piątek, 31 października 2014

Rozdział 25.

[Alex]
~Next Day~
Obudziłam się wypoczęta i zadowolona. W łazience związałam włosy w koka, założyłam bieliznę, a potem krótkie szorty i stanik sportowy do biegania. Na stopy założyłam białe skarpetki i szybko poszłam do kuchni. Wypiłam ciepłą wodę z cytryną, trochę się rozgrzałam, rozciągnęłam i weszłam do sypialni Mario
-Śpisz ?
-Nie, co tam ?
-Idę biegać, chciała Ci tylko powiedzieć
-Ok, za ile będziesz ?
-Nie wiem sama
-Uważaj na siebie
-Dobrze - puściłam mu oczko
Ze swojej sypialni zabrałam buty, oczywiście firmy Nike, telefon i obowiązkowo słuchawki. Puściłam muzykę, uruchomiłam aplikacje Endomondo i ruszyłam. Na początku biegłam po woli, a potem trochę przyspieszyłam. Cały czas biegłam brzegiem oceanu, ale na tyle daleko, żeby już po kilku minutach nie mieć mokrych butów. Mimo, że było dość gorąco to biegło mi się cudowanie, to daje takiego kopa. Wystarczy trochę motywacji, chęci i tyle. Zaczęłam biegać chyba dzięki Ani Lewandowskiej, bo będąc w Nowym Jorku czytałam jej bloga. Zresztą do tej pory to robię. Zatrzymałam się, żeby jeszcze trochę się rozciągnąć i przy okazji zerknęłam ile już przebiegłam. Dość sporo, bo ponad 4 kilometry, a jeszcze trzeba wrócić. Odwróciłam się i ruszyłam w drugą stronę śpiewając pod nosem jedną z lepszych piosenek znajdujących się na moim iPhonie.
Wbiegłam na pomost, a potem już spokojnie weszłam do domku
-Jestem
-Lena z Marco poszli załatwić skutery wodne
-Serio ? To super - ucieszyłam się
-Chcesz coś do jedzenia ?
-Tak, ale może kanapki albo sałatkę, bo idę się ogarnąć
-W porządku
Weszłam do swojej sypialni, z szafy wyjęłam z szafy kostium, błękitne szorty i biały top, który zakrywał mi tylko biust. Mam ładny brzuch to mogę go pokazywać, a po za tym jestem na wakacjach, mogę się dobrze bawić. Zabrałam wszystko do łazienki i zamknęłam drzwi. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Szybko się rozebrałam, umyłam i wyszłam. Ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy, zrobiłam wodoodporny makijaż i ułożyłam jakoś mokre jeszcze włosy. Nie było w sumie sensu ich suszyć, bo na skuterach i tak je zmocze. Zadowolona z efektu opuściłam pomieszczenie i poszłam do kuchni, gdzie urzędował mój współlokator
-Proszę bardzo - postawił przede mną grecką sałatkę
-Dziękuje - uśmiechnęłam się - postarałeś się
-Miałem czas, Maja jeszcze śpi
-O tej porze ?
-Miała kiepską noc
-Nie słyszałam, żeby się budziła
-Poszedłem z nią na spacer - westchnął - długo się nie mogła uspokoić
-Mogłeś mnie obudzić, pomogłabym Ci
-Jesteś na wakacjach, odpoczywaj
-Ty też jesteś na wakacjach, a masz gorszą prace ode mnie
-Nie gorszą tylko bardziej męczącą
-O to właśnie mi chodziło
-Jedz - zaśmiał się ucinając temat
-Rozkazujesz mi ?
-Nawet jakbym chciał to i tak tego nie zrobisz
-Taka już jestem
-To nie jest taki złe
-Wiem - zatrzepotałam rzęsami
-Nic się nie zmieniłaś
-To źle ?
-Wręcz przeciwnie
-Ty się zmieniłeś
-Tak ?
-Zdecydowanie
-Przeszkadza Ci to ?
-Nie, chociaż czasami nie potrafię się przyzwyczaić
-Cały czas jestem taki sam
-Nie, może Ty tego nie widzisz - zaśmiałam się - ale ja widzę, że się zmieniłeś
-Może trochę
-Trochę bardzo
-To pewnie zasługa Mai
-I Ann - spojrzałam na niego kątem oka, chcąc wybadać jego reakcje
-Możliwe
-Brakuje Ci i to widać
-Bawisz się w psychologa ?
-Może - powiedziałam tajemniczo
-Maja jest do niej podoba
-Zauważyłam
-Tęsknie za nią, ale czasami nie mam czasu, żeby o tym myśleć
-Małe dziecko mały kłopot, duże dziecko duży kłopot
-Nawet mnie nie strasz
-Tak tylko mówię
-Pójdę do niej - usłyszeliśmy płacz dziewczynki
-Może ja ?
-Poradzę sobie
-Okej
Zostałam sama, chwile siedziałam patrząc już w pustą miskę, a potem wstałam. Odstawiłam naczynie do zlewu i wytarłam buzie ręcznikiem papierowym, po czym wyrzuciłam go do śmieci. Mario wszedł do pomieszczenia ze swoją córką na rękach. Uśmiechnęłam się promiennie i podeszłam do nich, delikatnie pocałowałam w czoło dziewczynkę, a na twarzy mojego byłego chłopaka pojawił się delikatny i słodki uśmiech

-Śpioch mój mały
-Zaraz się rozbudzi
-Przygotuje mleko
-Dzięki
-Och to drobiazg
Szybko przygotowałam na małej istoty śniadanko i podałam butelkę piłkarzowi
-Idealnie
-Staram się
-Wiem
-Powiesz mi co to za niespodzianka mnie dzisiaj czeka ?
-Nie
-Może jednak ?
-Zobaczysz wieczorem
-Dopiero wieczorem ?
-Szybko zleci zobaczysz
-Jasne już Ci wierze
-Uważaj sobie
-Nie zapominaj, że trzymasz dziecko
-O to się nie martw
-Nie zamierzam
-Bardzo dobrze - zaśmiał się
-Dobra koniec, bo już nie mogę
-Wymiękasz ?
-Yhmm
-Alex ! - usłyszałam mojego brata
-W kuchni - zaśmiałam się
-Hej - pocałował mnie w policzek i podał rękę Mario
-Co tam ?
-Za godzinę będziemy mieli gotowe skutery
-To świetnie
-Wyrobicie się ?
-Pewnie, że tak
-Wracam do Leny
-Widzimy się na pomoście ?
-Tak chyba będzie najlepiej
-O której ?
-Jakoś z dwadzieścia minut będziemy szli, więc za jakieś czterdzieści minut ?
-Spoko, to do zobaczenia
-Paa - wyszedł z naszego domku
W swojej sypialni zebrałam kilka ważnych rzeczy, wrzuciłam je do torby, i ja położyłam w koszyczku pod wózkiem
-Mario coś Ci wziąć ?
-Nie już sobie poradziłem
-A jak ubierasz małą ?
-Nie wiem sam
-To może ja się tym zajmę
-Dzięki
-Chodź malutka - wyjęłam dla niej ubranko, położyłam ją na łóżku i ubrałam
Na główkę założyłam jej czapeczkę i ułożyłam ją w wózku
-Zapomnielibyśmy o smoczku - wróciłam się
-Spokojnie, spakowałam nawet dwa
-No to chodźmy - uśmiechnęłam się - myślisz o wszystkim
-Muszę
-Jesteś na prawdę świetnym ojcem
-Dziękuje
-I będziesz świetnym facetem jak powiesz mi co robimy wieczorem
-Przestań drążyć ten temat, bo Cię nigdzie nie zabiorę
-No, ale czemu ?
-Bo nie ma dżemu
-Ha ha ha - powiedziałam sarkastycznie
-Po prostu Ci nie powiem, ale niedługo się dowiesz
-Z pewnością
Jak już spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi to ruszyliśmy. Marco wypożyczył nam dwa skutery,
więc najpierw miałam płynąc ja i mój brat, a Mario z Leną mieli pilnować Mai. Rozebrałam się do kostiumu, założyłam kamizelkę ratunkową i wsiadłam na skuter. To nie był pierwszy raz, więc szło mi całkiem nieźle. W pewnym momencie się zatrzymałam i patrzyłam co wyprawia mój brat. On to jest dopiero dobry, lubię na niego patrzeć. Zobaczył, że mu się przyglądam, więc do mnie podpłynął
-Coś się stało ?
-Nie, tak po prostu patrzyłam
-Baw się, mamy jeszcze jakieś kilka minut
-Dziękuje, wiesz, że to lubię - zaśmiałam się i odpłynęłam
Zrobiłam kilka sztuczek, których uczył mnie kiedyś instruktor, a potem ruszyłam w drogę powrotną. Okazało się, że Lena sama się boi, więc dołączyła do Marco, a Mario pływał sam. Wytarłam się ręcznikiem i z powrotem założyłam moje ciuchy, usiadłam na piasku, a wózek ze śpiąca w środku Mają stał obok mnie. Dziewczynka jest bardzo grzeczna, taki aniołeczek, prawie nie płacze, nie marudzi. Chyba, że jest taka tylko przy mnie ...
-Jestem
-Jeszcze możesz pływać
-Nie chciałem Cię zostawiać samej
-To miłe
-Śpi ?
-Tak tak, jest bardzo grzeczna
-Aniołek, co ?
-Pomyślałam o tym samym
-Czasami daje w kość, ale ją uwielbiam
-Przyzwyczaisz się
-Wiem wiem
-Będziesz musiał jej pilnować, kiedyś będzie na prawdę śliczną dziewczynką
-Trzeba będzie odganiać te tłumy zauroczonych chłopaków
-Ciesz się, że to jeszcze trochę potrwa
-Szybko minie
-Nie aż tak szybko
-Mimo wszystko bycie ojcem jest świetne
-Po prostu Ty jesteś świetnym ojcem i Ci się podoba
-A jakbym nie był świetnym ojcem ?
-Ty ? - zaśmiałam się - zawsze wiedziałam, że taki będziesz
-Zawsze we mnie wierzyłaś
-Nadal tak jest - szepnęłam patrząc na niego
~Later~
Po skuterach poszliśmy się przejść, obejrzeć trochę okolice, a potem zjedliśmy pyszny obiad. Te kilka dni spędzonych tutaj to marzenie, które niedługo się skończy i trzeba będzie wrócić do szarej rzeczywistości.
-W co mam się ubrać ? - jęknęłam
-Obojętnie mi, zawsze będziesz wyglądała pięknie
-No, ale idziemy na spacer czy co ?
-Zobaczysz
-Może być sukienka ?
-Pewnie
-Ok, to niedługo będę
Wyciągnęłam z szafy białą sukienkę, założyłam do tego beżowe balerinki i związałam włosy w kłosa. Makijaż zrobiłam sobie wcześniej i nadal wyglądał w porządku
-Gotowa - zaśmiałam się
-To chodźmy
Marco z Leną zgodzili się zająć małą, więc została pod dobrą opieką. Szliśmy najpierw plażą, a potem Mario zasłonił mi oczy
-Mogę już zobaczyć ?
-Możesz - zabrał dłonie z moich oczu
A ja zobaczyłam coś pięknego, na środku plaży stał pięknie naszykowany stół, odwróciłam się do Mario, a on wzruszył ramionami. Usiedliśmy naprzeciwko siebie i zjedliśmy kolacje. Okazało się, że Gotze po prostu ją zamówił, ale to i tak było coś pięknego
-Dziękuje
-To co pogadamy ? - przeszliśmy kawek i usiedliśmy na piasku
-O czym ?
-O nas
-A konkretniej ?
-Mieliśmy sobie wszystko wyjaśnić
-Wiem - westchnęłam - tylko to nie jest takie proste
-To jest bardzo proste
-Nadal mi na Tobie zależy - szepnęłam - nigdy nie przestało. Kocham Cię, ale niedawno straciłeś narzeczoną, masz z nią dziecko
-Kochasz mnie ?
-Tak na prawdę nigdy nie przestałam
-Przez te 3 lata ciągle o Tobie pamiętałem, nigdy nie przestałem Cię kochać. Chociaż była Ann, potem dowiedziałem się, że jest w ciąży to i tak większa cześć mojego serca należała do Ciebie
-Byłeś z nią szczęśliwy
-Byłem, ale nie bardziej niż z Tobą
-A może do tej samej rzeki nie wchodzi się dwa razy ?
-Ja chce wejść do tej rzeki jeszcze raz
-Ja też - szepnęłam
-Chodź tutaj - wstał i podał mi rękę, a ja się podniosłam
Przyciągnął mnie do siebie delikatnie i objął mnie w pasie
-Co robisz ?
-Tańczę
Faktycznie zaczął się powoli poruszać, tak, że tańczyliśmy. Byliśmy tylko my, plaża i to wszystko. Nic innego nie miało znaczenia
-Kocham Cię - szepnął do mojego ucha
Pocałował mnie w szyje, ramie, obojczyk, a potem podniósł twarz i spojrzał mi w oczy. Delikatnie mnie pocałował, a potem znowu się odsunął
-Kocham Cię - powtórzył
-Mario ... - szepnęłam
-Bardzo Cię kocham - nie przestawał
-Ja też Cię kocham - delikatnie się uśmiechnęłam i schowałam twarz w jego szyi

piątek, 10 października 2014

Rozdział 24.

[Alex]
Przebiegałam przez cały pomost, skręciłam w lewo i po kilku minutach byłam już na plaży. Zdjęłam balerinki i wzięłam je w rękę. Po moich policzkach spływały słone łzy i w żaden sposób nie mogłam ich opanować. Nasza kłótnia może wymiana zdań mocno we mnie uderzyła. Trochę chyba przesadziłam, ale on też nie zachował się fair. Wiem, że mój wyjazd nie był dla niego łatwy, ale dla mnie też nie. Myślałam, że już to sobie wyjaśniliśmy, ale jednak w kółko do tego wracamy. Tak się nie da żyć. Za każdym razem czuje się jak idiotka i nie wiem czy mam go przepraszać czy się tłumaczyć. To jest cholernie popieprzone.
Cały czas szłam przed siebie, na szczęście na plaży nikogo nie było. Wytarłam wierzchem dłoni
mokre policzki, a razem z nimi rozmazany makijaż. Podeszłam powoli do wody i zamoczyłam w niej kostki. Woda była ciepła, więc było mi przyjemnie. Szłam tak wzdłuż brzegu analizując znowu naszą kłótnie. "To nie ja Cię zostawiłem bez słowa". Jego słowa cały czas siedziały w mojej głowie. To zabolało. Tak cholernie zabolało. Ja już chyba nie potrafię udawać, że nic mnie nie rusza, że go nie kocham, że nasza wspólna noc nic dla mnie nie znaczyła. Co prawda nic nie pamiętam, ale trudno. Wierze, że było okej. Jak głupio to brzmi ...
Nie miałam przy sobie żadnych rzeczy, ani telefonu, ani zegarka. Kompletnie nic. Nie wiedziałam, która godzina, czy się martwią. Mam nadzieje, że poczekają, aż wrócę, bo nie mam ochoty, żeby mnie szukali. W ogóle nie mam na nic ochoty. Ten wyjazd to był chyba zły pomysł. I jeszcze ten pomysł z ciążą ... to był szok, ale tylko na początku. W sumie nie mam stuprocentowej pewności, że nie jestem w ciąży, ale to jest niemożliwe. Po prostu.
-Szukałem Cię wszędzie - usłyszałam za sobą i odwróciłam się automatycznie. Ponad pięć metrów ode mnie stał Mario, nic nie odpowiedziałam i on też nic więcej nie mówił. Staliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Jego wzrok był taki pusty, smutny. Nie wiem co jeszcze. Zbliżył się do mnie powoli, ale nadal była między nami odległość
-Nie musiałeś - wykrztusiłam po chwili
-Wiem - szepnął - ale chciałem
-To dziwne po tym jak się zachowałeś
-Przesadziłem
-Ja też - spuściłam wzrok i oglądałam swoje dłoni
-Po prostu Twój wyjazd ...
-Dla mnie to też nie było łatwe - przerwałam mu
-Domyślam się
-Przepraszam - spojrzałam na niego - nie wiem czemu tak zareagowałam, nie chciałam
-To ja zacząłem - westchnął - na prawdę mi głupio
-Wszystko jest takie powalone
-Jest - przyznał mi racje - ale można to zmienić
-Nie - pokiwałam przecząco głową - Ty nic nie rozumiesz
-To mi wytłumacz - podszedł jeszcze bliżej
-Wszystko to moja wina - łzy pojawiły się w moich oczach - tylko moja
-Alex o czym Ty mówisz ?
-Wyjechałam i zepsułam nasz związek. Zraniłam Cię, a jak Ty sobie wreszcie ułożyłeś życie to wróciłam. No i znowu wszystko zepsułam - rozryczałam się na dobre - gdybym nie wróciła tamtego dnia to siedzielibyście u Marco. To przeze mnie Ann zmarła, zostawiła Ciebie i Maje. Wszystko przeze mnie
-Nie ! Alex ! - podszedł do mnie szybko i mnie przytulił, a ja cicho łkałam - to nie była Twoja wina ! Nie możesz się obwiniać, proszę Cię nie płacz już
-Ja nie chciałem - wtuliłam się w niego mocno
-Spójrz na mnie - delikatnie mnie od siebie odsunął, ujął moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi w oczy. Już nie było w nich smutku, teraz patrzył na mnie łagodnie i z czułością - to był wypadek, to na pewno nie była Twoja wina, więc nie obwiniaj się. Widocznie tak miało być, nie chce, żebyś się obwiniała
-Jakbym nie wróciła ...
-Ale wróciłaś i jesteś - przerwał mi - a ten wypadek i Twój powrót to był zbieg okoliczności. Po pogrzebie moja mama mi powiedziała, że ktoś umiera, żeby ktoś mógł się urodzić. Na początku mocno mnie to przybiło, ale widocznie miała racje
-Nie obwiniasz mnie ?
-Oszalałaś ? Nigdy mi to do głowy nie przyszło !
-Przepraszam - przytuliłam się do niego, a twarz schowałam w jego cieplej szyi
-Już spokojnie - pogłaskał mnie po włosach
-Ja ... - odsunęłam się od niego - głupio się zachowałam i na prawdę nie jestem w ciąży, jak chcesz to mogę zrobić test
-Wierzę Ci Alex - uśmiechnął się - w sumie to był pierwszy pomysł jaki wpadł mi do głowy i dlatego to powiedziałem
-Rozumiem
-To co wracamy ?
-Nie wiem - odsunęłam się od niego i wzruszyłam ramionami - co powiedziałeś Lenie i Marco ?
-Tylko, żeby zajęli się Mają
-To będą pytali co się stało, chyba nie mam na to ochoty
-A na co masz ?
-Sama już nie wiem - podeszłam bliżej wody i zamoczyłam w niej nogi
-To nadal jest Twój prezent, możesz wybierać
-Która godzina ?
-Jest jeszcze wcześnie
-Może zostanę w domku i poczytam, a Wy możecie sobie coś tam porobić
-Będziesz czytała książkę dla zdesperowanych gospodyń domowych ?
-Co ? - zdziwiłam się
-Pięćdziesiąt twarzy Greya - puścił mi oczko
-Może - uśmiechnęłam się
-Alex rozerwij się nie możesz przez cały wyjazd siedzieć w domku
-Wiem - usiadłam na piasku
-I nigdy więcej nie obwiniaj się za śmierć Ann
-W porządku
-No i to mi się podoba
-Obiecasz mi, że nie będzie dobrze ?
-Pewnie - usiadł obok mnie - obiecuje
-Chyba trzeba wracać - spojrzałam na niego
-No chyba tak
-Podnoś się - sama wstałam i otrzepałam tyłek
-Za ciężki jestem - wyciągnął ręce w moją stronę - pomóż mi
-Pff - chciałam mu pomóc, ale on pociągnął mnie do siebie i leżałam na nim
-Och przepraszam - zaśmiał się
-Idiota - mruknęłam
-Nie zrobiłem tego specjalnie - położył dłoń na moim policzku
-Już ja Cię znam
-Ja też Cię znam - zbliżył się do mnie
-Yhmm - szybciej oddychałam, a on przybliżył swoje usta do moich. Pocałował mnie czule i delikatnie, a ja to odwzajemniała
-Teraz to chyba na prawdę musimy iść
-Będą się martwić - podniosłam się z niego, a zaraz on wstał
Wróciliśmy powoli do domku i od razu w oczy rzucił nam się piękny obrazek. Na łożku piłkarza spała Lena i Marco, a po środku spała sobie spokojnie Maja
-Zrób im zdjęcie - szepnęłam
-Już - wyjął z kieszeni telefon i cyknął fotkę
-Może trzeba ich obudzić ?
-Niech śpią, a ja coś zjem
-Ja też - uśmiechnęłam się do siebie na samą myśl o śniadaniu
-Proszę - podał mi talerz z kanapkami
-Dziękuje - szybko pochłonęłaby trzy pyszne kanapki
-Głodna byłaś
-Bardzo - złapałam się za brzuch
-Przyniosę sok jabłkowy, masz ochotę ?
-Nie, dzięki
-Ok
Stanęłam przy barierce, oparłam się o nią i patrzyłam na piękną, spokojną wodę, a potem na linie horyzontu. Tu jest tak cudownie i pięknie, nie da się opisać tego co się czuje jak tu się jest. Wakacje marzeń.
-Chyba pójdę wynająć ten jacht
-A co z nimi ?
-Jak wstaną to pójdziemy albo ich obudzimy
-No dobra, to leć, a ja zostanę
-Niedługo powinienem być
-Okej
Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi, a po chwili sama weszłam do środka. Przemknęłam do swojej łazienki, gdzie zmyłam makijaż, który i tak był Jula prawie do końca rozmazany i nic więcej nie zrobiłam. Nie chciało już mi się malować, a bez makijażu i tak wyglądam dobrze. Skromnie mówiąc oczywiście. Przeglądałam się tak, ale usłyszałam cichutki płacz Mai, więc szybko wybiegłam z pomieszczenia i zgarnęłam ją delikatnie z łóżka. Przytuliłam ją i wyszłam na zewnątrz, po chwili się uspokoiła, ale domyślam się, że nie obudziła się z byle powodu. Poszłam ją przewinąć,
a potem dałam jej jeść. Dziewczynka była bardzo zadowolona z tego powodu i się do mnie uśmiechała, ale też wymachiwała rączkami.
-Podoba Ci się - zaśmiałam się do niej - ślicznotko moja kochana. Jaka Ty jesteś cudowna
Delikatnie zaczęłam ją łaskotać po brzuszku, a ona wymachiwała rączkami, chyba, żebym przestała. Och jaki ona ma piękny uśmiech, kiedyś będzie z niej niezła laska. Po mamie ...
-Nie pozwolę, żebyś zapomniała o mamusi - szepnęłam do niej
-A co Wy tu robicie ?
-Oo Lenka wstałaś - uśmiechnęłam się do niej
-Trochę nam się przysnęło
-Oj tam
-Czemu Mario Cię szukał ?
-Nie ważne - machnęłam ręką
-Na pewno ?
-Tak
-Okej, a gdzie on jest ?
-Poszedł załatwić jacht
-To super
-No super - zaśmiałam się
-Mogę ? - wskazała na małą
-No pewnie - podałam jej dziewczynkę
-Pójdziemy obudzić Marco
-Dobrze - puściłam jej oczko
~Later~
Na jachcie było świetnie ! Może dlatego, że był on nowoczesny i piękny ? Marco z Leną oczywiście musieli się obściskiwać, ale my z Gotze udawaliśmy, że tego nie widzimy. Zajmowaliśmy się wspólnie jego córką, która po prostu jest idealna pod każdym względem. Na jachcie byliśmy przez ponad kilka godzin, ale minęło nam to bardzo szybko. Maja zasnęła jak wchodziliśmy na pomost, więc ustaliliśmy, że zjemy każdy w swoim domku. Weszłam do naszego i poszłam szykować
jedzenie, a mój były chłopak poszedł położyć swoją córkę. Jak już wszystko udało mi się przygotować to poszłam do swojego pokoju. Weszłam, a na środku stał piękny bukiet, podeszłam do niego i wyjęłam karteczkę. Rozłożyłam ją i uśmiechnęłam się sama do siebie
"Przepraszam ... M."
Odłożyłam bilecik i przeszłam szybko do drugiej sypialni. Przytuliłam się do pleców Mario, a on sprawnie mnie obrócił
-Co tam ?
-Dziękuje za kwiaty
-Ależ nie ma za co - pocałował mnie w czoło
-Zrobiłam kolacje
-To dobrze
-Czemu mi się tak przyglądasz ?
-Bo mogę - uśmiechnął się, a w jego oczach ujrzałam błysk - jutro mam dla Ciebie niespodziankę
-Mam się bać ?
-Nie - zaśmiał się - masz się cieszyć
-W porządku - uśmiechnęłam się promiennie
-Idziemy jeść ?
-Ja idę najpierw pod prysznic
-Pomóc Ci ?
-Zapomnij
-A jak się postaram ? - zamiast mnie puścić mocniej mnie do siebie przycisnął
-To wtedy zobaczymy - szepnęłam mu do ucha, a cofając twarz musnęłam bardzo delikatnie jego wargi, a potem mu się wyrwałam - będę niedługo
-Trzymam Cię za słowo