środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 49.

[Alex]
~A Few Days Later~
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. W końcu nadszedł czas, żeby pożegnać się z Nowym Jorkiem i wrócić do Dortmundu. Pakując wszystkie nasze rzeczy podziękowałam sobie w duchu, że wybrałam linie lotnicze, w których maksymalna waga bagażu to 32 kilo. A do tego jeszcze dochodzą nasze walizki podręczne, każda po 8 kilo. Brawo Ja. Z jednej strony cieszę się, że wracamy i wreszcie zobaczę Maje, ale z drugiej będzie mi brakowało tego wszystkiego. 
-Potrafię się sam pakować - usiadł obok mnie
-Już gotowe - zapięłam zamek - wszystko gotowe 
-A Ty jesteś gotowa ?
-Nie - zaśmiałam się - nie ważne
-Zawsze zapominasz o sobie - przewrócił oczami
-Nie zawsze - uśmiechnęłam się - a po za tym o Tobie nie zapominam wcale 
-Wiem wiem - pocałował mnie w czoło - ale leć się już ogarniaj, bo trochę mało czasu mamy 
-Mało ?
-Za cztery i pół godziny musimy być na lotnisku, a przecież jeszcze musisz coś zjeść, ogarnąć się i musimy jakoś dojechać, a i chce Ci coś pokazać 
-Masz racje, muszę się pośpieszyć
-Oddałem już klucze właścicielce jak coś
-Drzwi się same zatrzaskują ?
-Nie, ale od razu po nas przyjeżdża ktoś nowy
-Mogliby chociaż posprzątać - zaśmiałam się cicho 
-Aż tak wielkiego bałaganu nie zrobiliśmy 
-Niby tak, ale wiesz tak dla zasady
-Dobra leć pod prysznic - podniósł się i potem pomógł mi wstać - co chcesz na śniadanie ?
-Może być owsianka albo jajecznica - mruknęłam - co zrobisz to zjem 
-W porządku 
Zgarnęłam z oparcia fotela ubrania na podróż, kosmetyczkę i zamknęłam się w łazience. Rozebrałam się, odkręciłam wodę i weszłam do kabiny. Całe ciało namydliłam kokosowym żelem pod prysznic, spłukałam pianę i zabrałam się za włosy. Jak zwykle umyłam je dwa razy, a potem na same końcówki nałożyłam odrobinę odżywki. Na końcu ogoliłam nogi, a następnie zakręciłam wodę i wytarłam się ręcznikiem. Rozwiesiłam go, nasmarowałam ciało balsamem, założyłam bieliznę i dopiero zaczęłam suszyć włosy. Zastanawiałam się co zrobić z włosami, ale ponieważ po wczorajszej wizycie u fryzjera są teraz nieco jaśniejsze i wyglądają lepiej to po prostu podkręciłam końce i zostawiłam tak. Na makijaż nie poświęcałam więcej uwagi niż zwykle, bo czeka nas długi lot, a nie chciałabym w trakcie dowiedzieć się, że coś się rozmazało, popsuło i tak dalej.
 -Kotek możesz się pośpieszy ? Śniadanie Ci stygnie 
-Tak, już wychodzę !
Szybko założyłam mocno porwane jeansy z podwiniętymi nogawkami, białą koszulkę i miętową marynarkę, której rękawy podciągnęłam ponad łokieć. Do tego dobrałam drobny, złoty wisiorek, bransoletkę, a z tych ważniejszych dodatków to beżowo-czarne sandałki i ciemno-beżową, dużą torbę. Zabrałam z łazienki resztę swoich rzeczy, które zamknęłam w walizce podręcznej i ruszyłam prosto do kuchni.
-Zamierzasz jechać w tych butach ?
-Yhmm
-Ale wzięłaś jakieś buty na zmianę ?
-Tak - uśmiechnęłam się - mam je w walizce podręcznej
-Odetchnąłem z ulgą
-Nie w takich butach się podróżowało - pocałowałam go 
-Jedz śniadanie mała, bo na pewno się spóźnimy
-Okej, nie marudź już - westchnęłam siadając na stołku
-Zamówiłem taksówkę na odpowiednią godzinę, więc mamy trochę czasu dla siebie
-Tylko trochę ?
-Skarbie nie śpieszyłaś się w tej łazience - zaśmiał się 
-Bardzo zabawne
-Rozmawiałaś z moją mamą, prawda ?
-Tak, mówiła, że nie mogą się nas doczekać, że Maja coraz więcej chodzi i mówi, że widziała się z Leną i u niej jest okej
-Czyli ogólnie wszystko w porządku ?
-Dokładnie tak
-Całe szczęście
-Głupio mi trochę
-Z jakiego powodu ?
-Ostatnio nie dzwoniłam za wiele do Leny, a jak już dzwoniłam to gadałyśmy za mało
-Alex jesteś na urlopie, ale już wracamy i wszystko nadrobicie. Błagam odpuść, bo za bardzo się tym przejmujesz
-Wiem wiem - spuściłam wzrok 
-Uśmiechnij się - pogładził mnie po policzku
-Skoro tak ładnie prosisz - zachichotałam 
Posprzątaliśmy wszystko raz jeszcze tak na szybko, postawiliśmy nasze rzeczy przy drzwiach, a potem ostatni raz wyszliśmy na balkon.
-Tu jest taki świetny widok
-Masz racje - stanął za mną i położył mi ręce na tali
-Będę tęskniła za tym
-Kotku 
-Hmm ? - obróciłam się w jego stronę 
-W zasadzie możesz mieć prawie identyczne widoki, kiedy tylko będziesz miała ochotę
-Jak to ?
-Kupiłem mieszkanie niedaleko stąd - spojrzał mi w oczy 
-Żartujesz ?
-Nie - uśmiechnął się
-Mario ! - rzuciłam mu się w ramiona - jesteś cudowny
-Widzę jaka jesteś tu szczęśliwa
-Jestem tu szczęśliwa, bo jestem tu z Tobą 
-Kochasz mnie i kochasz to miasto - pogładził mnie po plecach - kupiłem i tyle
-Możemy tam na chwile pojechać ?
-Taki miałem właśnie plan 
-Już się nie mogę doczekać
-No to chodź - złapał mnie za rękę
-A taksówka ?
-Od kilku minut czeka na dole
-Mogłam się tego domyślić - pokręciłam z niedowierzaniem głową
Kilkanaście minut później byliśmy już w naszym, nowym, a na dodatek nowojorskim mieszkaniu. Najpierw odeszliśmy, a raczej ja obeszłam wszystkie pomieszczenia, a następnie
wyszliśmy na balkon. Widok lepszy, zdecydowanie lepszy. Uśmiechnęłam się od razu. Boże jak ja kocham tego faceta. 
-Mówiłam Ci już, że jesteś cudowny ?
-Mówiłaś
-No to mówię drugi raz - zaśmiałam się 
-Podoba Ci się ?
-Bardzo
-To najważniejsze - pocałował mnie w czoło
-Znasz mój gust kochanie
-Od dawna
Piłkarz zrobił mi ostatnie zdjęcie z tego wyjazdu i wyszliśmy z mieszkania. W końcu nie możemy się spóźnić na lotnisko, prawda ? O dziwo dojechaliśmy bardzo szybko, więc byliśmy pierwsi w kolejce do odprawy. Oddaliśmy wszystkie nasze bagaże główne i weszliśmy dalej.
-Byle do domu - napiłam się kawy siadając na krzesełku
-To prawda
-Wyłączyłeś już telefon ?
-No co Ty - zaśmiał się - zrobię to dopiero w samolocie
-Czyżbyś był uzależniony ? - zażartowałam
-Moje jedyne uzależnienie to Ty - położył mi głowę na ramieniu 
-Tak wiem 
-Myślałaś już nad tymi dekoracjami ślubnymi ?
-Chciałabym, żeby było biało, jasno tak pięknie
-W hotelu mają jasne wszystko to powinno wyjść idealnie
-Dokładnie
-Musimy zrobić listę gości jeszcze - westchnął ciężko
-Menadżerka jest przygotowana na to, że będziemy potrzebowali dużo pokoi
-Trzeba zdobić listę, wysłać zaproszenia jak najszybciej, bo w końcu nie wszyscy są przygotowani na to, że bierzemy ślub we Francji
-Wiesz co oznacza nasz ślub we Francji ?
-Co takiego ?
-Musicie dojść do finału - zachichotałam
-Kotek mogę Ci obiecać, że wygramy ten finał - puścił mi oczko 
-Obiecanki cacanki - przewróciłam oczami 
-Nie wierzysz we mnie - powiedział z ewidentnie udawanym wyrzutem
-Zawsze w Ciebie wierze - pocałowałam go
-Zawsze ? - uśmiechnął się
-Yhmm - przygryzłam wargę
-Alex - wymruczał tuż przy moich ustach
-Tak ?
-Robią nam zdjęcia
-Tutaj ?
-Tak
-No to trudno, jakoś to przeżyje - przyciągnęłam go do siebie, a on mnie pocałował 
Nagle coś nam przerwało, a mianowicie to, że wywołali nasz lot. Niechętnie stanęliśmy w niewielkiej kolejce, która dopiero się tworzyła. Kilkadziesiąt minut później siedzieliśmy już na swoich miejscach w samolocie i czekaliśmy na start. Wyjrzałam za okno i poczułam, że już tęsknie, ale nie tak bardzo jak za moją, małą córeczką.
-O czym myślisz ?
-Tęsknie za Mają bardziej niż za Nowym Jorkiem
-To dobrze - pocałował mnie w dłoń
-No pewnie, że dobrze 
-Daj telefon to zrobię Ci to zdjęcie
-Jakie zdjęcie ?
-To o które mnie prosiłaś
-A już wiem - uśmiechnęłam się szeroko 
Sięgnęłam do swojej torby, chwile w niej pogrzebałam, aż w końcu wyjęłam z niej swój telefon. Podałam go Mario, ustawiłam się i mój narzeczony pstryknął mi fotkę.
-Podoba mi się
-Zdjęcie ?
-Twój tatuaż, ale zdjęcie też ładne
-Mi też się podoba - przesunęłam palcem po małym, czarnym samolocie - już mogłabym zrobić kolejny
-Tak to działa - zaśmiał się
-Marco ma tyle tatuaży - uśmiechnęłam się
-Zamiłowanie do tego jest chyba u Was rodzinne 
-Możliwe - zachichotałam - a Ciebie nigdy nie ciągnęło do tatuaży ?
-Chyba nie - podrapał się po karku
-Chciałabym, żeby Marco poprowadził mnie do ołtarza
-Gadałaś już z nim ?
-Chce to zrobić w cztery oczy
-Rozumiem, to będzie ważna rozmowa
-Najważniejsza między nami chyba 
-Możliwe
-I lecimy ! - zachichotałam jak samolot zaczął starować 
-Jesteś wariatką skarbie - wybuchł śmiechem
-Ktoś już mi to mówił
-Pewnie nie raz - dał mi pstryczka w nos
-Uważaj sobie, bo za rok będziesz sam stał przed ołtarzem
-Nie zrobisz mi tego
-A chcesz sprawdzić ?
-Chyba żartujesz - prychnął - nigdy w życiu 
-Mario co by było gdyby Ann żyła ?
-Słucham ?
-Co by było z nami ?
-Nie wiem
-Wziąłbyś z nią ślub, prawda ?
-Nie wiem kochanie, naprawdę nie wiem
-Jak możesz nie wiedzieć takich rzeczy ?!
-Mam z nią dziecko, byliśmy zaręczeni, ale Ciebie wtedy nie było. Wróciłaś i nie było nam dane zobaczyć jak to będzie
-Znam Cię kotek - uśmiechnęłam się blado - nie zostawiłbyś jej
-Jeżeli byłbym z nią nieszczęśliwy to i tak by nie wypaliło, przecież nie można być z kimś tylko ze względu na dziecko
-Masz racje - mruknęłam 
-Co Cię tak naszło na taką rozmowę ?
-Samo wyszło - wzruszyłam ramionami 
-To niech nie wychodzi, bo potem masz zły humor - pocałował mnie w czoło - okej ?
-Okej - wysiliłam się na uśmiech 
-Teraz to samo tylko szczerze 
-Ale co ?
-Uśmiech 
-Nie mam siły - położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy - idę spać
-Uciekasz - szepnął 
-Zamknij się - mruknęłam 
Zanim zdążyłam zasnąć to poczułam jeszcze jak mój narzeczony przykrywa mnie czymś, a potem całuje w policzek. I to by było na tyle.
~Home~
Rano wylądowaliśmy w Niemczech, wzięliśmy swoje walizki i wychodząc z lotniska złapaliśmy taksówkę. Wsiadłam do tyłu podając nasz adres, a piłkarz w tym czasie zapakował nasze rzeczy do bagażnika. Te kilkadziesiąt minut minęło mi w bardzo szybkim czasie, więc jak tylko dojechaliśmy na miejsce i zapłaciliśmy to wypadłam z samochodu jak głupia. Mario uprzedził swoją mamę, o której będziemy w Dortmundzie, więc na pewno jest ona w naszym domu razem
z Mają i Leną. Zdążyłam zamknąć za sobą drzwi i zdjąć wreszcie te szpilki jak do przedpokoju weszła moja córka. Na mój widok cała się rozpromieniła i zaczęła iść w moją stronę.
-Mama ! 
-Cześć słoneczko - ukucnęłam i jak tylko do mnie doszła to mocno ją przytuliłam - tęskniłam za Tobą bardzo 
-Mama - objęła mnie swoimi małymi rączkami
-Tak, to ja - pocałowałam ją w główkę 
Mario wszedł z walizkami, które odstawił na bok, a Maja od razu mi się wyrwała i poszła do niego. Skorzystałam z okazji i weszłam wgłąb domu, a mianowicie do kuchni.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Witaj kochanie - przytuliła mnie pani Gotze - dobrze Cie znowu widzieć
-Wzajemnie 
-Gdzie mój syn ?
-W przedpokoju z Mają
-Pójdę się z nim przywitać
-Alex ! - przytuliła mnie moja przyjaciółka - stęskniłam się za Tobą
-Ja za Tobą też kochana - zachichotałam - urosłaś trochę
-Bardzo zabawne - przewróciła oczami - muszę Ci coś powiedzieć ?
-Tak ? - zdziwiłam się
-Marco do mnie wydzwaniał
-Wiem, rozmawiałam z nim
-Wiesz czego chce ? Chyba się nie dowiedział ? - spytała przerażona
-Znalazł Twoją bluzę w domu i chciał Ci oddać
-Super - mruknęła - co mu powiedziałaś 
-Że jesteś trochę chora i nie wychodzisz z domu
-Dziękuje
-Jak się czujesz ? - położyłam rękę na jej brzuchu
-Świetnie - uśmiechnęła się - naprawdę 
-Dawałaś sobie jakoś radę ? - zażartowałam 
-No pewnie 
-Cześć mamuśko - zawołał Mario wchodząc do kuchni 
-Cześć Mario - zaśmiała się
-Dobrze Cię widzieć - pocałował ją w policzek 
-Was też
-Pewnie jesteście głodni, na co macie ochotę ? - spytała moja przyszła teściowa
-Obojętnie - machnęłam ręką - ale ja mogę coś zrobić
-Jesteście zmęczeni po podróży, więc ja się tym zajmę
Wzięłam córkę na ręce i przeszłam do salonu, żeby położyć się na kanapie. Niby spałam w samolocie, ale mama mojego narzeczonego miała racje. Jestem zmęczona po podróży.
-Mama - dziewczynka dała mi buziaka w policzek, a ja zachichotałam
-Nie będzie Ci wygodniej w łóżku ?
-Pewnie będzie, ale Twoja mama robi nam coś do jedzenia
-Wiem, ale połóż się na chwilę może skarbie
-Dam radę - machnęłam ręką
-Może chociaż wezmę Maje ? - pochylił się nade mną 
-Spróbuj tylko - puściłam mu oczko
-A zmieszczę się z Wami ? - uśmiechnął się szeroko 
-Przykro mi - zrobiłam smutną minę - nie tym razem
-Okej, odbiję sobie w nocy
-No chyba nie - przewróciłam oczami
 -Chodźcie jeść dzieci !
-Idziemy mamo - westchnął piłkarz
Postawiłam dziewczynkę na ziemi, a potem ruszyłam w stronę kuchni. Maja chodziła już bardzo pewnie i dość szybko. A nie było nas tylko dwa tygodnie. Usiedliśmy przy stole, a mama szatyna podała nam w zasadzie drugie śniadanie. czyli naleśniki z nutellą i truskawkami. Jezu, będę gruba. 
-Mamuś udało Ci się przywieźć wszystkie rzeczy Mai ?
-Tak - uśmiechnęła się - nie chciałam Was narażać na dodatkowe podróże
-To świetnie, a zostaje pani na noc ? 
-Nie dziękuje - położyła mi dłoń na ramieniu - chyba, że mnie potrzebujecie
-Damy sobie radę, spokojnie
-Jakby co to ja im pomogę - powiedziała Lena
-Czyli mogę Was zostawić - zaśmiała się - a jakby co to macie mój numer
-Oczywiście
-Planujecie jeszcze jakiś wyjazd ?
-Chcieliśmy jechać, ale odpuściliśmy. Za mało czasu
-No tak, obowiązki wzywają
-I musimy zająć się trochę ślubem
-Z chęcią Wam pomogę
-Nie obraź się mamo, ale to nasz ślub i chcemy wszystko zrobić sami
-Rozumiem - westchnęła - to Wasz dzień i nie będę się wtrącała, ale jakby co to zawsze możecie na mnie liczyć
Posłałam jej uśmiech i widziałam, że mój narzeczony chce coś powiedzieć, ale dokładnie w tym samym czasie zadzwonił jego telefon, więc szybko przeszedł do innego pomieszczenia. Wrócił dosłownie po kilku minutach, stanął za mną i położył mi dłonie na ramionach. 
-Kto to ?
-Marco dzwonił, żeby zapytać czy już jesteśmy i czy może wpaść
-Z Cathy ?
-Raczej sam, bo nic nie mówił
-A co mu opowiedziałeś ?
-Że może, więc będzie za kwadrans
-Okej
-Musimy poszukać prezentów w walizce - szepnął mi do ucha - ale moich rodziców i dla Marco
-To szukaj - zaśmiałam się
-Zero wsparcia od kobiety mojego życia
-Mario proszę Cię - przewróciłam oczami - ja mogę poszukać, ale ...
-Żartowałem - zaśmiał się - nie stresuj się tak
Mniej więcej piętnaście minut później jak zdążyliśmy już zjeść i posprzątać to zjawił się mój brat. Oczywiście najpierw wyściskał Maje, która się tego domagała, a potem przywitał się z nami. Zarówno Lena jak i moja przyszła teściowa zniknęły. No cóż, mój brat potrafi działaś na kobiety. Nie no żartuje.
-Ślicznie wyglądasz siostra
-Odpoczęłam i teraz są efekty
-Cała promieniejesz
-Dziękuje, napijesz się czegoś ?
-Może herbaty 
-Okej
-To ja zrobię, a Wy sobie pogadajcie - powiedział mój facet patrząc na mnie znacząco 
-Widzę, że masz do mnie jakąś sprawę - zaśmiał się
-Raczej prośbę
-Zamieniam się w słuch
-Poprowadzisz mnie do ołtarza ? 
-Oczywiście - przytulił mnie - w końcu jesteś moją małą, kochaną siostrzyczką
-Kocham Cię - wtuliłam się w niego - dobrze, że jesteś
-Zawsze będę - wyczułam, że się uśmiecha - ja też Cię kocham mała
*****

Nie wiem czy wiecie, ale macie szczęście, bo mam jakiś nadmiar weny, więc od razu siadam do rozdziału 50. Może uda mi się go dokończyć jeszcze w styczniu ? Jeśli mam być szczera to rozdział był gotowy w poniedziałek, ale stwierdziłam, że nie może być tak szybko xd heheh  ^^ Buziaki 

2 komentarze:

  1. Super , świetne , zajefajne , fajne , cudowne i wg kończą mi sie przymiotniki

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze wspaniały z niecierpliwością czekam na 50. Ciekawa jestem kiedy Marco dowie się o bliźniakach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń