niedziela, 30 października 2016

Rozdział 69.

[Lena]
Dzisiaj od rana pakowałam prezenty. Oczywiście przy pomocy Marco, ale on niestety nie jest w tym najlepszy. Większość podarków, które on przygotował to ja musiałam poprawiać, ale miło było spędzać czas razem. Uwielbiam z nim być. 
-Gotowe - uśmiechnęłam się odkładając ostatnie pudełko pod choinkę
-Należy Ci się coś za ciężką pracę - blondyn pocałował mnie w czoło
-Masz na myśli coś konkretnego ? 
-Oczywiście - zaśmiał się
-Dawaj - ponagliłam go
-Musisz iść ze mną na górę 
-Na górę ? - zmarszczyłam brwi
-Chodź - pomógł mi się podnieść z ziemi i razem ruszyliśmy na piętro
-Boję się co znowu wymyśliłeś - zażartowałam
-Zobaczysz, że Ci się spodoba - uśmiechnął się
Myślałam, że pójdziemy do naszej sypialni, ale wtedy właśnie Reus ruszył do drzwi, za którymi miał być pokój naszych dzieci. Ciągle nie mogę go namówić na remont, więc nie wiem dlaczego nagle postanowił mnie tu zaciągnąć.
-Panie przodem - wyszeptał mi do ucha otwierając przede mną drzwi
Weszłam do środka, a moich oczom ukazał się w pełni urządzony pokoik dla naszych bliźniaków. W dwóch kolorach, dla chłopca i dziewczynki.
-Kiedy ? - spytałam wzruszona
-Już jakiś czas temu - wzruszył ramionami
-Ale czemu nic nie mówiłeś ? Byłam pewna, że jeszcze nie zacząłeś i ...
-Chciałem Ci zrobić niespodziankę
-Zrobiłeś - przytuliłam go - jest cudownie, dziękuję!
-Przyznam, że Mario trochę mi pomagał
-Alex wiedziała ?
-Nie - pokręcił przecząco głową - od razu by Ci wygadała
-Bez przesady - zachichotałam
Podeszłam do jednego z łóżeczek i poprawiłam idealnie ułożoną w nim pościel. Było pięknie, jeszcze lepiej niż sobie wymarzyłam. Szuflady przy przewijaku wypełnione były pieluchami, mokrymi chusteczkami, zasypkami i wszystkim co było potrzebne. W komodzie szuflady wypełnione do połowy był ubrania różowe, a do połowy niebieskie. Wciąż wzruszona usiadłam na białym, wygodnym fotelu i rozejrzałam się dookoła. To chyba moje nowe, ulubione pomieszczenie w tym domu.
-Jeżeli chcesz coś zmienić to mów śmiało
-Nic nie trzeba zmieniać - posłałam mu uśmiech - bardzo się postarałeś
-Wszystko dla Ciebie 
-Moglibyśmy pojechać po Świętach na zakupy i kupić jeszcze trochę rzeczy - spojrzałam na szafę, która stała pusta - brakuje nam jeszcze wielu rzeczy
-Wiem, ale nie chciałem kupować wszystkiego za Twoimi plecami
-To dobrze 
Podczas, gdy ja wciąż rozglądałam się po pomieszczeniu i zachwycałam się, każdym dostrzeżonym szczegółom to Marco podszedł do jednego z łóżeczek i wyciągnął spod poduszki niebieskie pudełeczko, a z niego czarne. Przez głowę przebiegły mi różne myśli, ale nic nie powiedziałam. Po chwili jednak piłkarz podszedł do mnie, uklęknął na jedno kolano, a ja zaskoczona zakryłam usta dłonią. Moje oczy momentalnie wypełniły się łzami i powoli zaczęły spływać po policzkach.

-Chciałbym, żebyś została moją żoną Lena - uśmiechnął się otwierając pudełeczko - chciałbym, żebyś już zawsze była moja. Chciałbym, każdego dnia udowadniać Ci jak bardzo Cię kocham i zawsze o Ciebie walczyć i Cię wspierać. Zgodzisz się wyjść za mnie za mąż ?
Na początku kiwnęłam, tylko głową, ale po kilkunastu sekundach opanowałam szloch i spojrzałam na niego wzrokiem pełnym miłości.
-Zgodzę się - posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech
-Tak ?
-Tak - zaśmiałam się wesoło, gdy wręczył mi pierścionek
-Wybrałem Twój rozmiar, ale zawsze można go zmniejszyć albo powiększyć - pocałował mnie - kocham Cię
-Ja też Cię kocham - pogładziłam go po policzku - na pewno jaki urodzę i nie będę mieć już tak spuchniętych palców to będzie idealny, dziękuję
-Podoba Ci się ? - spytał niepewnie
-Nie mogłabym sobie wymarzyć piękniejszego - przytuliłam go mocno - jest wspaniały, Ty jesteś wspaniały
-Wszystko dzięki Tobie - cmoknął mnie w skroń
-Teraz nie ma już odwrotu Reus - pogroziłam mu palcem - nigdy
-Choćbyś chciała się mnie pozbyć to ja nigdzie się nie wybieram - dotknął mojego pokaźnego brzucha - jesteście na mnie skazani
-Może wybierzemy imiona ? - zaproponowałam
-Wybierzmy chociaż literkę - zaśmiał się
-Proponuję losowanie - powiedziała
-Chcesz losować jak mają mieć na imię nasze dzieci ?
-Nie kochanie, imiona wybierzemy sami, ale coś musi nam pomóc wybrać literkę. Inaczej nigdy się nie dogadamy
-W porządku - westchnął - przyniosę kartkę, długopis i miskę
-Przynieś też coś do jedzenia - poprosiłam, a on wybuchnął śmiechem
-Jak sobie życzysz kochanie - pokręcił z niedowierzaniem głową
Gdy tylko mężczyzna wyszedł z pomieszczenia to sięgnęłam po swój telefon, zrobiłam zdjęcie pierścionka, który lśnił na moim palcu i wysłałam go sms do siostry piłkarza. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
"Nareszcie! Gratulujmy!"
"Dziękuję!"
"To kiedy ślub ? ^^"
"Jak nie będę gruba i brzydka ..." 
"Nie jesteś brzydka"
"Ale gruba już tak ? :D"
"Przez grzeczność nie zaprzeczę ;)"
"Przyjaciółka ..."
"Wiesz, że żartuję <3 z każdym dniem coraz bardziej promieniejesz!"
"Kochana! <33"
"Lecimy na spacer ... pozdrów mojego brata :) i nie zapomnij mu powiedzieć, że ma ogromne szczęście :P"
"Oj powiem mu, powiem :D bawcie się dobrze!"
Modelka nic już nie odpisała, więc schowałam telefon z powrotem do kieszeni bluzy. Chwilę później blondyn zadowolony dołączył do mnie. Podał mi talerz z kanapkami, a sam zaczął pisać kolejne litery alfabetu na kartce papieru. Następnie bardzo ładnie wyciął małe kwadraciki i
złożył je na pół. Wrzucił wszystko do miski i dał mi do wylosowania. Kilka razy przemieszałam
karteczki, po czym wyciągnęłam jedną z nich.
-No i co ? - dopytywał - co tam jest ?
-Z - uśmiechnęłam się
-Z ? - zmarszczył brwi
-Tak - potwierdziłam - mam losować jeszcze raz ?
-Nie, zastanówmy się jakie są imiona na literę Z 
-Muszę najpierw zjeść, nie jestem w stanie myśleć na głodniaka - sięgnęłam po jedną kanapkę 
-Nie jesteś głodna kochanie - zaśmiał się - jadłaś zaledwie godzinę temu
-Co Ty możesz wiedzieć o głodzie - przewróciłam oczami
Spokojnie sobie jadłam, gdy Marco postanowił uraczyć mnie jednym ze swoich głupich pomysłów. 
-Zorro - powiedział nagle
-Nawet mnie nie denerwuj
-To Ty wylosowałaś taką literę - puścił mi oczko
-Nie nazwę swojego syna Zorro ! - zaprotestowałam 
-A córkę ? - spytał z idiotycznym uśmiechem wymalowanym na twarzy
-Jesteś głupi - rzuciłam w niego poduszką
-Teraz już nie ma odwrotu - powtórzył moje słowa - nigdy
-Żebyś się nie zdziwił - pokazałam mu język - och, a tak przy okazji mamy gratulacje od Alex i Mario
-Już się wygadałaś ?
-Nie, ja się pochwaliłam - uśmiechnęłam się - i Alex prosiła, żebym Ci przekazała, że masz ogromne szczęście Marco
-Doskonale o tym wiem - złożył pocałunek na mojej dłoni - zawsze o tym wiedziałem
-Tak ? - zachichotałam
-Zdecydowanie - przytaknął kładąc głowę na moich kolanach


[Alex]
Weszliśmy do domu po długim spacerze, na którym na szczęście nasza córeczka zasnęła. Rozebraliśmy ją z wierzchniego ubrania, ale zostawiliśmy ją w wózku, żeby nie obudziła się podczas przenoszenia. 
-Lubię taką zimę - powiedziałam odwieszając płaszcz do szafy 
-Taką zimną ? - zażartował szatyn obejmując mnie w pasie
-Taką białą - uśmiechnęłam się - wszystko pokrywa śnieżna kołdra
-Krajobraz idealny na Święta
-Dokładnie - odsunęłam się od niego zdejmując buty - aczkolwiek i tak najbardziej kocham lato
-Ja też lubię lato - przyznał mi racje - kocham Cię, w każdym wydaniu, ale zdecydowanie w bikini wyglądasz lepiej niż w swetrze
-Zboczeniec - przewróciłam oczami
-Gdybym był zboczony to powiedziałbym, że najlepiej wyglądasz nago - pocałował mnie w szyję - i to jest w zasadzie prawda
-Jeśli Twoja córka coś po Tobie odziedziczyła to będziesz musiał bardzo jej pilnować - zaśmiałam się 
-Mówił Ci ktoś, że nie jesteś romantyczna ?
-Hmm ... - udałam zamyślenie - jesteś pierwszy

-Pewnie nie ostatni - zażartował, a ja przewróciłam oczami
-Niestety ostatni - wskazałam na swój pierścionek zaręczynowy - ale nich to Cię nie załamuje 
-Nigdy mnie to nie załamie - uśmiechnął się
-I prawidłowo - wzięłam swoją torebkę i ruszyłam do kuchni - co byś chciał na obiad ?
-Obojętnie mi - wzruszył ramionami - może Ciebie
-Kurczak na parze z kaszą jaglaną i fasolką szparagową ? - spytałam zaglądając do lodówki 
-A Ty ?
-Co ja ? - spytałam stawiając torebkę na krześle barowym i wyciągając z niej telefon 
-Będziesz na obiad ? 
-Może na deser - puściłam mu oczko - jak będziesz grzeczny
-Zawsze jestem grzeczny skarbie
-To się jeszcze okaże - zachichotałam 
W kilka minut ogarnęłam wszystko i pozostało mi jedynie czekać, aż nasz posiłek będzie gotowy. Zadowolona usiadłam na blacie i machając nogami przeglądałam Instagrama. 
-Marco urządził pokój na bliźniaków ! - powiedziałam podekscytowana oglądając zdjęcie, które dodała moja przyjaciółka
-Wiem - odpowiedział mój narzeczony
-Jak to wiesz ? - zmarszczyłam brwi
-Pomagałem mu - zaśmiał się - myślisz, że kto tak ładnie złożył te łóżeczka ?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś ? 
-Bo byś się wygadała - stanął między moimi nogami - a tak macie z Leną niespodziankę
-Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic - mruknęłam
-Powiedziałem Ci o pierścionku - powiedział chcąc mnie trochę udobruchać
-A ja się nie wygadałam - przypomniałam mu
-Co chwila pytałaś Leny, czy Marco jej się oświadczył - zaśmiał się całując mnie w nos
-Nie prawda - jęknęłam
-Nie złość się - przyciągnął mnie bliżej siebie - nie możesz być na mnie zła w trakcie Świąt
-Jeszcze nie ma Świąt
-Przed Świętami też nie powinnaś - rozbawiony pokręcił z niedowierzaniem głową
-Nie lubię Cię - oparłam głowę o jego ramię, a on się zaśmiał
-W takim razie dobrze, że mnie kochasz
Zachichotałam cicho, po czym odepchnęłam od siebie piłkarza i zeszłam z blatu. Nasz obiad był już prawie gotowy, więc przygotowałam talerze i postawiłam je na stole. 
-Smacznego - powiedziałam zajmując swoje miejsce kilka minut później
-Wzajemnie skarbie - spojrzał na mnie tak, że aż zrobiło mi się słabo
-Jemy obiad, więc daruj sobie to spojrzenie - przełknęłam ciężko ślinę
-Patrzę na Ciebie tak jak zwykle - uśmiechnął się przebiegle
-Nieprawda, patrzysz na mnie tak jak ...
-Jak ? - spytał, gdy przerwałam
-Jak, wtedy w hotelu, gdy mnie porwałeś - przygryzłam wargę
-Chyba nie przypominam sobie, żebyś narzekała 
-Nie bądź taki mądry - wstawałam zabierając ze stołu swój pusty talerz
Zdążyłam zapakować naczynie do zmywarki, gdy piłkarz zaszedł mnie od tyłu i przytulił się do moich pleców.
-Uwielbiam Cię dotykać - szepnął mi do ucha, a następnie obrócił mnie przodem do siebie i złożył na moich ustach czuły pocałunek - i całować
-I co jeszcze ? - zarzuciłam mu ręce na szyje
-Bardzo chętnie Ci zademonstruję - posadził mnie na blacie i zaczął rozpinać moją koszulę
-Rozpędza się pan panie Gotze - złapałam go za kołnierzyk
-Między innymi, dlatego mnie pani wybrała proszę pani 
-To podlega drobnej dyskusji 
-Absolutnie nie - pocałował mnie dotykając moich pleców
-Jesteśmy w kuchni - przypomniałam mu mało przekonująco 
-Pomieszczenie jak pomieszczenie - cmoknął mnie w szyję - a po za tym jesteśmy we własnym domu 
-Yhmm - uśmiechnęłam się
-I nic nam nie przeszko ... - nie zdążył dokończyć, bo oboje usłyszeliśmy płacz Mai - cholera
-Idź idź - zaśmiałam się - a ja po Tobie posprzątam - wskazałam na jego brudne naczynia - i przygotuję małej kaszkę
Raz dwa uwinęłam się ze wszystkim, zapięłam koszulę i na szybko zrobiłam dla córki bananową kaszkę. Ostatnio jej ulubioną.
-Mama zrobiła dla Ciebie coś pysznego - usłyszałam - musisz ładnie się uśmiechnąć
-Nie! - rzuciła wtulając się w niego
-Daj jej spokój - powiedziałam, gdy chciał ją połaskotać - jest jeszcze zaspana
-Rujnujesz mój autorytet - zażartował sadzając ją w krzesełku 
-Jakoś będziesz musiał to przeżyć - zachichotałam siadając naprzeciwko dziewczynki i stawiając na blacie jej krzesełka miseczkę - będziesz sama jadła czy mam Cię nakarmić ?
-Sama - sięgnęła po plastikową łyżeczkę 
-Proszę bardzo - uśmiechnęłam się 
Dziewczynka powoli brała kolejne porcje kaszki na łyżeczkę i celowała do buzi. W większości przypadków udawało jej się trafić, ale czasem jedzenie lądowało na jej pulchnych policzkach lub czystym śliniaczku. Moja słodka dziewczynka. 
-Jesce - powiedziała, gdy miseczka była pusta
-Chcesz jeszcze ? - spytałam zaskoczona
-Tak - pokiwała entuzjastycznie głową
-Dobrze, zrobię Ci jeszcze trochę
-Przynajmniej nie jest na diecie - zażartował mój narzeczony 
-Nie jesteś zabawny - przewróciłam oczami, a on się zaśmiał 
Kolejny raz przygotowałam porcje kaszki, którą moja córka pochłonęła tak szybko jak poprzednią. Spojrzałam zdziwiona na piłkarza, ale on tylko wzruszył ramionami, po czym wziął córkę, aby wytrzeć jej buzie i umyć rączki.
-Wrzuć śliniak do kosza na brudną bieliznę - powiedziałam - potem zrobię pranie
-Okej
Po umyciu dziecięcych naczyń, wytarłam ręce ścierką i przeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie, starając się nie nadziać na żadne zabawki, a po kilku minutach zwiali się moi ukochani. Maja podreptała na dywan, gdzie zaczęła się bawić drewnianymi klockami, a Mario usiadł obok mnie i przyciągnął mnie tak blisko siebie, że niemal siedziałam mu na kolanach.
-Przydałoby się ubrać choinkę - powiedziałam - nie wiem, czemu czekamy na ostatnią chwilę
-Bo nie chce nam się iść do garażu po ozdoby choinkowe - zaśmiał się
-Weź rusz się Gotze - dźgnęłam go w brzuch - to wygląda strasznie
-Co takiego ?
-To nie ubrane drzewko - westchnęłam - serio to jakaś masakra
-Wiesz, że według tradycji choinkę kupuje się w Wigilie i wtedy też się ją ubiera
-Skoro już kupiłeś ją przed Wigilią to trzeba ją ubrać wcześniej - mruknęłam - zasuwaj po te ozdoby
-Dobrze, już idę - pocałował mnie w czoło - a gdzie są dokładnie ?
-Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami - gdzieś w garażu 
-Jasne, dam sobie radę - przewrócił oczami 
-Może pomogę Ci zbudować zamek dla księżniczki - przesiadłam się koło dziewczynki - co Ty na to ?
-Tak - podała mi jednego klocka

-No to zaczynamy 
Gdy mój narzeczony przyniósł do salonu kartony pełne ozdób choinkowych to my kończyłyśmy budować już ostatnią wieżę. Maja była bardzo podekscytowana i co chwila podawała mi kolejne klocki, abym je układała i na szczycie wylądował ostatni czyli różowy. 
-To teraz musisz mi pomóc ubierać to drzewko - usłyszałam 
-Już idę - uśmiechnęłam się zerkając na Maję - kochanie pomożesz nam ubierać choinkę ?
-Nie - pokręciła przecząco głową

-Na pewno ?
-Baja - wskazała na telewizor 
-W porządku, a może być pan słoń ?
-Tak - uśmiechnęła się słodko
We dwoje zabraliśmy się na ubieranie choinki. Oczywiście zaczęliśmy od lampek, po czym zaczęliśmy wieszać bombki. Gdy nie mogłam dosięgnąć to piłkarz podnosił mnie do góry i to było takie słodkie. 
-Teraz łańcuchy - powiesił mi jeden na szyi - do twarzy Ci
-Dziękuję - zachichotałam 
-Wisienka na torcie - podał mi gwiazdę 
-Możesz czynić honory - uśmiechnęłam się - ja nie dosięgnę
-Podsadzę Cię - nalegał
-Okej - uległam
Zadowolona umieściłam gwiazdę na czubku choinki, po czym stanęłam na własnych nogach, a Mario podłączył lampki do prądu.
-No i jak ? - spytał przytulając się do moich pleców
-Jest idealnie - odwróciłam się przodem do niego i cmoknęłam go w usta - cieszę się, że wreszcie to zrobiliśmy 
-Najwyższa pora - zaśmiał się - to chyba teraz trzeba położyć tu prezenty
-W Wigilie i nie przy Mai - szepnęłam - ona wierzy w Świętego Mikołaja
-Ach no tak - uśmiechnął się całując mnie w szyje - a Ty w co wierzysz ?
-Ja wierzę nas - spojrzałam w jego oczy, a w nich ujrzałam iskierki radości 

niedziela, 16 października 2016

Rozdział 68.

[Alex]
Święta tuż tuż, a ja przez rozstanie z Mario, wypadek i pobyt w szpitalu nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam dziwnie oderwana od rzeczywistości, czy każdy człowiek, który był w śpiączce tak ma ? Dzień leciał za dniem i zanim zdążyłam się obejrzeć to był już dwudziesty grudnia, a ja nie miałam kupionych prezentów. Ba! Ja nawet nie miałam pomysłu na prezenty dla moich bliskich. Ostatnia sobota przed Świętami wydawała się najlepszym czasem na zrobienie ostatnich, a raczej pierwszych i ostatnich zakupów świątecznych. Na moje szczęście to mama Mario przygotowuje kolacje wigilijną.
-Musisz mnie puścić - szepnęłam czując, że sama nie wyplączę się z objęć narzeczonego
-Dlaczego ? - szepnął mi do ucha lekko je przygryzając
-Powinnam wstać i jechać na zakupy
-Możesz zostać ze mną w łóżku - ścisnął mój nagi pośladek, a ja pisnęłam zaskoczona
-Jesteś niewyżyty - zaśmiałam się
-Wszystko przez Ciebie - wyczułam, że się uśmiecha
-Zgodzę się na wszystko co będziesz chciał ze mną zrobić, ale wieczorem - powiedziałam zanim zdążyłam się nad tym zastanowić - a teraz puść mnie wreszcie
-Ani mi się śni - pocałował mnie w szyje - powiedziałaś wszystko ?
-Możliwe - zachichotałam
-Bardzo mi się to podobało 
-Bo jesteś niewyżyty - powtórzyłam 
-Ale kochasz mnie trochę ?
-Trochę - spojrzałam na niego uśmiechnięta - czy możesz już mnie puścić ?
-Proszę bardzo - odsunął się ode mnie rozbawiony - ale wieczorem na to nie licz
-Nie zamierzam - westchnęłam
-Idziesz pod prysznic ? - spytał, gdy kierowałam swe kroki do łazienki
-A chcesz do mnie dołączyć ? 
-Zawsze - puścił mi oczko
W wyśmienitym humorze wkroczyłam do toalety, odkręciłam wodę pod prysznicem i nie czekając, aż się nagrzeje weszłam do kabiny. Od razu sięgnęłam po jaśminowy żel pod prysznic i powoli namydliłam, każdy centymetr ciała. 
-I oto ona - usłyszałam - cała w pianie
-Głupek - zaśmiałam się 
-Powiedz mi coś, czego nie wiem - sięgnął po szczoteczkę do zębów - swoją drogą naprawdę seksownie
-Bo jestem naga ?
-Bo jesteś moja - uśmiechnął się
-Idąc, tym tokiem rozumowania dla Ciebie zawsze wyglądam seksownie - zabrałam się za mycie włosów - zawsze jestem Twoja
-To prawda - zaśmiał się wesoło - cała prawda
-Maja się już obudziła ?
-Przyszła do nas do łóżka, włączyłem jej bajkę, ale chyba znowu zasnęła
-Zgarnę ją ze sobą na zakupy - powiedziałam z zamkniętymi oczami - będziesz miał trochę czasu dla siebie
-Bardzo chętnie pojadę z Wami i ponoszę Wasze siatki z zakupami
-Nie możesz - zachichotałam 
-Dlaczego ? - spytałam, a ja dosłownie w tym samym czasie zakręciłam kurek i owinęłam się ręcznikiem
-Ponieważ zamierzam kupić prezenty i chcę, żebyś miał niespodziankę
-Jak będziesz kupowała coś dla mnie to ulotnię się na ciacho - podszedł do mnie i nie dotykając mnie cmoknął mnie w czoło 
-Zrobisz kawę ? - uśmiechnęłam się szeroko
-Zrobię śniadanie 
-Może być - obojętnie wzruszyłam ramionami 
-Śmieją Ci się oczy aktoreczko - powiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, ale zaraz się uspokoiłam i rozczesałam mokre włosy, a następnie sięgnęłam po suszarkę. Całe suszenie zajęło mi może z dziesięć minut, ale potem jeszcze wymodelowałam włosy i zrobiłam makijaż. Standardowy make-up plus dla urozmaicenia pierwszy, lepszy cień do powiek, spora dawka tuszu do rzęs i jedna z wielu szminek nude z mojej kolekcji. Tuż przed wyjściem do sypialni psiknęłam się perfumami Chanel. 
-Mamo! - moja mała córeczka jak, tylko mnie zobaczyła to stanęła na łóżku i wyciągnęła w moim kierunku swoje ręce
-Cześć słoneczko - wzięłam ją na ręce i uraczyłam ją słodkim buziakiem - oglądasz pana słonia ?
-Tak - pokiwała entuzjastycznie głową 
-Dokończ odcinek - potarłam swoim nosem o jej wywołując uśmiech na jej twarzy - a ja szybko się ubiorę i zejdziemy do taty na śniadanie
Gdy, tylko odłożyłam Maję z powrotem na łóżko to dziewczynka ułożyła się wygodnie patrząc w tablet, a ja w tym czasie zamknęłam się w garderobie. Wyciągnęłam sobie pierwsze lepsze rzeczy, więc stanęło na białych spodniach i szarym swetrze, do tego założyłam beżowe trampki, zgarnęłam beżowy płaszcz i biało-szaro-brązową torbę z Zary. Wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, w tym telefon, który zgarnęłam z szafki nocnej. 
-Idziemy na śniadanie mała księżniczko 
-Nie! - wskazała na tableta - jesce nie!
-Ale tata na nas czeka na dole - wyjaśniłam - i na pewno przygotował nam pyszne śniadanko
Dziewczynka spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami, po czym uniosła ręce do góry sugerując mi, żebym ją wzięła. Podniosłam ją tuląc do siebie jej ciepłe, małe ciałko. 
-Są moje kobiety - usłyszałam - najpiękniejsze na świecie 
-A oto mój mężczyzna - uśmiechnęłam się stając tuż przed nim - najprzystojniejszy na świecie
-Śniadanie na stole - pocałował mnie w czoło - zapraszam
-Ty nie idziesz ?
-Zaraz będę, skoczę, tylko po telefon na górę
-Weź moją torebkę i płaszcz z łóżka - poprosiłam
-Pewnie
Weszłam do kuchni, posadziłam Maję w krzesełku do jedzenia i postawiłam przed nią miseczkę z kaszką. Sama zajęłam miejsce tuż obok niej, nalałam sobie kawy do filiżanki i zabrałam się za jedzenie owsianki. Mała coraz lepiej radziła sobie z jedzeniem, chociaż zauważyłam, że jak jest bardzo głodna to się skupia, a jak ma ochotę na zabawę to cały jej posiłek rozwalony jest po kuchni, a ona zjada z tego może jedną dziesiątą. 
-Zrobiłeś na mleku migdałowym ?
-Dokładnie - zajął miejsce naprzeciwko mnie - smakuje Ci ?
-Bardzo - zachichotałam - dziękuję
-Na zdrowie
Posyłając sobie co chwila uśmiechy konsumowaliśmy nasze śniadanie. Maja ubrudziła się trochę, ale była bardzo grzeczna. Dałam jej do ręki banana, którego zgniotła przed włożeniem do buzi wywołując u mnie śmiech.
-Jesteś niemożliwa - dałam jej pstryczka w nos, a ona się uśmiechnęła - mała agentka
-Skarbie 
-Tak ?
-Jak zamierzasz jechać na zakupy ? - spytał, a ja zamarłam 
O cholera. Nie pomyślałam. Po pierwsze nie mam samochodu. Po drugie nie prowadziłam od wypadku. 
-Nie wiem - wyjąkałam cicho 
Mario widząc moją reakcje poderwał się z krzesła i podszedł do mnie. Ukucnął tuż przede mną, a następnie spojrzał mi w oczy.
-Wszystko jest w porządku skarbie - pogładził mnie po policzku - jest w porządku 
-Nie przemyślałam tego - jęknęłam zamykając oczy
-Jest w porządku - powtórzył przytulając mnie - ja Cię zawiozę
-Nie, ja muszę ...
-Alex nic nie musisz - pocałował mnie w skroń - jeszcze będziesz sama prowadziła samochód i ja o to zadbam, ale na razie daj sobie trochę czasu
-Dobrze - pokiwałam twierdząco głową
-Ubiorę Maję i zaraz do Ciebie zejdziemy - posłał mi uśmiech - a potem pojedziemy na zakupy
-Zawsze musi być na Twoim, co ? - zażartowałam
-Oczywiście - puścił mi oczko
Piłkarz wraz ze swoją naszą córeczką udał się na górę, aby ją przebrać, a ja posprzątałam po naszym śniadaniu, wytarłam blat krzesełka Mai i zapakowałam zmywarkę. Przed wyjściem przygotowałam jeszcze wodę, herbatkę i jakieś przekąski dla młodej. Upewniłam się, że w
torbie od wózka mamy pieluchy, chusteczki, jakieś zabawki i ubranie na przebranie. Na wszelki wypadek oczywiście. W przedpokoju złożyłam wózek, po czym założyłam płaszcz i czekałam na mojego przyszłego męża i córeczkę. 
-No ile można ? - zaśmiałam się - ja tu już tyle rzeczy zrobiłam 
-Nie wiedzieliśmy się jak ubrać 
-Daliście radę - pocałowałam w czoło dziewczynkę - ślicznie wyglądasz księżniczko
-Ubierzesz ją na dwór ? Ja zapakuje wózek i rzeczy do bagażnika
-Oczywiście - założyłam Mai różowy, ciepły kombinezon, czapeczkę z pomponem, szalik i malutkie rękawiczki
Wyglądała tak słodko, jak malutki eskimos. Trzymając ją na rękach zamknęłam dom od środka, założyłam torbę na ramię i przeszłam do garażu. Wpięłam Maję do fotelika, rozpięłam jej trochę kombinezon, żeby nie było jej za gorąco i wsiadłam na miejsce pasażera. Jak to zwykle bywa nie zdążyliśmy jeszcze dojechać do końca naszej ulicy, gdy nasza córka już słodko spała. 
-Ja już większość prezentów kupiłem kochanie, więc naprawdę możesz kupić, tylko jakieś drobiazgi
-Znając Was wszystkich domyślam się, że tych prezentów będzie dużo - zachichotałam - więc ja też chcę coś kupić
-Okej, w porządku
-Co kupiłeś Felixowi ?
-Mieszkanie - powiedział poważnie, a ja aż jęknęłam z zaskoczenia
-Co ? - wydukałam
-Żartowałem - zaśmiał się - zegarek i nowe korki
-Uwierzyłam Ci - pacnęłam go w rękę - jesteś głupi 
-Rodzicom kupiłem wycieczkę do Rzymu, więc nie szalej za bardzo
-Okej - pokiwałam twierdząco głową - a co kupiłeś swojej narzeczonej ?
-Nie powiem Ci - przewrócił oczami - nie uda Ci się mnie podejść
-Cholera - spojrzałam na swoje krótkie, niepomalowane paznokcie - muszę iść na manicure
-Ja Ci zrobię skarbie - położył mi dłoń na kolanie - nawet nie wiesz jak ładnie potrafię malować paznokcie
-I chyba nie chcę wiedzieć - roześmiałam się cicho 
-Łamiesz mi serce
-Potem je poskładam - przygryzłam dolną wargę - jeśli oczywiście mi pozwolisz
-Doigrasz się za to kuszenie - posłał mi krótkie, aczkolwiek mordercze spojrzenie
-Mam nadzieję - zachichotałam - że się doigram oczywiście
Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu, piłkarz zaparkował auto na jednym z niewielu wolnych miejsc na parniku podziemnym i wysiedliśmy z samochodu. Rozłożyłam wózek, do którego włożyliśmy wciąż śpiącą Maję, rozebraliśmy ją z kombinezonu i od razu okryliśmy ciepłym kocykiem. Nawet nie drgnęła.
-Jest śpiochem po Tobie - uśmiechnęłam się ciepło do mojego mężczyzny
-Jest pół na pół - objął mnie prowadząc drugą ręką wózek, w stronę wejścia do galerii
-Mario mogę zadać Ci pytanie
-Zawsze
-Kiedy Marco oświadczy się Lenie ?
-Jesteś pewna, że to pytanie do mnie ? - zaśmiał się
-Może z nim rozmawiałeś, czy coś - wzruszyłam ramionami 
-Nic mi nie wspominał, ale sam jestem zaskoczony, że jeszcze tego nie zrobił. Pierścionek ma, pewien też jest, nie wiem o co chodzi
-A może boi się, że zostanie odrzucony - myślałam głośno
-Sama w to nie wierzysz - westchnął - zapytaj go jak będziecie się widzieć
-To będzie dopiero w Wigilie
-Może właśnie wtedy się oświadczy
-Na pewno nie
-Dlaczego ?
-Bo Ty oświadczyłeś się w Święta - przypomniałam mu 
-Wiem i co z tego ?
-Będzie chciał zrobić to w inny sposób
-To pewnie w Sylwestra - zawyrokował - albo po prostu któregoś dnia bez okazji
-Pewnie tak - pokiwałam głową
Wywołaliśmy ogromne poruszenie w galerii, tak jakby wszyscy myśleli, że my nie robimy zakupów i nie wychodzimy z domu. A, przecież spokojnie można nas spotkać na ulicach Dortmundu, w sklepach czy kinie. No może to ostatnie w ostatnim czasie było niemożliwe, ale bywamy w kinie czy teatrze. 
-To od czego zaczynamy ?
-Może od prezentu dla Mai - zaśmiałam się - i dla bliźniaków
-Jak chcesz dać prezent bliźniakom skoro po pierwsze są jeszcze w brzuchu Leny, a po drugie nie mają imion
-Podpiszę prezent "bliźniaki" - uśmiechnęłam się szeroko - nie żartuje, podłączę to pod prezent Leny i Marco
-Swojemu bratu możesz kupić karton prezerwatyw, żeby się nie zapomniał po porodzie 
-Mario! - prychnęłam - jesteś bezczelny
-Nie to nie - cmoknął mnie w policzek - ja mu mogę kupić
-A potem będziesz musiał wykupić cały nakład gazet z nagłówkiem "niewyżyty Mario Gotze robi zapas prezerwatyw na najbliższe tysiąclecie" 
-Tysiąclecie - zaśmiał się - na tyle to nawet ciężarówka by nie wystarczyła
-Jesteś takim zboczeńcem - dźgnęłam go w brzuch
-Jestem Twoim, osobistym zboczeńcem - przyciągnął mnie do siebie i pocałował, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję
-Mój szósty zmysł mówi mi, że robią nam zdjęcia - wyszeptałam prosto w jego usta
-A niech robią - mruknął 
Poczułam, że szatyn kładzie mi dłoń na pupie i wdziera się językiem w moje usta, ale choć dla kogoś mogło to wyglądać jak ustawka to ja wiedziałam, że to nie jest na pokaz. Chyba, że dla mnie. Mój prywatny pokaz ... na środku galerii handlowej.
-Jeszcze się pan zapędzi pani Gotze i będę musiała pożyczyć panu swój płaszcz - uśmiechnęłam się odsuwając się od niego
-Bardzo zabawne - pokręcił z niedowierzaniem głową
Weszliśmy do pierwszego napotkanego sklepu dziecięcego, gdzie wybrałam kilka ubranek i grę dla swojej córki. A dla bliźniaków kupiłam kilka identycznych zestawów i jakieś duperele, typu zawieszka na wózek czy smoczki. Pani przy kasie z okazji Świąt wszystko zapakowała nam do dwóch oddzielnych torebek i jeszcze była tak miła, że podpisała. Oczywiście to Mario niósł te torby.
-Teraz idziemy po prezent dla Felixa - uśmiechnęłam się - kupię mu słuchawki, które tak mu się podobały i iPoda
-Po co skoro ma telefon ? - zaśmiał się
-Z tego co wiem to Twój brat chce sam sobie kupić iPoda - mrugnęłam do niego - po Świętach
-Od rodziców pewnie dostanie kasę, więc będzie musiał sobie znaleźć nową rzecz, na którą wyda pieniądze
-Nie musi ich od razu wydawać, a Ty też chcesz mu coś dorzucić ?
-Pewnie coś mu wcisnę - uśmiechnął się - niech sobie odkłada na mieszkanie
-Głupek - zaśmiałam się
Chodziliśmy spokojnie po sklepach kupując kolejnym osobom prezenty, aż w końcu prawie wszyscy byli obkupieni. Prawie, bo został mi jeszcze prezent dla Mario.
-Nie wiem co mam Ci kupić - wyznałam w końcu
-Owiń się kokardą i połóż pod choinką - pocałował mnie w czoło - to będzie idealny prezent
-Możesz nie żartować ? - przewróciłam oczami - ja naprawdę nie wiem
-Ja też nie wiem - skrzywił się - na pewno coś wymyślisz
Dosłownie w tym momencie Maja się obudziła, zapewne po tak długiej drzemce była głodna.
-Zajmę się nią, a Ty idź po ten prezent - uśmiechnął się - zdzwonimy się
-Okej, do zobaczenia - pomachałam mu oddalając się
Kilkanaście minut spędziłam krążąc po sklepach i zastanawiając się co mogę kupić mojemu narzeczonemu. To musi być coś wyjątkowego, ale z drugiej strony co można kupić komuś co ma wszystko i na wszystko może sobie pozwolić ? Może coś, co będzie przypominało mu o mnie i o Mai. Postanowiłam kupić mu kilka rzeczy, bo znając go to ja też dostanę od niego stos prezentów. Załatwienie wszystkiego zajęło mi prawie godzinę, ale było warto i byłam z siebie dumna. Gdy zadzwoniłam do Mario to poinformował mnie, że siedzą w Mają w kawiarni na pierwszym piętrze, więc szybko do nich dołączyłam.
-Po Twoim uśmiechu mogę wywnioskować, że udało Ci się coś wymyślić 
-Yhmm - pocałowałam go krótko w usta
-W takim razie, gdzie są moje prezenty ?
-Myślisz, że Ci powiem ? - zaśmiałam się - zapomnij
-To w końcu kupiłaś coś, czy nie ?
-A boisz się, że nic ode mnie nie dostaniesz ?
-Niczego się z Tobą nie boję - posłał mi uśmiech - po prostu jestem ciekaw
-Wszystko odbieram we wtorek i od razu zawiozę to do Twoich rodziców
-Sama ?
-Poproszę Marco o pomoc - westchnęłam - nie musisz się martwić 
-Po pierwsze to zawsze będę się o Ciebie martwił - złapał mnie za rękę - a po drugie ja też mogę Cię wszędzie zawieść i przywieźć i obiecuję, że nie będę podglądał 
-Dobra dobra - puściłam mu oczko - damy radę
-Wracamy do domu ?
-Możecie wrócić sami ? - spytałam niepewnie - skoczyłabym jeszcze na paznokcie
-Poczekam na Ciebie
-Bez sensu, zanudzisz się
-A jak chcesz wrócić do domu ?
-Taksówką albo autobusem
-Taksówką - pogroził mi palcem - albo dzwoń do mnie
-W porządku 
-Jesteś pewna ? - spytał jeszcze zanim wyszedł
 
-Oczywiście
-Do zobaczenia w domu - cmoknął mnie przelotnie w czoło
W galerii był tylko jeden salon manicure, więc udałam się do niego. Miałam szczęście, że jedna pani była wolna, bo nie za bardzo uśmiechało się do mnie czekanie. Zdecydowałam się na delikatnie przedłużanie i lakier hybrydowy, bo chciałam mieć pewność, że utrzyma się jeszcze trochę. Końcowy efekt bardzo mnie ucieszył, bo miałam bardzo ładny kształt paznokcia i do tego śliczny odcień niebieskiego. Wreszcie mogłam spojrzeć na swoje paznokcie bez krzywienia się. Mogę chodzić nieumalowana, w dresie i z brzydkimi, źle układającymi się włosami, ale paznokcie to mój must-have. Podziękowałam młodej manicurzystce, która się mną zajmowała, zapłaciłam i zadowolona opuściłam salon. Po drodze do wyjścia zamówiłam sobie taksówkę i kupiłam jeszcze sushi na obiad, bo na pewno żadnemu z nas nie chciało się gotować obiadu.
-Jestem! - zawołałam wchodząc do domu, ale odpowiedziała mi głucha cisza
Spokojnie rozebrałam się w przedpokoju, zaniosłam jedzenie do kuchni i postanowiłam rozejrzeć się po domu. Moich bliskich nie było w przedpokoju, ani w pokoju Mai na dole, więc nie pozostawało mi nic innego jak poszukać na górze.
-Tu się schowaliście - uśmiechnęłam się widząc, że piłkarz i jego córeczka leżą w łóżku i czytają bajkę
-Nie słyszeliśmy jak wróciłaś
-Nie szkodzi - położyłam się obok i wtuliłam w narzeczonego - kupiłam sushi na obiad
-Fantastycznie - objął mnie - ale może zanim zjemy to jeszcze sobie trochę poleżymy
-Tak, to cudowny pomysł - zamknęłam oczami wsłuchując się w bicie jego serca i bajkę, którą czytał naszej córce