sobota, 31 grudnia 2016

Rozdział 72.

[Alex]
Nie pamiętam, czy kiedykolwiek w swoim życiu nie bawiłam się dobrze w Sylwestra. Ostatni wieczór starego roku, a jednocześnie pierwsza noc nowego roku. Trzeba to świętować, bawić się, żegnać i jednocześnie witać rok. Dlatego ja co roku starałam się bawić najlepiej jak, tylko umiałam, czasem robiąc przy tym głupie rzeczy. Ale dojrzałam, zaręczyłam się, mam dziecko i powinnam być odpowiedzialna. I jestem. Zawsze jestem. Tylko okazało się, że Sylwester lubi zmieniać ludzi na tą jedną noc. My z Mario wybraliśmy się na dość dużą imprezę zorganizowaną przez klub, było naprawdę miło, ale szybko się zwinęliśmy do domu. A ponieważ byliśmy w nim sami, to nie próżnowaliśmy od samego wejścia. Moja fantastyczna, droga sukienka leżała zgnieciona, gdzieś w przedpokoju, a koszula Mario miała ubytek w guzikach. Oczywiście to nie jedyne straty jakie ponieśliśmy, a przynajmniej jakie ja poniosłam. Moje ulubione czarne, koronkowe stringi leżą rozerwane na schodach i będę musiała je wyrzucić. Ale nie żałuję. Ani trochę. Mimo małej ilości snu w nocy przebudziłam się, gdy tylko silniejsze promienie styczniowego słońca, przebiły się przez żaluzje i zatrzymały się na mojej
twarzy. Przeciągnęłam się powoli i otworzyłam oczy. Leżałam nago wtulona w piłkarza na naszym łóżku, byliśmy okryci jedynie skrawkiem kołdry, ale wcale nie było mi zimno. Przeczesałam palcami, jego brązowe włosy, po czym delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć i usiadłam na krawędzi łóżka. Jęknęłam czując ból, który spowodowany był naszymi nocnym igraszkami i wstałam z łóżka. Sięgnęłam po koszulę szatyna, zapięłam kilka guzików, które pozostały, a następnie opuściłam sypialnię. Szłam powoli, stawiając drobne kroki i co chwila krzywiąc się nieznacznie. Dzięki Ci Mario. W kuchni nie zdążyłam nawet zrobić sobie kawy, bo mój mężczyzna przyszedł za mną i przyciągnął mnie do siebie.
-Dzień dobry - wyszeptał kąsając moją szyję
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się, patrząc na niego spod zmrużonych powiek
-Cieszę się, że Cię widzę - wsunął rękę pod swoją koszulę, którą miałam na sobie i muskał palcami mój brzuch
-Doskonale to czuję - zachichotałam nawiązując do jego porannego wzwodu
-Flirtujesz ze mną? - zażartował

-Możliwe - spojrzałam na niego zadowolona - napijesz się kawy?
-Najpierw spróbuję mojej narzeczonej - uniósł mnie delikatnie, po czym posadził na blacie 
-Maaario - jęknęłam - wypijmy kawę i zjedzmy śniadanie. Proszę
-A potem?
-A potem możesz mnie zabrać do łóżka i zrobić ze mną co tylko będziesz chciał - powiedziałam cicho
-Zrobię z Tobą co tylko będę chciał - wyszeptał mi do ucha - ale możliwe, że nie będę Cię zabierał do łóżka
-Och - westchnęłam - w porządku
-Kawa, tak? - odsunął się ode mnie, aby sięgnąć po kubek
-Yhmm - kiwnęłam głową
-A co sobie życzysz na śniadanie? 
-Cokolwiek zrobisz będzie wspaniale - przygryzłam wargę, chcąc zatuszować uśmiech
-Bardzo się cieszę - cmoknął mnie przelotnie w skroń, po to żeby za chwilę podać mi moją kawę - z mlekiem, bez cukru. Taka jak lubisz
-Dziękuję - pocałowałam go - mówiłam Ci, że jesteś wspaniały?
-Możesz powtórzyć - wymruczał całując moje ramię 
-Jesteś wspaniały - zachichotałam
Zsunęłam się z blatu i popijając gorącą kawę, chodziłam po kuchni, a piłkarz w tym czasie przyrządzał dla nas śniadanie. Jajka na miękko z tostami. 
-Gotowe. Siadaj i jedz - powiedział władczo, a ja się zaśmiałam
-Rozkazujesz mi?
-Tak - uśmiechnął się
-W takim razie siadam i jem - odparłam rozbawiona siadając przy stole i krzywiąc się przy tym 
-Wszystko w porządku? - spytał mój luby, przyglądając mi się dokładnie
-Tak - odchrząknęłam - po prostu trochę mnie wymęczyłeś w nocy 
-Normalnie bym przeprosił, ale wcale nie jest mi przykro - puścił mi oczko, a ja prychnęłam - i to jeszcze nie koniec skarbie
-Dupek - rzuciłam w nim łyżeczką - mógłbyś chociaż udawać, że troszkę żałujesz
-Ale nie żałuję - wzruszył ramionami - a Ty żałujesz?
-Nie - zarumieniłam się, spuszczając wzrok 
Mario nic nie odpowiedział, ale kątem oka widziałam, że uśmiechnął się szeroko. Sama też nie
mogłam powstrzymać uśmiechu. Szybko dokończyłam posiłek, podniosłam się gwałtownie z krzesła i zabrałam brudne naczynia, żeby wstawić je do zmywarki. 
-Nie uciekaj mi - złapał mnie w pasie i obrócił przodem do siebie 
-Nie śmiałabym - uśmiechnęłam się obejmując go
-Fantastycznie - pochylił się, żeby mnie pocałować, ale ja odchyliłam głowę 
-Kocham Cię - powiedziałam, zanim zdążył cokolwiek zrobić lub się odezwać
-Ja też Cię kocham - wpił się w moje wargi przyciągając mnie do siebie maksymalnie 
W pośpiechu pozbył się mojego jedynego odzienia, po czym zaczął błądzić dłońmi po całym moim ciele. Nie przestając się z nim całować, wsunęłam dłoń w jego spodnie od piżamy i delikatnie je zsunęłam. Oboje byliśmy nadzy.
-Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie - posadził mnie na kuchennej wyspie 
-Możesz mi to mówić codziennie - wyjęczałam, czując jego palce na swoich udach
-Będę. To. Robił - odparł pieszcząc moje piersi 
-Trzymam Cię za słowo - odchyliłam głowę w tył, jęcząc przy tym głośno 
-Skarbie jesteś już taka mokra - wyszeptał mi do ucha przygryzając jego płatek i jednocześnie wsuwając we mnie swoje palce
Mimo, że wciąż byłam cholernie obolała to nie zwracałam na to uwagi. Całe moje pożądanie miało pierwszeństwo, nawet przed bólem, który zapewne będę odczuwać jeszcze przez kilka dni. Mój narzeczony przysunął mnie na skraj blatu, a ja oplotłam go nogami w pasie. I wtedy wcale nie delikatnie, ale szybko i brutalnie wszedł ze mnie do końca, a ja krzyknęłam zarówno z rozkoszy jak i z bólu. Szatyn wysuwał się i wsuwał raz, po raz, a ja wbiłam paznokcie w jego ramiona i jęczałam głośno ogarnięta rozkoszą. Niewiele brakowało i po chwili oboje szczytowaliśmy, wykrzykując swoje imiona. Opadłam wykończona w ramiona swojego mężczyzny, a on pocałował mnie subtelnie w szyję i podniósł z blatu. 
-Zabieram Cię do łóżka - szepnął mi do ucha, a ja kiwnęłam głową
-Nie wiem co wziąłeś - powiedziałam na tyle żartobliwym tonem na jaki mogłam się zdobyć - ale chyba mnie wykończysz
-Skarbie to Ty mnie wykończysz - ścisnął mój pośladek, a ja syknęłam 
-Mógłby być pan nieco delikatniejszy pani Gotze - powiedziałam przytulając się do niego mocniej, gdy niósł mnie po schodach
-Mógłbym, ale wtedy weszłabyś mi na głowę - zażartował, a ja za karę ugryzłam go w ramię
-Cholera - warknął - oszalałaś?
-Nie chcę, żebyś wszedł mi na głowę - zaśmiałam się
-Już ja Ci zaraz pokażę - położył mnie na łóżku 
-Yhmm - przyjrzałam mu się - uwielbiam na Ciebie patrzeć
-I vice versa panno Reus - pochylił się i cmoknął mnie w nos
-Pocałuj mnie - poprosiłam dotykając jego policzka 
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie, jakby to był ostatni pocałunek naszego życia

-Znowu ? - wyjęczałam, gdy dotknął mojej łechtaczki 
-Zdecydowanie - przygryzł moją dolną wargę


-Jak nie będę mogła się jutro ruszać to będzie Twoja wina - powiedziałam godzinę później, leżąc na moim narzeczonym wyczerpana seksem 
-Pewnie, biorę wszystko na siebie - pogładził moje plecy - jak się czujesz?
-Obolała - zamknęłam oczy wsłuchując się w bicie jego serca - która jest godzina?
-Kilka minut po jedenastej
-A ja mam wrażenie jakby minęło już kilka dni - wymruczałam jak kotka - wyczerpałam wszystkie swoje siły
-Bez przesady - pocałował mnie w głowę - ja się jeszcze Tobą nie nasyciłem
-Jesteś nienormalny - podniosłam na niego wzrok - poważnie 
-Uznam to za komplement skarbie - uśmiechnął się do mnie 
-Powinniśmy się wykąpać - bąknęłam, po chwili ciszy - cała się lepię 
-Masz racje, musimy iść pod prysznic - powiedział znacząco, a ja przewróciłam oczami 
-Gdybym tylko miała siłę wstać - zachichotałam
-To może jednak kąpiel ? - zawinął kosmyk moich włosów na swój palec
-Brzmi idealne - uśmiechnęłam się
-Poczekaj tu na mnie - złożył krótki pocałunek na moim czole, wysunął się spode mnie i ruszył nagi do łazienki
Ułożyłam się wygodnie na naszym dużym łóżku, owinęłam się kołdrą i przymknęłam oczy, czekając, aż piłkarz wróci z łazienki. Było mi tak przyjemnie i błogo, że nawet nie zauważyłam, jak zaczęłam odpływać. Kilka minut później spałam już w najlepsze. 
-Księżniczko - usłyszałam głos prawie jak przez mgłę - pobudka
-Nie - mruknęłam zasłaniając oczy 
-Skarbie - pocałował mnie w skroń - już późno
-Zasnęłam ? - wychrypiałam przeciągając się
-Nie da się ukryć - roześmiał się - woda w wannie już dawno wystygła, ale zamówiłem tajskie jedzenie na obiad. Skusisz się?
-Pewnie - kiwnęłam głową - bardzo chętnie. Długo spałam?
-Prawie dwie i pół godziny. Mam nadzieję, że chociaż się wyspałaś
-O tak - usiadłam, przeciągając się i przy okazji owijając ciasno kołdrą - zjedzmy w łóżku. Proszę 
-Strasznie jesteś rozpieszczona - powiedział żartobliwie wychodząc z sypialni
-Ciekawe kto do tego dopuścił - zawołałam za nim, a w odpowiedzi usłyszałam jego głośny, wesoły śmiech
Skorzystałam z okazji, że nie miałam co robić i sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej. Oczywiście w nocy nie podłączyłam go do ładowarki, więc miał już mało baterii, ale włączyłam jeszcze Facebooka, żeby zobaczyć co się dzieje. Większość postów dotyczyła oczywiście Nowego Roku lub nocy sylwestrowej, ale było też coś co mocno przykuło moją uwagę. A mianowicie artykuł. Kliknęłam w niego i przeniosłam się na stronę jednego z magazynów plotkarskich. 

"PRZYŁAPANI NA GORĄCYCH CZUŁOŚCIACH!
Zarząd Borussii Dortmund jak co roku urządził dla swoich piłkarzy i ich partnerek bal sylwestrowy. Bawił się na nim między innymi Mario Gotze (23 l.) ze swoją narzeczoną Alex Reus (22 l.). Para pojawiła się na Signal Iduna Park punktualnie o godzinie 20, ale jak donosi nasz informator przed 23 opuścili stadion, nie szczędząc sobie przy tym czułości. Najwidoczniej postanowili spędzić ostatnie minuty starego roku we własnym towarzystwie, nie przejmując się tym, że są
fotografowani." 

Pod artykułem, który był żenujący i napisany chyba na siłę zostały dołączone nasze zdjęcia spod stadionu. Na wielu z nich się całujemy, a może nawet obściskujemy. Cóż. Naprawdę nie przejmowaliśmy się tym, że byliśmy fotografowani. Jedno zdjęcie urzekło mnie bardzo i, aż uśmiechnęłam się na jego widok. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się szeroko. W tamtym momencie byliśmy tylko my. Nie mogłam się powstrzymać i zapisałam zdjęcie. 
-Co porabiasz? - usłyszałam swój ulubiony dźwięk, czyli głos mojego ukochanego, a materac ugiął się pod jego ciężarem
-Zrobili nam wczoraj zdjęcia pod stadionem - podałam mu telefon - i koniecznie musieli to opisać
-Mam wrażenie, że pisała to pięciolatka - zachichotał - ale to zdjęcie jest ładne
-Wiem - uśmiechnęłam się - zapisałam je i może kiedyś je wywołam. Co Ty na to?
-Dobry pomysł - podał mi pudełko z jedzeniem - smacznego
-Jestem taka głodna - złapałam się za brzuch - och, oczywiście nawzajem 
-Wiesz, że jaki Sylwester taki Nowy Rok - powiedział, a ja się uśmiechnęłam
-Zmierzasz do tego, żeby powiedzieć mi, że przez cały rok będziemy zarywali nocki? - zachichotałam przełykając obiad
-Nie - pokręcił przecząco głową - zmierzam do tego, żeby Ci powiedzieć, że cały rok będziemy uprawiać sex, aż do wyczerpania 
-Brzmi bardzo obiecująco - przygryzłam dolną wargę, a on posłał mi swoje seksowne spojrzenie  -Skarbie co byś chciała robić przez resztę dnia?
-Cokolwiek - wzruszyłam ramionami - możemy zostać w łóżku i obejrzeć jakiś film albo wziąć spóźnioną kąpiel i wrócić do łóżka. Obojętnie mi 
-Rozumiem, że z domu nie wychodzimy?
-Absolutnie nie - zmarszczyłam brwi - nie mam siły 
-To dobrze - zaśmiał się, a ja spiorunowałam go wzrokiem
-Ten rok będzie dobry - powiedziałam po dłuższej chwili milczenia - tak czuję
-Następny będzie jeszcze lepszy - pocałował mnie w czoło - wreszcie zostaniesz moją żoną
-I oficjalnie będę mamą Mai - uśmiechnęłam się - już się nie mogę doczekać
-Kiedy chcemy lecieć do Francji? W połowie czerwca czy na początku lipca?
-W połowie czerwca - zarządziłam - moglibyśmy najpierw lecieć na dzień czy dwa do Paryża, a potem na Lazurowe Wybrzeże. Muszę się umówić z organizatorką wesela i menadżerem hotelu
-Dwa tygodnie odpoczynku nam wystarczą?
-Yhmm - kiwnęłam głową - ale weźmy we sobą Maję
-Okej - powiedział ostrożnie - zabierzemy ją do Disneylandu. Powinniśmy wziąć też moją mamę, bo Marco i Lena na pewno odpadają
-Twoją mamę? - zdziwiłam się - po co?
-A kto zajmie się Mają, gdy my będziemy zajmowali się ustaleniem szczegółów wesela?
-Racja - przeczesałam palcami włosy - to może Twoja mama doleci do nas na tydzień na Lazurowe Wybrzeże? Chyba nie chcemy jej zabierać Twojemu tacie i braciom 
-Jeszcze to przemyślimy. W Paryżu damy sobie radę, a na Lazurowe Wybrzeże mogą do nas dolecieć we trójkę
-Rodzice i Felix? - dopytałam
-Tak - potwierdził uśmiechając się do mnie
-Możliwe, że Twój brat będzie chciał zabrać ze sobą swoją dziewczynę
-Jakoś to przeżyję - roześmiał się, a ja razem z nim - może okaże się, że jest całkiem ładna

-Burak - uderzyłam go w ramię, a on roześmiał się jeszcze głośniej - kiedyś oberwiesz mocniej za te swoje głupie żarty
Odstawiłam puste pudełko po jedzeniu na podłogę i ułożyłam się na łóżku zarzucając jedną nogę na brzuch piłkarza. 
-Kocham Cię - powtórzyłam gładząc go po policzku - cieszę się, że jesteśmy tu razem
-A gdzie indziej mielibyśmy być? - spojrzał na mnie
-Chodziło mi o to, że mogliśmy do siebie nie wrócić - westchnęłam
-Skarbie nie ma takiej siły, która mogłaby nas rozdzielić na zawsze - przejechał kciukiem po moich ustach - a wiesz dlaczego?
-Powiedz mi - uśmiechnęłam się delikatnie
-Bo Cię kocham - szepnął - i jesteś centrum mojego świata
*****
Rozdział krótki i szczerze bardzo mi się nie podoba, ale nie mam czasu na usuwanie go i pisanie od nowa, więc musi tak zostać. Mam nadzieję, że jakoś go przetrwacie, a ja postaram się, aby kolejny był lepszy. No i obiecałam sobie, że ten rozdział musi się pojawić przed końcem roku, a Wy już wystarczająco się naczekaliście. I bardzo Was za to przepraszam. 

Szczęśliwego Nowego Roku Kochani! Niech 2017 rok będzie o wiele lepszy niż 2016. 
Buziaki!
Do zobaczenia w przyszłym roku ;)

niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział 71.

[Alex]
Po spróbowaniu wszystkich potraw wigilijnych nadszedł czas na prezenty świąteczne. Maja pierwsza rzuciła się na podarunki, ale nie była w stanie wręczyć, każdemu paczek. Felix jako dobry wujek ruszył jej na pomoc i we dwoje rozdawali prezenty. Było ich tak dużo, że nie byliśmy w stanie policzyć.
-W przyszłym roku będziemy musieli kupić większą choinkę - zaśmiała się pani Gotze, po czym spojrzała wymownie na mnie i na Mario - może oprócz bliźniaków, doczekamy się kolejnych pociech
-Chyba nie w przyszłym roku - powiedziałam starając się wymigać
-Obiecałem mojej narzeczonej, że nie zrobię jej dziecka do ślubu - piłkarz rozbawiony położył mi dłoń na kolanie, a ja poczułam, że się rumienię
-Tak - odchrząknęłam patrząc na pięknie zapakowaną paczkę, zapewne przygotowaną przez Lenę - coś takiego było 
-Och - westchnęła pani domu, a wszyscy się roześmiali - rozumiem, to może ...
-Za trzy lata - zaśmiał się Mario - idealnie, co ?
-Skończmy ten temat - poprosiłam - mamy Maję, a na kolejne dziecko na pewno przyjdzie czas 
-Jakbyś teraz zaszła w ciąże to jeszcze do ślubu być schudła - wypalił mój brat, a ja zmroziłam go wzrokiem 
-Zacznijmy rozpakowywać prezenty - zaproponowała moja przyjaciółka - jestem bardzo ciekawa co dostałam
-Ciężarnym się nie odmawia - uśmiechnął się Felix 
-Dokładnie - sięgnęłam po swój kieliszek i wypiłam do końca wino, które się w nim znajdowało
-Olej to - szepnął mi do ucha szatyn - jak będziemy oboje chcieli mieć dziecko to będziemy mieli
-Wiem - posłałam mu wymuszony uśmiech
Każdy z nas powoli rozpakowywał swoje prezenty, a dodatkowo ja pomagałam swojej córeczce. Doskonale zdawałam sobie sprawę, które prezenty są od mojego ukochanego, więc zostawiłam je sobie na deser. Lena zachwycała się podarkami dla jej nienarodzonych jeszcze dzieci, Felix dziękował wszystkim po kolei, że spełnili jego marzenia, a mama Mario nie mogła przestać mówić o wycieczce do Rzymu. Mi również podobały się moje prezenty. Skromna, ale elegancka biżuteria, ulubione perfumy czy przepiękna torebka Celine. Wciąż, jednak nie mogłam przestać myśleć o rozmowie o dziecku. Obiecałam sobie, że przed ślubem nie urodzę dziecka, ale nie mogłam sobie przypomnieć czemu podjęłam taką właśnie decyzje. Co mną kierowało.
-Nie zamierasz otworzyć prezentów ode mnie ? - spytał Gotze
-Zamyśliłam się, przepraszam - westchnęłam - już otwieram
-Zacznij od tego - wręczył mi dość spore pudełko
-Co to jest ? - zachichotałam
-Otwórz - zachęcił mnie
Z ogromną przyjemnością rozerwałam ozdobny papier, zdjęłam pokrywkę, a moim oczom ukazały się najróżniejsze kosmetyki. Wszystkie te, które uwielbiam, bądź które planowałam sobie kupić. 
-Dziękuję - przytuliłam się - miło wiedzieć, że dbasz o moją urodę
-Dbam, o Twoje dobre samopoczucie i spełniam Twoje marzenia - cmoknął mnie w nos - zawsze będę to robił 
-Sam to wszystko kupiłeś ? - spytałam oglądając paletki do makijażu
-Trochę konsultowałem się z Leną - przyznał
-Ale niewiele - powiedziała blondynka - dał sobie radę
-Dobrze wiedzieć - uśmiechnęłam się - jeszcze raz dziękuję 
-To teraz to - podał mi kopertę
-Czy to bilety na wycieczkę marzeń ?
-Nie - zaśmiał się 
Wyjęłam ze środka zdjęcia, na których widniał pusty teren, jakiś dokument od notariusza, którego nie chciało mi się czytać i wizytówkę architekta. Zmarszczyłam brwi patrząc na piłkarza, myślałam, że coś wyczytam z jego oczu, ale niestety mi się nie udało.
-O co z tym chodzi ? - spytałam w końcu 
-Na zdjęciu, na które patrzysz jest działka pod budowę naszego domu - powiedział uśmiechnięty
-Działka ? - powtórzyłam
-Tak - przytaknął
-Na nasz dom ?
-Yhmm - pokiwał twierdząco głową
-AAAAA!!! - rzuciłam się na niego piszcząc jak wariatka - dziękuję! dziękuję! dziękuję!
-Cała przyjemność po mojej stronie - zaśmiał się wesoło
-Nie wierzę, że kupiłeś nam działkę
-Kupiłem, ale razem zaplanujemy nasz dom - spojrzał mi w oczy - będzie od początku do końca nasz
-Tak - potwierdziłam - będzie nasz
-A teraz jeszcze jeden prezent ...
-Nie, poczekaj - przerwałam mu - ja też coś jeszcze dla Ciebie mam
W tym roku zaszalałam z prezentami dla mojego ukochanego. Chciałam, żeby każdy upominek coś znaczył albo przypominał mu o mnie i o Mai. O jego rodzinie. Kupiłam skórzaną kurtkę identyczną jak moja, tylko w męskiej wersji, zegarek ze specjalnym grawerem, czyli linią "mojego głosu'", gdy mówię "kocham Cię", case na telefon ze zdjęciem moim i naszej córki oraz wielką, dosłownie wielką niespodziankę związaną z jego ulubioną rzeczą. No ... jedną z ulubionych.
-Mój prezent dla Ciebie jest w garażu - powiedzieliśmy równocześnie
-No ładnie - skomentował Felix
Udaliśmy się wspólnie do garażu państwa Gotze. Mario zasłonił mi oczy dłońmi, a gdy wreszcie je zabrał to moim oczom ukazał się ... samochód. Duży, biały, piękny Mercedes. A na jego masce umieszczona była szaro-srebrna kokarda.
-Samochód ? - spytałam uśmiechnięta
-Jest bezpieczny i ma mnóstwo nowych, fajnych dodatków - wzruszył ramionami - ale zawsze mogę go zwrócić, jeśli ...
-Jest piękny - przerwałam mu pocałunkiem - bardzo dziękuję
-Tak ? - spytał, żeby się upewnić, a ja pokiwałam twierdząco głową 
-Zdecydowanie - odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam wgłąb garażu - a teraz czas na Twój prezent 
-Już się nie mogę doczekać
-Oto pana tron, panie Jon Snow - powiedziałam odkrywając replikę tronu z serialu "Gra o Tron"
-Cholera - powiedział zaskoczony - robisz sobie jaja
-Nigdy w życiu - uśmiechnęłam się - podoba Ci się ?
-Jasne! Jest niesamowity - podszedł bliżej - mogę na nim usiąść ?
-Usiąść, leżeć, stać - machnęłam ręką - rób co chcesz
Mężczyzna rozsiadł się na tronie, po czym przyciągnął mnie do siebie, posadził mnie sobie na kolanach i pocałował namiętnie. 
-Dziękuję - wyszeptał - jest wspaniały
-Ale nie będzie stał w salonie - pogroziłam mu palcem - ani w sypialni
-W garażu - pogładził mnie po policzku - dobrze ? 
-Wspaniale - spojrzałam mu w oczy - podoba mi się ten samochód 
-A rejestracja ? - spytał z nadzieją w głosie, a ja zachichotałam
-Też - kiwnęłam głową - chociaż, jeszcze nie mam inicjałów AG
-Zaraz będziesz miała - przewrócił oczami - przynajmniej wszyscy będą wiedzieli, że jesteś moja
-I tak wszyscy już to widzą 
-W takim razie się upewnią - pocałował mnie po raz kolejny - wracamy do reszty ?
-Yhmm - kiwnęłam głową - dobry pomysł 
W świetnych nastrojach opuściliśmy garaż i wróciliśmy do wszystkich. Marco i Felix siedzieli na podłodze z Mają składając jej kuchenkę do zabawy, a reszta dyskutowała o czymś żywo przy stole. 
-I jak się udały prezenty ?
-Strzał w dziesiątkę - powiedziałam
-Rzekłbym, że nawet w setkę - westchnął piłkarz 
-Może pośpiewamy kolędy ? - zaproponowała moja przyszła teściowa i zwróciła się do męża -kochanie zagrasz na pianinie ?
-Oczywiście - uśmiechnął się 
Usiadłam na kanapie biorąc córkę na ręce, obok mnie spoczęła Lena, a reszta umościła się dookoła pianina, na którym grał pan Gotze. Wspólnie śpiewaliśmy kolędy nie przejmując się, tym że ktoś fałszował albo czasem mylił słowa. Kilka razu udało mi się przyłapać mojego narzeczonego na tym, że na mnie zerkał i posyłałam mu wtedy swój najpiękniejszy uśmiech.
~Later~

Weszłam do sypialni, zamknęłam cicho drzwi i rzuciłam sweter na fotel. Wślizgnęłam się do łóżka, położyłam się między nogami narzeczonego i sięgnęłam po swój telefon. 
-Nie wiedziałam, że wstawiłeś nasze zdjęcie - powiedziałam przeglądając Instagrama
-Muszę się chwalić moją wspaniałą rodziną - pocałował mnie w czoło
-Dobra odpowiedź - zachichotałam
-Udało Ci się nakarmić małą bez problemu ?
-Tak - pokiwałam twierdząco głową - jadła z zamkniętymi oczami, a gdy skończyła to tylko przekręciła się na bok i spała dalej
-To dobrze, dzisiejszy dzień całkowicie ją wykończył
-Masz racje - odłożyłam telefon na bok - ale nas też wykończył, co ?
-Zdecydowanie - westchnął
-Święta, Święta i po Świętach
-Jeszcze nie po - wplótł palce w moje włosy
-Już prawie po - spojrzałam na niego przelotnie - ani się obejrzysz, a będzie Sylwester
-Spędzimy go w łóżku - powiedział zadowolony - i popracujemy nad naszym dzidziusiem 
-Wydawało mi się, że będziemy mieć dziecko, wtedy kiedy oboje będziemy tego chcieli 
-A nie chcesz mieć ze mną dziecka ?
-Nie uważam, żeby teraz był na to odpowiedni moment - podniosłam się do pozycji siedzącej
-Bo nie mamy ślubu ?
-Bo Maja jest jeszcze mała, bo jesteśmy zabiegani, bo ...
-Alex to nie są argumenty
-Nie, bo nie - warknęłam - to mój argument 
-Przepraszam, nie chcę się kłócić - westchnął
-Mieliśmy umowę i nie wiem czy to dobrze, jeśli ulegniemy presji bliskich 
-Nie ulegamy presji - zaprzeczył
-Tak to wygląda - upierałam się - nie rozmawialiśmy o kolejnym dziecku, aż do teraz
-Wiem
-No właśnie
-A nie myślałaś o tym ? O tym, żeby mieć ze mną dziecko teraz ? - spytał z nadzieją
-Nie - westchnęłam patrząc mu w oczy - przykro mi 
-Okej, w porządku. Po ślubie
-Ty chcesz mieć dziecko teraz ? - spytałam zrezygnowana
-Może powinniśmy spróbować, może to jest odpowiedni czas
-A jeśli nie damy ze wszystkim rady ?
-Zawsze dajemy radę skarbie - przyciągnął mnie do siebie
-Dobrze, ale nie starajmy się o dziecko. Po prostu dajmy mu szanse - poprosiłam - co ma być to będzie
-Kocham Cię - powiedział kolejny raz i pocałował mnie namiętnie
-Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się wplątując palce w jego włosy
-Myślę, że musimy trochę pomóc przeznaczeniu - złapał za krawędź mojej koszulki i pociągnął ją do góry
-Co ma być to będzie - powtórzyłam czując jego czułe pocałunki na szyi
-Yhmm - wymruczał, a ja zachichotałam 
-Jesteś niereformowalny - pokręciłam z niedowierzaniem głową odsuwając się od niego nieznacznie
-Jestem - potwierdził - i nie wydaje mi się, żeby Ci to przeszkadzało 
-Nie przeszkadza mi - zaśmiałam się, kiedy rzucił swój t-shirt za siebie

[Lena]
-Uważam, że przegiąłeś Marco - powiedziałam, gdy wracaliśmy już do domu
-Z czym ? - zerknął na mnie przelotnie
-Z tym co powiedziałeś swojej siostrze. Doskonale wiesz, że tu nie chodzi o to, czy Alex przytyje w ciąży i schudnie do ślubu, czy nie
-Chciałem trochę rozluźnić atmosferę - zaśmiał się - robiło się ciężko
-To prawda - skrzywiłam się - ale Alex na pewno poczuła się urażona
-Jeśli chcesz to mogę z nią porozmawiać, ale nie uważam, żeby była zła - powiedział dotykając dłonią mojego ogromnego już brzucha
-Nie, ja z nią porozmawiam - westchnęłam - boję się, że trochę jest przerażona tymi naciskami
-To nic złego, że mama Mario chce mieć dużo wnuków
-Wiem, ale mogła to zasugerować nieco delikatniej - uśmiechnęłam się - a po za tym już mi zapowiedziała, że bliźniaki będą jej kolejnymi wnukami
-Mama Mario było dla mnie zawsze jak druga mama - powiedział smutno - fajnie, że chcę nam pomóc z dziećmi
-Babci nigdy za wiele - zachichotałam, a on się uśmiechnął
 
-Masz racje 
Dojechaliśmy do domu, mój narzeczony zaparkował samochód w garażu i zadeklarował, że wniesie wszystkie prezenty, więc ja tylko wzięłam swoją torbę i weszłam do domu. Powiesiłam kurtkę do szafy, zdjęłam buty, po czym skierowałam swoje kroki na górę, aby się przebrać. Miałam już dość sukienki. Założyłam krótkie spodenki, bluzkę z długim rękawem i grube skarpetki, włosy związałam w koka i zmyłam makijaż. Domowe wydanie to najlepsze wydanie. Zadowolona zeszłam na dół i usiadłam po turecku na kanapie, podczas gdy piłkarz wnosił ostatnie pakunki do domu. Było tego całkiem sporo, ale dał sobie sam radę. Mój bohater.
-Chcesz herbatę skarbie ? - zapytał całując mnie w czoło
-Poproszę - uśmiechnęłam się słodko - ale jakąś owocową
-Oczywiście - puścił mi oczko - a coś do jedzenia ?
-Nie dzięki! - zawołałam za nim - jestem najedzona za wszystkie czasy 
-Jasne - zaśmiał się wesoło, a ja przewróciłam oczami
-Śmianie się z ciężarnej narzeczonej, wcale nie jest fajnie - mruknęłam, gdy podał mi kubek z gorącym napojem - dziękuję
-Nie śmiałem się z Ciebie - zaprzeczył, ale wiedziałam, że ściemnia
-Tak ? - uniosłam pytająco brwi - to z czego się śmiałeś ?
-Z herbaty - powiedział rozbawiony, a ja rzuciłam w niego poduszką
-Dupek! 
-Tylko bez takich - zaśmiał siadając obok mnie - na co masz ochotę ? Jakiś film czy serial czy idziemy spać ?
-Za wcześnie, żeby iść spać - zerknęłam na zegarek, który pokazywał dopiero w pół do dziesiątej, wyszliśmy z wigilii jako pierwszy - możemy obejrzeć jakiś świąteczny film 
-Kevin sam w domu ?
-Nie! To takie przereklamowane - westchnęłam - może Love Actually ?
-Nudna, przereklamowana komedia romantyczna - spojrzał na mnie z niedowierzaniem - za co chcesz mnie tak ukarać ?
-Za śmianie się ze mnie - pokazałam mu język i uruchomiłam film - idealnie
-Taaak - wymruczał przyciągając mnie do siebie - idealnie
Sam początek oglądaliśmy w spokoju, ale potem blondyn zaczął marudzić i co chwila musiałam go dźgać łokciem w brzuch, żeby się uspokoił. Oczywiście jego to wszystko bawiło, czym bardzo mnie irytował, ale powinnam być już chyba przyzwyczajona do tego.
-Jesteś gorszy niż dziecko - szepnęłam, nie chcąc przerywać oglądania
-Pomyśl sobie, że niedługo będziesz miała jeszcze dwoje takich nieznośnych stworzeń - powiedział cicho
-Zapomnij - posłałam mu mordercze spojrzenie - to będą aniołki. Po mamusi 
-Raczej nie - wybuchł głośnym śmiechem, więc uderzyłam go w ramię
-Jesteś okropny - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, ale moje oczy musiały wskazywać, że jestem rozbawiona, bo nic sobie z tego nie zrobił
-Wiem wiem - cmoknął mnie w czoło  
Film powoli się kończył i wszystko się układało, ale ja najbardziej lubiłam jak Mark
przychodził do Juliet z planszami i przekazywał jej w ten sposób swoje uczucia. Z jednej strony to było bardzo nie w porządku w stosunku do jego najlepszego przyjaciela, ale z drugiej strony ... miłość nie wybiera. 

-To jest takie słodkie! - powiedziała, gdy nadeszła moja ulubiona scena
-A co jest w tym takiego słodkiego ? - bąknął Marco 
-To jak to wszystko przemyślał, to, że powiedział jej o swoich uczuciach i to, że go pocałowała - wyliczałam
-A potem i tak wróciła do swojego męża i jego najlepszego przyjaciela 
-Nie chciała go zranić - broniłam jej
-Więc zraniła tego drugiego - przewrócił oczami - Wy kobiety i ta Wasza logika
-A co niby Twoim zdaniem miała zrobić ?
-Zamknąć mu drzwi przed nosem - powiedział pewnie - wtedy nie dowiedziała by się o tym, o czym się dowiedziała i by go nie pocałowała. A on nie miałby fałszywych nadziei 
-I tak nie miał nadziei - mruknęłam 
-Jasne, po tym pocałunku na pewno od razu myślał, że rzuci dla niego męża
-W ogóle się nie znasz - jęknęłam, kładąc sobie dłoń na brzuchu - dzieci się ze mną zgadzają. Kopią jak szalone
-Które dokładnie się z Tobą zgadza ? - spytał kładąc swoją dłoń tuż obok mojej
-Oboje - zachichotałam - wybacz, ale ich nie odróżniam. Wiem, że większość matek odróżnia swoje dzieci, jeśli jest w ciąży mnogiej, ale ja nie 
-Potem im jaką byłaś wyrodną matką - zażartował, a ja dźgnęłam go po raz kolejny
-Żebym ja im czegoś o Tobie nie powiedziała - pogroziłam mu palcem, a on sięgnął po niego i mnie ugryzł - Marco!
-Nie mogłem się powstrzymać - zaśmiał się, wyłączając telewizor, bo pojawiły się napisy końcowe - to na co ma teraz ochotę moja kobieta ?
-Idziemy do łóżka - ziewnęłam - teraz już nie jest za późno 
-Tak myślałem - odparł wstając i pomógł mi się podnieść z kanapy 
-Nie mam na nic siły - mruknęłam, idąc po schodach na górę 
-W takim razie śmigaj do łóżka - klepnął mnie w pupę - a ja idę pod prysznic
-Poczekam na Ciebie - posłałam mu uśmiech
Przebrałam się w piżamę, zdjęłam narzutę z łóżka i wślizgnęłam się pod kołdrę. Ustawiłam budzik w telefonie, ale na w miarę rozsądną godzinę i podłączyłam go do ładowarki. Słyszałam dobiegający z łazienki szum wody, który ustał po kilku minutach, ale zastąpił go dźwięk suszarki. Udało mi się wychwycić dźwięk dzwoniącego telefonu Marco, ale kompletnie nie miałam pomysłu kto to może dzwonić o tej porze. W końcu było już po jedenastej w nocy.
Chwilę później Marco wyszedł z łazienki w samych bokserkach, rozmawiając przez telefon, a ja poczułam znajome motyle w brzuchu. Ten widok chyba nigdy mi się nie znudzi.
-Jeszcze raz dzięki, że dzwonisz - powiedział do telefonu - pewnie rano bym go szukał 
-...
-Oczywiście - zaśmiał się - tak czy siak się jutro widzimy, więc go zgarnę
-...
-Do zobaczenia - rozłączył się i usiadł na łóżku
-Kto dzwonił ? - spytałam przyglądając mu się
-Felix - odłożył telefon na szafkę nocną - zostawiłem portfel w przedpokoju
-Wyciągałeś go w ogóle ? - zmarszczyłam brwi
-Tak, musiałem oddać Mario kasę - położył się obok i objął mnie mocno - jutro go odbiorę
-Pewnie - sięgnęłam, żeby zgasić lampkę 
-Dobranoc skarbie - cmoknął mnie w głowę 
-Dobranoc - wymruczałam 
*****
Kochani! Wiem, że trochę się naczekaliście na ten rozdział i bardzo Was przepraszam, ale wcześniej nie byłam w stanie go napisać. Pisanie to tylko i wyłącznie moje hobby, więc proszę ... postarajcie się zrozumieć, że czasem po prostu muszę odstawić je na bok. Mam teraz całe mnóstwo obowiązków, w dodatku zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i jestem zabiegana jak nigdy. Staram się pisać w wolnej chwili, ale też chcę mieć trochę czasu dla siebie i dla swoich bliskich. Wbrew pozorom ... mam życie towarzyskie, jak pewnie większość z Was :D i liczę na to, że mnie zrozumiecie. Nie olewam swoich blogów dla zabawy, jeśli już je "olewam" to dlatego, że mam do tego konkretny powód. I spokojnie ... na razie nie ma mowy o jakimkolwiek zawieszaniu blogów. Długo bym nie wytrzymała bez swoich blogów ;)
Buziaki

niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział 70.

[Alex]
Obudziłam się, gdy na zewnątrz było już widno i pierwszą moją myślą, było to, że dzisiaj jest Wigilia. Jak ten czas szybko leci, jeszcze niedawno zaczynał się nowy rok, a teraz już się kończy. Rok temu Wigilia zmieniła się w jeden z piękniejszych dni w moim życiu, to właśnie rok temu
zaręczyliśmy się z Mario. Zgodziłam się zostać jego żoną i już nie mogę się doczekać, aż to się stanie. Jednak zanim staniemy na ślubnym kobiercu to przed nami jeszcze trochę czasu. I jeszcze jedne Święta. Wydawało mi się, że zostałam kopnięta, ale to nie mógł być mój narzeczony. Obróciłam się w jego stronę i wtedy powitał mnie jeden z najpiękniejszych, porannych widoków. Maja spała na naszych łóżku w objęciach swojego taty pochrapując słodziutko, jak to małe dziecko. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na ich widok. Moje skarby. Cmoknęłam oboje w policzki, po czym ostrożnie, żeby ich nie obudzić stałam z łóżka i założyłam gruby kardigan. Zeszłam na dół, zabrałam z garażu wszystkie prezenty i umieściłam je pod choinką. Bardzo ładnie się tam prezentowały. Jestem ciekawa, kto pomagał piłkarzowi pakować podarunki, bo on aż takich zdolności nie ma. Po ułożeniu prezentów pod drzewkiem posprzątałam w salonie wszystkie zabawki Mai, włożyłam je do pudełka, a pudełko postawiłam przy kanapie. Wczoraj do późnej, nocnej godziny sprzątałam cały dom, odkurzałam, ścierałam kurze, ale już nie miałam siły zbierać wszystkich rozwalonych po salonie zabawek. Ostatnio są naprawdę wszędzie, w każdym pomieszczeniu w domu. Co je zbierzemy to dziewczynka znowu je rozkłada. I tak w kółko. Dla niej to na pewno wspaniała zabawa, a dla nas udręka. Szczególnie, gdy zdarzy nam się usiąść na jej klockach albo nadepnąć na grającego misia. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że fakt, iż obudziłam się pierwsza nie sprawi, że Maja czy Mario będą spali jeszcze długie godziny. Postanowiłam więc, zabrać się za zrobienie śniadania dla naszej trójki. Dla Mai przygotowałam malinową kaszkę, a dla siebie i swojego narzeczonego jajka ma miękko. Zdążyłam zrobić herbatę, gdy usłyszałam kroki na schodach.
-Zwabiły nas tu zapachy - szatyn pocałował mnie w szyje
-Głodomory - zachichotałam
-Co tak wcześnie wstałaś ?
-Musiałaś posprzątać jeszcze zabawki Mai z salonu - wzruszyłam ramionami - i położyłam prezenty pod choinką
-W takim razie muszę Cię zmartwić - westchnął upijając łyk herbaty - Maja poszła się bawić do salonu
-Fantastycznie - mruknęłam - Ty będziesz to zbierał
-Oczywiście - zaśmiał się - moja mama podobno z Tobą rozmawiała o tym, żebyśmy byli wcześniej, tak ?
-Tak, dzwoniła do mnie - potwierdziłam siadając przy stole - prosiła, żebyśmy byli około 15:30, bo po piątej to zdecydowanie za późno
-Niech będzie - uśmiechnął się do mnie - ale Maja się nie wyśpi
-Myślałam, o tym, ale w sumie jeśli ją zmęczysz to padnie szybciej i obudzi się akurat jak pojedziemy do Twoich rodziców
-Chcesz, żebym ją zabrał na spacer ?
-Niekoniecznie, jest strasznie zimno - skrzywiłam się - nie chcę, żeby się przeziębiła
-W porządku, w takim razie coś wymyślę - dopił herbatę i odniósł brudne naczynia do zmywarki - masz coś jeszcze do zrobienia dziś ?
-Zupełnie nic - zapakowałam swoje naczynia do zmywarki i wzięłam miseczkę Mai do ręki - wszystko już ogarnięte i zrobione
-Czy to znaczy, że jesteś cała moja ? - przyciągnął mnie do siebie
-Zawsze jestem cała Twoja - zachichotałam odsuwając się od niego - Twoja córka na pewno jest głodna, musisz pozwolić mi do niej iść
-Ależ proszę - machnął ręką - potem i tak Cię dorwę
-To brzmi jak obietnica - puściłam mu oczko
Wkroczyłam do salonu starając się nie wpaść w depresje na widok rozrzuconych zabawek. Moja córka w najlepsze siedziała przy choince i przyglądała się zapakowanym prezentom.

Uśmiechnęłam się na jej widok, a gdy tylko ona mnie zauważyła to odwzajemniła mój uśmiech.
-Dzień dobry kochanie
-Mama!
-Zrobiłam kaszkę, jesteś głodna ? - usiadłam na podłodze kilka kroków od niej
-Tak - podreptała to mnie obejmując mnie za szyje, więc nagrodziłam ją soczystym buziakiem w policzek
Poczekałam chwilę, aż dziewczynka usadowi się razem ze swoim misiem na moich kolanach, po czym zaczęłam ją karmić. Grzecznie zjadała, każdą kolejną porcję, a od czasu do czasu wskazywała na pluszaka, chcąc, abym jego też karmiła.
-Myślisz, że mu smakuje ? - szepnęłam jej do ucha, a ona energicznie pokiwała główką
-Ja nie zostałem tak nakarmiony - westchnął Gotze
-Boli Cię to ? - uśmiechnęłam się ironicznie
-Odrobinkę - włączył telewizor, akurat na pogodzie - no i będzie więcej śniegu
-Jeszcze więcej ? Chyba nas zasypie - jęknęłam, a on się roześmiał 

-Skarbie jestem pewien, że do tego nie dojdzie, a po za tym podobno lubisz taką białą zimę
-Oczywiście, że lubię. Nie chcę po prostu, żeby śnieg sięgał mi do kolan
-W razie czego będę Cię nosił na rękach - pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło
-Zdecydowanie mi się to podoba - posłałam mu uśmiech
-Doskonale, o tym wiem skarbie 
Skończyłam karmić naszą córkę, odstawiłam naczynia na stolik do kawy i pozwoliłam jej się schować do różowego tipi, w którym miała trochę swoich zabawek i całe mnóstwo poduszek, żeby było jej wygodniej. Sama usiadłam na kanapie wtulając się w narzeczonego.
-Powinniśmy być konsekwentni i nie dawać jej prezentów świątecznych przed Świętami - stwierdził Mario
-To nie był prezent świąteczny, kupiłam to już dawno - westchnęłam - jeszcze przed naszą kłótnią
-Wiem - założył mi kosmyk włosów za ucho
-A po za tym ona go uwielbia od samego początku, jeszcze chwila, a będzie chciała tam spać
-Nawet jeśli, to dzięki Tobie ma tam bardzo wygodny kącik - cmoknął mnie w czoło
-Sama bym się tam położyła - oparłam głowę, o jego ramię - wszystko, dlatego że jest takie duży, wygodne i przyjemne
-Oprócz leżenia, moglibyśmy też robić tam inne rzeczy - wyszeptał mi do ucha swoim seksownym głosem
-Pozostawię to bez komentarza - zaśmiałam się
-Nie ma tak - ugryzł mnie lekko w ramię - musisz mi powiedzieć, co o tym myślisz
-Co o tym myślę ? - spojrzałam na niego udając zamyślenie - uważam, że jesteś zboczony, niewyżyty i masz szalone pomysły
-Ale ? - wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Ale, jednak wiele z nich mi się podoba - spojrzałam na niego przelotnie - ten również panie Gotze. Musi pan, jednak pamiętać, o tym że w tym tipi bawi się pana córka
-Spokojnie panno Reus, pamiętam o wszystkim
-Wiesz, że jeśli to zrobimy, a Maja się kiedyś o tym dowie to nas zabije - zachichotałam - to bardzo nieodpowiedzialne z naszej strony 
-Sugerujesz, że jesteśmy kiepskimi rodzicami ? - zażartował 
-Dla niektórych tak to może wyglądać
-Dobrze, że tylko dla niektórych - objął mnie mocniej

-Czy mogę tak jeszcze poleżeć w Twoich ramionach, czy powinniśmy się już zbierać ? - spytałam ochrypniętym głosem
-Zawsze możesz leżeć w moich ramionach - splótł razem nasze dłonie - a teraz mamy jeszcze trochę czasu na leniuchowanie
-Fantastycznie - zamknęłam na chwilę oczy - wręcz cudowanie
-Skarbie, jeśli chcesz się zdrzemnąć to się nie krępuj - okrył mnie kocem - przyda Ci się
-Yhmm - zmieniłam pozycje i teraz leżałam na boku z głową na kolanach piłkarza 
-Chcesz, żebym obudził Cię za godzinkę ? - wplótł palce, w moje włosy
-Nie - pokręciłam przecząco głową - żadnych drzemek, bo potem nie będę mogła się pozbierać
-W porządku - pocałował mnie w skroń - to co robimy ?
-Lenimy się, bo to będzie długi wieczór
-Ale nie idziemy chyba na pasterkę, co ?
-Nie, nie będziemy mieli z kim zostawić Mai - ziewnęłam - a nie chcę jej ciągnąć ze sobą 
-Obudzi się i będzie marudzić, to nie jest dobry pomysł
-No właśnie - poparłam go - chcesz nocować u rodziców ?
-Mama będzie nalegała, ale nie mamy daleko do domu. Jutro możemy jechać do nich, w każdej chwili 
-Okej, to trzeba tylko wziąć jakieś duperele dla małej, a nas nie będę musiała pakować
-Cieszysz się, że dzisiaj jest Wigilia ?
-Trochę tak, ale wciąż nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko leci - spojrzałam na niego - żałuję, że straciliśmy wspólny czas
-Mamy przed sobą całe życie, więc czym wobec tego jest taka chwila rozłąki ? - pogładził mnie po policzku
-Teraz drobnostką - wzruszyłam ramionami - ale nie wtedy
-To prawda, nie wtedy - westchnął patrząc na mnie - jesteś taka piękna
-Nie prawda, wyglądam okropnie
-Bardzo się mylisz - pochylił się składając na moich ustach czuły pocałunek 
-A jak zamierzasz mi to udowodnić ?
-Już ja mam swoje sposoby
Temat został ucięty, a rozmowa przerwana. Leżeliśmy na kanapie milcząc, a do naszych uszu docierały tylko dźwięki z głośników telewizora i zabawy naszej córki. Wciąż nie wyszłam z tipi, ale nie miałam się czym martwić. 
-Chyba bym chciała, żebyśmy zrobili sobie wycieczkę do Francji - powiedziałam nagle
-Mówisz, o Lazurowym Wybrzeżu ?
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową - powinniśmy się zastanowić, jak zamierzamy rozlokować gości weselnych
-W naszym hotelu nie da rady ?
-Jest za mało pokoi, ale w okolicy jest jeszcze trochę dobrych hoteli
-To może w naszych ulokujemy najbliższą rodzinę i przyjaciół, a resztę rozrzucimy po okolicy
-Myślałam o tym - uśmiechnęłam się - dlatego powinniśmy jechać i wszystko samo obejrzeć
-Ale nie damy zarezerwować nic, bez listy gości
-Mamy listę gości - zaprotestowałam - ale nie damy rady zarezerwować tylu pokoi trzy miesiące przed ślubem
-Wiem, masz racje - zamilkł na chwilę - a jakbyśmy wynajęli cały czas hotel i tam umieścili większość, a dodatkowe pokoje zarezerwujemy dopiero na początku przyszłego roku
-Myślisz, że będą jeszcze miejsca ?- spytałam niepewnie
-Powinny być - posłał mi uśmiech - na ile gości planujemy wesele ?
-Mniej niż 200 - westchnęłam - ale na pewno ktoś się jeszcze wykruszy
-Okej
-I musimy zacząć szukać biletów lotniczych - powiedziałam - jednak będzie mnóstwo ludzi i ...
-Polecą prywatnym samolotem - przerwał mi - ściągniemy ich tutaj i stąd wszyscy polecą
-A my ?
-A my polecimy drugim samolotem - pocałował mnie - razem z Mają, naszymi świadkami i rodzicami 
-Marco i Lena ? - spytałam
-Tak - potwierdził - skoro do siebie wrócili to mogą być naszymi świadkami bez problemu, nie ?
-Jasne, tylko żeby już się więcej nie kłócili 
-Na pewno nie - powiedział uspokajająco
 -Patrz, nasza księżniczka postanowiła opuścić swój pałac - wskazałam głową na dziewczynkę, która wyszła z tipi na czworaka 
-Tatoooo - przydreptała do nas i wspięła się na kolana Mario
-Słucham kochanie ? - pocałował ją w czoło
-Na lącki - wtuliła się w niego
-Jesteś na rączkach - uniósł ją lekko
-Nie nie nie - pokręciła przecząco głową
-Ona chcę, żebyś ją teraz ponosił - zachichotałam
-Mała terrorystka - przewrócił oczami wstając z kanapy
Patrzyłam wzrokiem pełnym miłości jak szatyn trzyma w ramionach naszą córkę mi kołyszę ją delikatnie. Dziewczynka wtuliła się w niego tak bardzo jakby bała się, że zaraz ją puści. Widziałam, że szatyn coś szepnął jej do ucha, a ona się uśmiechnęła wesoło, ale kompletnie nie miałam pojęcia o co chodzi. 
-W towarzystwie się nie szepcze - powiedziałam uśmiechnięta 
-Oj tam, oj tam - mężczyzna puścił mi oczko - mamy tu swoje drobne sekrety 
-Mam tylko nadzieję, że mnie nie obgadujecie 
-Nigdy w życiu - roześmiał się
-Kłamca - mruknęłam
-Bez przesady - spojrzał na mnie rozbawiony 
Zerknęłam na zegar, który pokazywał, że jest już kwadrans po pierwszej. O matko, ale ten czas szybko leci. Musimy się już zbierać, bo inaczej się spóźnimy.
-Lecę pod prysznic - zakomunikowałam - jak wrócę to ubiorę Maję
-Okej, ale bez paniki - uśmiechnął się - zdążymy
-Jeszcze trzeba spakować prezenty do bagażnika - powiedziałam idąc po schodach na górę
-Wszystkim się zajmę - zawołał za mną
Jak, tylko weszłam do naszej łazienki to rozebrałam się do naga i weszłam do kabiny prysznicowej. Na szczęście woda, którą odkręciłam była ciepła, ale nie za gorąca. Pozwoliłam, aby ciecz spłynęła po moich ciele, po czym sięgnęłam po żel pod prysznic i namydliłam nim ciało. W powietrzu unosił się kokosowy zapach żelu, ale po chwili został zdominowany przez zapach szamponu, którym umyłam dwukrotnie włosy.  Na same końcówki nałożyłam odrobinę odżywki. Kilka minut później stałam przed lustrem owinięta puchatym, białym ręcznikiem. Rozczesałam mokre włosy, wtarłam w nie olejek i zaczęłam je suszyć. Był miękkie, puszyste i idealnie nadawały się do układania, więc lekko je podkręciłam i psiknęłam lakierem do włosów.
-Skarbie zostawiam Ci Maję - piłkarz wszedł do łazienki - siedzi na łóżku i ogląda bajkę
-Okej, jasne - posłałam mu uśmiech - lecisz spakować prezenty do bagażnika ?'
-Tak - kiwnął głową - a potem wezmę prysznic
-Do tego czasu zwolnię Ci łazienkę - powiedziałam kończąc malować rzęsy
-Bez pośpiechu - podszedł do mnie powolnym krokiem i przyciągnął mnie do siebie - możesz tu zostać, ale masz na sobie trochę za dużo rzeczy
-Mam na sobie, tylko ręcznik - przewróciłam oczami 
-Zdecydowanie za dużo - cmoknął mnie w szyje 
-Idź ogarnij te prezenty zboczeńcu - odepchnęłam go 
Skończyłam swój perfekcyjny makijaż, posmarowałam ciało balsamem i zamieniłam ręcznik na czystą bieliznę i szlafrok. Nie chciałam się jeszcze ubierać, tym bardziej, że muszę ubrać Maję i spakować jej rzeczy.
-Chodź słoneczko, pójdziemy się ubrać - wzięłam ją na ręce - założymy jakąś ładną sukienkę, dobrze ?
-Tak - pokiwała twierdząco głową
-Świetnie - pocałowałam ją w nosek, a ona posłała mi swój słodziutki uśmiech
Posadziłam ją na przewijaku w jej pokoju, rozebrałam ją z piżamki i zamiast tego założyłam jej białe rajstopki, białą koszulkę z długim rękawem i różową sukienkę bez rękawów. Na głowę włożyłam jej jeszcze opaskę z kokardą i wyglądała dosłownie jak mała księżniczka. Postawiłam ją na podłodze wśród kolejnego miliona zabawek w tym domu, a sama sięgnęłam po torbę od wózka. Włożyłam do niej wszystkie podstawowe rzeczy takie jak pieluchy, chusteczki, krem do pupy i ubranka na przebranie, a także buciki do chodzenia po domu rodziców Mario i kilka zabawek. Będę musiała wziąć jeszcze trochę rzeczy z kuchni.
-Idziesz ze mną dokończyć bajkę ? - spytałam z uśmiechem - na pewno jeszcze się nie skończył
-Telas - powiedziała idąc do drzwi
-Tak teraz - potwierdziłam - przy okazji się ubiorę, dobrze ?

-Tak 
Otworzyłam przed nią drzwi i pozwoliłam się prowadzić, aż do sypialni. Potem położyłam dziewczynkę na łóżku i zniknęłam w garderobie, tylko na chwilę, aby zabrać rzeczy. Z łazienki dobiegał szum wody, więc Mario zdążył już śmignąć pod prysznic. Bardzo dobrze. Rzuciłam szlafrok na fotel, założyłam cieliste rajstopy i bordową, krótką sukienkę bez ramiączek z lekkimi wycięciami. Do tego dobrałam czarne szpilki, kopertówkę w tym samy kolorze i złotą biżuterię. Żeby nie było mi zimno włożyłam jeszcze czarny żakiet, ale na wszelki wypadek wzięłam też gruby kardigan. Ledwo zdążyłam zapiąć wisiorek na szyi, gdy mój narzeczony opuścił łazienkę i przeszedł do garderoby owinięty ręcznikiem w pasie.
-Masz na sobie trochę za dużo rzeczy - powtórzyłam jego słowa, przygryzając wargę
-Zdaję sobie z tego sprawę - powiedział zadowolony - ale Ty chyba też
-Och, nie wiem o czym mówisz
-Wieczorem chyba oboje będziemy musieli pozbyć się tych ubrań - uśmiechnął się zapinając koszulę
-To prawda - pomogłam mu zawiązać krawat w kolorze mojej sukienki - jedziemy ?
-A możesz jechać sama ? - spytał zaskakując mnie tym bardzo - obiecałem Marco, że jeszcze mu w czymś pomogę
-Mam zabrać Lenę po drodze ? 
-Niekoniecznie - złożył krótki pocałunek na moim policzku - spotkamy się w rodziców niedługo, dobrze ?
-Wolałabym jechać z Tobą - skrzywiłam się 
-A ja bym wolał, żebyś się przeze mnie nie spóźniła - powiedział czułym głosem - zaufaj mi 
-Jak mam Ci zaufać skoro, dopiero teraz mi mówisz, że mam jechać sama ? Cały dzień rozmawialiśmy o Świętach!
-Zapomniałem - powiedział na swoją obronę
-Jasne - westchnęłam - widzę, że kłamiesz Mario, tu wcale nie chodzi o mojego brata, co ? 
-Posłuchaj ...
-Do zobaczenia w domu Twoich rodziców - powiedziałam oschle biorąc córkę na ręce 
Powoli zeszłam ze wszystkimi rzeczami na dół, ubrałam najpierw siebie w wierzchnie ubranie, a zaraz potem dziewczynkę i przeszłam do garażu. Schowałam rzeczy do bagażnika, gdzie były już prezenty i zapięłam Maję w foteliku. Było mi przykro, że Mario tak się zachował, a do tego w ogóle o mnie nie pomyślał. Od wypadku nie prowadziłam samochodu, nie byłam w stanie. A dzisiaj na pewno jest ślisko. Minęła dłuższa chwila zanim odpaliłam samochód piłkarza i wyjechałam z garażu. Starałam się skupić na drodze i myśleniu, o czym przyjemnym, ale w głowie wciąż miałam moment, w którym ten samochód we mnie uderzył i cały ból rozprzestrzeniający się po moim ciele. Spojrzałam w lusterko chcąc dojrzeć swoją córeczkę i zobaczyłam jak słodko śpi. Dla niej. Dla niej dam radę. Kilkadziesiąt minut później zaparkowałam samochód pod domem państwa Gotze oddychając ciężko. Sięgnęłam po swój telefon i ostatniej sił wysłałam sms do mojego przyszłego szwagra.
"Wyjdź przed dom" 
Widziałam, że drzwi wejściowe się otwierając, a Felix pędzi do mnie po śniegu. Gdy znalazł się blisko drzwi od strony kierowcy to odpięłam pasy.
-Gdzie Mario ? - spytał zaskoczony
-Weź Maję - powiedziałam roztrzęsiona - i resztę rzeczy

-Alex, co się stało ?
-Muszę ... muszę odetchnąć - wyjąkałam pędząc do środka 
Nie witając się z nikim, ani nawet nie rozbierając się ruszyłam na górę. Kątem oka ujrzałam, tylko choinkę i pełno prezentów pod nią. Och. A będzie ich jeszcze więcej. Zamknęłam się w sypialni, którą jeszcze niedawno zajmowałam i usiadłam na podłodze podkulając kolana pod brodę. Nie płakałam, nie mogłam, a może po prostu nie chciałam. Tak jakby coś blokowało moje łzy. Ale byłam w szoku, cała przeprażona, a nic się nie stało. Miałam wrażenie, że nie mogę oddychać, ani pomyśleć na spokojnie. Do tego wszystkiego nie byłam w stanie przypomnieć sobie podróży z domu do domu rodziców Mario. Owszem pamiętałam jak wyjeżdżałam z domu i jak parkowałam tutaj, ale cała reszta była jakby za mgłą. 
-Alex! - usłyszałam pukanie do drzwi - skarbie jesteś tam ?
-Tak - powiedziałam cicho czując dziwny ucisk w klatce
-Otwórz proszę - pociągnął za klamkę - słyszysz mnie ?
Nie chciałam słyszeć. Chciałam być sama.
-Alex! - zapukał głośniej - kochanie ?
-Idź stąd - westchnęłam - daj mi chwilę
-Nie ma mowy - warknął szarpiąc klamkę i na zmianę waląc w drzwi
Po chwili magicznym sposobem drzwi się otworzyły, a piłkarz wpadł przez nie jakby się paliło. Nie wiem, czy ktoś mu pomagał, bo tak szybko jak otworzył drzwi tak szybko je zamknął. A jeszcze szybciej padł przede mną na kolana.
-Wszystko w porządku ? - spytał gładząc mój policzek
-Idź stąd - powtórzyłam łapiąc oddech
-Skarbie ja ... 
-Proszę - powiedziałam płaczliwie - nie ... nie mogę oddychać. Pozwól mi ... pozwól mi ... oddychać
-To tylko atak paniki - przytulił mnie - spokojnie, to atak paniki. Zaraz Ci przejdzie
-Ja ...
-Nic nie mów - pocałował mnie w czoło - tylko się uspokój
Więc się uspokoiłam. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie odsunęłam się, jednak od mężczyzny, bo to on dawał mi spokój i poczucie bezpieczeństwa. Mimo wszystko.
-To moja wina - westchnął - znów spieprzyłem, co ?
-Trochę - szepnęłam
-Przepraszam, kompletnie nie pomyślałem - pogładził mnie po plecach - czemu mi nie powiedziałaś ?
-No, bo po co ? - wzruszyłam ramionami
-Alex - pokręcił z niedowierzaniem głową 
-Już nic mi nie jest, teraz jest dobrze
-Boisz się jeździć samochodem
-Tak - przytaknęłam - ale to był pierwszy raz od wypadku
-Dobrze, razem nad tym popracujemy
-Razem - podkreśliłam przytulając się do niego mocniej
-Zawsze - pocałował mnie w czoło - możemy iść już na dół ?
-Są wszyscy ?
-Tak - potwierdził

-To chodźmy - pokiwałam głową - nic mi nie jest
-Bardzo się cieszę - spojrzał mi w oczy - kocham Cię Alex
-Kocham Cię Mario - uśmiechnęłam się
Zeszliśmy na dół, gdzie zdjęłam swój płaszcz i po kolei przywitałam się ze wszystkimi członkami rodziny. Mama Mario zaprosiła nas, żebyśmy usiedli przy stole. A ja zachwycałam się jak pięknie go udekorowała. Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam zdjęcie, które od razu wylądowało na moim Instagramie. Tata mojego narzeczonego poprowadził modlitwę rozpoczynającą, po której rozdał każdemu opłatek. Zaczęliśmy składać sobie nawzajem życzenia dzieląc się opłatkiem i czasem wzruszając się do łez. Uwielbiam świąteczną atmosferę.
*****
Aaaa!! :D 70 rozdział ... kiedy to minęło ? <3 Spokojnie ... to jeszcze nie koniec tego bloga :D może uda mi się dociągnąć do 100 ? ... chciałabym! A Wy ? Macie mnie już dość, czy jeszcze się pomęczycie ? 
Następny wkrótce. 
Buziaki :*

niedziela, 30 października 2016

Rozdział 69.

[Lena]
Dzisiaj od rana pakowałam prezenty. Oczywiście przy pomocy Marco, ale on niestety nie jest w tym najlepszy. Większość podarków, które on przygotował to ja musiałam poprawiać, ale miło było spędzać czas razem. Uwielbiam z nim być. 
-Gotowe - uśmiechnęłam się odkładając ostatnie pudełko pod choinkę
-Należy Ci się coś za ciężką pracę - blondyn pocałował mnie w czoło
-Masz na myśli coś konkretnego ? 
-Oczywiście - zaśmiał się
-Dawaj - ponagliłam go
-Musisz iść ze mną na górę 
-Na górę ? - zmarszczyłam brwi
-Chodź - pomógł mi się podnieść z ziemi i razem ruszyliśmy na piętro
-Boję się co znowu wymyśliłeś - zażartowałam
-Zobaczysz, że Ci się spodoba - uśmiechnął się
Myślałam, że pójdziemy do naszej sypialni, ale wtedy właśnie Reus ruszył do drzwi, za którymi miał być pokój naszych dzieci. Ciągle nie mogę go namówić na remont, więc nie wiem dlaczego nagle postanowił mnie tu zaciągnąć.
-Panie przodem - wyszeptał mi do ucha otwierając przede mną drzwi
Weszłam do środka, a moich oczom ukazał się w pełni urządzony pokoik dla naszych bliźniaków. W dwóch kolorach, dla chłopca i dziewczynki.
-Kiedy ? - spytałam wzruszona
-Już jakiś czas temu - wzruszył ramionami
-Ale czemu nic nie mówiłeś ? Byłam pewna, że jeszcze nie zacząłeś i ...
-Chciałem Ci zrobić niespodziankę
-Zrobiłeś - przytuliłam go - jest cudownie, dziękuję!
-Przyznam, że Mario trochę mi pomagał
-Alex wiedziała ?
-Nie - pokręcił przecząco głową - od razu by Ci wygadała
-Bez przesady - zachichotałam
Podeszłam do jednego z łóżeczek i poprawiłam idealnie ułożoną w nim pościel. Było pięknie, jeszcze lepiej niż sobie wymarzyłam. Szuflady przy przewijaku wypełnione były pieluchami, mokrymi chusteczkami, zasypkami i wszystkim co było potrzebne. W komodzie szuflady wypełnione do połowy był ubrania różowe, a do połowy niebieskie. Wciąż wzruszona usiadłam na białym, wygodnym fotelu i rozejrzałam się dookoła. To chyba moje nowe, ulubione pomieszczenie w tym domu.
-Jeżeli chcesz coś zmienić to mów śmiało
-Nic nie trzeba zmieniać - posłałam mu uśmiech - bardzo się postarałeś
-Wszystko dla Ciebie 
-Moglibyśmy pojechać po Świętach na zakupy i kupić jeszcze trochę rzeczy - spojrzałam na szafę, która stała pusta - brakuje nam jeszcze wielu rzeczy
-Wiem, ale nie chciałem kupować wszystkiego za Twoimi plecami
-To dobrze 
Podczas, gdy ja wciąż rozglądałam się po pomieszczeniu i zachwycałam się, każdym dostrzeżonym szczegółom to Marco podszedł do jednego z łóżeczek i wyciągnął spod poduszki niebieskie pudełeczko, a z niego czarne. Przez głowę przebiegły mi różne myśli, ale nic nie powiedziałam. Po chwili jednak piłkarz podszedł do mnie, uklęknął na jedno kolano, a ja zaskoczona zakryłam usta dłonią. Moje oczy momentalnie wypełniły się łzami i powoli zaczęły spływać po policzkach.

-Chciałbym, żebyś została moją żoną Lena - uśmiechnął się otwierając pudełeczko - chciałbym, żebyś już zawsze była moja. Chciałbym, każdego dnia udowadniać Ci jak bardzo Cię kocham i zawsze o Ciebie walczyć i Cię wspierać. Zgodzisz się wyjść za mnie za mąż ?
Na początku kiwnęłam, tylko głową, ale po kilkunastu sekundach opanowałam szloch i spojrzałam na niego wzrokiem pełnym miłości.
-Zgodzę się - posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech
-Tak ?
-Tak - zaśmiałam się wesoło, gdy wręczył mi pierścionek
-Wybrałem Twój rozmiar, ale zawsze można go zmniejszyć albo powiększyć - pocałował mnie - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - pogładziłam go po policzku - na pewno jaki urodzę i nie będę mieć już tak spuchniętych palców to będzie idealny, dziękuję
-Podoba Ci się ? - spytał niepewnie
-Nie mogłabym sobie wymarzyć piękniejszego - przytuliłam go mocno - jest wspaniały, Ty jesteś wspaniały
-Wszystko dzięki Tobie - cmoknął mnie w skroń
-Teraz nie ma już odwrotu Reus - pogroziłam mu palcem - nigdy
-Choćbyś chciała się mnie pozbyć to ja nigdzie się nie wybieram - dotknął mojego pokaźnego brzucha - jesteście na mnie skazani
-Może wybierzemy imiona ? - zaproponowałam
-Wybierzmy chociaż literkę - zaśmiał się
-Proponuję losowanie - powiedziała
-Chcesz losować jak mają mieć na imię nasze dzieci ?
-Nie kochanie, imiona wybierzemy sami, ale coś musi nam pomóc wybrać literkę. Inaczej nigdy się nie dogadamy
-W porządku - westchnął - przyniosę kartkę, długopis i miskę
-Przynieś też coś do jedzenia - poprosiłam, a on wybuchnął śmiechem
-Jak sobie życzysz kochanie - pokręcił z niedowierzaniem głową
Gdy tylko mężczyzna wyszedł z pomieszczenia to sięgnęłam po swój telefon, zrobiłam zdjęcie pierścionka, który lśnił na moim palcu i wysłałam go sms do siostry piłkarza. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
"Nareszcie! Gratulujmy!"
"Dziękuję!"
"To kiedy ślub ? ^^"
"Jak nie będę gruba i brzydka ..." 
"Nie jesteś brzydka"
"Ale gruba już tak ? :D"
"Przez grzeczność nie zaprzeczę ;)"
"Przyjaciółka ..."
"Wiesz, że żartuję <3 z każdym dniem coraz bardziej promieniejesz!"
"Kochana! <33"
"Lecimy na spacer ... pozdrów mojego brata :) i nie zapomnij mu powiedzieć, że ma ogromne szczęście :P"
"Oj powiem mu, powiem :D bawcie się dobrze!"
Modelka nic już nie odpisała, więc schowałam telefon z powrotem do kieszeni bluzy. Chwilę później blondyn zadowolony dołączył do mnie. Podał mi talerz z kanapkami, a sam zaczął pisać kolejne litery alfabetu na kartce papieru. Następnie bardzo ładnie wyciął małe kwadraciki i
złożył je na pół. Wrzucił wszystko do miski i dał mi do wylosowania. Kilka razy przemieszałam
karteczki, po czym wyciągnęłam jedną z nich.
-No i co ? - dopytywał - co tam jest ?
-Z - uśmiechnęłam się
-Z ? - zmarszczył brwi
-Tak - potwierdziłam - mam losować jeszcze raz ?
-Nie, zastanówmy się jakie są imiona na literę Z 
-Muszę najpierw zjeść, nie jestem w stanie myśleć na głodniaka - sięgnęłam po jedną kanapkę 
-Nie jesteś głodna kochanie - zaśmiał się - jadłaś zaledwie godzinę temu
-Co Ty możesz wiedzieć o głodzie - przewróciłam oczami
Spokojnie sobie jadłam, gdy Marco postanowił uraczyć mnie jednym ze swoich głupich pomysłów. 
-Zorro - powiedział nagle
-Nawet mnie nie denerwuj
-To Ty wylosowałaś taką literę - puścił mi oczko
-Nie nazwę swojego syna Zorro ! - zaprotestowałam 
-A córkę ? - spytał z idiotycznym uśmiechem wymalowanym na twarzy
-Jesteś głupi - rzuciłam w niego poduszką
-Teraz już nie ma odwrotu - powtórzył moje słowa - nigdy
-Żebyś się nie zdziwił - pokazałam mu język - och, a tak przy okazji mamy gratulacje od Alex i Mario
-Już się wygadałaś ?
-Nie, ja się pochwaliłam - uśmiechnęłam się - i Alex prosiła, żebym Ci przekazała, że masz ogromne szczęście Marco
-Doskonale o tym wiem - złożył pocałunek na mojej dłoni - zawsze o tym wiedziałem
-Tak ? - zachichotałam
-Zdecydowanie - przytaknął kładąc głowę na moich kolanach


[Alex]
Weszliśmy do domu po długim spacerze, na którym na szczęście nasza córeczka zasnęła. Rozebraliśmy ją z wierzchniego ubrania, ale zostawiliśmy ją w wózku, żeby nie obudziła się podczas przenoszenia. 
-Lubię taką zimę - powiedziałam odwieszając płaszcz do szafy 
-Taką zimną ? - zażartował szatyn obejmując mnie w pasie
-Taką białą - uśmiechnęłam się - wszystko pokrywa śnieżna kołdra
-Krajobraz idealny na Święta
-Dokładnie - odsunęłam się od niego zdejmując buty - aczkolwiek i tak najbardziej kocham lato
-Ja też lubię lato - przyznał mi racje - kocham Cię, w każdym wydaniu, ale zdecydowanie w bikini wyglądasz lepiej niż w swetrze
-Zboczeniec - przewróciłam oczami
-Gdybym był zboczony to powiedziałbym, że najlepiej wyglądasz nago - pocałował mnie w szyję - i to jest w zasadzie prawda
-Jeśli Twoja córka coś po Tobie odziedziczyła to będziesz musiał bardzo jej pilnować - zaśmiałam się 
-Mówił Ci ktoś, że nie jesteś romantyczna ?
-Hmm ... - udałam zamyślenie - jesteś pierwszy

-Pewnie nie ostatni - zażartował, a ja przewróciłam oczami
-Niestety ostatni - wskazałam na swój pierścionek zaręczynowy - ale nich to Cię nie załamuje 
-Nigdy mnie to nie załamie - uśmiechnął się
-I prawidłowo - wzięłam swoją torebkę i ruszyłam do kuchni - co byś chciał na obiad ?
-Obojętnie mi - wzruszył ramionami - może Ciebie
-Kurczak na parze z kaszą jaglaną i fasolką szparagową ? - spytałam zaglądając do lodówki 
-A Ty ?
-Co ja ? - spytałam stawiając torebkę na krześle barowym i wyciągając z niej telefon 
-Będziesz na obiad ? 
-Może na deser - puściłam mu oczko - jak będziesz grzeczny
-Zawsze jestem grzeczny skarbie
-To się jeszcze okaże - zachichotałam 
W kilka minut ogarnęłam wszystko i pozostało mi jedynie czekać, aż nasz posiłek będzie gotowy. Zadowolona usiadłam na blacie i machając nogami przeglądałam Instagrama. 
-Marco urządził pokój na bliźniaków ! - powiedziałam podekscytowana oglądając zdjęcie, które dodała moja przyjaciółka
-Wiem - odpowiedział mój narzeczony
-Jak to wiesz ? - zmarszczyłam brwi
-Pomagałem mu - zaśmiał się - myślisz, że kto tak ładnie złożył te łóżeczka ?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś ? 
-Bo byś się wygadała - stanął między moimi nogami - a tak macie z Leną niespodziankę
-Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic - mruknęłam
-Powiedziałem Ci o pierścionku - powiedział chcąc mnie trochę udobruchać
-A ja się nie wygadałam - przypomniałam mu
-Co chwila pytałaś Leny, czy Marco jej się oświadczył - zaśmiał się całując mnie w nos
-Nie prawda - jęknęłam
-Nie złość się - przyciągnął mnie bliżej siebie - nie możesz być na mnie zła w trakcie Świąt
-Jeszcze nie ma Świąt
-Przed Świętami też nie powinnaś - rozbawiony pokręcił z niedowierzaniem głową
-Nie lubię Cię - oparłam głowę o jego ramię, a on się zaśmiał
-W takim razie dobrze, że mnie kochasz
Zachichotałam cicho, po czym odepchnęłam od siebie piłkarza i zeszłam z blatu. Nasz obiad był już prawie gotowy, więc przygotowałam talerze i postawiłam je na stole. 
-Smacznego - powiedziałam zajmując swoje miejsce kilka minut później
-Wzajemnie skarbie - spojrzał na mnie tak, że aż zrobiło mi się słabo
-Jemy obiad, więc daruj sobie to spojrzenie - przełknęłam ciężko ślinę
-Patrzę na Ciebie tak jak zwykle - uśmiechnął się przebiegle
-Nieprawda, patrzysz na mnie tak jak ...
-Jak ? - spytał, gdy przerwałam
-Jak, wtedy w hotelu, gdy mnie porwałeś - przygryzłam wargę
-Chyba nie przypominam sobie, żebyś narzekała 
-Nie bądź taki mądry - wstawałam zabierając ze stołu swój pusty talerz
Zdążyłam zapakować naczynie do zmywarki, gdy piłkarz zaszedł mnie od tyłu i przytulił się do moich pleców.
-Uwielbiam Cię dotykać - szepnął mi do ucha, a następnie obrócił mnie przodem do siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek - i całować
-I co jeszcze ? - zarzuciłam mu ręce na szyje
-Bardzo chętnie Ci zademonstruję - posadził mnie na blacie i zaczął rozpinać moją koszulę
-Rozpędza się pan panie Gotze - złapałam go za kołnierzyk
-Między innymi, dlatego mnie pani wybrała proszę pani 
-To podlega drobnej dyskusji 
-Absolutnie nie - pocałował mnie dotykając moich pleców
-Jesteśmy w kuchni - przypomniałam mu mało przekonująco 
-Pomieszczenie jak pomieszczenie - cmoknął mnie w szyję - a po za tym jesteśmy we własnym domu 
-Yhmm - uśmiechnęłam się
-I nic nam nie przeszko ... - nie zdążył dokończyć, bo oboje usłyszeliśmy płacz Mai - cholera
-Idź idź - zaśmiałam się - a ja po Tobie posprzątam - wskazałam na jego brudne naczynia - i przygotuję małej kaszkę
Raz dwa uwinęłam się ze wszystkim, zapięłam koszulę i na szybko zrobiłam dla córki bananową kaszkę. Ostatnio jej ulubioną.
-Mama zrobiła dla Ciebie coś pysznego - usłyszałam - musisz ładnie się uśmiechnąć
-Nie! - rzuciła wtulając się w niego
-Daj jej spokój - powiedziałam, gdy chciał ją połaskotać - jest jeszcze zaspana
-Rujnujesz mój autorytet - zażartował sadzając ją w krzesełku 
-Jakoś będziesz musiał to przeżyć - zachichotałam siadając naprzeciwko dziewczynki i stawiając na blacie jej krzesełka miseczkę - będziesz sama jadła czy mam Cię nakarmić ?
-Sama - sięgnęła po plastikową łyżeczkę 
-Proszę bardzo - uśmiechnęłam się 
Dziewczynka powoli brała kolejne porcje kaszki na łyżeczkę i celowała do buzi. W większości przypadków udawało jej się trafić, ale czasem jedzenie lądowało na jej pulchnych policzkach lub czystym śliniaczku. Moja słodka dziewczynka. 
-Jesce - powiedziała, gdy miseczka była pusta
-Chcesz jeszcze ? - spytałam zaskoczona
-Tak - pokiwała entuzjastycznie głową
-Dobrze, zrobię Ci jeszcze trochę
-Przynajmniej nie jest na diecie - zażartował mój narzeczony 
-Nie jesteś zabawny - przewróciłam oczami, a on się zaśmiał 
Kolejny raz przygotowałam porcje kaszki, którą moja córka pochłonęła tak szybko jak poprzednią. Spojrzałam zdziwiona na piłkarza, ale on tylko wzruszył ramionami, po czym wziął córkę, aby wytrzeć jej buzie i umyć rączki.
-Wrzuć śliniak do kosza na brudną bieliznę - powiedziałam - potem zrobię pranie
-Okej
Po umyciu dziecięcych naczyń, wytarłam ręce ścierką i przeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie, starając się nie nadziać na żadne zabawki, a po kilku minutach zwiali się moi ukochani. Maja podreptała na dywan, gdzie zaczęła się bawić drewnianymi klockami, a Mario usiadł obok mnie i przyciągnął mnie tak blisko siebie, że niemal siedziałam mu na kolanach.
-Przydałoby się ubrać choinkę - powiedziałam - nie wiem, czemu czekamy na ostatnią chwilę
-Bo nie chce nam się iść do garażu po ozdoby choinkowe - zaśmiał się
-Weź rusz się Gotze - dźgnęłam go w brzuch - to wygląda strasznie
-Co takiego ?
-To nie ubrane drzewko - westchnęłam - serio to jakaś masakra
-Wiesz, że według tradycji choinkę kupuje się w Wigilie i wtedy też się ją ubiera
-Skoro już kupiłeś ją przed Wigilią to trzeba ją ubrać wcześniej - mruknęłam - zasuwaj po te ozdoby
-Dobrze, już idę - pocałował mnie w czoło - a gdzie są dokładnie ?
-Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami - gdzieś w garażu 
-Jasne, dam sobie radę - przewrócił oczami 
-Może pomogę Ci zbudować zamek dla księżniczki - przesiadłam się koło dziewczynki - co Ty na to ?
-Tak - podała mi jednego klocka

-No to zaczynamy 
Gdy mój narzeczony przyniósł do salonu kartony pełne ozdób choinkowych to my kończyłyśmy budować już ostatnią wieżę. Maja była bardzo podekscytowana i co chwila podawała mi kolejne klocki, abym je układała i na szczycie wylądował ostatni czyli różowy. 
-To teraz musisz mi pomóc ubierać to drzewko - usłyszałam 
-Już idę - uśmiechnęłam się zerkając na Maję - kochanie pomożesz nam ubierać choinkę ?
-Nie - pokręciła przecząco głową

-Na pewno ?
-Baja - wskazała na telewizor 
-W porządku, a może być pan słoń ?
-Tak - uśmiechnęła się słodko
We dwoje zabraliśmy się na ubieranie choinki. Oczywiście zaczęliśmy od lampek, po czym zaczęliśmy wieszać bombki. Gdy nie mogłam dosięgnąć to piłkarz podnosił mnie do góry i to było takie słodkie. 
-Teraz łańcuchy - powiesił mi jeden na szyi - do twarzy Ci
-Dziękuję - zachichotałam 
-Wisienka na torcie - podał mi gwiazdę 
-Możesz czynić honory - uśmiechnęłam się - ja nie dosięgnę
-Podsadzę Cię - nalegał
-Okej - uległam
Zadowolona umieściłam gwiazdę na czubku choinki, po czym stanęłam na własnych nogach, a Mario podłączył lampki do prądu.
-No i jak ? - spytał przytulając się do moich pleców
-Jest idealnie - odwróciłam się przodem do niego i cmoknęłam go w usta - cieszę się, że wreszcie to zrobiliśmy 
-Najwyższa pora - zaśmiał się - to chyba teraz trzeba położyć tu prezenty
-W Wigilie i nie przy Mai - szepnęłam - ona wierzy w Świętego Mikołaja
-Ach no tak - uśmiechnął się całując mnie w szyje - a Ty w co wierzysz ?
-Ja wierzę nas - spojrzałam w jego oczy, a w nich ujrzałam iskierki radości 

niedziela, 16 października 2016

Rozdział 68.

[Alex]
Święta tuż tuż, a ja przez rozstanie z Mario, wypadek i pobyt w szpitalu nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam dziwnie oderwana od rzeczywistości, czy każdy człowiek, który był w śpiączce tak ma ? Dzień leciał za dniem i zanim zdążyłam się obejrzeć to był już dwudziesty grudnia, a ja nie miałam kupionych prezentów. Ba! Ja nawet nie miałam pomysłu na prezenty dla moich bliskich. Ostatnia sobota przed Świętami wydawała się najlepszym czasem na zrobienie ostatnich, a raczej pierwszych i ostatnich zakupów świątecznych. Na moje szczęście to mama Mario przygotowuje kolacje wigilijną.
-Musisz mnie puścić - szepnęłam czując, że sama nie wyplączę się z objęć narzeczonego
-Dlaczego ? - szepnął mi do ucha lekko je przygryzając
-Powinnam wstać i jechać na zakupy
-Możesz zostać ze mną w łóżku - ścisnął mój nagi pośladek, a ja pisnęłam zaskoczona
-Jesteś niewyżyty - zaśmiałam się
-Wszystko przez Ciebie - wyczułam, że się uśmiecha
-Zgodzę się na wszystko co będziesz chciał ze mną zrobić, ale wieczorem - powiedziałam zanim zdążyłam się nad tym zastanowić - a teraz puść mnie wreszcie
-Ani mi się śni - pocałował mnie w szyje - powiedziałaś wszystko ?
-Możliwe - zachichotałam
-Bardzo mi się to podobało 
-Bo jesteś niewyżyty - powtórzyłam 
-Ale kochasz mnie trochę ?
-Trochę - spojrzałam na niego uśmiechnięta - czy możesz już mnie puścić ?
-Proszę bardzo - odsunął się ode mnie rozbawiony - ale wieczorem na to nie licz
-Nie zamierzam - westchnęłam
-Idziesz pod prysznic ? - spytał, gdy kierowałam swe kroki do łazienki
-A chcesz do mnie dołączyć ? 
-Zawsze - puścił mi oczko
W wyśmienitym humorze wkroczyłam do toalety, odkręciłam wodę pod prysznicem i nie czekając, aż się nagrzeje weszłam do kabiny. Od razu sięgnęłam po jaśminowy żel pod prysznic i powoli namydliłam, każdy centymetr ciała. 
-I oto ona - usłyszałam - cała w pianie
-Głupek - zaśmiałam się 
-Powiedz mi coś, czego nie wiem - sięgnął po szczoteczkę do zębów - swoją drogą naprawdę seksownie
-Bo jestem naga ?
-Bo jesteś moja - uśmiechnął się
-Idąc, tym tokiem rozumowania dla Ciebie zawsze wyglądam seksownie - zabrałam się za mycie włosów - zawsze jestem Twoja
-To prawda - zaśmiał się wesoło - cała prawda
-Maja się już obudziła ?
-Przyszła do nas do łóżka, włączyłem jej bajkę, ale chyba znowu zasnęła
-Zgarnę ją ze sobą na zakupy - powiedziałam z zamkniętymi oczami - będziesz miał trochę czasu dla siebie
-Bardzo chętnie pojadę z Wami i ponoszę Wasze siatki z zakupami
-Nie możesz - zachichotałam 
-Dlaczego ? - spytałam, a ja dosłownie w tym samym czasie zakręciłam kurek i owinęłam się ręcznikiem
-Ponieważ zamierzam kupić prezenty i chcę, żebyś miał niespodziankę
-Jak będziesz kupowała coś dla mnie to ulotnię się na ciacho - podszedł do mnie i nie dotykając mnie cmoknął mnie w czoło 
-Zrobisz kawę ? - uśmiechnęłam się szeroko
-Zrobię śniadanie 
-Może być - obojętnie wzruszyłam ramionami 
-Śmieją Ci się oczy aktoreczko - powiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, ale zaraz się uspokoiłam i rozczesałam mokre włosy, a następnie sięgnęłam po suszarkę. Całe suszenie zajęło mi może z dziesięć minut, ale potem jeszcze wymodelowałam włosy i zrobiłam makijaż. Standardowy make-up plus dla urozmaicenia pierwszy, lepszy cień do powiek, spora dawka tuszu do rzęs i jedna z wielu szminek nude z mojej kolekcji. Tuż przed wyjściem do sypialni psiknęłam się perfumami Chanel. 
-Mamo! - moja mała córeczka jak, tylko mnie zobaczyła to stanęła na łóżku i wyciągnęła w moim kierunku swoje ręce
-Cześć słoneczko - wzięłam ją na ręce i uraczyłam ją słodkim buziakiem - oglądasz pana słonia ?
-Tak - pokiwała entuzjastycznie głową 
-Dokończ odcinek - potarłam swoim nosem o jej wywołując uśmiech na jej twarzy - a ja szybko się ubiorę i zejdziemy do taty na śniadanie
Gdy, tylko odłożyłam Maję z powrotem na łóżko to dziewczynka ułożyła się wygodnie patrząc w tablet, a ja w tym czasie zamknęłam się w garderobie. Wyciągnęłam sobie pierwsze lepsze rzeczy, więc stanęło na białych spodniach i szarym swetrze, do tego założyłam beżowe trampki, zgarnęłam beżowy płaszcz i biało-szaro-brązową torbę z Zary. Wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, w tym telefon, który zgarnęłam z szafki nocnej. 
-Idziemy na śniadanie mała księżniczko 
-Nie! - wskazała na tableta - jesce nie!
-Ale tata na nas czeka na dole - wyjaśniłam - i na pewno przygotował nam pyszne śniadanko
Dziewczynka spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami, po czym uniosła ręce do góry sugerując mi, żebym ją wzięła. Podniosłam ją tuląc do siebie jej ciepłe, małe ciałko. 
-Są moje kobiety - usłyszałam - najpiękniejsze na świecie 
-A oto mój mężczyzna - uśmiechnęłam się stając tuż przed nim - najprzystojniejszy na świecie
-Śniadanie na stole - pocałował mnie w czoło - zapraszam
-Ty nie idziesz ?
-Zaraz będę, skoczę, tylko po telefon na górę
-Weź moją torebkę i płaszcz z łóżka - poprosiłam
-Pewnie
Weszłam do kuchni, posadziłam Maję w krzesełku do jedzenia i postawiłam przed nią miseczkę z kaszką. Sama zajęłam miejsce tuż obok niej, nalałam sobie kawy do filiżanki i zabrałam się za jedzenie owsianki. Mała coraz lepiej radziła sobie z jedzeniem, chociaż zauważyłam, że jak jest bardzo głodna to się skupia, a jak ma ochotę na zabawę to cały jej posiłek rozwalony jest po kuchni, a ona zjada z tego może jedną dziesiątą. 
-Zrobiłeś na mleku migdałowym ?
-Dokładnie - zajął miejsce naprzeciwko mnie - smakuje Ci ?
-Bardzo - zachichotałam - dziękuję
-Na zdrowie
Posyłając sobie co chwila uśmiechy konsumowaliśmy nasze śniadanie. Maja ubrudziła się trochę, ale była bardzo grzeczna. Dałam jej do ręki banana, którego zgniotła przed włożeniem do buzi wywołując u mnie śmiech.
-Jesteś niemożliwa - dałam jej pstryczka w nos, a ona się uśmiechnęła - mała agentka
-Skarbie 
-Tak ?
-Jak zamierzasz jechać na zakupy ? - spytał, a ja zamarłam 
O cholera. Nie pomyślałam. Po pierwsze nie mam samochodu. Po drugie nie prowadziłam od wypadku. 
-Nie wiem - wyjąkałam cicho 
Mario widząc moją reakcje poderwał się z krzesła i podszedł do mnie. Ukucnął tuż przede mną, a następnie spojrzał mi w oczy.
-Wszystko jest w porządku skarbie - pogładził mnie po policzku - jest w porządku 
-Nie przemyślałam tego - jęknęłam zamykając oczy
-Jest w porządku - powtórzył przytulając mnie - ja Cię zawiozę
-Nie, ja muszę ...
-Alex nic nie musisz - pocałował mnie w skroń - jeszcze będziesz sama prowadziła samochód i ja o to zadbam, ale na razie daj sobie trochę czasu
-Dobrze - pokiwałam twierdząco głową
-Ubiorę Maję i zaraz do Ciebie zejdziemy - posłał mi uśmiech - a potem pojedziemy na zakupy
-Zawsze musi być na Twoim, co ? - zażartowałam
-Oczywiście - puścił mi oczko
Piłkarz wraz ze swoją naszą córeczką udał się na górę, aby ją przebrać, a ja posprzątałam po naszym śniadaniu, wytarłam blat krzesełka Mai i zapakowałam zmywarkę. Przed wyjściem przygotowałam jeszcze wodę, herbatkę i jakieś przekąski dla młodej. Upewniłam się, że w
torbie od wózka mamy pieluchy, chusteczki, jakieś zabawki i ubranie na przebranie. Na wszelki wypadek oczywiście. W przedpokoju złożyłam wózek, po czym założyłam płaszcz i czekałam na mojego przyszłego męża i córeczkę. 
-No ile można ? - zaśmiałam się - ja tu już tyle rzeczy zrobiłam 
-Nie wiedzieliśmy się jak ubrać 
-Daliście radę - pocałowałam w czoło dziewczynkę - ślicznie wyglądasz księżniczko
-Ubierzesz ją na dwór ? Ja zapakuje wózek i rzeczy do bagażnika
-Oczywiście - założyłam Mai różowy, ciepły kombinezon, czapeczkę z pomponem, szalik i malutkie rękawiczki
Wyglądała tak słodko, jak malutki eskimos. Trzymając ją na rękach zamknęłam dom od środka, założyłam torbę na ramię i przeszłam do garażu. Wpięłam Maję do fotelika, rozpięłam jej trochę kombinezon, żeby nie było jej za gorąco i wsiadłam na miejsce pasażera. Jak to zwykle bywa nie zdążyliśmy jeszcze dojechać do końca naszej ulicy, gdy nasza córka już słodko spała. 
-Ja już większość prezentów kupiłem kochanie, więc naprawdę możesz kupić, tylko jakieś drobiazgi
-Znając Was wszystkich domyślam się, że tych prezentów będzie dużo - zachichotałam - więc ja też chcę coś kupić
-Okej, w porządku
-Co kupiłeś Felixowi ?
-Mieszkanie - powiedział poważnie, a ja aż jęknęłam z zaskoczenia
-Co ? - wydukałam
-Żartowałem - zaśmiał się - zegarek i nowe korki
-Uwierzyłam Ci - pacnęłam go w rękę - jesteś głupi 
-Rodzicom kupiłem wycieczkę do Rzymu, więc nie szalej za bardzo
-Okej - pokiwałam twierdząco głową - a co kupiłeś swojej narzeczonej ?
-Nie powiem Ci - przewrócił oczami - nie uda Ci się mnie podejść
-Cholera - spojrzałam na swoje krótkie, niepomalowane paznokcie - muszę iść na manicure
-Ja Ci zrobię skarbie - położył mi dłoń na kolanie - nawet nie wiesz jak ładnie potrafię malować paznokcie
-I chyba nie chcę wiedzieć - roześmiałam się cicho 
-Łamiesz mi serce
-Potem je poskładam - przygryzłam dolną wargę - jeśli oczywiście mi pozwolisz
-Doigrasz się za to kuszenie - posłał mi krótkie, aczkolwiek mordercze spojrzenie
-Mam nadzieję - zachichotałam - że się doigram oczywiście
Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu, piłkarz zaparkował auto na jednym z niewielu wolnych miejsc na parniku podziemnym i wysiedliśmy z samochodu. Rozłożyłam wózek, do którego włożyliśmy wciąż śpiącą Maję, rozebraliśmy ją z kombinezonu i od razu okryliśmy ciepłym kocykiem. Nawet nie drgnęła.
-Jest śpiochem po Tobie - uśmiechnęłam się ciepło do mojego mężczyzny
-Jest pół na pół - objął mnie prowadząc drugą ręką wózek, w stronę wejścia do galerii
-Mario mogę zadać Ci pytanie
-Zawsze
-Kiedy Marco oświadczy się Lenie ?
-Jesteś pewna, że to pytanie do mnie ? - zaśmiał się
-Może z nim rozmawiałeś, czy coś - wzruszyłam ramionami 
-Nic mi nie wspominał, ale sam jestem zaskoczony, że jeszcze tego nie zrobił. Pierścionek ma, pewien też jest, nie wiem o co chodzi
-A może boi się, że zostanie odrzucony - myślałam głośno
-Sama w to nie wierzysz - westchnął - zapytaj go jak będziecie się widzieć
-To będzie dopiero w Wigilie
-Może właśnie wtedy się oświadczy
-Na pewno nie
-Dlaczego ?
-Bo Ty oświadczyłeś się w Święta - przypomniałam mu 
-Wiem i co z tego ?
-Będzie chciał zrobić to w inny sposób
-To pewnie w Sylwestra - zawyrokował - albo po prostu któregoś dnia bez okazji
-Pewnie tak - pokiwałam głową
Wywołaliśmy ogromne poruszenie w galerii, tak jakby wszyscy myśleli, że my nie robimy zakupów i nie wychodzimy z domu. A, przecież spokojnie można nas spotkać na ulicach Dortmundu, w sklepach czy kinie. No może to ostatnie w ostatnim czasie było niemożliwe, ale bywamy w kinie czy teatrze. 
-To od czego zaczynamy ?
-Może od prezentu dla Mai - zaśmiałam się - i dla bliźniaków
-Jak chcesz dać prezent bliźniakom skoro po pierwsze są jeszcze w brzuchu Leny, a po drugie nie mają imion
-Podpiszę prezent "bliźniaki" - uśmiechnęłam się szeroko - nie żartuje, podłączę to pod prezent Leny i Marco
-Swojemu bratu możesz kupić karton prezerwatyw, żeby się nie zapomniał po porodzie 
-Mario! - prychnęłam - jesteś bezczelny
-Nie to nie - cmoknął mnie w policzek - ja mu mogę kupić
-A potem będziesz musiał wykupić cały nakład gazet z nagłówkiem "niewyżyty Mario Gotze robi zapas prezerwatyw na najbliższe tysiąclecie" 
-Tysiąclecie - zaśmiał się - na tyle to nawet ciężarówka by nie wystarczyła
-Jesteś takim zboczeńcem - dźgnęłam go w brzuch
-Jestem Twoim, osobistym zboczeńcem - przyciągnął mnie do siebie i pocałował, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję
-Mój szósty zmysł mówi mi, że robią nam zdjęcia - wyszeptałam prosto w jego usta
-A niech robią - mruknął 
Poczułam, że szatyn kładzie mi dłoń na pupie i wdziera się językiem w moje usta, ale choć dla kogoś mogło to wyglądać jak ustawka to ja wiedziałam, że to nie jest na pokaz. Chyba, że dla mnie. Mój prywatny pokaz ... na środku galerii handlowej.
-Jeszcze się pan zapędzi pani Gotze i będę musiała pożyczyć panu swój płaszcz - uśmiechnęłam się odsuwając się od niego
-Bardzo zabawne - pokręcił z niedowierzaniem głową
Weszliśmy do pierwszego napotkanego sklepu dziecięcego, gdzie wybrałam kilka ubranek i grę dla swojej córki. A dla bliźniaków kupiłam kilka identycznych zestawów i jakieś duperele, typu zawieszka na wózek czy smoczki. Pani przy kasie z okazji Świąt wszystko zapakowała nam do dwóch oddzielnych torebek i jeszcze była tak miła, że podpisała. Oczywiście to Mario niósł te torby.
-Teraz idziemy po prezent dla Felixa - uśmiechnęłam się - kupię mu słuchawki, które tak mu się podobały i iPoda
-Po co skoro ma telefon ? - zaśmiał się
-Z tego co wiem to Twój brat chce sam sobie kupić iPoda - mrugnęłam do niego - po Świętach
-Od rodziców pewnie dostanie kasę, więc będzie musiał sobie znaleźć nową rzecz, na którą wyda pieniądze
-Nie musi ich od razu wydawać, a Ty też chcesz mu coś dorzucić ?
-Pewnie coś mu wcisnę - uśmiechnął się - niech sobie odkłada na mieszkanie
-Głupek - zaśmiałam się
Chodziliśmy spokojnie po sklepach kupując kolejnym osobom prezenty, aż w końcu prawie wszyscy byli obkupieni. Prawie, bo został mi jeszcze prezent dla Mario.
-Nie wiem co mam Ci kupić - wyznałam w końcu
-Owiń się kokardą i połóż pod choinką - pocałował mnie w czoło - to będzie idealny prezent
-Możesz nie żartować ? - przewróciłam oczami - ja naprawdę nie wiem
-Ja też nie wiem - skrzywił się - na pewno coś wymyślisz
Dosłownie w tym momencie Maja się obudziła, zapewne po tak długiej drzemce była głodna.
-Zajmę się nią, a Ty idź po ten prezent - uśmiechnął się - zdzwonimy się
-Okej, do zobaczenia - pomachałam mu oddalając się
Kilkanaście minut spędziłam krążąc po sklepach i zastanawiając się co mogę kupić mojemu narzeczonemu. To musi być coś wyjątkowego, ale z drugiej strony co można kupić komuś co ma wszystko i na wszystko może sobie pozwolić ? Może coś, co będzie przypominało mu o mnie i o Mai. Postanowiłam kupić mu kilka rzeczy, bo znając go to ja też dostanę od niego stos prezentów. Załatwienie wszystkiego zajęło mi prawie godzinę, ale było warto i byłam z siebie dumna. Gdy zadzwoniłam do Mario to poinformował mnie, że siedzą w Mają w kawiarni na pierwszym piętrze, więc szybko do nich dołączyłam.
-Po Twoim uśmiechu mogę wywnioskować, że udało Ci się coś wymyślić 
-Yhmm - pocałowałam go krótko w usta
-W takim razie, gdzie są moje prezenty ?
-Myślisz, że Ci powiem ? - zaśmiałam się - zapomnij
-To w końcu kupiłaś coś, czy nie ?
-A boisz się, że nic ode mnie nie dostaniesz ?
-Niczego się z Tobą nie boję - posłał mi uśmiech - po prostu jestem ciekaw
-Wszystko odbieram we wtorek i od razu zawiozę to do Twoich rodziców
-Sama ?
-Poproszę Marco o pomoc - westchnęłam - nie musisz się martwić 
-Po pierwsze to zawsze będę się o Ciebie martwił - złapał mnie za rękę - a po drugie ja też mogę Cię wszędzie zawieść i przywieźć i obiecuję, że nie będę podglądał 
-Dobra dobra - puściłam mu oczko - damy radę
-Wracamy do domu ?
-Możecie wrócić sami ? - spytałam niepewnie - skoczyłabym jeszcze na paznokcie
-Poczekam na Ciebie
-Bez sensu, zanudzisz się
-A jak chcesz wrócić do domu ?
-Taksówką albo autobusem
-Taksówką - pogroził mi palcem - albo dzwoń do mnie
-W porządku 
-Jesteś pewna ? - spytał jeszcze zanim wyszedł
 
-Oczywiście
-Do zobaczenia w domu - cmoknął mnie przelotnie w czoło
W galerii był tylko jeden salon manicure, więc udałam się do niego. Miałam szczęście, że jedna pani była wolna, bo nie za bardzo uśmiechało się do mnie czekanie. Zdecydowałam się na delikatnie przedłużanie i lakier hybrydowy, bo chciałam mieć pewność, że utrzyma się jeszcze trochę. Końcowy efekt bardzo mnie ucieszył, bo miałam bardzo ładny kształt paznokcia i do tego śliczny odcień niebieskiego. Wreszcie mogłam spojrzeć na swoje paznokcie bez krzywienia się. Mogę chodzić nieumalowana, w dresie i z brzydkimi, źle układającymi się włosami, ale paznokcie to mój must-have. Podziękowałam młodej manicurzystce, która się mną zajmowała, zapłaciłam i zadowolona opuściłam salon. Po drodze do wyjścia zamówiłam sobie taksówkę i kupiłam jeszcze sushi na obiad, bo na pewno żadnemu z nas nie chciało się gotować obiadu.
-Jestem! - zawołałam wchodząc do domu, ale odpowiedziała mi głucha cisza
Spokojnie rozebrałam się w przedpokoju, zaniosłam jedzenie do kuchni i postanowiłam rozejrzeć się po domu. Moich bliskich nie było w przedpokoju, ani w pokoju Mai na dole, więc nie pozostawało mi nic innego jak poszukać na górze.
-Tu się schowaliście - uśmiechnęłam się widząc, że piłkarz i jego córeczka leżą w łóżku i czytają bajkę
-Nie słyszeliśmy jak wróciłaś
-Nie szkodzi - położyłam się obok i wtuliłam w narzeczonego - kupiłam sushi na obiad
-Fantastycznie - objął mnie - ale może zanim zjemy to jeszcze sobie trochę poleżymy
-Tak, to cudowny pomysł - zamknęłam oczami wsłuchując się w bicie jego serca i bajkę, którą czytał naszej córce