[Alex]
Dzisiaj wstałam wyjątkowo później niż zwykle. Na spokojnie podniosłam się z łóżka, związałam roztrzepane włosy w luźnego kucyka i założyłam szlafrok. Przez okna mieszkania widziałam, żemiasto już dawno się obudziło i teraz mimo zimowej aury tętni życiem. Zresztą, czy to miasto kiedykolwiek zasypia? Na bosaka przeszłam do kuchni, gdzie wstawiłam wodę na herbatę, nałożyłam jogurtu do miseczki, po czym sięgnęłam po słoik z musli, który wstał akurat obok pojemniczka z herbatą. Z gotowym śniadaniem usiadłam przy wyspie kuchennej, gdzie zaczęłam konsumować śniadanie, sprawdzając jednocześnie maila. Na ważniejsze wiadomości odpisałam, a reklamy i spam usunęłam, nie tracąc nawet czasu na czytanie. Ostatnio wybrałam się ze znajomymi na kolacje to jednej z restauracji sushi i niestety każda z nas miała maraton rzygania, a ja już w szczególności, więc miło było zjeść wreszcie coś innego niż chleb z masłem. A dzisiaj przyda mi się sporo siły i energii. Kilkanaście minut i dokładkę później, zapakowałam brudne naczynia do zmywarki, a sama udałam się do łazienki. Rozebrałam się, odkręciłam wodę pod prysznicem i weszłam do kabiny, gdzie od razu stanęłam pod strumieniem gorącej wody, która rozgrzała moje mięśnie. Namydliłam całe ciało żelem pod prysznic, spłukałam pianę i zabrałam się za mycie włosów. Ostatnio znowu mi odrosły i zastanawiałam się, czy nie wybrać się do fryzjera, ale uznałam, że zrobię to już w Dortmundzie. Może Mario będzie miał jakiś pomysł co powinnam zrobić z włosami. W końcu chciałabym mu się podobać. Kilkanaście minut później wyszłam spod prysznica. Zawinęłam mokre włosy w jeden, średni ręcznik, a drugim się owinęłam. Zdążyłam umyć zęby, gdy usłyszałam, że dzwoni mój telefon. Szybko pobiegłam do kuchni i zanim połączenie zdążyło się rozłączyć to odebrałam.
-Halo? - powiedziałam uświadamiając sobie, że nie sprawdziłam kto dzwoni
-Dzień doberek - usłyszałam radosny głos Lexie i, aż zachichotałam
-Dzień dobry
-Przeszkadzam Ci?
-Właściwie to nie - westchnęłam - przed chwilą wyszłam spod prysznica, więc jestem jeszcze nie do końca ogarnięta
-To ogarniaj się szybko i może skoczymy na jakąś kawę? - spytała z nadzieją w głosie
-Och nie - skrzywiłam się - jestem jeszcze nie spakowana Lex, a po południu muszę być na lotnisku
-Nie wierzę, że już wyjeżdżasz - jęknęła - dopiero co przyjechałaś
-To prawda - roześmiałam się - ale miałam tyle na głowie, że czas zleciał jak szalony
-Byłaś strasznie zawalona, czy Ty w ogóle odpoczywałaś?
-Oczywiście - prychnęłam
-Jak będziesz miała czas to zadzwoń. Skoczymy na kawę przed Twoim lotem
-W porządku, ale nic nie obiecuję
-A wiesz już kiedy wracasz?
-Nie wykluczam, że niedługo - zerknęłam na zegar, ale miałam jeszcze sporo czasu - ale teraz muszę być w Dortmundzie. Moja przyjaciółka rodzi lada dzień i chcę być przy niej
-Tak, to oczywiste - odparła radośnie - chyba jeszcze masz tu trochę do zrobienia, co? Wracaj do nas najszybciej jak się da!
-Zobaczymy - zachichotałam - kochana muszę kończyć, bo jestem totalnie w proszku
-Pewnie, ogarniaj się. Jakby co to będę miała telefon przy sobie
-Jasne, może się uda
-Do zobaczenia A.!
Wróciłam do łazienki, gdzie nasmarowałam balsamem całe swoje ciało, założyłam bieliznę i wysuszyłam włosy, które później rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Nie za bardzo wiedziałam w co mam się ubrać, ale postanowiłam, że założę coś wygodnego i takie, co idealnie nada się już na lot. W końcu wybrałam czarne spodnie, koszulę i bordowe New Balance. Na fotel rzuciłam szary płaszcz oversize i czarną dużą torbę, którą wezmę ze sobą do samolotu. Postanowiłam się nie malować, więc jak tylko psiknęłam się perfumami, to spakowałam wszystkie kosmetyki i zabrałam kosmetyczkę do sypialni. Rozłożyłam swoje walizki na podłodze, wyjęłam ciuchy z szafy i składając wcześniej wszystko starannie, układałam ubrania w bagażu. Nienawidzę się pakować. Boże jak ja nienawidzę się pakować. Jedyne co mnie motywuje to fakt, że pakuję się na powrót do domu. Do Mario. Do Mai. Do mojej rodziny. W końcu udało mi się wszystko zapakować, dopiąć walizki i zostało mi jeszcze odrobinę czasu na zjedzenie czegoś i zamówienie taksówki. O tej porze w tym mieście mogą być i pewnie będą większe korki niż zazwyczaj. A znając moje szczęście, gdybym wyszła na zewnątrz z walizkami to nie udałoby mi się złapać żadnej taksówki. Już wolę wyjechać wcześniej i stać w korku niż nie zdążyć z powodu braku taksówki. Po załatwieniu formalności, udałam się do kuchni, gdzie zrobiłam jakiś prosty i szybki obiad ze składników, które miałam jeszcze w lodówce. To co mi zostało, włożyłam do lunchbox'a, a pudełko wrzuciłam do torby. Wychodząc z mieszkania, szarpałam się z walizkami i jednocześnie usiłowałam napisać wiadomość do mojego narzeczonego.
-Cholera - warknęłam, gdy upuściłam klucze
-Może pomogę? - usłyszałam obok znajomy głos
-Max! - pisnęłam - co Ty tutaj robisz?
-Jadę z lotniska - zaśmiał się - chciałem Cię jeszcze złapać
-Ja właśnie jadę na lotnisko - westchnęłam - szkoda, że tak się mijamy
-Odwiozę Cię - zaoferował się
-Zamówiłam już taksówkę - skrzywiłam się - przepraszam
-Daj spokój - wziął moje walizki - odwołamy ją. Kto porusza się po mieście lepiej niż ja?
-Masz racje - uśmiechnęłam się - czyli mam wygodniejszą podwózkę?
-Pewnie - wcisnął przycisk przywołujący windę
-To gdzie teraz byłeś?
-Najpierw kilka dni w Miami, a potem na Malediwach
-O! Ale Ci zazdroszczę! - jęknęłam - pewnie miałeś super pogodę
-To prawda - kiwnął głową, oglądając się w lustrze w windzie - wyglądam jak murzyn, a smarowałem się największymi filtrami i unikałem słońca jak mogłem
-Ciebie słońce łapie zawsze i wszędzie - przewróciłam oczami - i od razu opalasz się na brązowo
-Ty też - zaśmiał się
-Czasem jestem rakiem - zachichotałam, wysiadając z windy - to teraz siedzisz tutaj?
-Do końca miesiąca - kiwnął głową idąc tuż koło mnie - a potem lecę do Nowej Zelandii
Słysząc te rewelacje zatrzymałam się gwałtownie i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Nowa Zelandia? Poważnie?
-Co jest? - spojrzał na mnie rozbawiony
-Nie wierzę w to - jęknęłam - nie wierzę!
-Ale o co chodzi A.?
-Jedziesz do pieprzonej Nowej Zelandii! Na koniec świata! Jezu jak ja chcę tam jechać! - mówiłam, energicznie przy tym gestykulując - poważnie, to chyba marzenie każdego
-Możesz tam jechać w każdej chwili - wzruszył ramionami - stać Cię, więc jesteś w lepszej sytuacji niż wielu ludzi, którzy chcą tam jechać
-To prawda - wyszłam na zewnątrz, gdzie jak zwykle zachwycił mnie widok nowojorskich kamienic zimą - ale to jednak wielka wyprawa. Nie powiem sobie nagle, że tam lecę i będę mogła to zrobić. Od kiedy planujesz swój wyjazd?
-Od połowy listopada - puścił mi oczko - ale faktycznie jest do tego sporo przygotowań
-No widzisz - uśmiechnęłam się delikatnie
-Leć do samochodu - podał mi kluczyki - a ja odwołam Twoją taksówkę
-Może jednak ja? Pewnie trzeba będzie zapłacić
-Daj spokój - machnął ręką
Kilkanaście minut później mknęliśmy już ulicami Nowego Jorku w kierunku lotniska. Ciągle rozmawialiśmy o jego podróży do Nowej Zelandii i ciągle myślałam, o tym jak bardzo mu zazdroszczę.
-Jesteś najlepszym fotografem jakiego znam, więc zrób milion zdjęć i mi wysyłaj na bieżąco - pogroziłam mu palcem
-Pewnie - zaśmiał się - a jak Ty się masz? Słyszałem o Twoim wypadku i małych problemach z Mario
-Wszystko jest już dobrze - odchrząknęłam - wylizałam się
-Dzwoniłem wtedy do Ciebie. Mieliśmy pogadać o Waszym ślubie, pamiętasz?
-Jasne, że tak - wyjrzałam za okno - przepraszam, że nie odebrałam, ani nie odpisywałam na maile. Wtedy nie wiedziałam nawet czy ślub się odbędzie
-Cieszę się, że wszystko się już wyjaśniło
-Ja też - szepnęłam - ale jeśli jeszcze nie masz planów na lipiec przyszłego roku to chciałabym, żebyś robił nam zdjęcia we Francji. Oczywiście wiem, że stawiam Cię w głupiej sytuacji, bo się przyjaźnimy i powinieneś być naszym gościem, ale trudno jest znaleźć kogoś zaufanego i ...
-Alex - przerwał mi - z przyjemnością będę Waszym fotografem. Znajdę swoją ekipę, bo sam tego nie ogarnę, ale będę i gościem i fotografem. Będziesz miała najpiękniejsze ślubne zdjęcia. Zobaczysz
-W to akurat nie wątpię - zachichotałam - jak tylko dotrę do Dortmundu to wyślę Ci mailem szczegóły, żebyś sobie wpisał wszystko do kalendarza
-Jasne, na pewno to zrobię. Opowiadaj jak się bawiłaś?
-Bawiłam? - prychnęłam - ja ciężko harowałam!
-Podobno sporo latałaś
-O dziwo tak - westchnęłam - byłam tu tylko kilka tygodni, a czuję jakby to było pół roku. Poważnie. Nie spodziewałam się, że będę musiała wyjeżdżać daleko z Nowego Jorku, a tymczasem byłam w LA, Big Bear Lake, Waszyngtonie i jeszcze w kilku miejscach. W zasadzie ciągle coś robiłam
-Czyli teraz rodzina, odpoczynek i życie sielankowe?
-Zobaczymy. Wracam, bo mój brat zostanie ojcem i nie mogę tego przegapić, ale może pojawię się niedługo tutaj znowu
-Myślałem, że Twoja kariera to już definitywny koniec
-Ja też tak myślałam, ale jak widać ciągle mnie do nas ciągnie - puściłam mu oczko
Żartowaliśmy, aż do momentu, gdy dojechaliśmy na lotnisko. Pożegnałam się z moim przyjacielem, zabrałam swoje walizki i udałam się na odprawę. Czekając w kolejce wyciągnęłam z torby telefon i wreszcie wysłałam wiadomość do mojego ukochanego.
Wystartowaliśmy o czasie, więc miałam nadzieje, że w Niemczech też będziemy na czas. Podróż zapowiadała się przyjemnie, obok mnie siedziała młoda dziewczyna, która wydawała się być zainteresowana jedynie swoich telefonem. Mimo szumu, który zawsze towarzyszy lotom to było bardzo cicho. W pobliżu nie widziałam nikogo z małym dzieckiem, nikt głośno nie rozmawiał. Rzadko zdarzają mi się takie przyjemne podróże. Chyba, że lecę w nocy, ale zazwyczaj wtedy śpię, więc to oczywiste, że nie zwracam uwagi na rzeczywistość. Gdzieś tak po dwóch godzinach lotu, zaczęłam się czuć wręcz fatalnie. Wygrzebałam z torby jakieś leki przeciwbólowe, ale nie mogłam nigdzie znaleźć wody. Pewnie zostawiłam ją gdzieś na lotnisku. Brawo Ja.
-Przepraszam - zaczepiłam stewardessę
-Tak? - posłała mi profesjonalny uśmiech
-Czy mogłabym poprosić o butelkę wody niegazowanej?
-Oczywiście - kiwnęła głową - zaraz podam
-Dziękuję - westchnęłam kładąc dłoń na brzuchu, który mnie bolał
Co prawda już od kilku dni czułam lekki ból brzucha, czasem jakby kłucie czy skurcze, ale nie wybierałam się do lekarza, bo mi się nie chciało i nie miałam za bardzo czasu. Jak w Dortmundzie mi nie przejdzie, to wybiorę się do przychodni, ale jak stres opadnie to powinno być już w porządku. Kiedy tylko dostałam wodę to zażyłam leki, a później okryłam się kocem i postanowiłam się przespać. Dziewczyna obok mnie słuchała muzyki przez słuchawki, ale mimo wszystko słyszałam jakieś znajome nuty. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym skupiłam się na tym, aby oddać się w ramiona Morfeusza i zniknąć w jego krainie. Miałam nadzieję, że tym razem bóg marzeń sennych ukaże mi się w postaci mojego ukochanego narzeczonego.
-Proszę Pani - poczułam, że ktoś mnie delikatnie szturcha, więc otworzyłam zaspane oczy
-Tak? - odchrząknęłam
-Za kilka minut lądujemy. Proszę, żeby zapięła Pani pasy
-Dobrze - ziewnęłam, wyglądając za okno i jednocześnie zapinając pasy
Jak to możliwe, że przespałam większość lotu? Chyba byłam bardzo padnięta, a dodatkowo te leki tak mnie zamuliły. Wciąż lekko zaspana zgarnęłam swoje rzeczy, poczekałam, aż trochę ludzi opuści już pokład samolotu, po czym sama wyszłam na zewnątrz. Od razu dopadło mnie chłodne, zimowe powietrze, więc ciaśniej otuliłam się płaszczem i ruszyłam do budynku. Moje walizki wyjechały na taśmie jako jedne z pierwszych, więc tylko ułożyłam je na wózku i
ruszyłam na poszukiwania mojego Mario. Gdy tylko go zobaczyłam i jego uśmiech to miałam ochotę rzucić się w jego ramiona, ale tłum ludzi i paparazzi mi to uniemożliwił. Cholera.
-Cześć piękna dziewczyno - powiedział swoich seksownym głosem, a ja pisnęłam radośnie i skoczyłam na niego, oplatając go nogami w pasie
-Tęskniłam - wyszeptałam tuż przy jego ustach, po czym pocałowałam go namiętnie
-Wyglądasz na zmęczoną - pogładził mnie po plecach - zabieram Cię do domu, gdzie będę miał Cię tylko dla siebie
-Brzmi fantastycznie - uśmiechnęłam się - a gdzie Maja?
-U dziadków - wzruszył ramionami, a mój uśmiech nieco przygasł - nie martw się. Odbierzemy ją niedługo
-Okej - stanęłam na własnych nogach, aby nie robić już większej sensacji
-Chcesz zacząć już opowiadać, czy jak trochę odpoczniesz? - spytał, pchając wózek z moimi bagażami - jestem ciekawy wszystkich szczegółów
-W samochodzie - zachichotałam - ale nie ma dużo do opowiadania. Wiesz wszystko na bieżąco
-Uwielbiam Cię słuchać, więc możesz opowiedzieć mi wszystko od początku
-Jesteś słodki - uśmiechnęłam się - ale najpierw opowiem Ci coś czego jeszcze nie wiesz
-Ale nie muszę się bać? - mrugnął do mnie, na co przewróciłam oczami
-Nie, to będzie naprawdę fajnie
-Zapraszam - otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja podziękowałam mu szybkim całusem
Poczekałam, aż szatyn usiądzie na miejscu kierowcy, po czym zaczęłam mówić.
-Akurat jak miałam jechać na lotnisko to przyszedł do mnie Max. Przez cały czas był w rozjazdach, więc idealnie się minęliśmy, ale żeby chociaż trochę porozmawiać to zrezygnowałam z taksówki i on mnie odwiózł. Obiecał, że będzie robił zdjęcia na naszym weselu, ale teraz już poważnie muszę ustalić z nim wszystkie szczegóły - wzięłam wdech, a piłkarz się roześmiał - no co?
-Nic - pokręcił głową - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - uśmiechnęłam się szeroko
-Mów dalej - zachęcił mnie
-Dowiedziałam się, że Max wyjeżdża pod koniec miesiąca do Nowej Zelandii - powiedziałam z zachwytem - do Nowej Zelandii! Na koniec świata! Tak strasznie mu zazdroszczę - jęknęłam - teraz będzie miał najlepszą pogodę, a do tego te niesamowite widoki! Bajka
-Nowa Zelandia nigdy nie była Twoim wielkim marzeniem - złapał mnie za dłoń - chyba, że się mylę
-Nigdy nie mówiłam o tym głośno, bo są miejsca, które dużo bardziej chciałabym odwiedzić. Ale ostatnio tyle osób tam jeździ i ciągle o tym słyszę - oparłam głowę o szybę - chciałabym tam kiedyś z Tobą jechać
-Pojedziemy - posłał mi uśmiech - obiecuję
-Sami? - zachichotałam - czy wszyscy razem?
-Najpierw sami, a jak nam się spodoba to możemy tam wrócić wszyscy razem
-Podobno tam się jedzie tylko raz w całym życiu. Wiesz to taka wielka wyprawa, podróż życia
-Okej, w większości wypadków na pewno tak jest - przyznał mi rację - ale jak będziemy chcieli tam wrócić to wrócimy. Tyle razy ile będziesz tylko chciała
Wreszcie dojechaliśmy do domu, gdzie szybko rozebrałam się w przedpokoju, pomogłam Mario zanieść walizki do sypialni i położyłam się na kanapie. Mimo wielkiego zmęczenia, nie miałam ochoty iść do łóżka, bo od razu bym zasnęła, a chciałam się jeszcze nacieszyć piłkarzem.
-To Max na krótko przyjechał do Nowego Jorku, tylko kilka dni
-No tak - przytaknęłam - pierwszy miesiąc nowego roku prawie skończony
-Czas szybko leci - cmoknął mnie w czoło, siadając na kanapie i biorąc moją głowę na swoje kolana
-Za szybko - wzięłam do ręki telefon, a szatyn pokręcił z niedowierzaniem głową
-Paznokcie pod kolor nowego case'a czy na odwrót? - zaśmiał się wesoło
-Oczywiście, że paznokcie pod kolor case'a - prychnęłam, przyglądając się nowej obudowie - kupiłam go drugiego dnia po przyjeździe
-Bardzo ładny - pochwalił, ale wiedziałam, że zrobił to z grzeczności, bo różowy to nie jest jego ulubiony kolor - nie chcesz iść spać?
-Za chwilę - zamknęłam na chwilę oczy - chyba, że Ty chcesz iść do łóżka
-Skarbie, mi jest to totalnie obojętne - pogładził mnie po policzku
-Masz trening?
-Nie, mamy wolne. Ale tylko ten jeden dzień
-Przez pogodę? - zgadywałam
-Dokładnie, a po za tym sporo z nas jest przeziębionych i trener nie chce ryzykować, że się gorzej rozchorujemy
-To dobrze - ziewnęłam
-Zaraz mi tu zaśniesz. Chodźmy spać, obiecuję, że nigdzie nie zniknę i jak się obudzisz to będę obok Ciebie
-Wiem, ale tak się stęskniłam, że nie chcę się rozstawać - westchnęłam
-Ani na moment się nie rozstaniemy - pocałował mnie w nos - cały czas będziesz w moich ramionach
-Brzmi super - podniosłam się do pozycji siedzącej - to chodźmy na górę
Pierwsza powlokłam się na piętro, gdzie przebrałam się w piżamę i ułożyłam się do spania. Ustawiłam jeszcze budzik, żeby za długo nie spać, a gdy odłożyłam telefon na szafkę nocną to Mario do mnie dołączył i objął mnie od tyłu.
-Śpisz już? - spytał rozbawiony cmokając moją szyję
-Jeszcze nie - zachichotałam - wiesz, że przespałam cały lot?
-Byłaś, aż taka zmęczona?
-Chyba tak, ale też trochę leki mnie zamuliły
-Leki? - zmarszczył brwi
-Kiepsko się czułam - mruknęłam - ale już jest lepiej, więc nie martw się i nie drąż tematu
-Nie podoba mi się to
-Bez przesady, to tylko stres i zmęczenie - przewróciłam oczami, a on ścisnął mnie za udo
-Okej, ale jak Ci nie przejdzie to mi powiedz
-Zawsze Ci wszystko mówię - odwróciłam się i go pocałowałam - i nawet pójdę do lekarza, jeśli coś będzie nie w porządku
-Fantastycznie - ucałował mnie w głowę, a ja poczułam, że się odpręża
-O nie - jęknęłam po chwili - muszę iść siku
-Leć - klepnął mnie w pupę, tylko wracaj szybko
Ciesząc się jak głupia do sera poszłam do naszej łazienki, zamknęłam za sobą drzwi i już miałam spokojnie zrobić siku, gdy coś rzuciło mi się w oczy. Zmarszczyłam brwi usiłując wszystko sobie policzyć, ale nie za bardzo byłam w stanie się połapać, więc szybko wróciłam się
do sypialni po telefon.
-Muszę coś sprawdzić - zakomunikowałam, na co Gotze, tylko kiwnął głową
Weszłam w kalendarz i zaczęłam przeglądać wszystko, co miałam tam zapisane. Cholera. Czyli jednak. Jęknęłam głośno siadając na podłodze.
-Alex? - usłyszałam głos mojego ukochanego
-Wszystko w porządku! - zawołałam - nic mi nie jest!
Otworzyłam szafkę pod zlewem, wyjęłam z niej koszyczek, a z niego pudełko. Z testem
ciążowym. Nie sądziłam, że tak szybko mi się przyda. Kurwa. Ale jestem głupia. Przynajmniej powinnam się cieszyć, że chce mi się siku. Nie będę musiała się zmuszać. Tylko co ja powiem
Mario? Przeczytałam instrukcję, wykonałam każdy punkt po kolei i odłożyłam patyczek na blat, po czym umyłam ręce. Musiałam odczekać kilka minut i wtedy sprawdzić, co się pokazało. Albo się nie pokazało.
-Alex co Ty tam robisz?!
-Już idę! - warknęłam - poczekaj chwilkę
-Siedzisz tam już od dziesięciu minut! - zapukał do drzwi, a ja westchnęłam
-Minutkę - powiedziałam błagalnie
Wzięłam do ręki patyczek i modląc się, żeby nie pokazała się na nim kreseczka spojrzałam na niego. Kreseczka. Ciąża.
-O jezu - szepnęłam, zasłaniając dłonią usta
Wzięłam kilka głębokich oddechów, policzyłam do dziesięciu, po czym wyszłam z łazienki i stanęłam na progu. Spojrzeliśmy na siebie z Mario, on zaciekawiony, a ja przerażona.
-Jestem w ciąży - powiedziałam w końcu, podnosząc do góry pozytywny test ciążowy
-Cholera - warknęłam, gdy upuściłam klucze
-Może pomogę? - usłyszałam obok znajomy głos
-Max! - pisnęłam - co Ty tutaj robisz?
-Jadę z lotniska - zaśmiał się - chciałem Cię jeszcze złapać
-Ja właśnie jadę na lotnisko - westchnęłam - szkoda, że tak się mijamy
-Odwiozę Cię - zaoferował się
-Zamówiłam już taksówkę - skrzywiłam się - przepraszam
-Daj spokój - wziął moje walizki - odwołamy ją. Kto porusza się po mieście lepiej niż ja?
-Masz racje - uśmiechnęłam się - czyli mam wygodniejszą podwózkę?
-Pewnie - wcisnął przycisk przywołujący windę
-To gdzie teraz byłeś?
-Najpierw kilka dni w Miami, a potem na Malediwach
-O! Ale Ci zazdroszczę! - jęknęłam - pewnie miałeś super pogodę
-To prawda - kiwnął głową, oglądając się w lustrze w windzie - wyglądam jak murzyn, a smarowałem się największymi filtrami i unikałem słońca jak mogłem
-Ciebie słońce łapie zawsze i wszędzie - przewróciłam oczami - i od razu opalasz się na brązowo
-Ty też - zaśmiał się
-Czasem jestem rakiem - zachichotałam, wysiadając z windy - to teraz siedzisz tutaj?
-Do końca miesiąca - kiwnął głową idąc tuż koło mnie - a potem lecę do Nowej Zelandii
Słysząc te rewelacje zatrzymałam się gwałtownie i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Nowa Zelandia? Poważnie?
-Co jest? - spojrzał na mnie rozbawiony
-Nie wierzę w to - jęknęłam - nie wierzę!
-Ale o co chodzi A.?
-Jedziesz do pieprzonej Nowej Zelandii! Na koniec świata! Jezu jak ja chcę tam jechać! - mówiłam, energicznie przy tym gestykulując - poważnie, to chyba marzenie każdego
-Możesz tam jechać w każdej chwili - wzruszył ramionami - stać Cię, więc jesteś w lepszej sytuacji niż wielu ludzi, którzy chcą tam jechać
-To prawda - wyszłam na zewnątrz, gdzie jak zwykle zachwycił mnie widok nowojorskich kamienic zimą - ale to jednak wielka wyprawa. Nie powiem sobie nagle, że tam lecę i będę mogła to zrobić. Od kiedy planujesz swój wyjazd?
-Od połowy listopada - puścił mi oczko - ale faktycznie jest do tego sporo przygotowań
-No widzisz - uśmiechnęłam się delikatnie
-Leć do samochodu - podał mi kluczyki - a ja odwołam Twoją taksówkę
-Może jednak ja? Pewnie trzeba będzie zapłacić
-Daj spokój - machnął ręką
Kilkanaście minut później mknęliśmy już ulicami Nowego Jorku w kierunku lotniska. Ciągle rozmawialiśmy o jego podróży do Nowej Zelandii i ciągle myślałam, o tym jak bardzo mu zazdroszczę.
-Jesteś najlepszym fotografem jakiego znam, więc zrób milion zdjęć i mi wysyłaj na bieżąco - pogroziłam mu palcem
-Pewnie - zaśmiał się - a jak Ty się masz? Słyszałem o Twoim wypadku i małych problemach z Mario
-Wszystko jest już dobrze - odchrząknęłam - wylizałam się
-Dzwoniłem wtedy do Ciebie. Mieliśmy pogadać o Waszym ślubie, pamiętasz?
-Jasne, że tak - wyjrzałam za okno - przepraszam, że nie odebrałam, ani nie odpisywałam na maile. Wtedy nie wiedziałam nawet czy ślub się odbędzie
-Cieszę się, że wszystko się już wyjaśniło
-Ja też - szepnęłam - ale jeśli jeszcze nie masz planów na lipiec przyszłego roku to chciałabym, żebyś robił nam zdjęcia we Francji. Oczywiście wiem, że stawiam Cię w głupiej sytuacji, bo się przyjaźnimy i powinieneś być naszym gościem, ale trudno jest znaleźć kogoś zaufanego i ...
-Alex - przerwał mi - z przyjemnością będę Waszym fotografem. Znajdę swoją ekipę, bo sam tego nie ogarnę, ale będę i gościem i fotografem. Będziesz miała najpiękniejsze ślubne zdjęcia. Zobaczysz
-W to akurat nie wątpię - zachichotałam - jak tylko dotrę do Dortmundu to wyślę Ci mailem szczegóły, żebyś sobie wpisał wszystko do kalendarza
-Jasne, na pewno to zrobię. Opowiadaj jak się bawiłaś?
-Bawiłam? - prychnęłam - ja ciężko harowałam!
-Podobno sporo latałaś
-O dziwo tak - westchnęłam - byłam tu tylko kilka tygodni, a czuję jakby to było pół roku. Poważnie. Nie spodziewałam się, że będę musiała wyjeżdżać daleko z Nowego Jorku, a tymczasem byłam w LA, Big Bear Lake, Waszyngtonie i jeszcze w kilku miejscach. W zasadzie ciągle coś robiłam
-Czyli teraz rodzina, odpoczynek i życie sielankowe?
-Zobaczymy. Wracam, bo mój brat zostanie ojcem i nie mogę tego przegapić, ale może pojawię się niedługo tutaj znowu
-Myślałem, że Twoja kariera to już definitywny koniec
-Ja też tak myślałam, ale jak widać ciągle mnie do nas ciągnie - puściłam mu oczko
Żartowaliśmy, aż do momentu, gdy dojechaliśmy na lotnisko. Pożegnałam się z moim przyjacielem, zabrałam swoje walizki i udałam się na odprawę. Czekając w kolejce wyciągnęłam z torby telefon i wreszcie wysłałam wiadomość do mojego ukochanego.
"Jestem już na lotnisku. Zaraz idę na odprawę, a potem to już z górki. Odbierzesz mnie z lotniska? x."
"Pewnie, że tak. Już się nie mogę doczekać, aż Cię zobaczę."
"Ja też! Chcę być już z Wami w domu <3"
W końcu oddałam bagaże, po czym udałam się do kolejnych bramek i kontroli, gdzie jak zwykle zeszło się trochę czasu. Dziesięć minut przed planowanym wylotem siedziałam już w samolocie i czekałam na start. Przeglądałam ofertę linii lotniczych, zastanawiając się, czy czegoś nie kupić, ale po dłuższym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie mam ochoty na jedzenie. Byłam dziwnie spięta i nie czułam się najlepiej. Chyba stres z ostatniego czasu i zmęczenie wreszcie zaczęły dopadać mój organizm. Ale będę miała kilka dni totalnego odpoczynku. Oczywiście nie zamierzam, tylko siedzieć w łóżku i nic nie robić. Dla mnie odpoczynkiem jest też zabawa z córką, rodzinny spacer i każda inna forma spędzania czasu z moją rodziną. "Pewnie, że tak. Już się nie mogę doczekać, aż Cię zobaczę."
"Ja też! Chcę być już z Wami w domu <3"
Wystartowaliśmy o czasie, więc miałam nadzieje, że w Niemczech też będziemy na czas. Podróż zapowiadała się przyjemnie, obok mnie siedziała młoda dziewczyna, która wydawała się być zainteresowana jedynie swoich telefonem. Mimo szumu, który zawsze towarzyszy lotom to było bardzo cicho. W pobliżu nie widziałam nikogo z małym dzieckiem, nikt głośno nie rozmawiał. Rzadko zdarzają mi się takie przyjemne podróże. Chyba, że lecę w nocy, ale zazwyczaj wtedy śpię, więc to oczywiste, że nie zwracam uwagi na rzeczywistość. Gdzieś tak po dwóch godzinach lotu, zaczęłam się czuć wręcz fatalnie. Wygrzebałam z torby jakieś leki przeciwbólowe, ale nie mogłam nigdzie znaleźć wody. Pewnie zostawiłam ją gdzieś na lotnisku. Brawo Ja.
-Przepraszam - zaczepiłam stewardessę
-Tak? - posłała mi profesjonalny uśmiech
-Czy mogłabym poprosić o butelkę wody niegazowanej?
-Oczywiście - kiwnęła głową - zaraz podam
-Dziękuję - westchnęłam kładąc dłoń na brzuchu, który mnie bolał
Co prawda już od kilku dni czułam lekki ból brzucha, czasem jakby kłucie czy skurcze, ale nie wybierałam się do lekarza, bo mi się nie chciało i nie miałam za bardzo czasu. Jak w Dortmundzie mi nie przejdzie, to wybiorę się do przychodni, ale jak stres opadnie to powinno być już w porządku. Kiedy tylko dostałam wodę to zażyłam leki, a później okryłam się kocem i postanowiłam się przespać. Dziewczyna obok mnie słuchała muzyki przez słuchawki, ale mimo wszystko słyszałam jakieś znajome nuty. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym skupiłam się na tym, aby oddać się w ramiona Morfeusza i zniknąć w jego krainie. Miałam nadzieję, że tym razem bóg marzeń sennych ukaże mi się w postaci mojego ukochanego narzeczonego.
-Proszę Pani - poczułam, że ktoś mnie delikatnie szturcha, więc otworzyłam zaspane oczy
-Tak? - odchrząknęłam
-Za kilka minut lądujemy. Proszę, żeby zapięła Pani pasy
-Dobrze - ziewnęłam, wyglądając za okno i jednocześnie zapinając pasy
Jak to możliwe, że przespałam większość lotu? Chyba byłam bardzo padnięta, a dodatkowo te leki tak mnie zamuliły. Wciąż lekko zaspana zgarnęłam swoje rzeczy, poczekałam, aż trochę ludzi opuści już pokład samolotu, po czym sama wyszłam na zewnątrz. Od razu dopadło mnie chłodne, zimowe powietrze, więc ciaśniej otuliłam się płaszczem i ruszyłam do budynku. Moje walizki wyjechały na taśmie jako jedne z pierwszych, więc tylko ułożyłam je na wózku i
ruszyłam na poszukiwania mojego Mario. Gdy tylko go zobaczyłam i jego uśmiech to miałam ochotę rzucić się w jego ramiona, ale tłum ludzi i paparazzi mi to uniemożliwił. Cholera.
-Cześć piękna dziewczyno - powiedział swoich seksownym głosem, a ja pisnęłam radośnie i skoczyłam na niego, oplatając go nogami w pasie
-Tęskniłam - wyszeptałam tuż przy jego ustach, po czym pocałowałam go namiętnie
-Wyglądasz na zmęczoną - pogładził mnie po plecach - zabieram Cię do domu, gdzie będę miał Cię tylko dla siebie
-Brzmi fantastycznie - uśmiechnęłam się - a gdzie Maja?
-U dziadków - wzruszył ramionami, a mój uśmiech nieco przygasł - nie martw się. Odbierzemy ją niedługo
-Okej - stanęłam na własnych nogach, aby nie robić już większej sensacji
-Chcesz zacząć już opowiadać, czy jak trochę odpoczniesz? - spytał, pchając wózek z moimi bagażami - jestem ciekawy wszystkich szczegółów
-W samochodzie - zachichotałam - ale nie ma dużo do opowiadania. Wiesz wszystko na bieżąco
-Uwielbiam Cię słuchać, więc możesz opowiedzieć mi wszystko od początku
-Jesteś słodki - uśmiechnęłam się - ale najpierw opowiem Ci coś czego jeszcze nie wiesz
-Ale nie muszę się bać? - mrugnął do mnie, na co przewróciłam oczami
-Nie, to będzie naprawdę fajnie
-Zapraszam - otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja podziękowałam mu szybkim całusem
Poczekałam, aż szatyn usiądzie na miejscu kierowcy, po czym zaczęłam mówić.
-Akurat jak miałam jechać na lotnisko to przyszedł do mnie Max. Przez cały czas był w rozjazdach, więc idealnie się minęliśmy, ale żeby chociaż trochę porozmawiać to zrezygnowałam z taksówki i on mnie odwiózł. Obiecał, że będzie robił zdjęcia na naszym weselu, ale teraz już poważnie muszę ustalić z nim wszystkie szczegóły - wzięłam wdech, a piłkarz się roześmiał - no co?
-Nic - pokręcił głową - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - uśmiechnęłam się szeroko
-Mów dalej - zachęcił mnie
-Dowiedziałam się, że Max wyjeżdża pod koniec miesiąca do Nowej Zelandii - powiedziałam z zachwytem - do Nowej Zelandii! Na koniec świata! Tak strasznie mu zazdroszczę - jęknęłam - teraz będzie miał najlepszą pogodę, a do tego te niesamowite widoki! Bajka
-Nowa Zelandia nigdy nie była Twoim wielkim marzeniem - złapał mnie za dłoń - chyba, że się mylę
-Nigdy nie mówiłam o tym głośno, bo są miejsca, które dużo bardziej chciałabym odwiedzić. Ale ostatnio tyle osób tam jeździ i ciągle o tym słyszę - oparłam głowę o szybę - chciałabym tam kiedyś z Tobą jechać
-Pojedziemy - posłał mi uśmiech - obiecuję
-Sami? - zachichotałam - czy wszyscy razem?
-Najpierw sami, a jak nam się spodoba to możemy tam wrócić wszyscy razem
-Podobno tam się jedzie tylko raz w całym życiu. Wiesz to taka wielka wyprawa, podróż życia
-Okej, w większości wypadków na pewno tak jest - przyznał mi rację - ale jak będziemy chcieli tam wrócić to wrócimy. Tyle razy ile będziesz tylko chciała
Wreszcie dojechaliśmy do domu, gdzie szybko rozebrałam się w przedpokoju, pomogłam Mario zanieść walizki do sypialni i położyłam się na kanapie. Mimo wielkiego zmęczenia, nie miałam ochoty iść do łóżka, bo od razu bym zasnęła, a chciałam się jeszcze nacieszyć piłkarzem.
-To Max na krótko przyjechał do Nowego Jorku, tylko kilka dni
-No tak - przytaknęłam - pierwszy miesiąc nowego roku prawie skończony
-Czas szybko leci - cmoknął mnie w czoło, siadając na kanapie i biorąc moją głowę na swoje kolana
-Za szybko - wzięłam do ręki telefon, a szatyn pokręcił z niedowierzaniem głową
-Paznokcie pod kolor nowego case'a czy na odwrót? - zaśmiał się wesoło
-Oczywiście, że paznokcie pod kolor case'a - prychnęłam, przyglądając się nowej obudowie - kupiłam go drugiego dnia po przyjeździe
-Bardzo ładny - pochwalił, ale wiedziałam, że zrobił to z grzeczności, bo różowy to nie jest jego ulubiony kolor - nie chcesz iść spać?
-Za chwilę - zamknęłam na chwilę oczy - chyba, że Ty chcesz iść do łóżka
-Skarbie, mi jest to totalnie obojętne - pogładził mnie po policzku
-Masz trening?
-Nie, mamy wolne. Ale tylko ten jeden dzień
-Przez pogodę? - zgadywałam
-Dokładnie, a po za tym sporo z nas jest przeziębionych i trener nie chce ryzykować, że się gorzej rozchorujemy
-To dobrze - ziewnęłam
-Zaraz mi tu zaśniesz. Chodźmy spać, obiecuję, że nigdzie nie zniknę i jak się obudzisz to będę obok Ciebie
-Wiem, ale tak się stęskniłam, że nie chcę się rozstawać - westchnęłam
-Ani na moment się nie rozstaniemy - pocałował mnie w nos - cały czas będziesz w moich ramionach
-Brzmi super - podniosłam się do pozycji siedzącej - to chodźmy na górę
Pierwsza powlokłam się na piętro, gdzie przebrałam się w piżamę i ułożyłam się do spania. Ustawiłam jeszcze budzik, żeby za długo nie spać, a gdy odłożyłam telefon na szafkę nocną to Mario do mnie dołączył i objął mnie od tyłu.
-Śpisz już? - spytał rozbawiony cmokając moją szyję
-Jeszcze nie - zachichotałam - wiesz, że przespałam cały lot?
-Byłaś, aż taka zmęczona?
-Chyba tak, ale też trochę leki mnie zamuliły
-Leki? - zmarszczył brwi
-Kiepsko się czułam - mruknęłam - ale już jest lepiej, więc nie martw się i nie drąż tematu
-Nie podoba mi się to
-Bez przesady, to tylko stres i zmęczenie - przewróciłam oczami, a on ścisnął mnie za udo
-Okej, ale jak Ci nie przejdzie to mi powiedz
-Zawsze Ci wszystko mówię - odwróciłam się i go pocałowałam - i nawet pójdę do lekarza, jeśli coś będzie nie w porządku
-Fantastycznie - ucałował mnie w głowę, a ja poczułam, że się odpręża
-O nie - jęknęłam po chwili - muszę iść siku
-Leć - klepnął mnie w pupę, tylko wracaj szybko
Ciesząc się jak głupia do sera poszłam do naszej łazienki, zamknęłam za sobą drzwi i już miałam spokojnie zrobić siku, gdy coś rzuciło mi się w oczy. Zmarszczyłam brwi usiłując wszystko sobie policzyć, ale nie za bardzo byłam w stanie się połapać, więc szybko wróciłam się
-Muszę coś sprawdzić - zakomunikowałam, na co Gotze, tylko kiwnął głową
Weszłam w kalendarz i zaczęłam przeglądać wszystko, co miałam tam zapisane. Cholera. Czyli jednak. Jęknęłam głośno siadając na podłodze.
-Wszystko w porządku! - zawołałam - nic mi nie jest!
Otworzyłam szafkę pod zlewem, wyjęłam z niej koszyczek, a z niego pudełko. Z testem
-Alex co Ty tam robisz?!
-Już idę! - warknęłam - poczekaj chwilkę
-Siedzisz tam już od dziesięciu minut! - zapukał do drzwi, a ja westchnęłam
-Minutkę - powiedziałam błagalnie
Wzięłam do ręki patyczek i modląc się, żeby nie pokazała się na nim kreseczka spojrzałam na niego. Kreseczka. Ciąża.
-O jezu - szepnęłam, zasłaniając dłonią usta
Wzięłam kilka głębokich oddechów, policzyłam do dziesięciu, po czym wyszłam z łazienki i stanęłam na progu. Spojrzeliśmy na siebie z Mario, on zaciekawiony, a ja przerażona.
-Jestem w ciąży - powiedziałam w końcu, podnosząc do góry pozytywny test ciążowy