czwartek, 20 lipca 2017

Rozdział 78.

[Alex]
Nawet najwygodniejsze łóżko przestaje sprawiać przyjemność, gdy spędza się w nim za dużo czasu. Chociaż ostatnio spędzam też czas leżąc na kanapie, to jest przynajmniej jakaś odmiana. Mario nie pozwala mi chodzić, tylko wszędzie mnie nosi, a gdy jesteśmy w szpitalu, sadza mnie na wózku i wozi od sali do sali na badania. Jakaś egoistyczna cząsteczka mnie bardzo się z tego cieszy, bo to tylko zwiększa moje szanse na donoszenie ciąży. A ja nie pragnę nic więcej. Pielęgniarka regularnie bywa w naszym domu, aby podawać mi kroplówki, pani doktor jest ze mną w stałym kontakcie. Wszystko powoli się układa, chociaż na razie nie ma jeszcze powodu do radości. Nasze chwilowe szczęście jest na tyle kruche, iż może rozpaść się w każdej chwili. I oboje zdajemy sobie z tego sprawę. 
-W tym tygodniu ma być jeszcze zimniej! - zawołałam z salonu do Mario, który znajdował się w kuchni z naszą córką - według prognozy temperatura ma spaść do minus piętnastu stopni!
 -Zima się dopiero rozkręca - usłyszałam w odpowiedzi 
-Wolałabym, żeby się skończyła - westchnęłam ciężko 
-Wiem - uśmiechnął się, wchodząc do salonu z Mają na rękach - masz ochotę coś zjeść?
-Przed chwilą skończyłam sałatkę - wskazałam na pustą miskę - a Wy co jedliście?
-Dałem Mai jabłko - pocałował ją w głowę - ale nie była zbytnio zainteresowana
-Jest zmęczona - wyciągnęłam ręce w jego kierunku, żeby podał mi dziewczynkę - pójdzie spać i zje jak się obudzi
-Może prześpisz się razem z nią?
-Może - wzruszyłam ramionami - chociaż nie mam ochoty już spać, ani leżeć. Wolałabym iść na spacer
-W taką pogodę? - spytał żartobliwie, ale widząc moją skrzywioną minę momentalnie spoważniał - obiecuję, że niedługo pójdziemy na spacer
-Mam wrażenie, że Twoje niedługo wcale nie będzie tak niedługo
-Kochanie, ja wiem, że ta sytuacja jest trudna i bardzo się męczysz. Nawet nie wiesz jak jest mi Cię szkoda. Gdybym tylko mógł się z Tobą zamienić, to bym to zrobił. Przysięgam - ukucnął obok kanapy i pogładził mnie po udzie - trochę to potrwa, ale uda nam się. Zobaczysz, że wszystko będzie w porządku 
-Już mam tego dość - jęknęłam - czas się ciągnie niemiłosiernie. Nic nie mogę zrobić, nie mogę się ruszać. Gdyby Cię nie było to chyba umarłabym z nudów
-Spójrz na mnie - poprosił, a gdy tego nie zrobiłam to uniósł moją brodę tak, że patrzyliśmy sobie w oczy - możemy gdzieś pojechać, zmienić otoczenie. Rozmawiałaś z panią doktor na kontroli, jest lepiej. Z każdym dniem mamy coraz większe szanse. Musimy dotrwać do końca pierwszego trymestru, a potem będziesz mogła powoli wrócić do normalności. To tylko kilka tygodni, mamy koniec stycznia, a na początku marca będziemy mogli odetchnąć z ulgą. Szybko zleci
-A co jeśli nam się nie uda? - spytałam, czując jak drży mi dolna warga
-Nie może nam się nie udać - pocałował mnie w czoło - jesteśmy silni, nasze dziecko jest silne. Znowu zostaniemy rodzicami i będziemy narzekać, że mamy dla siebie mało czasu
-Trzymam Cię za słowo - uśmiechnęłam się - irytuje Cię to, że tak ciągle narzekam i marudzę?
-Skąd to pytanie? - zaśmiał się
-No wiesz ... - przerwałam, szukając odpowiednich słów - nie dość, że utknąłeś ze mną w domu i spadły na Ciebie wszystkie obowiązki, to musisz znosić moje humorki 
-Twoja humorki są cudownie, dokładnie tak jak Ty sama - pogładził mnie po policzku - gdybym musiał znosić to co Ty, to też bym narzekał i marudził. Jesteś moją bohaterką, skarbie
-Dziękuję Ci za wszystko - szepnęłam 
-Kocham Cię, mała 
-Ja też Cię kocham, mały - posłałam mu delikatny uśmiech 
-Może zaniosę Was do sypialni, to razem się zdrzemniecie? - spytał patrząc raz na mnie, raz na Maję
-Nie mam ochoty na drzemkę - westchnęłam - ale możemy poleżeć w łóżku we trójkę 
-Co tylko zechcesz - podniósł się i zabrał Maję z moich kolan, która już przysypiała 
-Mogę pójść sama? - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem - to tylko kilka kroków 
-Kilka kroków po schodach - mruknął - możesz zrobić kilka kroków od drzwi do łóżka, jak już zaniosę Cię na górę
-Och, jaki jesteś łaskawy - zachichotałam - już się nie mogę doczekać jak pobudujemy swój
dom i będziemy mieli sypialnię na parterze! 
-Do tego czasu zdążysz urodzić i zajść w kolejną ciążę - zawołał ze schodów 
Kilka minut później wtulona w swojego narzeczonego, byłam niesiona do naszej sypialni. Nasza córka drzemała w swojej kołysce przy naszym łóżku, więc miałam na nią oko. Na mojej szafce nocnej stał przepiękny, ogromny bukiet, którym dzisiaj rano przywitał mnie Mario. Uwielbiam cięte kwiaty, co mój ukochany doskonale wie, więc liczę na to, że takie bukiety będę dostawała częściej. 
-Proszę bardzo - postawił mnie przy drzwiach - możesz sobie dojść do łóżka. Tylko powoli 
-Dziękuję - uśmiechnęłam się
Rozkoszując się każdym krokiem przeszłam się kilka razy po sypialni. Aż w końcu piłkarz posłał mi mordercze spojrzenie, które sprawiło, że położyłam się na łóżku.
-Zadowolona? 
-Troszeczkę - zrobiłam małą przerwę między kciukiem, a palcem wskazującym i mu pokazałam
-Chociaż tyle - puścił mi oczko - co robimy?
-Oglądamy serial - sięgnęłam po laptopa - zostało nam kilka odcinków trzeciego sezonu 
-Wciągnęłaś się - zauważył
-Pewnie, że tak. Oglądamy to w każdej wolnej chwili - mruknęłam - zresztą co lepszego mam do roboty?
-No tak - odchrząknął 
Odpaliłam MacBook'a, znalazłam nasz serial i puściłam odcinek, którego jeszcze nie oglądaliśmy. Dokończyliśmy dwa odcinki i zaczęliśmy trzeci, a wtedy zaczęłam robić się senna. Próbowałam walczyć ze snem, ale oczy same mi się zamykały. Ani się obejrzałam, a drzemałam wtulona w szatyna. Jednak nie długo, bo dręczyły mnie niezbyt przyjemne sny. 
-Skarbie - usłyszałam jak przez mgłę - skarbie
-Nie - jęknęłam
-Skarbie, obudź się - dotarł do mnie głos Mario 
-Znowu? - westchnęłam, otwierając oczy 
-Chyba tak - kiwnął głową - dobrze się czujesz?
-Trochę oszołomiona, ale już lepiej. Te sny są takie straszne
-Podobno w ciąży to się zdarza - skrzywił się - Ann też tak miała
-Wcale mnie to nie pocieszyło - zachichotałam 
-Przepraszam - cmoknął mnie w czoło i spojrzał na zegarek - nie spałaś za długo
-Lepsze to niż nic - wysiliłam się na radosny głos - nie jestem zmęczona
-I tak powinnaś dużo spać - schował mi kosmyk włosów za ucho
-Odpoczywać, spać, leżeć, nie denerwować się - przewróciłam oczami - i tak w kółko 
-Kilka tygodni - przypomniał - możesz skreślać dni w kalendarzu 
-Dobry pomysł - pocałowałam go w szyję - podasz mi wodę?
-Pewnie - odwrócił się, żeby sięgnąć po szklankę stojącą na stoliku nocnym 
Wyprostowałam się, aby się napić, ale szklanka wyślizgnęła mi się z dłoni i woda wylądowała na mnie i łóżku. 
-Cholera - warknęłam 
-Jak z dzieckiem - zażartował, kręcąc głową - musisz się przebrać 
-Po prostu podaj mi szlafrok - mruknęłam 
-Tylko?
-Tak - odparłam, zdejmując sweter - koszulkę mam suchą 
-Okej - podniósł mnie, przeniósł na fotel i podał biały szlafrok - zmienię pościel

-Zostaw - machnęłam ręką - zaraz wyschnie. A Ty jedź na zakupy, wcześniej mówiłeś, że przydałoby się jechać
-To zajmie kilka minut - uparł się - nie możesz siedzieć na fotelu i czekać, aż pościel wyschnie 
Po chwili znowu leżałam na łóżku z laptopem na kolanach i przeglądałam różne obrazki. Mario przebierał się w garderobie, żeby skoczyć do marketu na zakupy. 
-Masz ochotę na coś konkretnego?
-Nie! Raczej nie 
-Jesteś pewna? Owoce? Lody? Jogurty?
-Kup to co uważasz za słuszne - zaśmiałam się - tak, żebyś mógł gotować mi pyszne, zdrowe i proste potrawy!
-A jednak jesteś wymagająca - mrugnął do mnie 
-Pewnie, że tak - uśmiechnęłam się - przecież nie mogę stracić swoich nawyków
-To prawda, wtedy bym Cię nie poznał 
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie nasza córka się przebudziła i zaczęła płakać. Szybko ją przytuliłam, starając się ją uspokoić. 
-Zabiorę ją ze sobą, tylko poczekam, aż trochę się uspokoi
-Może lepiej nie. Na pewno jest głodna, więc trzeba ją nakarmić
-W aucie dam jej jabłko, którego nie zjadła wcześnie - uśmiechnął się - wiesz, że uwielbia jeździć samochodem
-Dobrze - wypuściłam ze świstem powietrze - kochanie, chcesz jechać z tatusiem?
-Auto? - spojrzała na mnie, a potem na piłkarza
-Pojedziecie samochodem do sklepu - kiwnęłam głową 
-Dobrze - stanęła na łóżku i wyciągnęła ręce w kierunku swojego taty 
-Przegrałam - uniosłam ręce w geście poddania się - jedźcie razem i zostawcie mnie tu samą
-Będziemy niedługo, obiecuję. Gdyby coś się działo to dzwoń, ok?
-Ok - przeczesałam palcami włosy - nie martw się o mnie
-Nie możesz tak dużo ode mnie wymagać - westchnął 
Pomogłam piłkarzowi przebrać naszą córkę, wspólnie sporządziliśmy listę zakupów, po czym dwie najważniejsze osoby w moim życiu wyszły z domu i zostałam sama. Korzystając z chwili spokoju, postanowiłam sprawdzić maile. Sporo z nich dotyczyło naszego ślubu, który ma się odbyć w przyszłym roku. Co jeśli ze względu na ciąże i dziecko nie będę mogła jechać do Francji? Mieliśmy wszystko obejrzeć, obgadać, zaplanować. Cholera. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Mieliśmy jechać w czerwcu, może lipcu. Do tego czasu jest jeszcze mnóstwo czasu. Na pewno wszystko się ułoży. Zanim zdążyłam przeczytać wszystkie wiadomości, usłyszałam dzwonek do drzwi. Bardzo mnie irytował, ale nie powinnam się narażać. A dzwonić mógł każdy. Nawet jakiś wredny dziennikarz. W końcu wszystko ustało, ale zamiast tego dostałam sms-a. Sięgnęłam po telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego brata. O nie. 
"Otwórz drzwi. Wiem, że jesteś w domu. Nie boję się, że mnie zarazisz, czy coś... Muszę z Tobą porozmawiać."
"Daj mi kilka minut."
Ostrożnie wstałam z łóżka, założyłam leginsy i wyszłam z sypialni. Zeszłam ze schodów tak
wolno, jakbym była staruszką. Marco pewnie stojąc przed drzwiami w taką pogodę, stracił do mnie cierpliwość. Brawo Alex.
-Cześć - uśmiechnęłam się radośnie, otwierając drzwi 
-Hej - przytulił mnie - długo kazałaś na siebie czekać
-Przepraszam - skrzywiłam się - wchodź i rozbieraj się 
-Dobrze wyglądasz - posłał mi uśmiech - chyba zdrowiejesz, co?
-Nie do końca - westchnęłam - o czym chciałeś pogadać?
-Potrzebuję rady. Może zrobisz herbatę, a potem usiądziemy w salonie
Nie mogę być tak długo na nogach. Nie mogę ciągle chodzić. Nie mogę się przemęczać. O Boże. On o tym nie wie. Nie mogę ... cholera. 
-Alex? Słuchasz mnie? - pogładził mnie po ramieniu
-Czy mógłbyś obsłużyć się sam? - spojrzałam na niego błagalnie - a ja położę się na kanapie w salonie
-Pewnie - odparł zmieszany - wszystko w porządku? 
-To strasznie skomplikowanie - przełknęłam ślinę - zaraz Ci opowiem
-Zrobię nam herbatę i zaraz będę  pocałował mnie w policzek
Bez pośpiechu, trzymając się za brzuch, przeszłam do salonu. Położyłam się na kanapie, okryłam kocem i przytuliłam do siebie poduszkę. Wzięłam kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić. 
-Możesz zacząć - zachęcił mnie mój brat 
-Jestem w ciąży - powiedziałam w końcu - i to jest zagrożona ciąża 
-Nie rozumiem
-Tego dnia jak wróciłam z Nowego Jorku dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Bardzo się ucieszyliśmy, bo myśleliśmy o kolejnym dziecku, ale zostawiliśmy to losowi. Jednak będąc w Stanach się nie oszczędzałam. Potem zadzwoniłeś, że Lena rodzi i siedzieliśmy w szpitalu. Wychodząc zemdlałam i zaczęłam krwawić - pierwsze łzy spłynęły po moich policzkach - pani doktor kazała mi leżeć i odpoczywać, co najmniej do końca pierwszego trymestru. Czyli mniej więcej do marca
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - usiadł obok mnie i pogładził mnie po policzku 
-Nie chciałam psuć Waszego szczęścia - wyprostowałam się, żeby się wtulić w brata - Lena dopiero co urodziła i cała rodzina się cieszyła. Bałam się Wam powiedzieć, że jestem w ciąży, ale w każdej chwili mogę stracić dziecko, bo to wszystko by zepsuło. Zamiast interesować się Wami i bliźniakami, każdy skupiałby się na mnie 
-Alex - otarł moje łzy - jesteś moją młodszą siostrą, kocham Cię. Nie możesz ukrywać przede
mną takich rzeczy
-Przepraszam - zaszlochałam
-W porządku - pocałował mnie w czoło - już jest w porządku 
-Obiecaj, że nic nie powiesz Lenie - spojrzałam mu w oczy - obiecaj mi to 
-To Twoja najlepsza przyjaciółka. Powinna wiedzieć
-Jeszcze nie teraz, nie chcę żeby się martwiła
-Zamierzasz udawać, że jesteś chora przez najbliższe tygodnie?
-Nie. Powiem jej, obiecuję, że jej powiem. Po prostu potrzebuję jeszcze trochę czasu
-Wiesz, że ona w końcu się domyśli, że coś jest nie tak
-Wiem - kiwnęłam głową
-Dobrze - westchnął - nic jej nie powiem. Ty musisz to zrobić, ale nie zwlekaj za długo
-Kocham Cię - objęłam go mocno 
-Ja też Cię kocham, siostrzyczko - pogładził mnie po plecach 
-To teraz powiedz mi, po co tu przyjechałeś - odsunęłam się, ocierając łzy - a potem musisz mi ze szczegółami opowiedzieć o swoich cudownych dzieciach 
-Okej - zaśmiał się - chodzi o mnie i o Lenę
-A dokładniej?
-Chcę, żeby została moją żoną
-Wiem - szturchnęłam go - przecież się jej oświadczyłeś!
-Tak, zrobiłem to. I nie mogę czekać. Chcę, żeby była moja, najszybciej jak się da
-Okej - powiedziałam ostrożnie
-Zarezerwowałem datę ślubu. 7 marca 
-7 marca? Za trochę ponad miesiąc? - spytałam z niedowierzaniem
-Tak - uśmiechnął się
-Co na to Lena?
-Jeszcze nic nie wie - podrapał się po karku 
-Tylko mi nie mów, że chcesz ją zaciągnąć przed ołtarz, nic jej wcześniej nie mówiąc
-Pierwotnie taki właśnie był plan - zachichotał - ale zdałem sobie sprawę, że to może ją wkurzyć
-Czyli powiesz jej?
-Tak - kiwnął głową - ale czy dobrze zrobiłem? Czy ona mnie za to nie zabije?
-Lena Cię kocha i bardzo chce zostać Twoją żoną. Jeśli powiesz jej dzisiaj, to na pewno będzie bardzo szczęśliwa. Przerażona, że zostało jej tak mało czasu na przygotowania, ale szczęśliwa. Nie masz się czego obawiać
-Jesteś pewna?
-Oczywiście - uśmiechnęłam się - znam ją. W końcu to moja najlepsze przyjaciółka
-Co ja bym bez Ciebie zrobił? - spojrzał na mnie wzrokiem, pełnym braterskiej miłości
-A co ja bym zrobiła bez Ciebie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i oboje zaczęliśmy się
śmiać
W końcu rozmowa zeszła na najprzyjemniejszy temat, czyli na dzieci. Na początku ja opowiedziałam trochę o Mai, a potem mój brat zaczął opowiadać o noworodkach. Pokazywał mi zdjęcia. A ja ciągle zerkałam na niego. Aż emanował szczęściem. Byłam taka dumna, że widzę go w takim wydaniu. 
-Widzisz - pokazał mi kolejne zdjęcie - Zach jest większy niż Zoe. Dokładnie tak samo jak po porodzie. Cały czas rosną, ale młoda nie może go dogonić
-Są cudowni - rozczuliłam się - to zdjęcie jest śliczne! Skąd macie takie ślicznie misie?
-Dostaliśmy od mamy Mario - uśmiechnął się - zdjęcie jest naprawdę udane. Trafi nie tylko do albumu, ale też na nasze portale społecznościowe
-Chcecie wreszcie oficjalnie ogłosić nowinę?
-Tak. Już najwyższa pora. I tak rozeszły się plotki, więc lepiej po prostu powiedzieć prawdę i mieć to z głowy
-Obawiam się, że nie będziecie mieć tego z głowy - roześmiałam się - ale przynajmniej nie będziecie narażeni na tych, którzy będą chcieli zrobić dzieciom pierwsze zdjęcie do gazety 
-Dokładnie - potwierdził - media będą w naszym życiu cały czas. Chcemy zapewnić Zoe i Zachowi normalne dzieciństwo, ale izolowanie ich od tego wszystkiego nic nam nie da. Będzie tylko gorzej. Stwierdziliśmy, że nie będziemy ich ukrywać, ani za dużo pokazywać. Wszystko z umiarem
-Wiem o co chodzi - uśmiechnęłam się - staramy się robić z Mario to samo 
-Swoją drogą, gdzie on jest?
-Pojechał na zakupy, powinien być lada chwila - zerknęłam na zegarek
-W takim razie na niego poczekam - upił łyk herbaty 

9 komentarzy: