czwartek, 1 października 2015

Rozdział 42.

[Lena]
Lekarz wyszedł ode mnie dosłownie kilka minut temu, a ja leżałam patrząc w sufit i starałam się nie płakać. Cholera. To miał być najszczęśliwszy dzień mojego życia, naszego życia, a on ze mnie zerwał. Najgorsze jest chyba to, że ja zawsze będę wiedziała co się u niego dzieje i prędzej czy później on dowie się, że jestem w ciąży. A ja nie potrzebuje jego litości. Nigdy.
Zaczęłam rozglądać się za swoją torebką albo chociaż telefonem, ale niestety nigdzie go nie było. Nagle drzwi od sali się otworzyły, a zaraz zobaczyłam mojego już ex chłopaka. Chyba chciał coś powiedzieć, ale szybko mu przerwałam.
-Możesz zadzwonić do Alex albo pożyczyć mi telefon ?
-Tak pewnie - sięgnął do kieszeni - napisze do niej sms
-Dziękuje
-Jak się czujesz ?
-To już nie jest Twoja sprawa
-Przepraszam Lena, na prawdę przepraszam
-Zostaw mnie proszę samą - odwróciłam wzrok - torbę odbiorę jak stąd wyjdę
-Mogę Ci ją podrzucić - zaoferował się
-Nie dziękuje
-Jeszcze raz przepraszam - westchnął - jakby co to dzwoń
-Obejdzie się - warknęłam
Piłkarz nic nie powiedział tylko wyszedł z sali, a ja przekręciłam się na bok i wybuchłam płaczem. Próbowałam się opanować, ale nie potrafiłam, to było silniejsze ode mnie. Rok, a raczej niecały rok. Najpiękniejszy w moim dotychczasowym życiu. Kilkanaście minut później znowu ktoś wszedł do mojej sali, ale tym razem była to moja najlepsza przyjaciółka. Usiadła
obok mnie, a ja wtuliłam się w nią i płakałam.
-Co się stało ? - pogładziła mnie po plecach - możesz mi wszystko powiedzieć
-Rozstaliśmy się. Poszłam dzisiaj do niego, żeby powiedzieć mu coś ważnego, a on mi powiedział, że zakochał się w kimś innym i między nami koniec. Z tego wszystkiego zemdlałam i znalazłam się tutaj - szlochałam - dlaczego to przytrafia się właśnie mi ?
-Tak mi przykro Lena. Ja nic nie wiedziałam - westchnęła - na prawdę jest mi bardzo przykro
-Mi też, nawet nie wiesz jak bardzo
-Co chciałaś mu powiedzieć ?
-Jestem w ciąży - spojrzałam jej w oczy, które wpatrywały się we mnie zdziwione - to dopiero piąty tydzień
-O Mój Boże - zakryła usta ręką - on dalej nie wie ?
-Niestety
-I co teraz ?
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami - jakoś dam sobie radę sama
-Zamierzasz mu powiedzieć ?
-Po co ?
-On będzie ojcem, myślę, że powinien wiedzieć
-Nie. Ja nie potrzebuje jego litości
-Okej, zrobisz jak uważasz
-Ty też nic mu nie mów
-Obiecuje
-Myślałam, że on jest inny - spojrzałam na okno - wydawał się inny
-Ja nie chce go usprawiedliwiać ...
-To nie rób tego - przerwałam jej
-Dobrze - westchnęła - co zamierzasz dalej robić ? Jak chcesz to możesz zamieszkać z nami. Mario i tak na razie nie będzie
-Wybiorę się do rodziców
-Jesteś pewna ?
-Tak
-A co oni na to powiedzą ?
-Nie mam zielonego pojęcia - mruknęłam - pewnie nie będą zadowoleni, ale przecież mnie chyba nie wyrzucą
-Na pewno nie - uśmiechnęła się blado
-Przepraszam Alex, ale jestem strasznie zmęczona
-Oczywiście
-Odezwę się jak wyjdę stąd, dobrze ?
-Jak sobie życzysz
-Dziękuje, że przyjechałaś
-Do usług - przytuliła mnie
Blondynka wyszła, a ja ułożyłam się wygodnie i zasnęłam.

[Alex]
Prawie wybiegłam ze szpitala, wsiadłam do samochodu i odjechałam z piskiem opon. Bardzo szybko dojechałam do domu mojego brata. Musiałam z nim pogadać. Jak na kulturalną osobę przystało zadzwoniłam do furtki i zaraz weszłam na posesje.
-Cześć - blondyn otworzył przede mną drzwi
-Hej - cmoknęłam go w policzek
-Tak myślałem, że wpadniesz
-Znasz mnie
-Napijesz się czegoś ?
-Poproszę wodę - weszłam za nim do kuchni
-Może wyjdziemy na taras ?
-Dobry pomysł
Chłopak nalał nam do szklanek wodę i wyszliśmy na taras. Zajęliśmy miejsca naprzeciwko siebie i nic nie mówiliśmy. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam od czego mam zacząć.
-Powiedz co Ci leży na sercu, bo widzę, że już nie możesz wytrzymać
-Zerwałeś z Leną - rzuciłam oskarżycielsko
-Tak - westchnął
-Dlaczego ?
-Zakochałem się w kimś innym - wzruszył ramionami - tak wyszło
-Tak wyszło ? - spojrzałam na niego zdziwiona - zdradziłeś ją ?
-Nie, nigdy
-Kim jest ta dziewczyna ?
-To nasza nowa fizjoterapeutka - zapatrzył się na ogród - nazywa się Cathy
-Skąd wiesz, że ją kochasz ?
-Spotykamy się od jakiegoś czasu
-Czyli jednak zdradzałeś Lenę
-Nie - pokiwał przecząco głową - Cathy od początku wiedziała, że mam dziewczynę. Na początku spotykaliśmy się jako przyjaciele, ale coś zaczęło iskrzyć. Spotkania zamieniły się w randki, ale oboje wiedzieliśmy, że dopóki jestem zajęty to nic więcej nie będzie. No i postanowiłem rozstać się z Leną
-Już jej nie kochasz ?
-Jakaś część mnie bardzo ją kocha
-Ale mimo wszystko wybrałeś tą drugą
-Tak
-A co jeśli to tylko zauroczenie ?
-Wtedy będę miał nauczkę do końca życia
-Daj sobie spokój z tą całą Cathy i walcz o Lenę
-Ona i tak mi nie wybaczy to po pierwsze, a po drugie wiem, że to Twoja najlepsza przyjaciółka, ale ja kocham kogoś innego
-Na prawdę ją kochasz ? - przyjrzałam mu się - tak jak kochałeś Lenę ?
-Chyba tak
-Chyba - prychnęłam - świetnie !
-Alex jest mi głupio, ale w życiu rożnie bywa, a ja nie chce się z Tobą kłócić o moje kobiety. Ty jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu i nie chce Cię znowu stracić, dobrze ?
-Dobrze - wstałam z miejsca i go przytuliłam - może to się jeszcze jakoś ułoży
-Chciałbym, żebyś ją poznała
-Cathy ?
-Tak
-Po Waszym powrocie ?
-Tak, żebyście poznali ją razem z Mario
-W porządku
-Dziękuje
-Jeżeli to jest dla Ciebie ważne
-Jest
Westchnęłam i wróciłam na swoje miejsce. Jestem między młotem, a kowadłem. Między bratem, a przyjaciółką. Łatwo nie będzie. Oj nie będzie.
-Właściwie to co Ty tu jeszcze robisz ?
-Jak to co ? - zaśmiałam się
-Jedź do Mario, nacieszcie się jeszcze sobą
-Tak mówisz ?
-Oczywiście
-A Ty dasz sobie radę ?
-Jakoś muszę
-Trzymaj się - kolejny raz go przytuliłam - uważaj na siebie i pilnuj mojego Mario
-Obiecuje
-Kocham Cię braciszku
-Ja też Cie kocham siostra - pocałował mnie w policzek
-Odprowadzisz mnie ?
-Pod sam samochód - zaśmiał się
Przez ogród przeszliśmy do furtki, a potem do samochodu, gdzie kolejny raz się pożegnaliśmy i odjechałam w kierunku domu. Zatrzymałam się na posesji, ale nie wysiadłam. Zamknęłam na
chwile oczy i zastanawiałam się nad tym wszystkim. Uświadomiłam sobie, że mam ogromne szczęście mając Mario i Maje. Równie dobrze mogłabym teraz być sama i patrzeć na szczęście mojego ukochanego u boku Ann. Los jednak chciał, żeby było inaczej. Otworzyłam oczy i spojrzałam na mój pierścionek zaręczynowy. Idealny pod każdym względem. Wysiadłam dopiero jak Mario wyszedł i oparł się o drzwi. Ruszyłam w jego stronę, a on jak gdyby nigdy nic rozłożył ramiona i przytulił mnie do siebie.
-Kocham Cię - powiedziałam
-Ja też Cię kocham
-Nigdy mnie nie zostawiaj - poprosiłam
-Nigdy w życiu. Obiecuje
-Marco rzucił Lenę
-Jak to ?
-Zakochał się w kimś innym
-Przykro mi
-A Lena jest w ciąży
-Cholera
-Właśnie - przyznałam mu racje - ale nikomu nie mów
-Postaram się
-Obiecaj
-Obiecuje
-Maja śpi ?
-Zasnęła jakiś kwadrans temu
-Rozumiem
-Co chcesz robić ?
-Nic - jęknęłam - chce nie myśleć o tym co się stało
-To nie dotyczy Ciebie skarbie
-Bezpośrednio nie - westchnęłam - ale jestem między młotem, a kowadłem. A po za tym jak to wszystko będzie ? Ona jest w ciąży i tego nie da się długo ukrywać. Spotkają się za dwa miesiące na ulicy albo u nas i co ona mu powie ? Wymyśli bajeczkę, że go zdradzała czy powie, że poznała nowego faceta ?
-Za bardzo się przejmujesz. Ty masz swoje problemy, a oni mają swoje i muszą się z nimi uporać
-Masz racje
W końcu weszliśmy do środka, rzuciłam torebkę i szpilki na ziemie i poszłam do salonu, gdzie zajęłam miejsce na kanapie. Mario usiadł obok mnie, ale zaraz jakoś tak się poprzekładaliśmy, żeby było nam najwygodniej.
-Już za Tobą tęsknie - szepnęłam
-Jak wrócę to obiecuje, że gdzieś razem wyskoczymy
-Trzymam Cię za słowo - uśmiechnęłam się
-Chciałbym Cię zobaczyć na trybunach
-Zobaczysz
-Taką mam nadzieje - pocałował mnie
-Wiesz - zaczęłam - tak sobie pomyślałam, że bardzo się ciesze, że Was mam. Ciebie i Maje. Mogło być różnie, a jest jak jest
-Po prostu jesteśmy sobie przeznaczeni
-A może po prostu mamy szczęście
-To też - uśmiechnął się
-Chciałabym polecieć do Nowego Jorku
-To zarezerwuj bilety
-Jak to ?
-Skoczymy sobie na tydzień, a potem może Malediwy albo Tajlandia
-Mówisz poważnie ?
-Oczywiście
-Byłoby cudownie - przytuliłam go mocno
-Mam jeden warunek
-Tak ? - spojrzałam mu w oczy
-Pokażesz mi swoje miejsca w Nowym Jorku
-Z przyjemnością - zachichotałam
-Uwielbiam sprawiać Ci przyjemność
-To dobrze - pocałowałam go
-Chciałbym, żeby tutaj pojawiła się w końcu nowa ozdoba - przesunął palcem tuż nad moim pierścionkiem zaręczynowym
-Jak będziesz grzeczny to coś pomyślimy - zażartowałam
-Przyszły rok ? - zaświeciły mu się oczy
-Nie zdążymy
-Oczywiście, że zdążymy - zaśmiał się
-Przyszły albo za dwa, ok ?
-Ok
-Lubie jak jesteś taki ugodowy - uśmiechnęłam się
-Po prostu bardzo chce, żebyś była moją żoną - zaśmiał się - jak będziesz się wreszcie nazywała Gotze
-A może Reus-Gotze ?
-Nie - mruknął - to będzie się za bardzo kojarzyło z Marco
-Jesteś okropny - szturchnęłam go
-Jestem szczery - pocałował mnie w dłoń - no popatrz w końcu jest duet Reus-Gotze i nazywają nas Gotzeus. Nie chce, żeby moja żona kojarzyła mi się z moim kumplem
-Ten kumpel jest bratem Twojej przyszłej żony
-To nic nie zmienia - machnął ręką
-A jakby nasze dzieci nazywały się Reus-Gotze ? - uśmiechnęłam się słodko
-Nie ma mowy ! - zawołał śmiejąc się głośno - nigdy się na to nie zgodzę !
-No dobrze już dobrze
-Chcesz, żebym dostał zawału ?
-Nie - pocałowałam go - bo wtedy bym Cię straciła
-Nigdy mnie nie stracisz
-Zawsze będziemy razem ?
-Do końca świata i jeden dzień dłużej
-Trzymam Cię za słowo
-Co powiesz na wino ?
-Potem, bo może będziemy chcieli jeszcze gdzieś jechać
-Może Ty sobie odpoczniesz, a ja pojadę na zakupy ?
-Po co na zakupy ?
-Żebyś nie musiała potem jeździć z Mają
-Bez przesady - zaśmiałam się - do tej pory dawałam radę
-Wiem, ale ...
-Nie ma żadnego ale - przewróciłam oczami
-Gramy w Fifę ? - uśmiechnął się
-Nie - jęknęłam - nie mam ochoty
-A pozwolisz, że ja sobie zagram ?
-Tak, ale tylko pod jednym warunkiem
-Jakim ?
-Cały czas będziesz blisko mnie
-Oczywiście, że tak. Obiecuje
Piłkarz odpalił grę, położył się za mną, a przede mną trzymał ręce i grał. Ze względu na mnie był spokojny i z pokorą przyjmował, każdą straconą bramkę.
-Strzelaj ! - zawołałam
-Strzelam - zaśmiał się
-No kochanie postarałeś się - cmoknęłam z uznaniem
-To dla Ciebie
-Wolałabym, żebyś strzelił coś w Brazylii - zmarszczyłam nos - ale może być
-Strasznie zachłanna się pani zrobiła
-Niemożliwe - zachichotałam
-A jednak
-Może musisz mnie trochę utemperować ? - przygryzłam wargę
-Zrobię to, nie musisz mnie namawiać - uszczypnął mnie w tyłek
-Ała ! - zawołałam śmiejąc się
-Masz za swoje
-Nie lubię Cię - pokazałam język
-Bo mnie kochasz
-Tak sobie wmawiaj
-A żebyś wiedziała, że będę sobie wmawiał
-Daleko na tym nie zajdziesz - zerwałam się z kanapy
-Chodź tutaj małpo ! - ruszył w pogoń za mną
Biegałam piszcząc i śmiejąc się jednocześnie. Miałam nadzieje, że uda mi się przed nim uciec, ale niestety nie udało mi się to. Wygłupialiśmy się jak dzieci i żadne z nas nie myślało o problemach, ani o jutrzejszym wyjeździe Mario. Żyliśmy chwilą.

5 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze wspaniały, mam nadzieję że Między Marco a Cathy to tylko zauroczenie i Lama wróci do Leny i Juniora. Czekam na nexta, pozdrawiam serdecznie :)1

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak!!! Tyle czekania, jeszcze chwila a korzenie bym zapuściła. Tak na serio to wow wow wow. Mam nadzieje ze lama (Reus ) sie trochę ogarnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww *.*
    Uwielbiam tego bloga. Jest świetny i bezkonkurencyjny

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny ? To już tydzień

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Twoje opowiadanie. Mam nadzieję ,że pojawi się jeszcze mnóstwo odcinków, albo i druga częśc. Pisz bo masz talent :)

    OdpowiedzUsuń