[Alex]
~A Few Weeks Later~Dzisiejszy dzień od początku nie był najlepszy. Mario wcześniej niż zwykle wyszedł na trening, Maja została porwana na spacer przez swoja babcie, a ja zostałam sama. Po południu byłam umówiona na lunch z Rogerem, ale do tego czasu nie miałam co robić. Od kiedy wróciliśmy z naszych ostatnich wakacji tego lata czas bardzo przyśpieszył. Dzień za dniem leciał tak szybko, że ledwo nadążałam, a dzisiaj ... mam wrażenie, że każda minuta ciągnie się jak godzina. Od rana jak tylko zostałam sama latałam w bluzie i dresach po domu i sprzątałam. Zdążyłam odkurzyć, umyć podłogi, wytrzeć kurze, a nawet umyłam wszystkie lustra. Zajęło mi to tylko dwie godziny. Cholera. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie w przedpokoju i z zadowoleniem odkryłam, że za troszeczkę ponad godzinę muszę być w restauracji. Ha !
Nareszcie. Popędziłam na górę do swojej łazienki. rozpuściłam włosy, rozczesałam je i zabrałam się za makijaż. Kąpałam się rano zaraz po wstaniu z łóżka, więc teraz już nie chciało mi się tracić na to czasu. Zrobiłam bardzo delikatny makijaż, włosy zostawiłam rozpuszczone i przeszłam do garderoby. Założyłam czarne, obcisłe spodnie i jasną bluzkę na ramiączka ze sporym dekoltem, a do tego dobrałam czarne botki na obcasie i cienki, bladoniebieski płaszcz. Zapięłam na szyi podwójny złoty naszyjnik, w uszy włożyłam małe, złote kolczyki, a na prawym nadgarstku założyłam cienką bransoletkę. Nie wiedziałam jaką mam wziąć do tego torebkę, ale w końcu zdecydowałam się na szarą, mała na ramię. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze, a następnie wyszłam z domu. Na miejsce spotkania dojechałam już po kilkudziesięciu minutach, ale nie byłam spóźniona. Wręcz przeciwnie. Miałam jeszcze kilka minut luzu.
-Dzień dobry - przywitał mnie manager sali
-Dzień dobry
-Stolik dla ilu osób ?
-Dla dwóch, jestem umówiona z panem Rogerem Holmesem
-Ach tak - uśmiechnął się - pan Holmes już jest. Proszę za mną
-Oczywiście
Dosłownie minutę później doszliśmy do najbardziej oddalonego stolika. Mój były szef na mój widok podniósł się z miejsca i kiwnął palcem na mężczyznę, żeby się oddalił.
-Witaj - pocałował mnie w policzek - dobrze Cię widzieć
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się blado - usiądziemy ?
-Oczywiście - odsunął mi krzesło - proszę
-Dziękuje
-Chcesz zdjąć płaszcz ?
-Nie, tak jest w porządku
-Zamówiłem wino, mam nadzieje, że Ci zasmakuje
-Jestem samochodem, więc wino odpada
-Zamówię Ci taksówkę - uśmiechnął się
-Po co się spotkaliśmy Roger ?
-Mam dla Ciebie propozycje
-Jaką ?
-Kampania reklamowa dla Diora i udział w kilku pokazach. Co Ty na to ?
-Masz całe mnóstwo modelek, więc czemu ja ?
-Jesteś niepowtarzalna Alex
-Gdzie będzie nagrywana ta kampania ?
-W Nowym Jorku
-Pokazy też ?
-Tak
-Na ile miałabym wyjechać ?
-Najmniej półtora tygodnia
-Brzmi dobrze, ale jakie są haczyki ?
-Nie ma żadnych haczyków, po prostu zaufaj mi
-Kiedy to jest ?
-Powinnaś wyjechać jak najszybciej. Podejmij decyzje i jeżeli się zdecydujesz jechać to po prostu się pakujesz i wyjeżdżasz
-Okej
Złożyliśmy zamówienie, które dotarło do nas po kilkunastu minutach. Wiedziałam, że Roger mi się przygląda, więc nie podnosiłam wzroku znad mojej sałatki. Ten facet mnie krępuje i to wcale nie jest dobre.
-Zamierzasz ruszyć tę sałatkę ? - zaśmiał się
-Tak - westchnęłam - po prostu się zamyśliłam
-Smacznego
-Smacznego - powtórzyłam
-Jak Wam się układa z Mario ?
-Wspaniale
-To dobrze, a co dalej ?
-Planujemy ślub
-Świetnie - nie wyglądał na zadowolonego - teraz trudno o dobry termin. Nie wszystko się ze sobą zgrywa
-Mamy już ustaloną datę ślubu, pobieramy się za dwa lata we Francji
-Wow, czemu Francja ?
-Tam są Mistrzostwa Europy
-Bierzecie ślub w trakcie Euro ?
-Nie, tuż po
-Rozumiem
-A co Cię tak nagle interesuje mój ślub ?
-Jesteś moją modelką, wszystko mnie interesuje
-Nie jestem Twoją modelką - warknęłam - nie mam już kontraktu z Twoją agencją
-Mam nadzieje, że podpiszesz ze mną nowy kontrakt
-Nie podpiszę
-Czemu ?
-Kończę z modelingiem
-To dlaczego zgodziłaś się na kampanie i pokazy ?
-Pożegnalna przysługa - uśmiechnęłam się drwiąco - ostatnia rzecz, którą zamierzam dla Ciebie zrobić
-Nie zaprosisz mnie na swój ślub ? - zaśmiał się
-Chyba kpisz - poderwałam się z miejsca - dziękuje za obiad
-Poczekaj - złapał mnie za łokieć i przybliżył się do mnie - o co chodzi ?
-Śpieszę się - wyrwałam się z jego uścisku - do widzenia Roger
-Do zobaczenia
Szybkim krokiem wyszłam z restauracji, wsiadłam do swojego samochodu i odjechałam, ale nie w kierunku swojego domu. Jakoś nie miałam ochoty spotykać się z teraz z Mario. Zacząłby wypytywać o wszystko i jeszcze niepotrzebnie by się wkurzył, a ja tego nie chce. To byłoby niebezpieczne zarówno dla Mario jak i dla Rogera. Zdecydowałam się pojechać do mieszkania Leny, żeby z nią pogadać. Może ona mi coś doradzi.
-Wchodź - otworzyła mi drzwi z uśmiechem - nudzę się jak mops
-Mogłaś pierwsza się odezwać - puściłam jej oczko
-Byłaś na spotkaniu
-Tak - westchnęłam - bardzo nieudanym
-Zrobię Ci kawy, chcesz ?
-Poproszę, ale Ty chyba nie zamierzasz jej pić, co ?
-Pewnie, że nie - zaśmiała się wesoło - mam swoja zieloną herbatkę
-Jak się czujesz ?
-W porządku
-Dzieciaki nie dają Ci w kość ?
-Odrobinkę - machnęła ręką - ale to słodki ból
-Co z Marco ?
-A skąd ja mam wiedzieć ?!
-Chodzi mi o to co z Tobą i Marco - sprecyzowałam
-Bez zmian
-Nie musiałaś się od niego wyprowadzać
-Alex to co jest między nami jest bardzo skomplikowane, nie zamierzam mu nic ułatwiać. Jak się trochę postara to korona mu z głowy nie spadnie
-Wiem i cieszę się, że się o Was stara - uśmiechnęłam się
-Z każdym dniem kocham go coraz bardziej i mam wrażenie, że to zasługa naszych dzieci
-Na pewno masz racje
-Proszę - podała mi kubek z kawą
-Dzięki
-Jestem taka gruba - opadła na fotel
-Nie jesteś - zaśmiałam się
-Mówisz tak, bo jesteś moją przyjaciółką
-Mówię to co myślę, przyjaźń nie ma tu nic do rzeczy
-Nie uwierzysz kogo spotkałam wczoraj w markecie
-Tylko mi nie mów, że ...
-Dokładnie tak. Cathy we własnej osobie
-Latały opakowania z makaronem ? - zażartowałam śmiejąc się
-Uciekła jak tylko mnie zobaczyła, a raczej jak zobaczyła mój ogromny brzuch
-Myślę, że wciąż jest jej trochę ciężko
-Wiem, myślała, że ma Marco, a on ją zostawił. Dla odmiany dla mnie
-Podjął słuszną decyzje i doskonale o tym wiesz
-Cieszę się z jego decyzji - zamknęła na chwilę oczy i zaraz z powrotem je otworzyła - ale jednak rozbiłam czyjś związek
-Tylko się o to nie obwiniaj Lena !
-Staram się, cały czas się staram - westchnęła - ale Ty chyba nie przyjechałaś do mnie, żeby słuchać tylko o moich problemach
-Właściwie to sama mam problem
-Roger ?
-Tak - pokiwałam twierdząco głową - niestety
-Czyżby Mario miał racje co do niego ?
-Nie wiem, ale jest to całkiem możliwe
-Jaką miał do Ciebie sprawę ?
-Zaproponował mi krótki wyjazd do Nowego Jorku. Miałabym wziąć udział w kilku pokazach i nagrać kampanie dla Diora
-Zgodziłaś się ?
-Mam czas, aby się zastanowić
-Tam musi być jakiś haczyk !
-Ja też tak uważam, ale zapewniał mnie, że nie
-Wiem, że chcesz jechać
-Pewnie, że chce ! To mogłoby być moje pożegnanie z karierą, która tak naprawdę dopiero nabierała rozpędu
-W takim razie jedź Alex - uśmiechnęła się - Mario Ci ufa i wie, że to tylko praca. Zresztą za dużo dla niego poświęcasz, żeby się nie zgodził. Na ile miałabyś jechać ?
-Około półtora tygodnia
-To nie dużo, może zabierzesz kogoś ze sobą
-Ciebie ?
-Alex kochana bardzo bym chciała, ale nie powinnam latać tak daleko
-Przepraszam, nie pomyślałam
-Jeżeli Ci zależy to porozmawiam z moim lekarzem
-Daj spokój, nie mogę Was narażać
-Tak w ogóle to Roger jedzie do Nowego Jorku z Tobą ?
-Chyba tak
-Co za typ - westchnęła - wie, że jesteś zajęta, a mimo to wciąż się narzuca
-Nic na to nie poradzę. Na pewno po powrocie ze Stanów zniknie z mojego życia
-Obyś miała racje
Gadałyśmy jeszcze przez ponad pół godziny, ale w pewnym momencie przerwał nam dźwięk sms. Wyjęłam z torebki telefon, a potem przeczytałam wiadomość, którą dostałam od narzeczonego.
-Mario ?
-Tak
-Martwi się o Ciebie
-Boję się, że się wkurzy i zrobi coś głupiego
-Nie jest głupi, nie zrobi nic co mogłoby Wam zagrozić
-Wiem, znam go
-Wracaj do niego Alex i pogadajcie. Zobaczysz, że dacie sobie z tym radę
-Tak jak Ty i Marco dacie ?
-Nie przeginaj - rzuciła we mnie poduszką
-Uciekam - wstałam zgarniając płaszcz z oparcia kanapy - jakbyś potrzebowała pomocy to dzwoń
-Najpierw mam dzwonić do Marco - jęknęła - specjalne polecenie szanownego pana Reusa
-Pamiętaj, że to mój brat - zaśmiałam się
-Pamiętam - przewróciła oczami
-Do zobaczenia - pocałowałam ją w policzek - dziękuje za poświęcony czas
-A ja dziękuje za miłe towarzystwo
Z uśmiechem na ustach wyszłam z budynku, w którym mieszka moja przyjaciółka, wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu. Zaparkowałam na podjeździe i nie byłam ani trochę
zestresowana. Bogu dzięki za Lenę, która potrafi mnie pocieszyć. Wysiadłam z auta, weszłam do domu, a Mario wstał już w przedpokoju oparty o ścianę. Wyglądał tak seksownie.
-Cześć - uśmiechnęłam się szeroko
-Cześć - podszedł do mnie i pocałował mnie w nos, a ja zachichotałam
-Dobrze być wreszcie w domu
-Dobrze mieć Cię wreszcie przy sobie
-Gdzie Maja ?
-Ogląda bajkę
-Zdążymy pogadać ? - spojrzałam na niego z nadzieją
-Oczywiście
-No to chodźmy - rzuciłam płaszcz i torebkę na fotel
-Chyba powinienem się obawiać ten rozmowy, co ?
-Może nie będzie tak źle - zaśmiałam się
Weszłam do kuchni, wyjęłam z szafki swój ulubiony kubek, a do czajnika wlałam wodę. Czekałam, aż się zagotuje, a Mario w tym czasie stanął przy blacie i mi się przyglądał. Zrobiłam sobie herbatę i posłodziłam ją, ale wciąż stałam tyłem do narzeczonego.
-Chyba nie będziemy gadać przy herbatce jak to zapewne odbyło się u Leny - powiedział nagle - powiedz mi prosto z mostu
-Dostałam propozycje wyjazdu do Nowego Jorku - odwróciłam się w jego stronę i jak zobaczyłam jego przerażoną minę to uświadomiłam sobie jak zabrzmiało to co właśnie powiedziałam - znaczy tylko na półtora tygodnia. Zrobiłabym jedną kampanie, zaliczyłabym kilka pokazów i od razu wróciłabym tutaj
-Nie na dłużej ?
-Nie
-To dobrze - odetchnął z ulgą - przestraszyłaś mnie
-Przepraszam - westchnęłam - nie chciałam
-Kiedy miałabyś jechać ?
-Najszybciej jak się da
-Rozumiem, że tego chcesz
-To mogłoby być moje pożegnanie z karierą
-No to jedź
-Dacie sobie radę beze mnie ?
-Postaramy się
-Mam nadzieje, że szybko minie - podeszłam do niego, a on objął mnie w talii
-Zanim się obejrzysz, a już będę Cię odbierał z lotniska
-Obiecujesz ?
-Obiecuje - pocałował mnie
-Roger tam będzie ?
-Wydaje mi się, że tak
-Kiedyś zmiotę tego robaka z powierzchni ziemi - mruknął
-Wyluzuj - uśmiechnęłam się
-Mam jedną prośbę
-Tak ?
-Weźmiesz kluczę od naszego mieszkania. Na wszelki wypadek
-Na wszelki wypadek ? - zmarszczyłam brwi
-Tak - westchnął - jakbyś miała dość Rogera, jakbyś za bardzo tęskniła albo jakbyś miała taki kaprys
-W porządku
-Zadzwoń do niego, powiedz, że jedziesz i ustal kiedy masz lot
-Dziękuje - pocałowałam go w policzek - za wszystko
-Nie zamierzam zabraniać Ci pracować. Nawet jeżeli Twój szef to ostatni ...
-Nie dokańczaj - przerwałam mu śmiejąc się
-Dlaczego ? - pocałował mnie w szyje
-Bo to nie byłoby kulturalne określenie
-Możliwe, ale na pewno najtrafniejsze
-Przemilczę to - zachichotałam
-Mówiłem Ci, że Cię kocham
-Nie, nie pamiętam
-Kłamczucha - zaśmiał się całując mnie w czoło - kocham Cię
-Ja też Cię kocham
-Zajrzę do Mai, zaraz wracam - puścił mi oczko
-Pewnie, leć
Wyjęłam z kieszeni telefon, ale zamiast dzwonić do pana Holmesa postanowiłam do niego napisać. Bezpieczniejsza opcja.
-Trzeba było mówić, że jesteś głodna
-Tylko odrobinkę - machnęłam ręką - prawie nic nie zjadłam w restauracji
-Czemu ?
-Drobne komplikacje
-Czegoś mi nie mówisz
-Tylko dlatego, że to nie ma żadnego znaczenia
-Alex ...
-Pokłóciliśmy się, bo mnie zdenerwował. Nie ma o czym mówić
-Skoro nie chcesz to nie mów
-Przepraszam - szepnęłam
-Dostałaś sms
-To od Rogera - sięgnęłam po telefon
-Dobrze, że jutro nie mam żadnego meczu
-Ja też się cieszę
~Later~
Cały wczorajszy wieczór się pakowałam, przez co oczywiście miałam bardzo mało czasu dla córki. Dałam radę tylko ją wykąpać i położyć spać co nie jest fair zważając na to, że
wyjeżdżam. Wstałam bardzo wcześnie, jeszcze zanim reszta mojej rodziny się obudziła. Postanowiłam sama się ogarnąć, a potem zrobić jakieś śniadanie. Zabrałam ze sobą do łazienki ubrania, które wczoraj przygotowałam, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda otuliła moje nagie ciało i przyjemnie je ogrzała. Chwilę później namydliłam się kokosowym balsamem pod prysznic i prawie natychmiast spłukałam pianę. Włosy dwukrotnie umyłam szamponem, a na same końcówki nałożyłam odrobinę odżywki. Po kilkunastu minutach wyszłam z kabiny zawinięta w puszysty ręcznik i założyłam bieliznę. Mokre włosy rozczesałam, nałożyłam na nie trochę specjalnej maski, a potem od razu zaczęłam je suszyć. Bałam się, że obudzę Mario, ale trudno. Nie mogę jechać z mokrymi włosami. Jak miałam już suche włosy to związałam je w wysokiego kucyka, a następnie się umalowałam. Czarne, skromne kreski podkreśliły moje oczy, a odrobina podkładu i pudru zakryła wszelkie niedoskonałości. Na koniec zostawiłam ubranie się. Założyłam bieliznę, jasne, podarte jeansy, szarą koszulkę na ramiączka, a do tego biało-czarne buty Adidas Superstar i cienki, czarny płaszczyk. Na nadgarstku zapięłam zegarek, a na głowę założyłam okulary. Po wyjściu z łazienki dorwałam się do swojej torebki. Czarnej, klasycznej Chloe. Wrzuciłam do niej wszystkie potrzebne rzeczy i zabrałam ją na dół.
-Dzień dobry - kilkadziesiąt minut później piłkarz pocałował mnie w szyje
-Dzień dobry, śniadanie zaraz będzie gotowe
-Co to takiego ?
-Tosty francuskie
-Super, aż zgłodniałem
-Maja jeszcze śpi ? - spytałam smutna
-Tak, ale nie przejmuj się
-Wczoraj tak mało czasu jej poświęciłam
-Wystarczająco - objął mnie - nadrobicie jak wrócisz
-Taką mam nadzieje
-Masz wszystko już gotowe ?
-Niestety tak
-Niestety ?
-Wiesz, że nie lubię Was opuszczać - przytuliłam się do niego
-Wiem wiem - szepnął mi do ucha
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, w między czasie pożegnałam się z Mają i pojechaliśmy na lotnisko. Dziewczynkę podrzuciliśmy do mojego brata, żeby trochę potrenował opiekę nad małymi dziećmi, więc na lotnisku zjawiliśmy się tylko we dwójkę. Mój narzeczony pomógł mi z walizkami, ale przy odprawie musieliśmy się pożegnać.
-Odzywaj się tak często jak będziesz mogła
-Ty też się odzywaj
-Już za Tobą tęsknie - założył mi za ucho kosmyk włosów, który uciekł z kucyka
-Ja za Tobą też - wtuliłam się w niego
-Będę po Ciebie na lotnisku w przyszłą środę, okej ?
-Okej
-Uważaj na siebie - uśmiechnął się
-Opiekuj się Mają
-Kocham Cię - pocałował mnie
-Kocham Cię
Ostatni raz na niego spojrzałam, a potem zajęłam się formalnościami. O dziwo nigdzie nie widziałam mojego ex szefa, więc jest szansa, że jednak nie będzie go w Stanach. A jednak ... nadzieja matką głupich i naiwnych.
-Co taka zamyślona ?
-Zmęczona - wzruszyłam ramionami
-Widziałem Mario jak wychodził z lotniska
-Odprowadzał mnie
-Miło z jego strony
-Czy leci stąd ktoś jeszcze kogo powinnam znać ?
-Raczej nie
-Okej
-Alex ?
-Ania ? Cześć - zobaczyłam panią Lewandowską - co Ty tu robisz ?
-Lecę właśnie do Nowego Jorku
-Ja też ! - ucieszyłam się
-Poznaj moją przyjaciółkę - wskazała na blondynkę obok
-Ola Dec - podała mi dłoń
-Alex Reus - uśmiechnęłam się
-Nie przedstawisz nas ? - odezwał się za mną głos prezesa agencji
-Mój były szef Roger Holmes, a to Ania Lewandowska
Na moje szczęście zajęłam miejsce przy oknie, a tuż obok mnie usiadła Ania, a obok niej Ola. Roger musiał obejść się smakiem i usiadł kilka miejsc dalej. Bogu dzięki za panią Lewandowską, która leci w to samo miejsce i tym samym samolotem ! Dziewczyny trochę przysnęły, ale ja jakoś nie miałam ochoty na sen. Mimo zmęczenia. Dziwne. Przez prawie cały czas patrzyłam przez okno na piękne widoki, aż w końcu zaczęłam ziewać. Ostatni raz wyjrzałam przez małe okienko, zamknęłam oczy i dość szybko odpłynęłam.
Obudziłam się dopiero przy lądowaniu. Jak miło. Wypoczęta, zadowolona i radosna. Makijaż mi się nie rozmazał, włosy nie potargały, a ubranie nie pogniotło. Żyć nie umierać. Jako ostatnia wysiadłam z samolotu, ale oczywiście moje walizki pojawiły się na taśmociągu jako pierwsze, więc musiałam się przepychać między tymi wszystkimi ludźmi, żeby zabrać swój bagaż. Jak zwykle. Świetnie. I tak musiałam czekać na Rogera, który odbierał swoje walizki, więc w tym czasie wyjęłam swój telefon i wystukałam wiadomość do Mario, żeby się nie martwił.
-Nareszcie - mruknęłam, gdy Holmes pojawił się obok mnie
-Taa - westchnął
-Mamy jakiś transport ?
-Złapiemy jakąś taksówkę
-W porządku
-Cieszysz się, że tu jesteś ?
-Kocham to miasto, lubię tu przyjeżdżać
-Czyli się cieszysz - stwierdził
-Tak, ale byłam już tutaj w tym roku
-Służbowo czy prywatnie ?
-Prywatnie
-Wakacje w Wielkim Mieście - uśmiechnął się
-Dokładnie
Przed wejściem na hale przylotów udało nam się złapać taksówkę, mężczyźni zapakowali wszystkie walizki do bagażnika, a ja usiadłam tygodnie i czekałam. Kilka minut później jechaliśmy już hotelu, w którym mieliśmy rezerwacje. Oczywiście jak zwykle nie obyło się bez problemów. Świetnie.
-Bardzo mi przykro, ale państwa rezerwacja została zmieniona. Apartament dwuosobowy z jednym łóżkiem, pasuje państwu
-Może być - westchnął Roger
-Nie - powiedziałam w tym samym czasie
-Jaka jest państwa decyzja ?
-Nie możemy tego zamienić na dwa pokoju jednoosobowe ?
-Niestety nie mamy wolnych jedynek
-A jakieś inne pokoje ?
-Alex damy radę, to tylko kilka dni
-Weź ten pokój - przewróciłam oczami - ja nie muszę tu mieszkać
-Gdzie zamierasz się zatrzymać ?
-W mieszkaniu moim i Mario
-Macie tu mieszkanie ? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem
-Tak - uśmiechnęłam się szeroko - wyślij mi harmonogram mailem
-Podasz mi adres ?
-Nie mam obowiązku podawania Ci moich prywatnych danych. Już nie mam z Tobą kontraktu
-Okej, jak sobie życzysz
Zadowolona z siebie wyszłam z budynku hotelu, zatrzymałam taksówkę, do której się zapakowałam i podałam adres nowojorskiego mieszkania. Dotarłam tam po kilkunastu minutach i od razu skierowałam swojego kroki do windy. Nie chciało mi się robić nic z walizkami, więc tylko zostawiłam je przy drzwiach, a potem weszłam do kuchni, gdzie rzuciłam torebkę i kluczę na blat. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i wyszłam na balkon. Tutaj nie będę skazana na tego dupka, który się do mnie podwala. Swoją drogą sprytnie to sobie wykombinował, a ja mam szczęście, że Mario dał mi te kluczę. Sama bym na to nie wpadła, a nawet jeśli to albo już w samolocie albo dopiero będąc tutaj na miejscu.
-Pewnie, że nie - zaśmiała się wesoło - mam swoja zieloną herbatkę
-Jak się czujesz ?
-W porządku
-Dzieciaki nie dają Ci w kość ?
-Odrobinkę - machnęła ręką - ale to słodki ból
-Co z Marco ?
-A skąd ja mam wiedzieć ?!
-Chodzi mi o to co z Tobą i Marco - sprecyzowałam
-Bez zmian
-Nie musiałaś się od niego wyprowadzać
-Alex to co jest między nami jest bardzo skomplikowane, nie zamierzam mu nic ułatwiać. Jak się trochę postara to korona mu z głowy nie spadnie
-Wiem i cieszę się, że się o Was stara - uśmiechnęłam się
-Z każdym dniem kocham go coraz bardziej i mam wrażenie, że to zasługa naszych dzieci
-Na pewno masz racje
-Proszę - podała mi kubek z kawą
-Dzięki
-Jestem taka gruba - opadła na fotel
-Nie jesteś - zaśmiałam się
-Mówisz tak, bo jesteś moją przyjaciółką
-Mówię to co myślę, przyjaźń nie ma tu nic do rzeczy
-Nie uwierzysz kogo spotkałam wczoraj w markecie
-Tylko mi nie mów, że ...
-Dokładnie tak. Cathy we własnej osobie
-Latały opakowania z makaronem ? - zażartowałam śmiejąc się
-Uciekła jak tylko mnie zobaczyła, a raczej jak zobaczyła mój ogromny brzuch
-Myślę, że wciąż jest jej trochę ciężko
-Wiem, myślała, że ma Marco, a on ją zostawił. Dla odmiany dla mnie
-Podjął słuszną decyzje i doskonale o tym wiesz
-Cieszę się z jego decyzji - zamknęła na chwilę oczy i zaraz z powrotem je otworzyła - ale jednak rozbiłam czyjś związek
-Tylko się o to nie obwiniaj Lena !
-Staram się, cały czas się staram - westchnęła - ale Ty chyba nie przyjechałaś do mnie, żeby słuchać tylko o moich problemach
-Właściwie to sama mam problem
-Roger ?
-Tak - pokiwałam twierdząco głową - niestety
-Czyżby Mario miał racje co do niego ?
-Nie wiem, ale jest to całkiem możliwe
-Jaką miał do Ciebie sprawę ?
-Zaproponował mi krótki wyjazd do Nowego Jorku. Miałabym wziąć udział w kilku pokazach i nagrać kampanie dla Diora
-Zgodziłaś się ?
-Mam czas, aby się zastanowić
-Tam musi być jakiś haczyk !
-Ja też tak uważam, ale zapewniał mnie, że nie
-Wiem, że chcesz jechać
-Pewnie, że chce ! To mogłoby być moje pożegnanie z karierą, która tak naprawdę dopiero nabierała rozpędu
-W takim razie jedź Alex - uśmiechnęła się - Mario Ci ufa i wie, że to tylko praca. Zresztą za dużo dla niego poświęcasz, żeby się nie zgodził. Na ile miałabyś jechać ?
-Około półtora tygodnia
-To nie dużo, może zabierzesz kogoś ze sobą
-Ciebie ?
-Alex kochana bardzo bym chciała, ale nie powinnam latać tak daleko
-Przepraszam, nie pomyślałam
-Jeżeli Ci zależy to porozmawiam z moim lekarzem
-Daj spokój, nie mogę Was narażać
-Tak w ogóle to Roger jedzie do Nowego Jorku z Tobą ?
-Chyba tak
-Co za typ - westchnęła - wie, że jesteś zajęta, a mimo to wciąż się narzuca
-Nic na to nie poradzę. Na pewno po powrocie ze Stanów zniknie z mojego życia
-Obyś miała racje
Gadałyśmy jeszcze przez ponad pół godziny, ale w pewnym momencie przerwał nam dźwięk sms. Wyjęłam z torebki telefon, a potem przeczytałam wiadomość, którą dostałam od narzeczonego.
"Wciąż jesteś z Rogerem ?"
"Nie. Jestem u Leny od jakiegoś czasu :)"
"W porządku. Kiedy będziesz w domu ?"
"Niedługo"
"Czekam"
Nic już nie odpisałam, tylko schowałam telefon i dopiłam kawę. Powinnam już wracać.-Mario ?
-Tak
-Martwi się o Ciebie
-Boję się, że się wkurzy i zrobi coś głupiego
-Nie jest głupi, nie zrobi nic co mogłoby Wam zagrozić
-Wiem, znam go
-Wracaj do niego Alex i pogadajcie. Zobaczysz, że dacie sobie z tym radę
-Tak jak Ty i Marco dacie ?
-Nie przeginaj - rzuciła we mnie poduszką
-Uciekam - wstałam zgarniając płaszcz z oparcia kanapy - jakbyś potrzebowała pomocy to dzwoń
-Najpierw mam dzwonić do Marco - jęknęła - specjalne polecenie szanownego pana Reusa
-Pamiętaj, że to mój brat - zaśmiałam się
-Pamiętam - przewróciła oczami
-Do zobaczenia - pocałowałam ją w policzek - dziękuje za poświęcony czas
-A ja dziękuje za miłe towarzystwo
Z uśmiechem na ustach wyszłam z budynku, w którym mieszka moja przyjaciółka, wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę domu. Zaparkowałam na podjeździe i nie byłam ani trochę
zestresowana. Bogu dzięki za Lenę, która potrafi mnie pocieszyć. Wysiadłam z auta, weszłam do domu, a Mario wstał już w przedpokoju oparty o ścianę. Wyglądał tak seksownie.
-Cześć - uśmiechnęłam się szeroko
-Cześć - podszedł do mnie i pocałował mnie w nos, a ja zachichotałam
-Dobrze być wreszcie w domu
-Dobrze mieć Cię wreszcie przy sobie
-Gdzie Maja ?
-Ogląda bajkę
-Zdążymy pogadać ? - spojrzałam na niego z nadzieją
-Oczywiście
-No to chodźmy - rzuciłam płaszcz i torebkę na fotel
-Chyba powinienem się obawiać ten rozmowy, co ?
-Może nie będzie tak źle - zaśmiałam się
Weszłam do kuchni, wyjęłam z szafki swój ulubiony kubek, a do czajnika wlałam wodę. Czekałam, aż się zagotuje, a Mario w tym czasie stanął przy blacie i mi się przyglądał. Zrobiłam sobie herbatę i posłodziłam ją, ale wciąż stałam tyłem do narzeczonego.
-Chyba nie będziemy gadać przy herbatce jak to zapewne odbyło się u Leny - powiedział nagle - powiedz mi prosto z mostu
-Dostałam propozycje wyjazdu do Nowego Jorku - odwróciłam się w jego stronę i jak zobaczyłam jego przerażoną minę to uświadomiłam sobie jak zabrzmiało to co właśnie powiedziałam - znaczy tylko na półtora tygodnia. Zrobiłabym jedną kampanie, zaliczyłabym kilka pokazów i od razu wróciłabym tutaj
-Nie na dłużej ?
-Nie
-To dobrze - odetchnął z ulgą - przestraszyłaś mnie
-Przepraszam - westchnęłam - nie chciałam
-Kiedy miałabyś jechać ?
-Najszybciej jak się da
-Rozumiem, że tego chcesz
-To mogłoby być moje pożegnanie z karierą
-No to jedź
-Dacie sobie radę beze mnie ?
-Postaramy się
-Mam nadzieje, że szybko minie - podeszłam do niego, a on objął mnie w talii
-Zanim się obejrzysz, a już będę Cię odbierał z lotniska
-Obiecujesz ?
-Obiecuje - pocałował mnie
-Roger tam będzie ?
-Wydaje mi się, że tak
-Kiedyś zmiotę tego robaka z powierzchni ziemi - mruknął
-Wyluzuj - uśmiechnęłam się
-Mam jedną prośbę
-Tak ?
-Weźmiesz kluczę od naszego mieszkania. Na wszelki wypadek
-Na wszelki wypadek ? - zmarszczyłam brwi
-Tak - westchnął - jakbyś miała dość Rogera, jakbyś za bardzo tęskniła albo jakbyś miała taki kaprys
-W porządku
-Zadzwoń do niego, powiedz, że jedziesz i ustal kiedy masz lot
-Dziękuje - pocałowałam go w policzek - za wszystko
-Nie zamierzam zabraniać Ci pracować. Nawet jeżeli Twój szef to ostatni ...
-Nie dokańczaj - przerwałam mu śmiejąc się
-Dlaczego ? - pocałował mnie w szyje
-Bo to nie byłoby kulturalne określenie
-Możliwe, ale na pewno najtrafniejsze
-Przemilczę to - zachichotałam
-Mówiłem Ci, że Cię kocham
-Nie, nie pamiętam
-Kłamczucha - zaśmiał się całując mnie w czoło - kocham Cię
-Ja też Cię kocham
-Zajrzę do Mai, zaraz wracam - puścił mi oczko
-Pewnie, leć
Wyjęłam z kieszeni telefon, ale zamiast dzwonić do pana Holmesa postanowiłam do niego napisać. Bezpieczniejsza opcja.
"Jadę"
"Świetnie ! Zaraz zarezerwuje Ci lot"
"Masz wszystkie moje dane ?"
"Ależ oczywiście"
"W porządku. Daj znać, kiedy wylatuje"
"Zaraz Ci napiszę"
"Okej"
Odłożyłam na chwile telefon na blat i odwróciłam się w stronę lodówki. Otworzyłam ją i wyjęłam talerz z kanapkami pewnie zrobionymi przez Mario. Z tego wszystkiego zapomniałam, że prawie nie ruszyłam swojej sałatki na lunchu. -Trzeba było mówić, że jesteś głodna
-Tylko odrobinkę - machnęłam ręką - prawie nic nie zjadłam w restauracji
-Czemu ?
-Drobne komplikacje
-Czegoś mi nie mówisz
-Tylko dlatego, że to nie ma żadnego znaczenia
-Alex ...
-Pokłóciliśmy się, bo mnie zdenerwował. Nie ma o czym mówić
-Skoro nie chcesz to nie mów
-Przepraszam - szepnęłam
-Dostałaś sms
-To od Rogera - sięgnęłam po telefon
"Lot jutro o 11:30. Na lotnisku musisz być ok. 9. Bilet wysłałem Ci na maila"
"Okej"
-Lecę jutro przed południem-Dobrze, że jutro nie mam żadnego meczu
-Ja też się cieszę
~Later~
Cały wczorajszy wieczór się pakowałam, przez co oczywiście miałam bardzo mało czasu dla córki. Dałam radę tylko ją wykąpać i położyć spać co nie jest fair zważając na to, że
wyjeżdżam. Wstałam bardzo wcześnie, jeszcze zanim reszta mojej rodziny się obudziła. Postanowiłam sama się ogarnąć, a potem zrobić jakieś śniadanie. Zabrałam ze sobą do łazienki ubrania, które wczoraj przygotowałam, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda otuliła moje nagie ciało i przyjemnie je ogrzała. Chwilę później namydliłam się kokosowym balsamem pod prysznic i prawie natychmiast spłukałam pianę. Włosy dwukrotnie umyłam szamponem, a na same końcówki nałożyłam odrobinę odżywki. Po kilkunastu minutach wyszłam z kabiny zawinięta w puszysty ręcznik i założyłam bieliznę. Mokre włosy rozczesałam, nałożyłam na nie trochę specjalnej maski, a potem od razu zaczęłam je suszyć. Bałam się, że obudzę Mario, ale trudno. Nie mogę jechać z mokrymi włosami. Jak miałam już suche włosy to związałam je w wysokiego kucyka, a następnie się umalowałam. Czarne, skromne kreski podkreśliły moje oczy, a odrobina podkładu i pudru zakryła wszelkie niedoskonałości. Na koniec zostawiłam ubranie się. Założyłam bieliznę, jasne, podarte jeansy, szarą koszulkę na ramiączka, a do tego biało-czarne buty Adidas Superstar i cienki, czarny płaszczyk. Na nadgarstku zapięłam zegarek, a na głowę założyłam okulary. Po wyjściu z łazienki dorwałam się do swojej torebki. Czarnej, klasycznej Chloe. Wrzuciłam do niej wszystkie potrzebne rzeczy i zabrałam ją na dół.
-Dzień dobry - kilkadziesiąt minut później piłkarz pocałował mnie w szyje
-Dzień dobry, śniadanie zaraz będzie gotowe
-Co to takiego ?
-Tosty francuskie
-Super, aż zgłodniałem
-Maja jeszcze śpi ? - spytałam smutna
-Tak, ale nie przejmuj się
-Wczoraj tak mało czasu jej poświęciłam
-Wystarczająco - objął mnie - nadrobicie jak wrócisz
-Taką mam nadzieje
-Masz wszystko już gotowe ?
-Niestety tak
-Niestety ?
-Wiesz, że nie lubię Was opuszczać - przytuliłam się do niego
-Wiem wiem - szepnął mi do ucha
Zjedliśmy wspólnie śniadanie, w między czasie pożegnałam się z Mają i pojechaliśmy na lotnisko. Dziewczynkę podrzuciliśmy do mojego brata, żeby trochę potrenował opiekę nad małymi dziećmi, więc na lotnisku zjawiliśmy się tylko we dwójkę. Mój narzeczony pomógł mi z walizkami, ale przy odprawie musieliśmy się pożegnać.
-Odzywaj się tak często jak będziesz mogła
-Ty też się odzywaj
-Już za Tobą tęsknie - założył mi za ucho kosmyk włosów, który uciekł z kucyka
-Ja za Tobą też - wtuliłam się w niego
-Będę po Ciebie na lotnisku w przyszłą środę, okej ?
-Okej
-Uważaj na siebie - uśmiechnął się
-Opiekuj się Mają
-Kocham Cię - pocałował mnie
-Kocham Cię
Ostatni raz na niego spojrzałam, a potem zajęłam się formalnościami. O dziwo nigdzie nie widziałam mojego ex szefa, więc jest szansa, że jednak nie będzie go w Stanach. A jednak ... nadzieja matką głupich i naiwnych.
-Co taka zamyślona ?
-Zmęczona - wzruszyłam ramionami
-Widziałem Mario jak wychodził z lotniska
-Odprowadzał mnie
-Miło z jego strony
-Czy leci stąd ktoś jeszcze kogo powinnam znać ?
-Raczej nie
-Okej
-Alex ?
-Ania ? Cześć - zobaczyłam panią Lewandowską - co Ty tu robisz ?
-Lecę właśnie do Nowego Jorku
-Ja też ! - ucieszyłam się
-Poznaj moją przyjaciółkę - wskazała na blondynkę obok
-Ola Dec - podała mi dłoń
-Alex Reus - uśmiechnęłam się
-Nie przedstawisz nas ? - odezwał się za mną głos prezesa agencji
-Mój były szef Roger Holmes, a to Ania Lewandowska
Na moje szczęście zajęłam miejsce przy oknie, a tuż obok mnie usiadła Ania, a obok niej Ola. Roger musiał obejść się smakiem i usiadł kilka miejsc dalej. Bogu dzięki za panią Lewandowską, która leci w to samo miejsce i tym samym samolotem ! Dziewczyny trochę przysnęły, ale ja jakoś nie miałam ochoty na sen. Mimo zmęczenia. Dziwne. Przez prawie cały czas patrzyłam przez okno na piękne widoki, aż w końcu zaczęłam ziewać. Ostatni raz wyjrzałam przez małe okienko, zamknęłam oczy i dość szybko odpłynęłam.
Obudziłam się dopiero przy lądowaniu. Jak miło. Wypoczęta, zadowolona i radosna. Makijaż mi się nie rozmazał, włosy nie potargały, a ubranie nie pogniotło. Żyć nie umierać. Jako ostatnia wysiadłam z samolotu, ale oczywiście moje walizki pojawiły się na taśmociągu jako pierwsze, więc musiałam się przepychać między tymi wszystkimi ludźmi, żeby zabrać swój bagaż. Jak zwykle. Świetnie. I tak musiałam czekać na Rogera, który odbierał swoje walizki, więc w tym czasie wyjęłam swój telefon i wystukałam wiadomość do Mario, żeby się nie martwił.
"Jestem na miejscu. Wszystko w porządku. Kocham Cię"
Nie czekałam na żadną odpowiedź, tylko po protu wrzuciłam iPhone do torby. Kolejne piętnaście minut spędziłam na czekaniu. -Nareszcie - mruknęłam, gdy Holmes pojawił się obok mnie
-Taa - westchnął
-Mamy jakiś transport ?
-Złapiemy jakąś taksówkę
-W porządku
-Cieszysz się, że tu jesteś ?
-Kocham to miasto, lubię tu przyjeżdżać
-Czyli się cieszysz - stwierdził
-Tak, ale byłam już tutaj w tym roku
-Służbowo czy prywatnie ?
-Prywatnie
-Wakacje w Wielkim Mieście - uśmiechnął się
-Dokładnie
Przed wejściem na hale przylotów udało nam się złapać taksówkę, mężczyźni zapakowali wszystkie walizki do bagażnika, a ja usiadłam tygodnie i czekałam. Kilka minut później jechaliśmy już hotelu, w którym mieliśmy rezerwacje. Oczywiście jak zwykle nie obyło się bez problemów. Świetnie.
-Bardzo mi przykro, ale państwa rezerwacja została zmieniona. Apartament dwuosobowy z jednym łóżkiem, pasuje państwu
-Może być - westchnął Roger
-Nie - powiedziałam w tym samym czasie
-Jaka jest państwa decyzja ?
-Nie możemy tego zamienić na dwa pokoju jednoosobowe ?
-Niestety nie mamy wolnych jedynek
-A jakieś inne pokoje ?
-Alex damy radę, to tylko kilka dni
-Weź ten pokój - przewróciłam oczami - ja nie muszę tu mieszkać
-Gdzie zamierasz się zatrzymać ?
-W mieszkaniu moim i Mario
-Macie tu mieszkanie ? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem
-Tak - uśmiechnęłam się szeroko - wyślij mi harmonogram mailem
-Podasz mi adres ?
-Nie mam obowiązku podawania Ci moich prywatnych danych. Już nie mam z Tobą kontraktu
-Okej, jak sobie życzysz
Zadowolona z siebie wyszłam z budynku hotelu, zatrzymałam taksówkę, do której się zapakowałam i podałam adres nowojorskiego mieszkania. Dotarłam tam po kilkunastu minutach i od razu skierowałam swojego kroki do windy. Nie chciało mi się robić nic z walizkami, więc tylko zostawiłam je przy drzwiach, a potem weszłam do kuchni, gdzie rzuciłam torebkę i kluczę na blat. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i wyszłam na balkon. Tutaj nie będę skazana na tego dupka, który się do mnie podwala. Swoją drogą sprytnie to sobie wykombinował, a ja mam szczęście, że Mario dał mi te kluczę. Sama bym na to nie wpadła, a nawet jeśli to albo już w samolocie albo dopiero będąc tutaj na miejscu.
*****
Kochane moje to już DWA LATA ! Jak ten czas szybko leci ... ciągle mam wrażenie, że to wczoraj założyłam tego bloga. Rok temu mówiłam, że może doczekamy do kolejnej rocznicy i jak widzicie doczekałyśmy ! Nie wiem czy za rok cały czas będę tu pisać, ale jedno jest pewne ... na razie nie zamierzam kończyć tego bloga. Znaczy zamierzam, ale mam za dużo pomysłów na razie, więc jeszcze trochę musicie się ze mną pomęczyć.
Tak sobie myślę ... chyba trzeba coś wreszcie namieszać, nie ? Już mam nawet pomysł jak.
Tak sobie myślę ... chyba trzeba coś wreszcie namieszać, nie ? Już mam nawet pomysł jak.
Dziękuje Wam za to, że wciąż ze mną jesteście ! Bez Was nie byłoby tego bloga !
Buziaki
Świetny :D Nie wierzę ,że to już dwa lata :D
OdpowiedzUsuńWchodzę tu dzisiaj z ciekawością,a czeka na mnie nowy rozdział. Kochana piszesz co raz szybciej. Rozdział jak zwykle wspaniały :) Co ten Roger chce od Naszej Alex?
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji rocznicy:)
Pozdrawiam :)
P.S. Mam nadzieję,że następny rozdział też będzie tak szybko
Nie wiem kiedy będzie następny, ale myślę, że niestety dopiero po 20 kwietnia :(
UsuńCóż musimy jakoś wytrzymać :)
UsuńA ja mam taki pewien pomysł. Co ty na to, aby kupić w prezencie dla Cathy bilet np. na Antarktydę w jedną stronę :D? Zakładam, że wtedy każdemu polepszyłby się humor, a i Cathy ulotniła by się z Dortmundu ;) Poważnie, przemyśl to :D
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział w sumie masz rację nie może być non stop sielanka. Czekam na kolejny i gratuluje rocznicy.
OdpowiedzUsuń