niedziela, 16 października 2016

Rozdział 68.

[Alex]
Święta tuż tuż, a ja przez rozstanie z Mario, wypadek i pobyt w szpitalu nie do końca zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam dziwnie oderwana od rzeczywistości, czy każdy człowiek, który był w śpiączce tak ma ? Dzień leciał za dniem i zanim zdążyłam się obejrzeć to był już dwudziesty grudnia, a ja nie miałam kupionych prezentów. Ba! Ja nawet nie miałam pomysłu na prezenty dla moich bliskich. Ostatnia sobota przed Świętami wydawała się najlepszym czasem na zrobienie ostatnich, a raczej pierwszych i ostatnich zakupów świątecznych. Na moje szczęście to mama Mario przygotowuje kolacje wigilijną.
-Musisz mnie puścić - szepnęłam czując, że sama nie wyplączę się z objęć narzeczonego
-Dlaczego ? - szepnął mi do ucha lekko je przygryzając
-Powinnam wstać i jechać na zakupy
-Możesz zostać ze mną w łóżku - ścisnął mój nagi pośladek, a ja pisnęłam zaskoczona
-Jesteś niewyżyty - zaśmiałam się
-Wszystko przez Ciebie - wyczułam, że się uśmiecha
-Zgodzę się na wszystko co będziesz chciał ze mną zrobić, ale wieczorem - powiedziałam zanim zdążyłam się nad tym zastanowić - a teraz puść mnie wreszcie
-Ani mi się śni - pocałował mnie w szyje - powiedziałaś wszystko ?
-Możliwe - zachichotałam
-Bardzo mi się to podobało 
-Bo jesteś niewyżyty - powtórzyłam 
-Ale kochasz mnie trochę ?
-Trochę - spojrzałam na niego uśmiechnięta - czy możesz już mnie puścić ?
-Proszę bardzo - odsunął się ode mnie rozbawiony - ale wieczorem na to nie licz
-Nie zamierzam - westchnęłam
-Idziesz pod prysznic ? - spytał, gdy kierowałam swe kroki do łazienki
-A chcesz do mnie dołączyć ? 
-Zawsze - puścił mi oczko
W wyśmienitym humorze wkroczyłam do toalety, odkręciłam wodę pod prysznicem i nie czekając, aż się nagrzeje weszłam do kabiny. Od razu sięgnęłam po jaśminowy żel pod prysznic i powoli namydliłam, każdy centymetr ciała. 
-I oto ona - usłyszałam - cała w pianie
-Głupek - zaśmiałam się 
-Powiedz mi coś, czego nie wiem - sięgnął po szczoteczkę do zębów - swoją drogą naprawdę seksownie
-Bo jestem naga ?
-Bo jesteś moja - uśmiechnął się
-Idąc, tym tokiem rozumowania dla Ciebie zawsze wyglądam seksownie - zabrałam się za mycie włosów - zawsze jestem Twoja
-To prawda - zaśmiał się wesoło - cała prawda
-Maja się już obudziła ?
-Przyszła do nas do łóżka, włączyłem jej bajkę, ale chyba znowu zasnęła
-Zgarnę ją ze sobą na zakupy - powiedziałam z zamkniętymi oczami - będziesz miał trochę czasu dla siebie
-Bardzo chętnie pojadę z Wami i ponoszę Wasze siatki z zakupami
-Nie możesz - zachichotałam 
-Dlaczego ? - spytałam, a ja dosłownie w tym samym czasie zakręciłam kurek i owinęłam się ręcznikiem
-Ponieważ zamierzam kupić prezenty i chcę, żebyś miał niespodziankę
-Jak będziesz kupowała coś dla mnie to ulotnię się na ciacho - podszedł do mnie i nie dotykając mnie cmoknął mnie w czoło 
-Zrobisz kawę ? - uśmiechnęłam się szeroko
-Zrobię śniadanie 
-Może być - obojętnie wzruszyłam ramionami 
-Śmieją Ci się oczy aktoreczko - powiedział, po czym wyszedł z pomieszczenia
Pokręciłam z niedowierzaniem głową, ale zaraz się uspokoiłam i rozczesałam mokre włosy, a następnie sięgnęłam po suszarkę. Całe suszenie zajęło mi może z dziesięć minut, ale potem jeszcze wymodelowałam włosy i zrobiłam makijaż. Standardowy make-up plus dla urozmaicenia pierwszy, lepszy cień do powiek, spora dawka tuszu do rzęs i jedna z wielu szminek nude z mojej kolekcji. Tuż przed wyjściem do sypialni psiknęłam się perfumami Chanel. 
-Mamo! - moja mała córeczka jak, tylko mnie zobaczyła to stanęła na łóżku i wyciągnęła w moim kierunku swoje ręce
-Cześć słoneczko - wzięłam ją na ręce i uraczyłam ją słodkim buziakiem - oglądasz pana słonia ?
-Tak - pokiwała entuzjastycznie głową 
-Dokończ odcinek - potarłam swoim nosem o jej wywołując uśmiech na jej twarzy - a ja szybko się ubiorę i zejdziemy do taty na śniadanie
Gdy, tylko odłożyłam Maję z powrotem na łóżko to dziewczynka ułożyła się wygodnie patrząc w tablet, a ja w tym czasie zamknęłam się w garderobie. Wyciągnęłam sobie pierwsze lepsze rzeczy, więc stanęło na białych spodniach i szarym swetrze, do tego założyłam beżowe trampki, zgarnęłam beżowy płaszcz i biało-szaro-brązową torbę z Zary. Wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy, w tym telefon, który zgarnęłam z szafki nocnej. 
-Idziemy na śniadanie mała księżniczko 
-Nie! - wskazała na tableta - jesce nie!
-Ale tata na nas czeka na dole - wyjaśniłam - i na pewno przygotował nam pyszne śniadanko
Dziewczynka spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami, po czym uniosła ręce do góry sugerując mi, żebym ją wzięła. Podniosłam ją tuląc do siebie jej ciepłe, małe ciałko. 
-Są moje kobiety - usłyszałam - najpiękniejsze na świecie 
-A oto mój mężczyzna - uśmiechnęłam się stając tuż przed nim - najprzystojniejszy na świecie
-Śniadanie na stole - pocałował mnie w czoło - zapraszam
-Ty nie idziesz ?
-Zaraz będę, skoczę, tylko po telefon na górę
-Weź moją torebkę i płaszcz z łóżka - poprosiłam
-Pewnie
Weszłam do kuchni, posadziłam Maję w krzesełku do jedzenia i postawiłam przed nią miseczkę z kaszką. Sama zajęłam miejsce tuż obok niej, nalałam sobie kawy do filiżanki i zabrałam się za jedzenie owsianki. Mała coraz lepiej radziła sobie z jedzeniem, chociaż zauważyłam, że jak jest bardzo głodna to się skupia, a jak ma ochotę na zabawę to cały jej posiłek rozwalony jest po kuchni, a ona zjada z tego może jedną dziesiątą. 
-Zrobiłeś na mleku migdałowym ?
-Dokładnie - zajął miejsce naprzeciwko mnie - smakuje Ci ?
-Bardzo - zachichotałam - dziękuję
-Na zdrowie
Posyłając sobie co chwila uśmiechy konsumowaliśmy nasze śniadanie. Maja ubrudziła się trochę, ale była bardzo grzeczna. Dałam jej do ręki banana, którego zgniotła przed włożeniem do buzi wywołując u mnie śmiech.
-Jesteś niemożliwa - dałam jej pstryczka w nos, a ona się uśmiechnęła - mała agentka
-Skarbie 
-Tak ?
-Jak zamierzasz jechać na zakupy ? - spytał, a ja zamarłam 
O cholera. Nie pomyślałam. Po pierwsze nie mam samochodu. Po drugie nie prowadziłam od wypadku. 
-Nie wiem - wyjąkałam cicho 
Mario widząc moją reakcje poderwał się z krzesła i podszedł do mnie. Ukucnął tuż przede mną, a następnie spojrzał mi w oczy.
-Wszystko jest w porządku skarbie - pogładził mnie po policzku - jest w porządku 
-Nie przemyślałam tego - jęknęłam zamykając oczy
-Jest w porządku - powtórzył przytulając mnie - ja Cię zawiozę
-Nie, ja muszę ...
-Alex nic nie musisz - pocałował mnie w skroń - jeszcze będziesz sama prowadziła samochód i ja o to zadbam, ale na razie daj sobie trochę czasu
-Dobrze - pokiwałam twierdząco głową
-Ubiorę Maję i zaraz do Ciebie zejdziemy - posłał mi uśmiech - a potem pojedziemy na zakupy
-Zawsze musi być na Twoim, co ? - zażartowałam
-Oczywiście - puścił mi oczko
Piłkarz wraz ze swoją naszą córeczką udał się na górę, aby ją przebrać, a ja posprzątałam po naszym śniadaniu, wytarłam blat krzesełka Mai i zapakowałam zmywarkę. Przed wyjściem przygotowałam jeszcze wodę, herbatkę i jakieś przekąski dla młodej. Upewniłam się, że w
torbie od wózka mamy pieluchy, chusteczki, jakieś zabawki i ubranie na przebranie. Na wszelki wypadek oczywiście. W przedpokoju złożyłam wózek, po czym założyłam płaszcz i czekałam na mojego przyszłego męża i córeczkę. 
-No ile można ? - zaśmiałam się - ja tu już tyle rzeczy zrobiłam 
-Nie wiedzieliśmy się jak ubrać 
-Daliście radę - pocałowałam w czoło dziewczynkę - ślicznie wyglądasz księżniczko
-Ubierzesz ją na dwór ? Ja zapakuje wózek i rzeczy do bagażnika
-Oczywiście - założyłam Mai różowy, ciepły kombinezon, czapeczkę z pomponem, szalik i malutkie rękawiczki
Wyglądała tak słodko, jak malutki eskimos. Trzymając ją na rękach zamknęłam dom od środka, założyłam torbę na ramię i przeszłam do garażu. Wpięłam Maję do fotelika, rozpięłam jej trochę kombinezon, żeby nie było jej za gorąco i wsiadłam na miejsce pasażera. Jak to zwykle bywa nie zdążyliśmy jeszcze dojechać do końca naszej ulicy, gdy nasza córka już słodko spała. 
-Ja już większość prezentów kupiłem kochanie, więc naprawdę możesz kupić, tylko jakieś drobiazgi
-Znając Was wszystkich domyślam się, że tych prezentów będzie dużo - zachichotałam - więc ja też chcę coś kupić
-Okej, w porządku
-Co kupiłeś Felixowi ?
-Mieszkanie - powiedział poważnie, a ja aż jęknęłam z zaskoczenia
-Co ? - wydukałam
-Żartowałem - zaśmiał się - zegarek i nowe korki
-Uwierzyłam Ci - pacnęłam go w rękę - jesteś głupi 
-Rodzicom kupiłem wycieczkę do Rzymu, więc nie szalej za bardzo
-Okej - pokiwałam twierdząco głową - a co kupiłeś swojej narzeczonej ?
-Nie powiem Ci - przewrócił oczami - nie uda Ci się mnie podejść
-Cholera - spojrzałam na swoje krótkie, niepomalowane paznokcie - muszę iść na manicure
-Ja Ci zrobię skarbie - położył mi dłoń na kolanie - nawet nie wiesz jak ładnie potrafię malować paznokcie
-I chyba nie chcę wiedzieć - roześmiałam się cicho 
-Łamiesz mi serce
-Potem je poskładam - przygryzłam dolną wargę - jeśli oczywiście mi pozwolisz
-Doigrasz się za to kuszenie - posłał mi krótkie, aczkolwiek mordercze spojrzenie
-Mam nadzieję - zachichotałam - że się doigram oczywiście
Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu, piłkarz zaparkował auto na jednym z niewielu wolnych miejsc na parniku podziemnym i wysiedliśmy z samochodu. Rozłożyłam wózek, do którego włożyliśmy wciąż śpiącą Maję, rozebraliśmy ją z kombinezonu i od razu okryliśmy ciepłym kocykiem. Nawet nie drgnęła.
-Jest śpiochem po Tobie - uśmiechnęłam się ciepło do mojego mężczyzny
-Jest pół na pół - objął mnie prowadząc drugą ręką wózek, w stronę wejścia do galerii
-Mario mogę zadać Ci pytanie
-Zawsze
-Kiedy Marco oświadczy się Lenie ?
-Jesteś pewna, że to pytanie do mnie ? - zaśmiał się
-Może z nim rozmawiałeś, czy coś - wzruszyłam ramionami 
-Nic mi nie wspominał, ale sam jestem zaskoczony, że jeszcze tego nie zrobił. Pierścionek ma, pewien też jest, nie wiem o co chodzi
-A może boi się, że zostanie odrzucony - myślałam głośno
-Sama w to nie wierzysz - westchnął - zapytaj go jak będziecie się widzieć
-To będzie dopiero w Wigilie
-Może właśnie wtedy się oświadczy
-Na pewno nie
-Dlaczego ?
-Bo Ty oświadczyłeś się w Święta - przypomniałam mu 
-Wiem i co z tego ?
-Będzie chciał zrobić to w inny sposób
-To pewnie w Sylwestra - zawyrokował - albo po prostu któregoś dnia bez okazji
-Pewnie tak - pokiwałam głową
Wywołaliśmy ogromne poruszenie w galerii, tak jakby wszyscy myśleli, że my nie robimy zakupów i nie wychodzimy z domu. A, przecież spokojnie można nas spotkać na ulicach Dortmundu, w sklepach czy kinie. No może to ostatnie w ostatnim czasie było niemożliwe, ale bywamy w kinie czy teatrze. 
-To od czego zaczynamy ?
-Może od prezentu dla Mai - zaśmiałam się - i dla bliźniaków
-Jak chcesz dać prezent bliźniakom skoro po pierwsze są jeszcze w brzuchu Leny, a po drugie nie mają imion
-Podpiszę prezent "bliźniaki" - uśmiechnęłam się szeroko - nie żartuje, podłączę to pod prezent Leny i Marco
-Swojemu bratu możesz kupić karton prezerwatyw, żeby się nie zapomniał po porodzie 
-Mario! - prychnęłam - jesteś bezczelny
-Nie to nie - cmoknął mnie w policzek - ja mu mogę kupić
-A potem będziesz musiał wykupić cały nakład gazet z nagłówkiem "niewyżyty Mario Gotze robi zapas prezerwatyw na najbliższe tysiąclecie" 
-Tysiąclecie - zaśmiał się - na tyle to nawet ciężarówka by nie wystarczyła
-Jesteś takim zboczeńcem - dźgnęłam go w brzuch
-Jestem Twoim, osobistym zboczeńcem - przyciągnął mnie do siebie i pocałował, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję
-Mój szósty zmysł mówi mi, że robią nam zdjęcia - wyszeptałam prosto w jego usta
-A niech robią - mruknął 
Poczułam, że szatyn kładzie mi dłoń na pupie i wdziera się językiem w moje usta, ale choć dla kogoś mogło to wyglądać jak ustawka to ja wiedziałam, że to nie jest na pokaz. Chyba, że dla mnie. Mój prywatny pokaz ... na środku galerii handlowej.
-Jeszcze się pan zapędzi pani Gotze i będę musiała pożyczyć panu swój płaszcz - uśmiechnęłam się odsuwając się od niego
-Bardzo zabawne - pokręcił z niedowierzaniem głową
Weszliśmy do pierwszego napotkanego sklepu dziecięcego, gdzie wybrałam kilka ubranek i grę dla swojej córki. A dla bliźniaków kupiłam kilka identycznych zestawów i jakieś duperele, typu zawieszka na wózek czy smoczki. Pani przy kasie z okazji Świąt wszystko zapakowała nam do dwóch oddzielnych torebek i jeszcze była tak miła, że podpisała. Oczywiście to Mario niósł te torby.
-Teraz idziemy po prezent dla Felixa - uśmiechnęłam się - kupię mu słuchawki, które tak mu się podobały i iPoda
-Po co skoro ma telefon ? - zaśmiał się
-Z tego co wiem to Twój brat chce sam sobie kupić iPoda - mrugnęłam do niego - po Świętach
-Od rodziców pewnie dostanie kasę, więc będzie musiał sobie znaleźć nową rzecz, na którą wyda pieniądze
-Nie musi ich od razu wydawać, a Ty też chcesz mu coś dorzucić ?
-Pewnie coś mu wcisnę - uśmiechnął się - niech sobie odkłada na mieszkanie
-Głupek - zaśmiałam się
Chodziliśmy spokojnie po sklepach kupując kolejnym osobom prezenty, aż w końcu prawie wszyscy byli obkupieni. Prawie, bo został mi jeszcze prezent dla Mario.
-Nie wiem co mam Ci kupić - wyznałam w końcu
-Owiń się kokardą i połóż pod choinką - pocałował mnie w czoło - to będzie idealny prezent
-Możesz nie żartować ? - przewróciłam oczami - ja naprawdę nie wiem
-Ja też nie wiem - skrzywił się - na pewno coś wymyślisz
Dosłownie w tym momencie Maja się obudziła, zapewne po tak długiej drzemce była głodna.
-Zajmę się nią, a Ty idź po ten prezent - uśmiechnął się - zdzwonimy się
-Okej, do zobaczenia - pomachałam mu oddalając się
Kilkanaście minut spędziłam krążąc po sklepach i zastanawiając się co mogę kupić mojemu narzeczonemu. To musi być coś wyjątkowego, ale z drugiej strony co można kupić komuś co ma wszystko i na wszystko może sobie pozwolić ? Może coś, co będzie przypominało mu o mnie i o Mai. Postanowiłam kupić mu kilka rzeczy, bo znając go to ja też dostanę od niego stos prezentów. Załatwienie wszystkiego zajęło mi prawie godzinę, ale było warto i byłam z siebie dumna. Gdy zadzwoniłam do Mario to poinformował mnie, że siedzą w Mają w kawiarni na pierwszym piętrze, więc szybko do nich dołączyłam.
-Po Twoim uśmiechu mogę wywnioskować, że udało Ci się coś wymyślić 
-Yhmm - pocałowałam go krótko w usta
-W takim razie, gdzie są moje prezenty ?
-Myślisz, że Ci powiem ? - zaśmiałam się - zapomnij
-To w końcu kupiłaś coś, czy nie ?
-A boisz się, że nic ode mnie nie dostaniesz ?
-Niczego się z Tobą nie boję - posłał mi uśmiech - po prostu jestem ciekaw
-Wszystko odbieram we wtorek i od razu zawiozę to do Twoich rodziców
-Sama ?
-Poproszę Marco o pomoc - westchnęłam - nie musisz się martwić 
-Po pierwsze to zawsze będę się o Ciebie martwił - złapał mnie za rękę - a po drugie ja też mogę Cię wszędzie zawieść i przywieźć i obiecuję, że nie będę podglądał 
-Dobra dobra - puściłam mu oczko - damy radę
-Wracamy do domu ?
-Możecie wrócić sami ? - spytałam niepewnie - skoczyłabym jeszcze na paznokcie
-Poczekam na Ciebie
-Bez sensu, zanudzisz się
-A jak chcesz wrócić do domu ?
-Taksówką albo autobusem
-Taksówką - pogroził mi palcem - albo dzwoń do mnie
-W porządku 
-Jesteś pewna ? - spytał jeszcze zanim wyszedł
 
-Oczywiście
-Do zobaczenia w domu - cmoknął mnie przelotnie w czoło
W galerii był tylko jeden salon manicure, więc udałam się do niego. Miałam szczęście, że jedna pani była wolna, bo nie za bardzo uśmiechało się do mnie czekanie. Zdecydowałam się na delikatnie przedłużanie i lakier hybrydowy, bo chciałam mieć pewność, że utrzyma się jeszcze trochę. Końcowy efekt bardzo mnie ucieszył, bo miałam bardzo ładny kształt paznokcia i do tego śliczny odcień niebieskiego. Wreszcie mogłam spojrzeć na swoje paznokcie bez krzywienia się. Mogę chodzić nieumalowana, w dresie i z brzydkimi, źle układającymi się włosami, ale paznokcie to mój must-have. Podziękowałam młodej manicurzystce, która się mną zajmowała, zapłaciłam i zadowolona opuściłam salon. Po drodze do wyjścia zamówiłam sobie taksówkę i kupiłam jeszcze sushi na obiad, bo na pewno żadnemu z nas nie chciało się gotować obiadu.
-Jestem! - zawołałam wchodząc do domu, ale odpowiedziała mi głucha cisza
Spokojnie rozebrałam się w przedpokoju, zaniosłam jedzenie do kuchni i postanowiłam rozejrzeć się po domu. Moich bliskich nie było w przedpokoju, ani w pokoju Mai na dole, więc nie pozostawało mi nic innego jak poszukać na górze.
-Tu się schowaliście - uśmiechnęłam się widząc, że piłkarz i jego córeczka leżą w łóżku i czytają bajkę
-Nie słyszeliśmy jak wróciłaś
-Nie szkodzi - położyłam się obok i wtuliłam w narzeczonego - kupiłam sushi na obiad
-Fantastycznie - objął mnie - ale może zanim zjemy to jeszcze sobie trochę poleżymy
-Tak, to cudowny pomysł - zamknęłam oczami wsłuchując się w bicie jego serca i bajkę, którą czytał naszej córce

5 komentarzy:

  1. Uuuf i jest kolejny świetny rozdział po dłuższej przerwie. Wyszedł super jak każdy oby tak dalej. U Mario i Alex wszystko dobrze oby zawsze tak było bez żadnych komplikacji. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Rozdział jak zwykle fenomenalny. U Mario i Alex sielanka. Super niech tak zawsze będzie. Pozdrawiam :) Żan

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze super, ahhh ten świąteczny nastrój. Cieszę się, że do nas wróciłaś z tym blogiem

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę że tego bloga też zaczynasz olewać

    OdpowiedzUsuń