piątek, 17 marca 2017

Rozdział 74.

[Alex]
Kilka godzin przed lotem zaczęłam się szykować do wyjazdu na lotnisko. Mario położył naszą córkę spać, która zmęczona po całym dniu zabawy zasnęła w ciągu kilkunastu minut. A ja wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, które związałam w koka i nasmarowałam ciało
balsamem. Postanowiłam zrezygnować z makijażu, bo pewnie zasnę w samolocie i potem będę wyglądała jak straszydło. Założyłam wygodną bieliznę, czarne jeansy z rozcięciem na nodze i szary sweter. Do tego przygotowałam sobie rudy płaszcz i gruby szalik w kratkę, a dodatkowo czarne botki na płaskim obcasie i torebkę w tym samym kolorze. Zgarnęłam wszystko na dół, gdzie mój narzeczony zniósł moje walizki, po czym usiadłam obok niego na kanapie i ostatni raz się w niego wtuliłam. 
-Na pewno nie chcesz, żebym Cię odwiózł na lotnisko?
-Nie - pokręciłam przecząco głową - wiesz, że nie lubię się żegnać na lotnisku, a po za tym musisz zostać z Mają
-Pomyśl sobie, że niedługo będziemy się witać na lotnisku - pocałował mnie w czoło - szybko zleci
-Mam nadzieję - położyłam dłoń na jego twardym, umięśnionym brzuchu - chyba ze stresu nie czuję się najlepiej
-Hej - obrócił moją twarz tak, żeby patrzeć mi w oczy - nie masz się czym stresować. Musisz trochę wyluzować
-Wiem - kiwnęłam głową - ale to silniejsze ode mnie. Znasz mnie
-Tak, znam - uśmiechnął się - i wiem, że niedługo Ci przejdzie, tylko musisz przestać za dużo myśleć i analizować. Możesz to dla mnie zrobić?
-Mogę się postarać - pocałowałam go w policzek
-Kiedy będzie Twoja taksówka?
-Za ... - spojrzałam na zegarek - ... czterdzieści minut
-W porządku. Chcesz coś jeszcze zjeść przed wyjazdem? Albo czegoś się napić? Coś obejrzeć?
-Chcę po prostu tu z Tobą posiedzieć - posłałam mu uśmiech - najdłużej jak się da
-Z Nowym Jorkiem mamy sześć godzin różnicy. To wcale nie tak dużo, będziemy codziennie rozmawiali. Jakoś sobie to dogramy i nawet nie będziesz za nami bardzo tęskniła
-Oczywiście, że będę tęskniła - oburzyłam się - już tęsknię
-Kocham Cię mała - pocałował mnie w skroń - jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu 
-Obiecaj mi, że zawsze nią będę - poprosiłam
-Obiecuję. Przysięgam. Przyrzekam. Wszystko co chcesz
-Tyle mi wystarczy - pocałowałam go czule - ja też Cię kocham Mario
-I zawsze będę najważniejszy?
-Zawsze - przytaknęłam - obiecuję 
-Dzwoniłaś do Leny, żeby się pożegnać?
-Tak - kiwnęłam głową - była niepocieszona. Narzeka, że nie będzie miała z kim rozmawiać, ale obiecałam jej, że zawsze odbiorę połączenie od niej
-Nawet w środku nocy? - skrzywił się 
-To moja przyjaciółka - wzruszyłam ramionami - i za chwilę rodzi. Jest jak tykająca bomba
-Racja - roześmiał się - a jak zareagował Twój brat?
-Chyba normalnie - zamyśliłam się - nie mówił zbyt wiele
-Sam nie wiem, czy to dobrze, czy źle - pogładził mnie po plecach - a Ty co sądzisz?
-Myślę, że ma tyle na głowie, że teraz nie za bardzo ma czas skupiać się na mnie. Nie przeszkadza mi to, bo wiem, że jest zestresowany tym, co się teraz dzieje
-Mówisz o tym, że za chwilę zostanie ojcem?
-Znam go i wydaje mi się, że jest przerażony - zachichotałam - i jednocześnie bardzo się cieszy

-To normalne - rozłożył się na kanapie, żeby było nam wygodniej, a ja położyłam się obok i pozwoliłam się objąć 
-A Ty?
-Co ja? - spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał o co mi chodzi, ale ja wiedziałam, że to tylko przykrywka, żeby odwlec moment odpowiedzi
-Ty też byłeś przerażony? Pod koniec ciąży Ann?
-Byłem podekscytowany - odchrząknął - ale też bardzo się stresowałem. To całkiem nowa rola i nie byłem pewien, czy dam sobie radę, ale ...
-Ale? - spytałam, chcąc żeby dokończył
-Ale wiedziałem, że muszę wspierać Ann, bo ona też była zestresowana. Oboje się wspieraliśmy 
-Żałowałeś kiedyś, że zaszła w ciążę?
-Chyba nigdy - pokręcił przecząco głową - bała się mojej reakcji, bała się, że odejdę i jak o tym usłyszałem to ... to było dziwne. Nie chciałem, żeby tak myślałam, nie chciałem dawać jej powodów do zmartwień. Uznałem, że to wspaniała decyzja, nie chciałbym cofnąć czasu
-Maja jest wspaniała - powiedziałam cicho 
-Jest - potwierdził - zawsze wiedziałem, że taka będzie. Była silna, zdrowa, ruchliwa. Ann często narzekała, że pójdzie w moje ślady, bo już w brzuchu zaczęła kopać
-Córeczka tatusia - uśmiechnęłam się 
-Tyle razy nabijaliśmy się z Leny i Marco, że nie mogli zdecydować się na imiona, ani nawet na pierwszą literę imion, a tak naprawdę my z Ann też nigdy się nie zdecydowaliśmy. Wychodziliśmy z założenia, że przecież mamy mnóstwo czasu i coś wybierzemy - westchnął - potem Ann stwierdziła, że będziemy wiedzieć jak już ją zobaczymy, więc zostawiliśmy ten temat. Ona nigdy ... - przerwał, a ja na niego spojrzałam 
-Cii - położyłam palec na jego ustach - cieszę się, że mi to wszystko mówisz. Poważnie, to wspaniałe, ale wiem, że dla Ciebie to trudne. Jeśli nie czujesz się już na siłach, to możesz przestać. Porozmawiamy o czymś ... innym
-Chodzi o to, że ... - zaczął drżącym głosem, a mi zaczęło krajać się serce - gdybym chociaż przez chwilę pomyślał o tym, że coś może jej się stać, to żylibyśmy inaczej. Tak, jakby każdy dzień miałby być tym ostatnim. Wybralibyśmy imię, ustalili wszystkie ważne rzeczy. A ja nawet nie wiem, o jakich imionach ona myślała, do jakiego przedszkola chciała ją wysłać. Nie wiem nawet co chciałaby jej powiedzieć, gdyby wiedziała, że ... - przerwał znowu, a potem wypowiedział słowo tak cicho, że ledwo go usłyszałam - umrze
-Mario - odchrząknęłam, nie za bardzo wiedząc co powinnam teraz powiedzieć - myślę, że ona sama by tego nie wiedziała. Ja na jej miejscu też bym o tym nie myślała. Znaczy pewnie bym myślałam, ale ... - czułam, że się w tym wszystkim gubię, ale nie mogłam przerwać - trudno jest wszystko zaplanować, o wszystkim pomyśleć, wszystko przeanalizować. Życie jest cholernie przewrotne i nie lubi naszych planów, a po za tym Ann Cię kochała, wiedziała, że Ty też ją kochasz. Myślę, że gdyby wiedziała, że coś jej się stanie, to jedyne o czym byłaby w stanie myśleć, to to, że będziesz wspaniałym ojcem i dasz sobie radę z wychowaniem Waszej córki. Czy gdybyś wiedział jak chciała ją nazwać albo do jakiego przedszkola chciała ją wysłać to by coś zmieniło? 
-Nie wiem - odparł po chwili - pewnie nie 
-Zawsze będziesz się zastanawiał, co powiedziałaby Ann, gdyby była z Tobą, ale nie możesz tego roztrząsać, bo ...
-Bo i tak się nie dowiem - przerwał mi 
-Dokładnie - pocałowałam go w szyję - musisz wiedzieć, że ja tu jestem. Zawsze. Możesz mi mówić o wszystkim, ja zawsze Cię wysłucham. Chętnie dowiem się czegoś więcej o Ann
-I nie będziesz zazdrosna?
-Nie - pokręciłam przecząco głową - mimo, że ją kochałeś i z nią byłeś i mimo, że chcieliście założyć rodzinę. Nie będę zazdrosna, nie mam prawa być zazdrosna

-Często jej o Tobie opowiadałem - obrócił mnie plecami do siebie, po czym objął mnie jeszcze mocniej niż przed chwilą - tak będzie nam wygodniej 
Wiedziałam, że nie za bardzo chciał, żebym teraz na niego patrzyła. Nie lubił tego, gdy był bezbronny i załamany, a ja patrzyłam na niego ze współczuciem, więc nic nie powiedziałam, tylko spojrzałam przed siebie.
-Czy ona była o mnie zazdrosna? - zapytałam cicho, a on się uśmiechnął, nie widziałam tego, ale to czułam
-Nigdy mi o tym nie mówiła, ale wydaje mi się, że tak. Doskonale wiedziała, że ... byłaś dla mnie ważniejsza. Najważniejsza - mruknął - mimo, że traktowałem ją najlepiej jak umiałem, to ona to czuła. Nigdy jednak nie miała o to pretensji
-Była idealną kobietą? - splotłam nasze palce - chciała o mnie coś wiedzieć, mimo, że wiedziała, że to mnie kochasz bardziej?
-Tak, wydaje mi się, że tak - pocałował mnie w szyję - ale nie była idealna. Nikt nie jest idealny. Nikt oprócz Ciebie
-Myślę, że jakby żyła i bylibyście teraz razem - zamknęłam oczy, wyobrażając to sobie i starając się nie zwracać uwagi, jak boleśnie zacisnęło się moje serce na te wyobrażenia - to mogłabym się z nią zaprzyjaźnić 
-I słuchać o tym, jaką tworzymy rodzinę? - bąknął - cierpiałabyś 
-Cieszyłabym się, że jesteś szczęśliwy - zerknęłam na niego kątem oka i zobaczyłam jego zmarszczone brwi - i cierpiałabym, to prawda. Ale pamiętaj, że to ja Cię zostawiłam i nie mogłabym mieć pretensji o to, że ułożyłeś sobie życie
-Tuż przed wypadkiem obiecałem Ann, że nie zostawię jej, ani Mai - oparł czoło o moje ramię - poprosiła mnie o to, a ja automatycznie to zrobiłem. Nie miałem czasu, żeby się nad tym zastanowić
-To naturalne - chciałam go pocieszyć - ja też bym obiecała. Mówiła coś jeszcze?
-Zapytała czy Cię kocham, a ja powiedziałem, że kocham ją - ściszył głos, jakby bał się mojej reakcji 
-Wystarczyło jej to?
-Nie - jęknął 
-Jeśli powiedziałeś jej, że mnie nie kochasz, to nie sprawi, że będę na Ciebie zła. Przysięgam - odwróciłam się gwałtownie w jego stronę i objęłam dłońmi jego twarz - to była Twoja narzeczona, spodziewała się dziecka i ...
-Powiedziałem, że nie wiem - przerwał mi - zawsze Cię kochałem, nigdy nie przestałem, ale jak o to zapytała, tuż po tym jak Cię zobaczyłem, to ... nie wiedziałem. Nie wiedziałem, czy Cię kocham, czy mogę Cię kochać, czy to byłby w porządku i ...
-Nic nie mów - przytuliłam go - wszystko rozumiem. Naprawdę. Jest dobrze
-Skarbie - pocałował mnie w głowę - nie dam już rady. Przepraszam 
-Powiedziałeś mi więcej niż byłeś w stanie - uśmiechnęłam się do niego - bardzo Ci za to dziękuję
-Powinienem to zrobić już dawno temu
-Nie prawda - zaprzeczyłam szybko - widocznie wcześniej nie byłeś gotowy, żeby to zrobić, a teraz ... a teraz byłeś. Zawsze gdy będziesz gotowy powiedzieć coś nowego to powiesz, nigdy nie będę naciskała
-Gdy leżałaś w śpiączce - zaczął cicho, a ja aż zadrżałam - chcesz to usłyszeć?
-Tak - pokiwałam twierdząco głową - to trochę trudne, ale chcę. Powiedz mi 
-Mogę cały czas powtarzać Ci jak bardzo Cię kocham i ile dla mnie znaczyć. Ciągle mówię, że zawsze Cię kochałem i zawsze będę Cię kochał, ale wtedy ... wtedy strata Ciebie. Prawdziwa strata była taka realna, taka przerażająca. Uświadomiłem sobie, że to byłaby największa i najbardziej bolesna strata mojego życia. W każdej Twojej śpiączki czułem rozrywający ból, tak jakby cierpienie mnożyło się we mnie i chciało wybuchnąć, gdybyś ... 
-Gdybym umarła - szepnęłam
-Tak - przytaknął, jakbym bał się powiedzieć to głośno - drugi raz w życiu mógłbym stracić kogoś przez wypadek samochodowy i byłem tak cholernie wściekły. Na wszystko, na wszystkich. Jednocześnie modliłem się i błagałem Boga, żebyś wyzdrowiała, ale też się z nim kłóciłem i przeklinałem go, że umarł się na te wypadki - z jego ust wydobył się cichy chichot, więc się uśmiechnęłam - obiecałem sobie, że jeśli się obudzisz to będę o Ciebie walczył. Do upadłego, ale ... ale byłem gotowy pozwolić Ci odejść. Bo wiedziałem, że gdybyś wyzdrowiała i była bezpieczna to Twoje odejście nie zabolałoby tak bardzo jak Twoja śmierć 
-Nigdy mi tego nie mówiłeś - palnęłam
 -Wszystko się zmieniło jak się obudziłaś - przejechał palcem po moich ustach, a ja złapałam go za dłoń i ucałowałam koniuszek jego palca wskazującego, po czym lekko go przygryzłam - uświadomiłem sobie, że bez względu na wszystko muszę być z Tobą. Potrzebuję Cię i zrobię absolutnie wszystko, żebyśmy znowu byli razem
-Nawet mnie porwiesz - uśmiechnęłam się, a on się zaśmiał 
-Tak, nawet Cię porwę - pocałował mnie w czoło - gdybyś mnie wtedy zdradziła ...
-Nie, nie, nie - pokręciłam przecząco głową, przerywając mu - proszę. Nie mów tego
-Alex - zasłonił mi usta, żebym nic nie mówiła i zmusił mnie, żebym spojrzała mu w oczy - gdyby to jednak była prawda, to wybaczyłbym Ci. Nic nie jest w stanie sprawić, że byłbym w stanie bez Ciebie żyć
-Nigdy Cię nie zdradzę. Nigdy, przenigdy - powiedziałam, gdy wreszcie zabrał dłoń
-Wiem - kiwnął głową - ale chcę, żebyś Ty wiedziała, że nawet gdyby prawda nie wyszła na jaw albo Roger potwierdziłby, że coś między Wami było - skrzywił się, a ja zaraz po nim - to ja i tak bym do Ciebie wrócił. I to ja błagałbym Cię o wybaczenie. To był cios, byłem strasznie zły, ale kochałem Cię. Nie było chwili, żebym o Tobie nie myślał 
-Ale nie chciałeś ze mną rozmawiać i ...
-Gdybym ja Ci powiedział, że Cię zdradziłem to co byś zrobiła?
-Pewnie bym Cię zabiła - jęknęłam 
-No właśnie - pogładził mnie po policzku - musiałem ochłonąć, przetrawić to. Jakoś sobie z tym wszystkim poradzić, byłem na dobrej drodze i wtedy pojawił się Roger i z wściekłego na Ciebie zmieniłem się w wściekłego na siebie. Uświadomiłem sobie, że działałem zbyt pochopnie 
-Ale każdy na Twoim miejscu postąpiłby tak samo. To był najtrudniejszy okres w moim życiu, nawet nie wiesz jaka byłam na siebie zła. Wydawało mi się, że wszystko straciło sens - westchnęłam - i chociaż nie dopuszczałam do siebie tej myśli, to gdzieś w podświadomości doskonale Cię rozumiałam 
-Przetrwaliśmy wiele i przetrwamy jeszcze więcej - pocałował mnie - bo się kochamy i zdajemy sobie z tego sprawę. I mamy za dużo do stracenia
-Chcesz, żebym spełniała swoje marzenia, bo teraz już wiesz, że życie jest kruche i ... - szukałam dobrych słów - chodzi mi o to, że po wypadku chciałeś spędzać ze mną każdą chwilę, bo bałeś się, że znowu możesz mnie stracić, ale dotarło do Ciebie, że kiedyś nie tylko życie z Tobą było moim marzeniem i ...
-Tak - uśmiechnął się - łapiesz o co chodzi
-Staram się - wzruszyłam ramionami 
-Jasne, że wolałbym Cię mieć na miejscu, zawsze koło siebie - przyznał - ale nie mamy wpływu, co szykuje dla nas życie i to może być Twoja ostatnia szansa, dlatego chcę, żebyś z niej skorzystała. Nawet kosztem tego, że nie będziemy się widzieć przez jakiś czas. Wierzę, że przed nami jeszcze całe życie razem, ale nie wiem, czy za kilka lat nie będziesz żałowała, że nie zrobiłaś więcej sesji, kampanii czy pokazów. Jeśli bym musiał to zrezygnowałbym z piłki dla Ciebie, ale nie pozwoliłabyś mi na to - uśmiechnął się, widząc jak energicznie kiwam głową - dlatego ja nie chcę, żebyś kolejny raz rezygnowała z modelingu
-Okej, masz racje - westchnęłam - z bólem serca Ci to przyznaję
-Wyobraź sobie, że napisali do Ciebie ostatni raz - pocałował mnie w czoło - jeśli miałabyś pewność, że to prawda to nie odrzuciłabyś tego od razu
-Ostatni raz? - jęknęłam, a on potwierdził skinieniem głowy - okej. Muszę wykorzystać ostatnią szansę
-To właśnie jest moja kobieta - uśmiechnął się szeroko, a ja kolejny raz go przytuliłam
Kilka minut później zadzwonił mój telefon, a gdy odebrałam to okazało się, że to taksówkarz, który stał pod domem. Mario wyniósł mu moje walizki, a ja w tym czasie założyłam płaszcz,
buty i zgarnęłam torebkę. Oczywiście kilkanaście razy sprawdziłam, czy wszystko mam, ale na szczęście niczego mi nie brakowało. 
-Wszystko będzie dobrze - przytulił mnie - ani się obejrzysz, a już będziesz w domu
-Yhmm - zamknęłam oczy, wdychając jego zapach - bardzo Cię kocham
-Ja też Cię kocham - pocałował mnie w głowę - nawet nie próbuj płakać, dobrze?
-Dobrze - zaśmiałam się
-Obiecaj - zmrużył oczy 
-Obiecuję - pokazałam mu język - nie będę płakać
-Ale masz się odzywać, żebym wiedział, że jesteś bezpieczna
-Oczywiście - wtuliłam się w niego, uśmiechając się szeroko - Ty też się odzywaj i zdawaj raporty. Opowiadaj o mnie Mai
-Codziennie - pogłaskał mnie po głowie - napisz jak tylko dolecisz
-O ile nie zapomnę - powiedziałam, żeby się z nim trochę podroczyć
-Nawet tak nie mów - uszczypnął mnie w tyłek, na co cicho pisnęłam - będę sprawdzał stan Twojego lotu. Jak tylko zobaczę, że samolot wylądował to chcę, żebyś się odezwała
-Odezwę się - pocałowałam go w brodę - masz to jak w banku
-Wspaniale - pochylił się, żeby mnie pocałować - kocham Cię 
Niestety w końcu nadszedł czas, że musiałam wyjść z domu i opuścić mojego ukochanego. Jadąc taksówką na lotnisko bardzo starałam się nie płakać, żeby dotrzymać obietnicy. Łzy gromadziły się w moich oczach, ale patrząc do góry i mrugając jak szalona starałam się je powstrzymać przed spłynięciem po policzkach. Mogłabym się rozpłakać i po prostu nie powiedzieć, o tym mojemu narzeczonemu, ale uznałam, że muszę dotrzymać obietnicy. Dokładnie w tym samym czasie dostałam sms, po którego przeczytaniu dużo łatwiej było mi powstrzymać płacz.
"Pamiętaj co mi obiecałaś ;) bardzo bardzo Cię kocham i już za Tobą tęsknię, ale to tylko kilka tygodni. A czym jest kilka tygodni, wobec reszty naszego życia, które spędzimy razem? Udanego lotu skarbie :* ps. jeszcze raz .... kocham Cię"
"Pamiętam pamiętam :P ale sam chyba chcesz doprowadzić mnie do płaczu, pisząc takie cudowne rzeczy! Ja też Cię kocham :* najbardziej na świecie! Idź spać mój cudowny mężczyzno. Dobrej nocy <3 ps. jeszcze raz ... kocham Cię" 
Wyłączyłam telefon, schowałam go do torebki, a już po chwili byłam na lotnisku. Gdy chciałam
zapłacić za przejazd, to okazało się, że Mario już wszystko uregulował, więc tylko podziękowałam kierowcy, zabrałam swoje walizki i udałam się na odprawę. Byłam na tyle
wcześniej, że jako pierwsza stanęłam w kolejce i szybko pozbyłam się walizek. Gdy odchodziłam od okienka to okazało się, że w ciągu tych kilku minut za mną powstała ogromna kolejka. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam do dalszej kontroli. Czekając na lot będę mogła zrobić jakieś drobne zakupy, kupić coś do jedzenia, a może zainwestuję w jakieś kosmetyki. Czasem na lotnisku udaje mi się dostać coś, czego nie sprzedają już nigdzie indziej. Jakąś godzinę przed wylotem otworzono mój gate, więc udałam się do niego, gdzie ostatni raz sprawdzono mój bilet, dokumenty i przez rękaw weszłam na pokład samolotu. Nie mam problemu z normalnymi miejscami, ale jak tylko mam możliwość to rezerwuję miejsce w pierwszej klasie. Tak jak dziś. Zdecydowanie łatwiej jest wtedy przetrwać taki długi lot. W odpowiednim czasie, gdy wszyscy pasażerowie byli już na pokładzie, a obsługa pokazała wyjścia awaryjne oraz to co należy robić, w razie jakiejkolwiek katastrofy, samolot zaczął kołować na pas. Rozpędził się, po czym pod osłoną nocy wzbił się w powietrze i ruszył w stronę Nowego Jorku.

-Do zobaczenia Dortmundzie - położyłam dłoń na okienku, patrząc na swoje miasto

3 komentarze:

  1. Rozdział cudowny, poprostu cudo :D:*
    A co do samej sytuacji Alex i Mario to teraz czas leci jak szalony więc nie obejrzą się,a znów będą razem ;)
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń