - mruknęłam - pewnie nie będą zadowoleni, ale przecież mnie chyba nie wyrzucą
-Na pewno nie - uśmiechnęła się blado
-Przepraszam Alex, ale jestem strasznie zmęczona
-Oczywiście
-Odezwę się jak wyjdę stąd, dobrze ?
-Jak sobie życzysz
-Dziękuje, że przyjechałaś
-Do usług - przytuliła mnie
Blondynka wyszła, a ja ułożyłam się wygodnie i zasnęłam.

[Alex]
Prawie wybiegłam ze szpitala, wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon. Bardzo szybko dojechałam do domu mojego brata. Musiałam z nim pogadać. Jak na kulturalną osobę przystało zadzwoniłam do furtki i zaraz weszłam na posesje.
-Cześć - blondyn otworzył przede mną drzwi
-Hej - cmoknęłam go w policzek
-Tak myślałem, że wpadniesz
-Znasz mnie
-Napijesz się czegoś ?
-Poproszę wodę - weszłam za nim do kuchni
-Może wyjdziemy na taras ?
-Dobry pomysł
Chłopak nalał nam do szklanek wodę i wyszliśmy na taras. Zajęliśmy miejsca naprzeciwko siebie i nic nie mówiliśmy. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam od czego mam zacząć.
-Powiedz co Ci leży na sercu, bo widzę, że już nie możesz wytrzymać
-Zerwałeś z Leną - rzuciłam oskarżycielsko
-Tak - westchnął
-Dlaczego ?
-Zakochałem się w kimś innym - wzruszył ramionami - tak wyszło
-Tak wyszło ? - spojrzałam na niego zdziwiona - zdradziłeś ją ?
-Nie, nigdy
-Kim jest ta dziewczyna ?
-To nasza nowa fizjoterapeutka - zapatrzył się na ogród - nazywa się Cathy
-Skąd wiesz, że ją kochasz ?
-Spotykamy się od jakiegoś czasu
-Czyli jednak zdradzałeś Lenę
-Nie - pokiwał przecząco głową - Cathy od początku wiedziała, że mam dziewczynę. Na początku spotykaliśmy się jako przyjaciele, ale coś zaczęło iskrzyć. Spotkania zamieniły się w randki, ale oboje wiedzieliśmy, że dopóki jestem zajęty to nic więcej nie będzie. No i postanowiłem rozstać się z Leną
-Już jej nie kochasz ?
-Jakaś część mnie bardzo ją kocha
-Ale mimo wszystko wybrałeś tą drugą
-Tak
-A co jeśli to tylko zauroczenie ?
-Wtedy będę miał nauczkę do końca życia
-Daj sobie spokój z tą całą Cathy i walcz o Lenę
-Ona i tak mi nie wybaczy to po pierwsze, a po drugie wiem, że to Twoja najlepsza przyjaciółka, ale ja kocham kogoś innego
-Na prawdę ją kochasz ? - przyjrzałam mu się - tak jak kochałeś Lenę ?
-Chyba tak
-Chyba - prychnęłam - świetnie !
-Alex jest mi głupio, ale w życiu rożnie bywa, a ja nie chce się z Tobą kłócić o moje kobiety. Ty jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu i nie chce Cię znowu stracić, dobrze ?
-Dobrze - wstałam z miejsca i go przytuliłam - może to się jeszcze jakoś ułoży
-Chciałbym, żebyś ją poznała
-Cathy ?
-Tak
-Po Waszym powrocie ?
-Tak, żebyście poznali ją razem z Mario
-W porządku
-Dziękuje
-Jeżeli to jest dla Ciebie ważne
-Jest
Westchnęłam i wróciłam na swoje miejsce. Jestem między młotem, a kowadłem. Między bratem, a przyjaciółką. Łatwo nie będzie. Oj nie będzie.
-Właściwie to co Ty tu jeszcze robisz ?
-Jak to co ? - zaśmiałam się
-Jedź do Mario, nacieszcie się jeszcze sobą
-Tak mówisz ?
-Oczywiście
-A Ty dasz sobie radę ?
-Jakoś muszę
-Trzymaj się - kolejny raz go przytuliłam - uważaj na siebie i pilnuj mojego Mario
-Obiecuje
-Kocham Cię braciszku
-Ja też Cie kocham siostra - pocałował mnie w policzek
-Odprowadzisz mnie ?
-Pod sam samochód - zaśmiał się
Przez ogród przeszliśmy do furtki, a potem do samochodu, gdzie kolejny raz się pożegnaliśmy i odjechałam w kierunku domu. Zatrzymałam się na posesji, ale nie wysiadłam. Zamknęłam na
chwile oczy i zastanawiałam się nad tym wszystkim. Uświadomiłam sobie, że mam ogromne szczęście mając Mario i Maje. Równie dobrze mogłabym teraz być sama i patrzeć na szczęście mojego ukochanego u boku Ann. Los jednak chciał, żeby było inaczej. Otworzyłam oczy i spojrzałam na mój pierścionek zaręczynowy. Idealny pod każdym względem. Wysiadłam dopiero jak Mario wyszedł i oparł się o drzwi. Ruszyłam w jego stronę, a on jak gdyby nigdy nic rozłożył ramiona i przytulił mnie do siebie.
-Kocham Cię - powiedziałam
-Ja też Cię kocham
-Nigdy mnie nie zostawiaj - poprosiłam
-Nigdy w życiu. Obiecuje
-Marco rzucił Lenę
-Jak to ?
-Zakochał się w kimś innym
-Przykro mi
-A Lena jest w ciąży
-Cholera
-Właśnie - przyznałam mu racje - ale nikomu nie mów
-Postaram się
-Obiecaj
-Obiecuje
-Maja śpi ?
-Zasnęła jakiś kwadrans temu
-Rozumiem
-Co chcesz robić ?
-Nic - jęknęłam - chce nie myśleć o tym co się stało
-To nie dotyczy Ciebie skarbie
-Bezpośrednio nie - westchnęłam - ale jestem między młotem, a kowadłem. A po za tym jak to wszystko będzie ? Ona jest w ciąży i tego nie da się długo ukrywać. Spotkają się za dwa miesiące na ulicy albo u nas i co ona mu powie ? Wymyśli bajeczkę, że go zdradzała czy powie, że poznała nowego faceta ?
-Za bardzo się przejmujesz. Ty masz swoje problemy, a oni mają swoje i muszą się z nimi uporać
-Masz racje
W końcu weszliśmy do środka, rzuciłam torebkę i szpilki na ziemie i poszłam do salonu, gdzie zajęłam miejsce na kanapie. Mario usiadł obok mnie, ale zaraz jakoś tak się poprzekładaliśmy, żeby było nam najwygodniej.
-Już za Tobą tęsknie - szepnęłam
-Jak wrócę to obiecuje, że gdzieś razem wyskoczymy
-Trzymam Cię za słowo - uśmiechnęłam się
-Chciałbym Cię zobaczyć na trybunach
-Zobaczysz
-Taką mam nadzieje - pocałował mnie
-Wiesz - zaczęłam - tak sobie pomyślałam, że bardzo się ciesze, że Was mam. Ciebie i Maje. Mogło być różnie, a jest jak jest
-Po prostu jesteśmy sobie przeznaczeni
-A może po prostu mamy szczęście
-To też - uśmiechnął się
-Chciałabym polecieć do Nowego Jorku
-To zarezerwuj bilety
-Jak to ?
-Skoczymy sobie na tydzień, a potem może Malediwy albo Tajlandia
-Mówisz poważnie ?
-Oczywiście
-Byłoby cudownie - przytuliłam go mocno
-Mam jeden warunek
-Tak ? - spojrzałam mu w oczy
-Pokażesz mi swoje miejsca w Nowym Jorku
-Z przyjemnością - zachichotałam
-Uwielbiam sprawiać Ci przyjemność
-To dobrze - pocałowałam go
-Chciałbym, żeby tutaj pojawiła się w końcu nowa ozdoba - przesunął palcem tuż nad moim pierścionkiem zaręczynowym
-Jak będziesz grzeczny to coś pomyślimy - zażartowałam
-Przyszły rok ? - zaświeciły mu się oczy
-Nie zdążymy
-Oczywiście, że zdążymy - zaśmiał się
-Przyszły albo za dwa, ok ?
-Ok
-Lubie jak jesteś taki ugodowy - uśmiechnęłam się
-Po prostu bardzo chce, żebyś była moją żoną - zaśmiał się - jak będziesz się wreszcie nazywała Gotze
-A może Reus-Gotze ?
-Nie - mruknął - to będzie się za bardzo kojarzyło z Marco
-Jesteś okropny - szturchnęłam go
-Jestem szczery - pocałował mnie w dłoń - no popatrz w końcu jest duet Reus-Gotze i nazywają nas Gotzeus. Nie chce, żeby moja żona kojarzyła mi się z moim kumplem
-Ten kumpel jest bratem Twojej przyszłej żony
-To nic nie zmienia - machnął ręką
-A jakby nasze dzieci nazywały się Reus-Gotze ? - uśmiechnęłam się słodko
-Nie ma mowy ! - zawołał śmiejąc się głośno - nigdy się na to nie zgodzę !
-No dobrze już dobrze
-Chcesz, żebym dostał zawału ?
-Nie - pocałowałam go - bo wtedy bym Cię straciła
-Nigdy mnie nie stracisz
-Zawsze będziemy razem ?
-Do końca świata i jeden dzień dłużej
-Trzymam Cię za słowo
-Co powiesz na wino ?
-Potem, bo może będziemy chcieli jeszcze gdzieś jechać
-Może Ty sobie odpoczniesz, a ja pojadę na zakupy ?
-Po co na zakupy ?
-Żebyś nie musiała potem jeździć z Mają
-Bez przesady - zaśmiałam się - do tej pory dawałam radę
-Wiem, ale ...
-Nie ma żadnego ale - przewróciłam oczami
-Gramy w Fifę ? - uśmiechnął się
-Nie - jęknęłam - nie mam ochoty
-A pozwolisz, że ja sobie zagram ?
-Tak, ale tylko pod jednym warunkiem
-Jakim ?
-Cały czas będziesz blisko mnie
-Oczywiście, że tak. Obiecuje
Piłkarz odpalił grę, położył się za mną, a przede mną trzymał ręce i grał. Ze względu na mnie był spokojny i z pokorą przyjmował, każdą straconą bramkę.
-Strzelaj ! - zawołałam
-Strzelam - zaśmiał się
-No kochanie postarałeś się - cmoknęłam z uznaniem
-To dla Ciebie
-Wolałabym, żebyś strzelił coś w Brazylii - zmarszczyłam nos - ale może być
-Strasznie zachłanna się pani zrobiła
-Niemożliwe - zachichotałam
-A jednak
-Może musisz mnie trochę utemperować ? - przygryzłam wargę
-Zrobię to, nie musisz mnie namawiać - uszczypnął mnie w tyłek
-Ała ! - zawołałam śmiejąc się
-Masz za swoje
-Nie lubię Cię - pokazałam język
-Bo mnie kochasz
-Tak sobie wmawiaj
-A żebyś wiedziała, że będę sobie wmawiał
-Daleko na tym nie zajdziesz - zerwałam się z kanapy
-Chodź tutaj małpo ! - ruszył w pogoń za mną
Biegałam piszcząc i śmiejąc się jednocześnie. Miałam nadzieje, że uda mi się przed nim uciec, ale niestety nie udało mi się to. Wygłupialiśmy się jak dzieci i żadne z nas nie myślało o problemach, ani o jutrzejszym wyjeździe Mario. Żyliśmy chwilą.